„Byłem chorobliwie zazdrosny o ukochaną. Chciałem, żeby żyła tylko dla mnie, a ona chciała się realizować w pracy. Zacząłem ją sabotować”

Byłem chorobliwie zazdrosny o swoją ukochaną fot. Adobe Stock, TheVisualsYouNeed
„Próbowałem się pohamować, jednak, tak sobie teraz myślę, moje pożądanie było podkręcane strachem przed nadciągającą starością. Budziła się we mnie zazdrość o tych wszystkich ludzi, którzy zabierali mi Dagmarę, jej myśli, jej energię. Próbowałem z nią rozmawiać, proponowałem, że znajdę jej mniej wymagającą pracę, żebyśmy mieli dla siebie czas”.
/ 20.10.2022 14:30
Byłem chorobliwie zazdrosny o swoją ukochaną fot. Adobe Stock, TheVisualsYouNeed

Przez pięćdziesiąt sześć lat przeżyłem niemal wszystko, co może się przydarzyć zwykłemu człowiekowi – małżeństwa, rozwody, zdrady, choroby, śmierć bliskich osób. Te doświadczenia pozwoliły mi poznać samego siebie – na co mnie stać, do czego jestem zdolny, a co kompletnie do mnie nie pasuje. I że już nigdy sam siebie nie zaskoczę.

Tak sądziłem...

Zanim poznałem Dagmarę, nie myślałem, że jestem w stanie wpaść w miłosny obłęd. Wręcz przeciwnie, byłem absolutnie pewien, że jestem człowiekiem chłodnym, rozsądnym, niepoddającym się dyktatowi emocji. Co często wytykały mi moje dwie żony, zanim się ze mną rozwiodły.

Dagmara. Kiedyś myślałem z drwiną o tych facetach z sześcioma krzyżykami na karku, którzy ślinią się na widok dwudziestopięciolatek. Więcej – którzy są na tyle bezczelni, że chcą swoje śliniące się marzenia urzeczywistnić. Myślałem: „to ohydne, te stare ciała zawłaszczające młodość, jakby chciały wyssać jej siły żywotne. Wasz czas przeminął, stare wampiry, myślałem, macie samoświadomość i samokontrolę, więc możecie zapanować nad popędami biologicznymi”. Tak myślałem.

Ale gdy Dagmara uśmiechnęła się do mnie znad kieliszka szampana, i nie był to uśmiech zdawkowy, bo towarzyszył mu błysk zainteresowania w oku, tamte myśli natychmiast zostały zapomniane. Nic bowiem nie miało już znaczenia, tylko ona – moja dwudziestopięciolatka o brzoskwiniowych ustach, skórze gładkiej, napiętej i ciepłej od krwi krążącej w jej żyłach żwawo, energicznie.

Opierałem się przez kilka tygodni

Może gdybyśmy ja i Dagmara w tym czasie się nie spotykali, wróciłyby mi rozum i rozsądek. Ale tak się złożyło, że pracowaliśmy razem nad projektem samorządowym. Ja byłem wynajętym ekspertem, ona była łącznikiem między mną a urzędem miejskim. Ja byłem od kilku lat rozwodnikiem (po raz drugi), ona miała chłopaka, lecz rozstała się z nim, kiedy poszliśmy pierwszy raz do łóżka. Trudno było mi uwierzyć, że woli mnie od jurnego trzydziestolatka.

Jesteś przystojny, w moim typie – powiedziała z uśmiechem, kiedy leżeliśmy rankiem w wielkiej wannie w moim mieszkaniu. – Zawsze lubiłam mężczyzn starszych ode mnie. W liceum miałam romans z nauczycielem angielskiego. Jeszcze wielu spraw nie rozumiałam. Byłam zakochaną nastolatką, która jest nieodpowiedzialna i okrutna, choć niezamierzenie.

– To ciekawe, możesz rozwinąć myśl? – poprosiłem.

Nie mogłem się na nią napatrzeć w lustrze wiszącym na ścianie. Leżała w wodzie, oparta plecami o moją pierś, jej mokra jasna skóra lśniła w promieniach słońca wpadających do łazienki przez duże okno.

– Nic w tym ciekawego… – przymknęła oczy. – Pewnego dnia na ulicy podeszła do mnie kobieta w zaawansowanej ciąży. Powiedziała, że jest żoną mojego kochanka i spytała, czy naprawdę chcę zabrać ojca nienarodzonemu dziecku. Bo ona, żona, odejdzie od męża, jeśli ten się nie ogarnie. Powiedziała: „Mężczyźni mają strasznie słabe charaktery. Instynkty ciągną ich do młodszych, dlatego my, kobiety, musimy sobie pomagać. A przynajmniej nie wchodzić w paradę”. Nie krzyczała, nie zwyzywała mnie. Po prostu wyjaśniła, że każda moja decyzja ma swoje konsekwencje, które często uderzają w ludzi, którym tak naprawdę nie chcę wyrządzić krzywdy. Dlatego muszę zacząć myśleć o tym, co robię, i jaki ma to wpływ na otoczenie.

I tak narodziła się Dagmara-aktywistka – zażartowałem, przesuwając dłonią po jej brzuchu, w górę do piersi.

Znów jej pragnąłem.

– Dzięki czemu poznałam ciebie – otworzyła oczy, które także lśniły podnieceniem; obróciła się ku mnie całym ciałem. – Wszystko w moim życiu prowadziło mnie do ciebie, Michałku – zamruczała zmysłowo i pocałowała mnie w usta.

Miała dwadzieścia pięć lat i była taka młoda, taka piękna. Taka cudownie żywa, pełna energii, pomysłów na polepszanie świata. A ja przy niej wreszcie nie czułem się, jakbym już wszystko miał za sobą i czekał tylko na zbliżający się koniec.

Może właśnie w tym tkwił problem

Na początku naszego związku, kiedy zabrałem ją na przyjęcie do znajomych, jeden z moich przyjaciół powiedział:

– Michał, to nie potrwa długo, przygotuj się, że ona złamie ci serce. Teraz jest tobą zafascynowana, twoją inteligencją, mądrością życiową, koneksjami. Ale jak długo będziesz w stanie dotrzymywać jej kroku? Za ile miesięcy ona zacznie rozglądać się za kimś młodszym, silniejszym, bardziej wytrzymałym?

– Na razie nie mamy problemów – tym razem ja się nastroszyłem.

– Michał, jak długo się znamy? Trzydzieści lat? Nigdy nie byłeś tytanem seksu. U ciebie pracuje głowa, nie to, co między nogami. A ona – popatrzył na Dagmarę, która mówiła coś z ożywieniem do jego żony – widać, że jest potrzebująca.

Ona, oprócz seksu, ma także i duszę – zacytowałem słynną piosenkę.

Przyjaciel rzadko się mylił, ale tym razem strzelił w płot. Mijały miesiące, rok, drugi, a ja wciąż dotrzymywałem kroku mojej młodej kochance. Więcej – czułem się wciąż nienasycony. Kiedy tylko na nią patrzyłem, pragnąłem jej, jakbym miał lat szesnaście, a nie prawie sześćdziesiąt. Przy niej krew krążyła mi szybciej w żyłach i czułem, że żyję. Czasem miałem wrażenie, że całe życie oszczędzałem się dla Dagmary i teraz wykorzystuję zmagazynowaną energię. Problem był w tym, że to Daga jakby zwalniała. Coraz częściej czuła się zbyt zmęczona, by sycić mój apetyt.

Michał, kocham cię, ale oprócz nas jest także świat – tłumaczyła mi, dlaczego musi wcześniej iść spać albo nie może spędzić popołudnia w łóżku ze mną. – Mam ważną pracę, przecież wiesz. Pomagam tym, którzy nie mogą sobie sami pomóc. To wymaga energii, wypoczętej głowy. Poza tym, związek to coś więcej niż seks, prawda? Czy nie możemy po prostu spędzić wieczoru przy telewizji, książce, muzyce, iść na spacer, nie wiem… zrobić cokolwiek innego. Dlaczego ty zawsze ciągniesz mnie do łóżka? Ja… już jestem tym zmęczona. Jeśli próbujesz mi coś udowodnić, to niepotrzebnie. Kocham cię, ale…

Zawsze jest jakieś „ale”

Próbowałem się pohamować, jednak, tak sobie teraz myślę, moje pożądanie było podkręcane strachem przed nadciągającą starością. Stałem się jednym z tych starych wampirów, z których drwiłem. Ale było w tym coś więcej, coś bardziej mrocznego. Budziła się we mnie zazdrość – nie o jakiegoś konkretnego mężczyznę, ale o tych wszystkich ludzi, którzy zabierali mi Dagmarę, jej myśli, jej energię. Próbowałem z nią rozmawiać, proponowałem, że znajdę jej mniej wymagającą pracę, żebyśmy mieli dla siebie czas. Prawie ją wtedy straciłem. Żeby odrobić straty, włączyłem się w jej działania.

Ratowała wykolejoną młodzież. Organizowała ogniska, warsztaty terapeutyczne, załatwiała psychoterapię. Walczyła o dotacje, użerała się z urzędnikami, policją, prawnikami. Pewnego dnia zrozumiałem, że za kilka lat nic więcej nie będzie się dla niej liczyło, tylko ci ludzie. A ja? Gdzie w tym moje miejsce? Pojąłem, że stracę ją definitywnie, i że to właśnie się zaczyna. To olśnienie przyszło w dniu, kiedy Dagmara zabrała mnie na otwarcie nowego domu dla młodocianych matek. Powiedziała mi, że obiecano jej stanowisko dyrektorki.

– Może uda mi się uratować choć kilka tych dziewczyn, żeby miały normalne życie, żeby ich dzieci wiedziały, że nie są same.

Patrzyłem w oczy ukochanej, pełne marzeń, i zrozumiałem, że oto początek końca naszej miłości. Że teraz jej życie będzie kręciło się wokół tych młodych złodziejek, nieletnich narkomanek, bezmyślnych dziewczątek... Moje usta uśmiechały się, głowa kiwała, kiedy Dagmara rozwijała przede mną swoje plany, a do mózgu sączył się jad i zatruwał moje myśli, moje emocje. Patrzyłem na te dziewczęta – w ciąży, z małymi dziećmi na ręku, które siedziały w dużym pokoju dziennym, tak spragnione domu i bezpieczeństwa – i widziałem w nich pijawki, które będą wysysały życie z mojej ukochanej. Będzie wracała zmęczona, opowiadała tylko o nich, myślała tylko o nich.

„Musisz zrozumieć – tłumaczyła mi wcześniej wielokrotnie – ja mam tyle szczęścia w życiu, a one tylko cierpienie i odrzucenie. Nie mogłabym spać spokojnie, nie próbując im pomóc”. Niby rozumiałem, niby właśnie za to ją kochałem, ale…

Dotarłem do kresu

Z perspektywy czasu wiem, że spalenie dopiero co wybudowanego domu było bezsensownym czynem. Przecież nie było szans, że to zmieni Dagmarę, sprawi, że nagle zapomni o innych i poświęci życie mnie. Ale myślę, że to było coś w rodzaju zemsty… Wróciłem do domu, Daga już spała. Nie wiedziała nawet, że się wymknąłem. Wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka. Czułem się lekki, podekscytowany, szczęśliwy. Chciałem się z nią kochać. Obudziłem ją pocałunkami. Przeciągnęła się, uśmiechnęła i objęła mnie ramionami.

– Tęskniłam za tobą – szepnęła. – Teraz będę mieć więcej czasu dla ciebie, obiecuję.

I wtedy zadzwonił jej telefon. Dagmara odebrała. Spojrzała na mnie, blada i przerażona, i wyszeptała:

– Ktoś podpalił dom. Tam nocowała Marta, bo nie miała dokąd iść. O, Boże…

Zawiozłem Dagmarę na miejsce pożaru, modląc się, by strażacy uratowali ciężarną dziewczynę. Ale Bóg mnie nie wysłuchał. Być może właśnie wtedy ten obłęd, który trzymał mnie w swoich szponach przez trzy lata, odpuścił. Zrozumiałem, kim się stałem. Wciąż jednak nie mogę wyjść ze zdumienia, że byłem zdolny do tego wszystkiego – i do takiej obłąkanej miłości, i do zbrodni. Bo przecież zawsze byłem takim zimnym, rozsądnym facetem… 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA