Podobnie jak wielu przedsiębiorców, mój ojciec nazwał swój zakład tapicerski własnym nazwiskiem z dopiskiem syn, chociaż doskonale wiedział, że mój brat nie miał najmniejszego zamiaru przejąć rodzinnego biznesu. „Córka” w nazwie firmy, zdaniem taty, mogłaby tylko zniechęcać klientów.
Nie robiłam z tego powodu problemów, jak dla mnie, nie nazwa była istotna tylko renoma, a tę mieliśmy od lat. Z czasem tatko przeszedł na emeryturę, a potem zmarł – świeć, Panie, nad jego duszą. Firmą nadal zarządzałam ja i nie zamierzałam zmieniać nazwy, która od czterdziestu lat kojarzyła się na rynku z solidnością i uczciwością.
Chociaż znałam się na rzemiośle, nie tapicerowałam mebli. Miałam od tego zespół świetnych fachowców, a sama zajmowałam się pozyskiwaniem zleceń, reklamą, negocjacjami biznesowymi. Codziennie odpisywałam na maile i odbierałam dziesiątki telefonów. Zawsze przedstawiałam się tak samo, nazwiskiem z logo firmy.
– Yyyy… pani…? – upewniał się ktoś z wahaniem.
– Tak, rozmawia pan z córką, kieruję firmą, tata liczył, że syn go zastąpi, ale stało się inaczej – wyjaśniłam. – Czym mogę służyć?
– Właściwie to szukam kogoś o tym nazwisku… – Mężczyzna po drugiej stronie był zaskoczony. – Chodzi o sprawę prywatną. Mam zawiadomić o pogrzebie panią Leokadię o tym nazwisku, ale to wszystko, co wiem o tej osobie, więc szukam po omacku. Czy pani może ją zna?
Leokadia to moja matka, czego on od niej chce?
Ma sześćdziesiąt osiem lat i konsekwentnie odmawia korzystania z telefonu komórkowego. Ma tylko numer domowy, jednak nie zamierzałam podawać go obcemu mężczyźnie. Powiedziałam mu więc, że tak, znam panią Leokadię i mogę przekazać jej wiadomość.
– Dobrze! – ucieszył się, przedstawił i zaczął szybko wyjaśniać. – Mój ojciec, Bogusław, zmarł w poniedziałek, a przed śmiercią dał mi listę osób, które chciał, bym zaprosił na jego pogrzeb. Pani mama chyba była jego dobrą znajomą, bo jej nazwisko jest podkreślone. Pogrzeb odbędzie się w kościele świętego Jana – tu podał miejscowość – w piątek o czternastej. Przekaże pani?
Obiecałam, że tak zrobię, i zaraz po odłożeniu słuchawki wybrałam numer mamy. Jak zwykle, nie odebrała. Spojrzałam za okno i zobaczyłam, że jest piękna pogoda. Mama na pewno była w ogrodzie.
Pojechałam do niej po pracy. Rzeczywiście, kończyła pielić grządkę z ziołami. Na mój widok wyciągnęła rękę, żebym pomogła jej wstać z klęczek, a potem zajęła się otrzepywaniem kolan. Ja w międzyczasie opowiadałam jej o telefonie od pana Jarosława.
– Co powiedziałaś? – mama nagle się wyprostowała. – Bogusław… nie żyje…? Jego syn dzwonił?
Była poruszona tą wiadomością, bliska omdlenia, musiałam podprowadzić ją do ławki, żeby usiadła. Chyba od czasu, kiedy dowiedziałyśmy się o śmierci taty, nie widziałam, by mama czymś się tak przejęła. Zapytałam ją, kim był Bogusław.
– Znałam go, zanim spotkałam twojego ojca – szepnęła zapatrzona w swoje kwiaty. – Miałam dwadzieścia dwa lata, on – dwanaście lat więcej. Uczyłam się na położną, a on był ginekologiem w szpitalu. Zaprzyjaźniliśmy się, on mnie uczył, ja go podziwiałam…
Po mimowolnym uśmiechu błąkającym się na jej wargach, domyśliłam się, co było dalej. Kiedy zapytałam, czy byli parą, kiwnęła głową. Zadałam jeszcze kilka pytań. Najpierw nie chciała mówić, ale w końcu się otworzyła.
– Bardzo się kochaliśmy. Mówił, że nigdy nie był tak szczęśliwy, ja zresztą też. Każdy powinien choć raz w życiu przeżyć taką miłość…
To tłumaczyło, dlaczego Bogusław zlecił swojemu synowi znalezienie mamy i zawiadomienie jej o jego pogrzebie. Najwyraźniej on także pamiętał o niej przez ostatnie czterdzieści sześć lat. Zaproponowałam, że pojadę z nią. Ścisnęła mnie lekko za rękę i poszła do domu zamyślona.
W piątek pojechałyśmy do wskazanej miejscowości do kościoła świętego Jana. Byłyśmy przed czasem, więc mama miała okazję, by podejść do trumny. Nie towarzyszyłam jej, tylko z kilku metrów patrzyłam, jak drżą jej plecy. Usiadłyśmy w ławce i nagle mama westchnęła głośno. Spojrzałam w kierunku, gdzie utkwił wzrok mamy, i zobaczyłam trzydziestoparoletniego mężczyznę z dzieckiem na ręku, który przechodził nawą.
On zdradzał moja mamę?
– Wygląda jak Boguś… – szepnęła mama.
Na początku ceremonii ksiądz powitał rodzinę zmarłego. Skinął głową w kierunku jego dzieci, wnuka i prawnuczki. Tym wnukiem był mężczyzna, którego widok tak poruszył mamę. Z ciekawości spojrzałam, kto siedział obok niego. Była to kobieta może z dziesięć lat młodsza od mamy i mężczyzna w okolicy pięćdziesiątki.
Nagle uświadomiłam sobie, na co patrzę, i poczułam skurcz w żołądku. Ceremonia jednak trwała i nie mogłam porozmawiać z mamą. Po mszy poszłyśmy razem w kondukcie żałobników na cmentarz. Ciągle wpatrywałam się w plecy syna zmarłego i myślałam o tym, co łączyło moją mamę z jego ojcem. Byłam bardzo ciekawa, czy wiedziała, że miłość jej życia miała żonę i dzieci, ale nie odważyłam się jej spytać, bo ktoś mógłby nas usłyszeć.
Kiedy ceremonia złożenia trumny do grobu dobiegła końca, córka zmarłego zabrała głos i zaprosiła wszystkich obecnych na stypę do restauracji.
– Wracajmy już – pociągnęłam mamę za łokieć. – To tylko dla rodziny.
Ale nim zdążyła zareagować, podszedł do nas mężczyzna, który przedstawił się jako Jarosław i zapytał, skąd znałyśmy jego ojca. Przełknęłam nerwowo ślinę, a mama gładko skłamała, że była praktykantką pana doktora w szpitalu. Pan Jarosław zrobił zdziwioną minę, jakby nie mieściło mu się w głowie, dlaczego jego umierający ojciec zapisał i kilkukrotnie podkreślił nazwisko jakiejś praktykantki sprzed prawie pół wieku.
– Proszę przyjść na stypę – zaprosił nas. – Wie pani… Nie znałem ojca zbyt dobrze, rodzice rozstali się, kiedy miałem kilka lat, a siostra i ja zostaliśmy z mamą. Niewiele o nim wiem, więc chętnie porozmawiam z kimś, kto go znał tyle lat temu. Mówi pani, że pracowaliście razem w którym roku?
Nie było wyjścia, poszłyśmy na tę stypę
Oceniłam wiek pana Jarosława i szybko obliczyłam, że kiedy jego ojciec miał romans z młodziutką położną, syn musiał mieć ze trzy, cztery lata. Jego siostra pewnie parę lat więcej. Mama spotkała mojego ojca, kiedy miała dwadzieścia siedem lat, a więc pięć lat później. Oj, miałam do niej naprawdę dużo pytań.
Pan Jarosław był mocno zdeterminowany, żeby rozwikłać zagadkę znajomości swojego taty z moją mamą. Usiadł obok nas i pytał, czy mama ma jakieś wspólne zdjęcia z tamtego okresu.
– Nie – pokręciła głową. – Nie byliśmy aż tak blisko, by robić sobie razem zdjęcia. Był moim mentorem, bardzo go podziwiałam.
Pan Jarosław wyglądał, jakby tego nie słyszał.
– Ojciec zostawił nas, kiedy miałem pięć lat – powiedział niespodziewanie. – Podobno odszedł do jakiejś pielęgniarki. Znała go pani wtedy. Wie pani może coś o tej kobiecie?
Pokręciła głową, a ja poczułam, że cała się spinam.
– Kiedyś, po bardzo ciężkim porodzie, rozmawialiśmy… – odezwała się mama. – Opowiadał mi o swojej żonie, panu i pana siostrze. Mieszkaliście wtedy w innym mieście, jego oddelegowano do naszego szpitala. Nosił wasze zdjęcia w portfelu. Pamiętam, że nie chciał, żeby pan został lekarzem – uśmiechnęła się. – Marzył, że będzie pan muzykiem. Uwielbiał pana i uważał, że miał pan talent. Nie mam pojęcia, dlaczego rozstał się z żoną, ale wiem, że za dziećmi tęsknił.
Zobaczyłam, że te słowa bardzo wzruszyły pana Jarosława. Uścisnął dłoń mamy i wyszedł do łazienki. Wykorzystałam tę chwilę, żeby ją stamtąd wyciągnąć. Już w samochodzie zapytałam ją, jak było naprawdę. Wiedziałam, że skłamała temu mężczyźnie.
– A co mu miałam powiedzieć? – żachnęła się. – Że jego ojciec zostawił jego matkę, siostrę i jego, bo zakochał się we mnie? Że byłam tak zakochana, że się na to zgodziłam? Opamiętałam się po roku, jak razem mieszkaliśmy, a on ciągle mówił o porzuconej rodzinie. Nie mógł sobie wybaczyć, a ja nie chciałam być jego wyrzutem sumienia. Kazałam mu do nich wrócić i nigdy więcej się ze mną nie kontaktować. Nie wiem, dlaczego nie udało mu się odbudować małżeństwa. Nie wiedziałam o tym, sądziłam, że wrócił do żony…
Tak poznałam sekret z młodości mojej mamy
Przyznała, że ojciec nie miał pojęcia, że była wcześniej związana z żonatym mężczyzną. Rozstanie z Bogusławem złamało jej serce, potem nie umiała już tak się otworzyć na miłość. Tatę – jak powiedziała – kochała, ale nie była w nim zakochana. To Bogusław pozostał miłością jej życia.
Nigdy więcej o tym nie rozmawiałyśmy. Jeśli mama ma jakieś ich wspólne zdjęcia, to nie chce mi ich pokazywać, a ja to szanuję. Czasami tylko patrzę na nią i nie widzę starszej, szanowanej wdowy z dwójką dzieci, tylko młodziutką, zakochaną bez pamięci dziewczynę, która musiała podjąć bardzo trudną życiową decyzję. I czuję, że wtedy mama jest mi bliższa niż kiedykolwiek…
Czytaj także:
„Matka włamała się do naszego mieszkania, żeby udowodnić mi, że moja żona nie umie nawet sprzątać”
„Dopadł mnie kryzys wieku średniego i zachciało mi się szaleństw. Zostawiłem żonę dla napalonej kochanki”
„Teściowa robiła wszystko, żeby się mnie pozbyć. Uknuła intrygę, ale przynajmniej teraz wiem, że Grzesiek to imbecyl”