„Byłem hulajduszą i zdradzałem swoją dziewczynę, to fakt, ale żeby włazić mojemu ojcu do łózka? Co ona sobie wyobraża?”

Mężczyzna, który zdradzał dziewczynę fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Święty nie jestem, przyznaję. Czasami spotykałem się z innymi dziewczynami. Ale poza domem, tak na dwie, trzy randki. Agnieszka nawet się nie domyślała, ale żeby tak mi się odpłacić? Miałem wrażenie, że rozsypują się we mnie spróchniałe belki, które były moją konstrukcją”.
/ 21.05.2022 21:00
Mężczyzna, który zdradzał dziewczynę fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Nigdy nie interesowało mnie intymne życie mojego ojca. Dzieci raczej nie zastanawiają się nad seksem rodziców. Mój ojciec ma 49 lat i – jak większość facetów w tym wieku – nie jest na pewno atrakcyjnym obiektem seksualnym. Brzucha co prawda nie ma, no ale siwieje, nosi okulary i sprawia raczej wrażenie pantoflarza.

Nudny jest. Tańczyć chyba nie potrafi. Matka co i rusz namawiała go na wyjście do klubu, a on wolał raczej do kina lub teatru, a najchętniej to siedziałby w domu i książkę czytał. Wcale mnie więc nie zdziwiło, że mama w końcu od niego odeszła.

Równo trzy lata temu wyjechała do Londynu. Miała być tylko pół roku, bo koleżanka załatwiła jej dobrą pracę. Potem to pół roku zaczęło się przedłużać. Poznała faceta. Dwa lata młodszego. No i ponoć się bardzo w sobie zakochali.

Dlaczego musiało to spotkać akurat mnie? Fakt, nie jestem dzieckiem, mam 24 lata i w tym roku kończę studia. Zaraz się usamodzielnię. Ale żeby mi takie numery robić?

Tata nie znajdzie sobie babki, więc ja muszę…

Wściekły byłem na ojca, bo wiedziałem, że to jego wina. Z takim nudziarzem nikt by przecież nie wytrzymał... Matka jest bardzo atrakcyjna, mimo swoich 44 lat. Może trochę puszysta, ale zadbana, dobrze ubrana. A ojciec odwrotnie.

Chudy jak szczapa, zawsze w dżinsach i t-shircie. Codziennie biega. O zdrowie dba aż do przesady. Musli na śniadanie, pieczywo chrupkie, zero tłuszczu i kiełbasy. Jego menu jest tak nudne jak on. Żadnych przyjemności z tego życia nie potrafi czerpać.

Mieszka się z nim fatalnie. Rodzice kilkanaście lat temu wybudowali dom. Żyliśmy tam we czworo. Ojciec z mamą na piętrze, a na parterze moja siostra i ja. Siostra wyszła za mąż jeszcze na studiach, za Irlandczyka. Poznała go podczas wymiany studenckiej. Mieszkają w Dublinie. Zostaliśmy więc z ojcem we dwóch w pięciopokojowym domu. Trochę pusto.

Tata w życiu nie znajdzie sobie żadnej kobiety, więc ja muszę. Przydałaby się w domu. Brak tego wszystkiego, co wnoszą kobiety. Firaneczki, kwiateczki, ozdóbki, pierdółki. Niby to facetów śmieszy, ale trzeba przyznać, że nadają domowi charakteru i ciepła.

A jak po dwóch latach od wyjazdu mamy ojciec zdjął firanki, bo były brudne, to już ich więcej nie zawiesił. Cały ten nasz dom zrobił się siermiężny.

Miałem już taką dziewczynę na oku. Znałem ją od pięciu lat, a od dwóch ze sobą chodziliśmy. Agnieszka. Zaproponowałem jej, żeby ze mną zamieszkała. Trochę się wahała, bo jej rodzice byli przeciwni mieszkaniu z kimś bez ślubu. Staromodni tacy. Wkurzało mnie to.

Niby mnie kocha i w ogóle, a jak jej składam taką propozycję, to się zastanawia, zamiast się cieszyć. Powiedziałem więc, że albo w te, albo wewte. Bo ja to lubię być stanowczy, jak prawdziwy facet. No to się poryczała.

Trzy dni do niej nie dzwoniłem, dla zasady. Czwartego ona zadzwoniła.

– Kocham cię i chcę z tobą zamieszkać – powiedziała cicho. – Chociaż mój ojciec nigdy mi tego nie wybaczy…

Co mnie obchodzi jej ojciec? Ciemnota jakaś!

Wprowadziła się więc Agnieszka ze swoimi klamotami. Jakbyście to widzieli, to popękalibyście ze śmiechu! Jakieś misie z dzieciństwa, albumiki z pocztówkami, pamiątki z dzieciństwa. A pod ręką „Ania z Zielonego Wzgórza”. Dziewczyna ma 23 lata, kończy za rok prawo, a czyta takie dyrdymały! Ale cóż, trudno się mówi.

Fajnie nam się mieszkało. Agnieszka w końcu doprowadziła dom do porządku, a w soboty znów zaczęło pachnieć pieczonym ciastem. Czasami tylko psuła się atmosfera, gdy Aga wspominała o ślubie.

– Weź, przestań – ucinałem krótko. – Ja jeszcze nie mam ochoty się żenić!

Nie rozumiem, co te baby są na ślub zawsze takie napalone. Masakra jakaś! Święty nie jestem, przyznaję. Czasami spotykałem się z innymi dziewczynami. Ale poza domem, tak na dwie, trzy randki.

Agnieszka nawet się nie domyślała, a czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Problem powstał, gdy zacząłem się spotykać z Jagódką. Co za laska, mówię wam! A jaka w łóżku! Rakieta! Odlot totalny.

No i nie skończyło się na dwóch, trzech randkach, jak do tej pory. Po kilku tygodniach Agnieszka zaczęła coś podejrzewać. Dopytywała, ale uspokajałem ją, że wszystko jest w porządku. Wierzyła mi.

Cały tydzień dzwoniła i błagała, żebym wrócił

Gorzej poszło mi z ojcem. Kiedyś wrócił wcześniej z pracy. Agnieszka miała akurat cały dzień zajęć na uczelni, więc zaprosiłem Jagódkę do domu. Siedzę z nią na kanapie, bluzeczkę już rozpiąłem, a tu wchodzi mój stary. Co za niefart!

Wkurzył się jakby to jego miała Jagoda zamiar zdradzić. Wrzeszczał, tupał jak jakiś furiat. Jagódka ze strachu uciekła. A on dalej od gówniarzy mnie wyzywa. Więc mu powiedziałem:

– Ty to się gówno znasz na życiu, kompletnie nie rozumiesz kobiet! Dlatego mama uciekła! A teraz ja odchodzę!

I jak powiedziałem, tak zrobiłem. Bo konsekwentny jestem. Wziąłem dwie walizy, spakowałem ciuchy i przeprowadziłem się do Jagody. Ucieszyła się. Chociaż okazało się, że nie o wszystkim wcześniej mi powiedziała. O dwuletnim dziecku nie wspomniała. Mieszkaliśmy więc we troje.

Przez pierwszy tydzień Agnieszka dzwoniła codziennie. Pytała, błagała, prosiła. Okropnie mnie to dołowało, więc po prostu zmieniłem numer telefonu. Ojciec się obraził. Wyglądało na to, że śmiertelnie, bo w ogóle mnie nie szukał. No i dobrze. Dawałem sobie radę.

Zawiesiłem studia i poszedłem do pracy, bo z pensji Jagody nie mogliśmy się utrzymać. Trzeba było wynająć większe mieszkanie, żeby dziecko miało osobny pokój. Zadzwoniłem do ojca i zapytałem, czy mogę wziąć trochę mebli ze swojego pokoju i telewizor, bo on przecież nie ogląda.

– Nie ma sprawy – odparł. – Agnieszka czasami ogląda, ale kupię jej nowy.

– Agnieszka? To ona się od nas nie wyprowadziła? – nie mogłem ukryć zdumienia, bo przecież minęło ponad pół roku!

Czyżby cały czas na mnie czekała?

Przez całą noc nie zmrużyłem oka. A gdyby tak wrócić… Do spokojnego domu, w którym pachnie ciastem, a żaden bachor nie marudzi co wieczór. Na drugi dzień ubrałem się w najlepsze ciuchy, spryskałem twarz wodą toaletową i pojechałem. Pomyślałem, że warto się rozejrzeć. Przecież do Agnieszki coś czułem.

Jej widok mocno mnie rozczarował. Przytyła chyba z dziesięć kilo! I brzuch miała wielki jak beczka wina.

– Boże, jak ty wyglądasz? – jęknąłem, gryząc się w język za późno.

– Och, bo ta ciąża chyba mnie wykończy – uśmiechnęła się, mimo wszystko wesoło.

Ciąża? Znaczy zostanę ojcem? Dlaczego nic mi nie powiedziała?! Przecież wtedy bym wrócił! Nogi się pode mną ugięły. Ciężko opadłem na fotel. Ale to był dopiero początek. Następne dziesięć minut należało do najtrudniejszych w moim życiu.

Agnieszka opowiedziała mi, że po moim odejściu najpierw czekała, myślała że wrócę, a potem powoli zaczęła się pakować. Mój ojciec przekonał ją jednak, żeby została. Mówił, że dom jest duży, po co ma stać prawie pusty. No i w końcu uległa.

Dużo z nią rozmawiał, jak nikt nigdy. Przez te pół roku poznała go bardzo dobrze. Zobaczyła, że jest mądry, dobry i troskliwy.

Porównała go ze mną i swoimi poprzednimi chłopakami. Wielu ich nie było, ale wszyscy równie niedorośli. Nieodpowiedzialni. Infantylni. Zarozumiali. Lekkomyślni. Egoistyczni. Próżni. Po prostu głupi. A mój ojciec jest inny. Nawet w łóżku. Dba o nią, a nie myśli tylko o sobie. Potem przytula ją jak skarb. I szepcze takie słowa, jakich nigdy nie słyszała.

– Spałaś z nim? Nie wierzę! – jęknąłem.

Uśmiechnęła się tylko.

– Chcemy się pobrać – oznajmiła. – Noszę w końcu pod sercem jego dziecko.

– A co ze mną? – prawie się popłakałem.

– Nic. Będziesz miał macochę w swoim wieku – roześmiała się na głos.

W drzwiach stanął mój ojciec

Rozłożył ramiona, a Agnieszka powoli poczłapała do niego, kołysząc ciężkim brzuchem. Przytulił ją, pogłaskał po włosach, tak jak kiedyś mnie. Poczułem się staro. Miałem wrażenie, że rozsypują się we mnie spróchniałe belki, które były moją konstrukcją.

– Tato! – chciałem krzyknąć, podbiec i również się do niego przytulić.

Ale nie potrafiłem. Stałem pośrodku korytarza i bezsilnie zagryzałem usta.

Czytaj także:
„Zaprosiłem Justynę na randkę, a ona spytała, czy to z litości. Nie mogła uwierzyć, że zakochałem się w niej jak wariat”
„Dzieci ze zdrady ojca były zmorą mojego życia. Kiedyś uzurpatorzy, a dziś bohaterowie, którzy uratowali moje życie”
„Siostra mnie błaga, żebym poszła do łóżka z jej mężem i urodziła im dziecko. Nie ma pojęcia, że już raz to zrobiłam”

Redakcja poleca

REKLAMA