Bartek, mój czteroletni wnuczek przechadzał się po pokoju, udając dorosłego. Między palcem wskazującym i środkowym prawej dłoni trzymał ołówek. Nagle usiadł na krześle, założył nogę na nogę i przyłożył go do ust.
– Dziecko, co robisz? – spytałam go.
Moja córka machnęła ręką.
– Po prostu naśladuje tatusia.
– Zaraz, przecież Maciek obiecał, że rzuci palenie – zaniepokoiłam się.
– Mnie obiecywał już milion razy – wzruszyła ramionami. – Owszem, nie pali w domu, ale jego ubrania śmierdzą jak popielniczka, więc… Zresztą Bartuś widział go kilka razy, jak popala sobie na balkonie.
Wnuczek pokiwał głową i dodał:
– Tata pali, gdy mamy nie ma.
– No proszę! – westchnęłam. – Nic się przed tym dzieckiem nie ukryje.
– Nawet nie wiesz, jaki Bartek jest spostrzegawczy. Strach coś przy nim powiedzieć. Trzeba się pilnować – uśmiechnęła się Marysia.
Czego oni uczą swoje dziecko? Kłamstwa!
Spojrzałam na jasnowłosego cherubinka, który przysiadł obok mnie.
– Cóż, trzeba się liczyć z tym, że dziecko dorasta, poznaje świat… – pogłaskałam wnuczka po główce. – No i w mig wyczuwa każdy fałsz. Trzeba mu zawsze mówić prawdę. No i być konsekwentnym w tym, co się robi – spojrzałam na córkę.
Marysia i Maciek byli małżeństwem 6 lat. Bartek jeszcze niedawno leżał w beciku, wystarczyło go nakarmić, poruszyć grzechotką czy pójść na spacer, by mieć spokój. Jakże szybko wszedł w wiek poznawania świata i rozumienia go! Dorośli musieli się nauczyć, że słucha, co mówią, patrzy, co robią, a potem wyciąga wnioski.
– Trudno, żebym musiała się pilnować przed własnym dzieckiem – Marysia chyba wzięła moje słowa do siebie. – Po pracy, w domu, należy mi się chyba odrobina luzu, prawda?
Bartek tymczasem nachylił się w moją stronę i szepnął mi do ucha:
– A mama podjada czekoladki, gdy taty nie ma w domu. Dużo czekoladek!
Marysia narzekała, że ostatnio trochę przytyła. Miała stosować jakąś dietę cud, ale nie zauważyłam wcale, by zeszczuplała. A przecież sama mówiła, że odstawiła słodycze.
Kiedy moi kochani wrócili do domu, usiadłam w fotelu i zaczęłam rozmyślać. Niewątpliwie córka i zięć mieli to i owo na sumieniu. A Bartek wyłapywał rozbieżności w tym, co rodzice mówią, i co robią. Pewnie zastanawiał się, dlaczego tatuś pali, chociaż obiecywał, że zerwie z nałogiem i czemu mama podjada czekoladki, choć zapewniała, że zrezygnuje ze słodyczy.
Dziecko świat poznaje najpierw poprzez swoich rodziców. A czego uczą syna Marysia i Maciek? Kłamstwa! Przy ich następnej wizycie wzięłam zięcia na poważną rozmowę. Chciałam uświadomić mu, że źle robi.
Mały spryciarz wychwyci każdy błąd
– Nie będziesz dla syna autorytetem, skoro okłamujesz żonę. Zrób coś pożytecznego dla siebie i rodziny. Niech dziecko nie patrzy, jak po kryjomu palisz papierosy – powiedziałam.
– Mama nie wie, jakie to trudne! – jęknął skruszony. – Czego ja już nie zażywałem… Mnóstwo specyfików. Przetestowałem chyba wszystko…
Podniosłam rękę i przerwałam mu:
– Ja wiem, że oboje macie bardzo stresującą pracę. Ty rozładowujesz stres paleniem, natomiast Marysia podjada ukradkiem słodycze, ale…
– Przecież obiecywała, że koniec ze słodkościami! – oburzył się Maciek.
– Ty także obiecywałeś! I to nieraz!
Najwyraźniej moje słowa poskutkowały, bo rodzice Bartka wzięli się za siebie. Mój mały wywiadowca potwierdził, że tatuś już nie pali po kryjomu, a mama nie podjada słodyczy po tym, jak ostatnio miała poważną rozmowę z tatą. Cieszyłam się.
Pewnego dnia, gdy Marysia i Maciek musieli dłużej zostać w pracy, poprosili, bym odebrała Bartka z przedszkola. Szłam sobie spacerkiem, grzejąc twarz w ciepłym wiosennym słońcu. Do przejścia dla pieszych brakowało mi jeszcze kilkadziesiąt metrów. Pusta ulica kusiła, by zrobić sobie mały skrót i zaoszczędzić na czasie.
– O! Jest moje szczęście! – objęłam czule Bartusia. – Babcia cię ubierze i pójdziemy do cukierni na ciasteczka.
Cukiernia znajdowała się po przeciwnej stronie ulicy, oddalona o dobre 200 metrów. Pociągnęłam wnuka za rączkę, a ten stanął jak wryty.
– Idziemy do pasów, tutaj nie wolno przechodzić – powiedziałam.
– Ale przecież widziałem przez okno, jak tędy przechodziłaś, babciu! – spojrzał na mnie z wyrzutem.
Przeklęłam w duchu. No tak, zostałam przyłapana przez wnuka na gorącym uczynku! Nie przypuszczałam, że będzie wyglądał przez okno…
– Masz rację – przyznałam po chwili. – Źle zrobiłam. To się więcej nie powtórzy. Należy przechodzić przez ulicę w wyznaczonych miejscach.
Po kilku dniach zadzwoniła do mnie Marysia i opowiedziała, że słyszała od Bartka o moim „wykroczeniu”.
– A kto nam ostatnio mówił, że trzeba być konsekwentnym? – spytała.
– Oj, wiesz... Tak się do niego spieszyłam… – bąknęłam zawstydzona.
– Mówiłam, że musimy się przed nim mieć na baczności? – zachichotała.
– Cóż, mały spryciarz dostrzeże każdy błąd. Będę musiała się poprawić!
Czytaj także:
„Mama karmiła nas kłamstwem o miłości. Żyłam w fikcyjnej rodzinie, bo ona kochała innego i w myślach zdradzała tatę”
„Mąż ubzdurał sobie, że zrobi z naszego wrażliwego synka supermana. By ratować dziecko, musiałam się uciec do kłamstwa...”
„Rodzice wychowują swoje dzieci na małych ignorantów. Byłam w szoku, gdy małolaty dzieliły się na lepszych i gorszych”