– Będę się odzywać! Pa! – dała mi buziaka w policzek i pognała na przystanek tramwajowy. Nie pozwoliła, aby odwieźć ją czy odprowadzić, więc stałem pod kawiarnią, w której przed chwilą siedzieliśmy i obserwowałem, jak odchodzi.
Obróciła się i pomachała w moją stronę. Jakże jest podobna do swojej mamy! Ten sam enigmatyczny, ledwo widoczny uśmiech, kręcone jasne włosy, długie nogi. Chłopaki byli nią zauroczeni, podobnie jak ja kiedyś byłem jej matką.
Weszła do tramwaju i wyjęła swój telefon, wybierając numer. Automatycznie sięgnąłem po swoje urządzenie w kieszeni, ale to nie mnie wybrała. Szczęście uśmiechnęło się do Andrzeja. Ten cholerny typ. Jak go nazywała? Mój dodatkowy tata...
Tata jest tylko jeden
Wróciłem do mieszkania w wyjątkowo podłym nastroju. Ewelina mogła oszczędzić mi takich emocji, przełożyć spotkanie z Andrzejem na inny termin, zamiast wybierać na to „moją sobotę”. To tłumaczy, dlaczego nie zgodziła się na podwiezienie. Nie chciała, abym widział, jak bardzo cieszy się na sam widok Andrzeja.
– Znów cię to męczy? Wy, mężczyźni, jesteście nieustannie rywalami. Niezależnie czy to w pracy, sporcie czy w walce o dziecko – westchnęła Ula, moja partnerka.
Trudno byłoby zaprzeczyć, ale nie mogłem nic poradzić na to, że czułem się koszmarnie. Rozumiem, powinienem doceniać, że Ewelina nie wpadła w ręce okrutnego wujka czy chama, ale jakoś nie potrafiłem. Przytuliłem Ulę i pod byle pretekstem zakupów, opuściłem mieszkanie. Musiałem pobyć sam ze swoimi myślami.
Kochałem córkę nad życie
Kiedy dowiedziałem się, że Iza jest w ciąży, dosłownie oszalałem. Bez wahania poprosiłem ją o rękę. Nie było to spowodowane tym, że przedtem nie potrafiłem się zdecydować. W Izie byłem zakochany od pierwszego spojrzenia i już podczas naszego pierwszego spotkania chciałem poprosić ją o rękę. Nawet po dwóch latach związku nie zmieniłem zdania. To właśnie ona studziła mój entuzjazm.
Decyzja o oficjalnym byciu razem mogłaby tak być przekładana w nieskończoność, gdyby nie ciąża właśnie. Dopiero wówczas zgodziła się na zaręczyny i zanim nasza córka Ewelina przyszła na świat, została moją żoną. Córka i małżonka były dla mnie całym światem. Tak przynajmniej to odczuwałem, choć później w aktach rozwodowych przeczytałem, że zostałem opisany jako nieczuły egoista skoncentrowany na własnej karierze.
Niezależnie od tego, jak ciężko pracowałem, aby zapewnić byt rodzinie, niezmiennie znajdowałem czas na wieczorne kąpiele Ewelinki. Czytałem jej również bajki. W weekendy całkowicie przejmowałem obowiązki związane z opieką nad nią. Uwielbiałem nasz wspólny czas.
Żona mnie zdradziła
Jednakże, rzekomo nie udzielałem żonie wsparcia i odkąd na świat przyszła nasza córka, przestałem ją zauważać Izę. Czuła się przy mnie osamotniona. Twierdziła, że to ja, największy łotr, zepchnąłem ją do roli gospodyni domowej. I mimo naszych znacznych dochodów, nie pozwoliłem na zatrudnienie opiekunki, co uniemożliwiło jej powrót do pracy.
Tłamsiłem ją niby tak długo, że nieszczęsna musiała znaleźć sobie innego mężczyznę. Leniwiec, który w odróżnieniu od mnie, miał czasu aż za wiele. Ostatecznie, młodzieniec zniknął już miesiąc po tym, jak Iza złożyła pozew rozwodowy. Prawdopodobnie przytłoczyła go monotonna codzienność.
Iza nie zamierzała wycofywać pozwu. To ja błagałem, by ze względu na dobro naszej córki, zmieniła decyzję, ale ona nie widziała już dla mnie miejsca w swoim życiu. A ja nie potrafiłem wyobrazić sobie życia bez moich dwóch kobiet. Długo leczyłem rany i jestem wdzięczny Bogu, że ostatecznie postawił jeszcze Ulę na mojej ścieżce. Bo naprawdę nie wiem, jakbym skończył.
Andrzej pojawił się później
Moja była spotkała Andrzeja dwa lata po naszym rozstaniu. Zdołała wytrzymać z nim pięć lat. Mimo, że rzadko miałem z nim do czynienia, zauważyłem, że łączy go z Eweliną prawdziwa więź, dlatego dla dobra naszej córki starałem się nie wyrażać negatywnych opinii o nim.
Kiedy już zaakceptowałem fakt, że na zawsze będę musiał się z nim dzielić, Iza zdecydowała się rozejść z Andrzejem. Przyczyny były równie niejasne jak w moim przypadku. Poddał się szybciej niż ja, ale nie chciał zerwać kontaktu z przybraną córką.
– Zrozum, pokochałem ją, jakby była moją własną – wyjaśnił mi, kiedy spotkaliśmy się raz na piwie.
Sumienie nie pozwoliło mi ich rozdzielić
Z Eweliną również musiałem porozmawiać. Łkając, przyznała, że jej uczucia do Andrzeja są takie same jak do mnie. Początkowo przestraszyła się tego, co powiedziała. Obawiała się, że mnie zrani. To było bolesne, ale nie pokazałem tego. Nie mogłem znieść myśli o rozstaniu tych dwojga. Liczyłem, podobnie jak jej mama, że z biegiem czasu ich relacja osłabnie: Ewelina dojrzeje, Andrzej ułoży sobie nowe życie, zapomni...
Jednak nic takiego nie miało miejsca. Rzeczywiście, poznał nową kobietę i po wielu próbach doczekał się nawet bliźniąt, ale nadal traktował Ewelinę jakby była jego córką. Jego druga małżonka nawet odpuściła i zgodziła się na tę nieco nietypową i skomplikowaną sytuację. Byłem pewien, że Andrzej byłby w stanie walczyć nawet w sądzie o prawo do spotkań z dziewczynką, jeżeli którykolwiek z nas chciałoby stanąć mu na drodze.
Tworzymy dziwną rodzinę
Od pewnego czasu tak funkcjonujemy. Ja, on, Ewelina i w tle nasza była małżonka oraz aktualne partnerki... Muszę przyznać, że ta sytuacja nie sprawia mi radości, ale moja córka, która jest już 17-letnią dziewczyną, sama wybiera, komu chce ofiarować swój wolny czas, wakacje czy ferie. Nie mogę jej niczego narzucać, a jedynie akceptować jej decyzje.
Często zastanawiam się z uśmiechem na twarzy nad jej przyszłym weselem. Niewiele panien młodych miało tak wielu ojców i wiele matek, a ja z Andrzejem na pewno będziemy walczyć o to, kto z nas będzie miał zaszczyt prowadzić naszą córkę do ołtarza.
Czytaj także: „Ojciec przepisał spadek swojej pierworodnej córce. Zostawił mnie z niczym, bo chciał wkupić się w jej łaski”
„Mąż rzucił mi w twarz papierami, bo roztrwoniłam jego kasę. Miał dość życia z egocentryczną burżujką”
„Teściowa nie zaprasza nas na niedzielne obiady, bo nie chcemy z nią iść do kościoła. Nie rozumie, że żyjemy inaczej”