„Mój chłopak fantazjował o swojej byłej. To przecież zdrada emocjonalna. Znacznie gorsza niż ta fizyczna...”

Mój były malował swoją byłą fot. Adobe Stock, Nomad_Soul
Zostałam zdradzona. Może nie fizycznie, ale na pewno emocjonalnie. Każdy obraz Jurka miał w sobie jakiś element nawiązujący do jego byłej...
/ 20.07.2021 15:13
Mój były malował swoją byłą fot. Adobe Stock, Nomad_Soul

Jurka poznałam na imprezie u moich znajomych z Akademii Sztuk Pięknych. Od razu złapaliśmy dobry kontakt – ja jestem uważnym słuchaczem, a on tak pięknie opowiadał o malarstwie. Chociaż między nami zaiskrzyło, nie mogliśmy od razu być razem – mój ukochany był bowiem związany z niejaką Matyldą.

Dla mnie wywrócił swój świat do góry nogami, a z „pochowaniem” swojego związku uwinął się szybko – cała operacja zajęła może ze trzy tygodnie. Matylda zniknęła (podobno wyjechała do Paryża i sprzedaje obrazki na Montmartre), a jej miejsce zajęłam ja.

Wynajęliśmy razem miłe poddasze

Jurek zajął największy pokój, z którego zrobił pracownię, a mnie przypadła klitka, w której zmieściło się tylko biurko, krzesło i regał z książkami. Nie miałam do niego pretensji – potrzebował dużo miejsca na sztalugi i materiały plastyczne. Zdziwiłam się tylko, że nie dał mi wyboru – po prostu rozporządził naszą wspólną przestrzenią.

Zaraz po przeprowadzce Jurek wpadł w wir pracy. Całymi dniami przesiadywał w swojej pracowni i malował. Kiedy zaczęłam z nim być, nie miałam pojęcia o malarstwie. Postanowiłam jednak zainteresować się tą dziedziną sztuki, a Jurek w wolnych chwilach opowiadał mi o wykorzystywanych przez siebie technikach.

– Widzisz, nakładam grube warstwy farby, które tworzą specjalną fakturę – opowiadał, a ja chłonęłam każde słowo. – Dzięki temu zyskujemy dodatkową przestrzeń. Popatrz, ta dziewczyna trzyma w ręku słonecznik, a ty masz wrażenie, jakbyś mogła wyrwać z niego płatki.

– A dlaczego słonecznik jest tak bardzo żółty, podczas gdy inne elementy kompozycji mają wyłącznie blade odcienie? – dopytywałam zaciekawiona.

– Jesteś bardzo spostrzegawcza, skarbie – Jurek z uznaniem pokiwał głową. – To mój znak rozpoznawczy. Wszystkie obrazy łączy właśnie taki jeden element w kontrastującym kolorze. Pozornie nieistotny, ale jeżeli przeanalizujesz dokładnie całość, zrozumiesz, że ma on duże znaczenie w opowiadanej przeze mnie historii…

Zazdrościłam mu jego pasji. Sama nie mam konkretnego hobby – w wolnym czasie czytam książki i oglądam filmy. Można powiedzieć, że literatura współczesna i światowa kinematografia to moje ulubione dziedziny sztuki, ale wiadomo, że jest to stwierdzenie mocno na wyrost.

On miał to szczęście, że pasja była jego pracą

W dodatku, wbrew opiniom, że artyści sławę i pieniądze mają dopiero po śmierci, jego obrazy całkiem nieźle się sprzedawały – przynajmniej jak na kogoś, kto nie jest jeszcze starym wyjadaczem. Podobał mi się jego lekko mroczny styl, wierzyłam, że może zrobić wielką karierę i przy każdej okazji życzyłam mu, żeby jego obrazy ozdobiły jedną z sal w londyńskim Tate Modern. 

Całkiem nam się układało, a ja byłam z nim szczęśliwa. Żyliśmy tak razem już kilka lat, ale nie spieszyło nam się do ślubu. Było dobrze tak, jak było.

Pewnego dnia Jurek cały rozpromieniony oświadczył:

– Zostałem zaproszony do prestiżowego konkursu dla młodych talentów w Londynie! Wylatuję za trzy dni. Matylda załatwiła już bilety.

– Czekaj, czekaj… Matylda? TA Matylda? – byłam w szoku. – Myślałam, że nie utrzymujecie już kontaktu.

– No… skarbie… nie złość się, ona po prostu też została zaproszona, lecimy razem, ale nie martw się, będziemy spać w oddzielnych pokojach – próbował mnie uspokoić. – No, myślałem, że się ucieszysz... Prace zwycięzców zostaną pokazane na specjalnej wystawie… zgadnij gdzie! W Tate Modern!

Nie wiedziałam, co o tym myśleć.

Jak on mógł w ogóle kontaktować się z Matyldą i nie mówić mi o tym?. Wszystko tak dobrze wyglądało, szybko się rozstali, od tamtego czasu nie wspominał o niej ani słowem. A może faktycznie nie mam się czym martwić?

„W końcu razem studiowali, łączą ich ci sami znajomi, te same konkursy. Do tej pory nie miałam powodu, żeby nie ufać Jurkowi, muszę się uspokoić”.

– A mogę lecieć z wami? – spróbowałam prostego testu męskiej szczerości.

– Jeżeli uda ci się dokupić bilet, to pewnie – odparł. – Ale to będzie szybka wycieczka. Tylko jeden nocleg, potem wyniki, rozdanie nagród i powrót.

Trochę mnie to uspokoiło. Wiedziałam, że nie pojadę, trzymały mnie terminy w pracy, ale ważne, że się nie wykręcał. Zostałam w domu.

Kiedy nadszedł samotny wieczór, moje wątpliwości powróciły

„Czemu Matylda wkradła się do naszego życia? Czy oni się przyjaźnią? Czy on coś przede mną ukrywa?”. Kobieca intuicja podpowiadała mi, że powinnam to sprawdzić. Wiem, że niemoralnie jest włamywanie się do skrzynki mailowej własnego partnera, ale w tym momencie nic nie mogło mnie powstrzymać.

Szybko przejrzałam listę odebranych wiadomości i zamarłam. Jego korespondencja miała powtarzający się nagłówek: „Od: Matylda”.

Drżącą ręką kliknęłam w pierwszą wiadomość.

„Drogi Jeżyku, dziękuję Ci za ostatnie zdjęcia Twoich dzieł. Muszę się przyznać, że zanim przeanalizowałam treści, które chciałeś przekazać, na każdym obrazie szukałam znaków od Ciebie. Słonecznik był prosty, ale z diamentem na pierścionku miałam problem! Był taki maleńki… Zupełnie jak ten, który wciąż mam. Z oczywistych względów go nie noszę, ale wciąż pamiętam. Nigdy nie zapomnę…”.

Odszukałam odpowiedź Jerzego: „Matyniu, wiesz, że jesteś moim natchnieniem i maluję tylko dzięki Tobie i dla Ciebie. Zauważyłaś jeszcze coś specjalnego w postaci kobiety, która trzyma słonecznik? Miłego szukania, Twój Jeżyk”.

Pobiegłam do sztalugi, na której stało „słonecznikowe dzieło”. Poczułam, jak łzy ściekają mi po policzkach. Znalazłam szczegół, o którym Jerzy wspomniał w mailu do Matyldy. Kobieta trzymająca w ręku kwiat miała pieprzyk na policzku. Zupełnie jak Matylda. Nie namyślając się długo, wyjęłam z szafy torbę i zaczęłam się pakować.

Przed wyjściem przyczepiłam do sztalugi kartkę

Nie zamierzam ci już przeszkadzać w poszukiwaniu natchnienia. Powodzenia w dalszej karierze, Jeżyku. Klara”. Po powrocie Jerzy zadzwonił do mnie.

– Skarbie, co ty wyprawiasz? O co ci chodzi? Jesteś dla mnie bardzo ważna…

– Ważna? Tak bardzo, że twoją muzą jest „eks”, której na swoich obrazach wkładasz na palec pierścionek i obdarowujesz kwiatami? Aha, pieprzyk ma na lewym policzku, a nie na prawym – to na wypadek, gdybyś chciał zachować realizm – rzuciłam i odłożyłam słuchawkę.

Jerzy próbował się ze mną jeszcze kontaktować, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Świadomość, że zawsze byłam tą drugą, a on całe dnie poświęcał na malowanie kobiety, która nie była mną, przekreśliła naszą wspólną przyszłość. Nie potrafiłam mu wybaczyć takiej emocjonalnej zdrady. Mam wrażenie, że czuję się zdradzona jeszcze bardziej niż gdyby po prostu przespał się z inną kobietą...

Czytaj także: 
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"

Redakcja poleca

REKLAMA