„Byliśmy szczęśliwą parą, ale zostawił mnie, gdy urodziłam. Powiedział, że nie jest jeszcze gotowy, by zostać ojcem”

samotna matka fot. Adobe Stock
Z Miłoszem układało się nam świetnie, a gdy zaszłam w ciążę, nie posiadał się z radości. Wszystko zmieniło się po urodzeniu Amelki. Nagle mój ukochany zniknął, bo przestał czuć instynkt tacierzyński.
/ 18.12.2020 12:07
samotna matka fot. Adobe Stock

Gdy Miłosz dowiedział się o ciąży, najpierw był w szoku, ale gdy tylko minęło pierwsze zaskoczenie, nie potrafił opanować radości. Mieliśmy stabilną sytuację życiową — oboje mieliśmy pracę, która może nie przynosiła kokosów, ale wystarczała na godne życie i nawet pozwalała nam odłożyć co miesiąc parę groszy. Mieliśmy dwupokojowe mieszkanie z umową najmu na czas nieokreślony. Byliśmy ze sobą już 3 lata i coraz częściej rozmawialiśmy o wspólnej przyszłości.

Nie planowaliśmy póki co dziecka, ale muszę przyznać, że nigdy specjalnie się nie zabezpieczaliśmy. Miłosz utrzymywał, że nie lubi prezerwatyw, a mi jakoś nie było po drodze, by poprosić ginekologa o przepisanie tabletek antykoncepcyjnych. Ciążę zaczęłam podejrzewać, gdy byłam już w trzecim miesiącu. Zrobiłam test, zobaczyłam dwie kreski i — no cóż. Mleko już dawno się rozlało.

Cieszył się, że zostanie ojcem

Chciałam zrobić Miłoszowi niespodziankę w stylu tych zabawnych amerykańskich filmów, coś, co zapamiętałby do końca życia. Los jednak miał inne plany, bo mój chłopak znalazł pozytywny test ciążowy w łazience.
Jesteś... w ciąży? — zapytał mnie z testem w ręce. Tak jakby ktoś inny miał nam wejść do łazienki, nasikać na kawałek plastiku i wrzucić go do śmieci. Oczywiście, że jestem w ciąży!

Miłosz zamilkł, gdy potwierdziłam jego przypuszczenia. Popatrzył chwilę w okno i staliśmy zupełnie nieruchomo, jakby czas się zatrzymał. Potem przeniósł wzrok na mnie, przysunął się bliżej i przytulił mnie najmocniej, jak potrafił. Płakaliśmy oboje. Ja ze szczęścia i wzruszenia. On chyba też...

Następne pół roku minęło nam na intensywnych przygotowaniach. Nie mieliśmy wtedy jeszcze głowy do ślubu, ja też nie chciałam iść do ołtarza z wielkim brzuchem. Wydawało mi się, że ten temat zszedł na dalszy plan, bo mieliśmy na głowie ważniejsze rzeczy. Nie dlatego, że Miłosz zaczął mieć wątpliwości co do wspólnego życia.

Ciąża była dla mnie trudna. Ciągłe nudności, ból pleców, puchnące kostki, tragedia na twarzy i we włosach... Czułam się kiepsko, ale wiedziałam, że Miłosz jest obok. On jednak zaczął patrzeć na mnie inaczej, jakby z dnia na dzień się oddalał. „No tak” — tłumaczyłam to sobie „teraz w końcu nie jestem dla niego tylko kobietą, ale i matką jego dziecka”.

Po raz pierwszy poczułam, że coś jest naprawdę nie tak tuż po urodzeniu Amelki. Gdy Miłosz pierwszy raz na nią spojrzał i wziął ją na ręce, w jego oczach nie było miłości. Patrzył na nią tak, jak patrzy się na obce dziecko — urocze, małe, bezbronne, ale nie twoje. Uczucia odtąd nie widziałam też wtedy, gdy patrzył na mnie.

Po dwóch dniach Miłosz przywiózł mnie ze szpitala do domu. W przedpokoju zobaczyłam walizki. Spojrzałam na niego pytająco, ale nie musiał odpowiadać.
Przepraszam. Ja nic nie czuję. Nie mogę jeszcze zostać ojcem, mam całą młodość przed sobą. Dla mnie to za wcześnie — powiedział. Ja milczałam. Stałam na środku pokoju z dzieckiem w nosidełku w jednej ręce i szpitalną torbą w drugiej i nie byłam w stanie nawet się rozpłakać. Jak to? Zostawia mnie? Dlaczego? Co zrobiłam nie tak?

Na Amelkę będę płacił, nie musisz się o to martwić. Ale nie mogę, nie potrafię być w jej życiu, nigdy nie będę jej ojcem. — Miłosz wziął walizki i wyszedł z mieszkania. 

Odstawiłam nosidełko, torbę rzuciłam w kąt, upadłam na kolana i płakałam. Amelka też zaczęła płakać. Wzięłam ją na ręce i ryczałyśmy tak wniebogłosy, jakby to miało uratować nas przed tym całym bólem, który zgotował nam Miłosz. Nasze wspólne życie rozpoczęło się od tego, że byłam równie bezbronna, słaba i zagubiona, co moja kilkudniowa córeczka. Wiedziałam jednak, że muszę być silna, jeśli nie dla siebie, to dla niej.

Zmieniłam mieszkanie na mniejsze i po kilku miesiącach wróciłam do pracy, Amelkę zaś wysłałam do żłobka. Mój kontakt z Miłoszem ogranicza się do comiesięcznych przelewów na moje konto i kilku sms-ów, na które nie odpisuję. Pewnie kiedyś będzie chciał wrócić do życia swojej córki, a ja mu na to pozwolę, niech wie, że ojciec zostawił ją, chociaż niczemu nie zawiniła. Do mojego życia jednak nie wróci już nigdy.

Więcej prawdziwych historii:
„Na tydzień przed świętami dowiedziałam się, że zostanę bez pracy. Nie takiego prezentu się spodziewałam”
„Chciałam być idealną żoną i matką, a rodzina zaczęła traktować mnie jak służącą”
„Mój mąż zdradził mnie z koleżanką naszej córki. Ona zaszła w ciążę, a on chce wyrzucić mnie z domu”
„Anoreksja prawie zabrała mi córkę, a ja nic nawet nie zauważyłam...”

Redakcja poleca

REKLAMA