„Byłam wręcz pewna, że mąż się mną znudził i widzi we mnie tylko kurę domowa. Jego wyznanie zupełnie mnie zaszokowało”

Kobieta pewna, że mąż jej nie kocha fot. Adobe Stock
Kryzys wieku średniego może się objawiać w różny sposób, nam przytrafiła się wersja chyba najbardziej banalna.
/ 16.03.2021 09:47
Kobieta pewna, że mąż jej nie kocha fot. Adobe Stock

Jolka, przestań narzekać! – przerwała mi siostra. – Nie chcę być nieuprzejma, ale związek to dwoje ludzi, a zachowujesz się tak, jakby Romek był odpowiedzialny za wszystkie wasze problemy. Oczekujesz niemożliwego! Twój mąż ma dobrze zarabiać, dbać o dom, w wolnej chwili zajmować się ogrodem, pomagać ci przy dzieciach i jeszcze cię adorować. Żaden robot nie sprostałby tylu oczekiwaniom, nie wspominając o facecie! Ogarnij się, Jola, nim będzie za późno… – Justyna zawiesiła głos.
– Wiesz coś, o czym ja nie wiem? – zadrżałam, czując ukłucie niepokoju.
– Wiem jedynie, że Romek podoba się kobietom i jest dobrym facetem.

Miałam na końcu języka parę złośliwych uwag na temat mojego anioła, ale powstrzymałam się od ich wypowiedzenia.
– Popatrz na wasz związek z boku. Kto nie nudzi się sobą po 15 latach? Kto przy małych dzieciach nie zapomina, że też jest człowiekiem i potrzebuje bliskości? – Justyna wbiła wzrok w kubek z herbatą. Patrząc na nią, pomyślałam, że powinnam była ugryźć się w język dużo wcześniej.

Artur zostawił ją dla młodszego modelu pięć lat temu i niemal natychmiast zapomniał też o dzieciach, jakby z pojawieniem się nowej rodziny stara przestała się liczyć. Justynie z trudem udawało się co miesiąc wyciągać od niego żałośnie niskie alimenty. Zwłaszcza teraz, gdy dostawała 500+, Artur czuł się zwolniony z „dotowania byłej żony”, jak zwykł nazywać swoją jałmużnę.

Gdyby nie wsparcie naszych rodziców i moje, Justyna musiałaby pracować siedem dni w tygodniu na trzy zmiany, żeby podołać wychowaniu nastolatka i dwójki młodszych bliźniąt.
– Masz rację – powiedziałam, żeby zamknąć trudny dla niej temat, choć nie zmieniłam zdania na temat Romka. Nie zgodziłabym się z Justyną w kwestii moich wymagań, bo jedyne, o co mi chodziło, to żeby znowu zobaczył we mnie kobietę, a nie matkę jego dzieci, bo już nawet nie żonę.

Niby nie mogłam narzekać, ale coś mi nie grało

Owszem, dbał o nas najlepiej, jak umiał. Nie mogłam narzekać, bo rwał się do wszystkich prac domowych, lecz mnie traktował jak powietrze, nawet nie cmokał mnie w policzek, wychodząc do pracy. Odnosiłam wrażenie, że robi wszystko, żeby przypadkowo mnie nie dotknąć, to jednak zakładałoby już jakąś intencję, myślenie, choćby o tym, jak mnie unikać, ale Romek w ogóle o mnie nie myślał.

Na urodziny czy święta dostawałam od niego to, co podszepnęła mu moja siostra. Ostatnio wyciskarkę do soków, bo tak zachwycałam się możliwościami tego urządzenia po wizycie u koleżanki, że nie mógł sobie odmówić zakupu. Nawet nie pamiętałam, kiedy wręczył mi bardziej osobisty prezent, niechby to był nawet tani drobiazg, byle tylko świadczył o tym, że wybierając go, mój mąż myślał o mnie w innym sensie niż o gospodyni domowej i kobiecie po trzech porodach.

Chciało mi się płakać, kiedy zastanawiałam się nad resztą naszego wspólnego życia. „Będziemy się mijać bez słowa? Gadać wyłącznie o pracy i żyć życiem naszych dorosłych dzieci?” – żaliłam się Justynie, ale z jej perspektywy byłam jedynie rozpieszczoną młodszą siostrą, która szuka dziury w całym. Nie rozumiała albo nie chciała rozumieć, jak czuje się żona, z którą mąż kocha się zaledwie kilka razy do roku.

Może kogoś ma? – zastanawiałam się niejednokrotnie, leżąc w łóżku i wpatrując się w jego plecy. Wiedziałam, że podoba się kobietom, tylko kiedy miałby z nimi sypiać? W drodze do pracy o szóstej rano? W czasie przerwy na lunch? Odwożąc dzieci na zajęcia pozalekcyjne czy wieczorami, kończąc remont naszego domu? Musiałby być bardzo sprytny, żeby to dobrze zorganizować, ale może Justyna miała rację? Może nie doceniałam własnego męża?

Spróbowałam zawalczyć

Uściskałam siostrę serdecznie i poczłapałam do swojego życia. O tej porze dzieci były na treningu, a Romek bacznie im kibicował, więc miałam chwilę dla siebie. Krążąc po miasteczku, trafiłam przed witrynę sklepu z bielizną. Delikatne, koronkowe staniczki i lekkie niczym mgiełka majteczki przypomniały mi o czasach, gdy mniejsza o dwa rozmiary sprawiałam sobie podobne prezenty. Niewiele myśląc, pchnęłam drzwi sklepu i weszłam do środka. Po godzinie wyszłam nie tylko z ładną, może nieco zbyt wyzywającą bielizną, ale i z gorącym postanowieniem, że użyję jej jeszcze w tym tygodniu.

Nie mówiąc nic Romkowi, w piątkowe popołudnie zawiozłam dzieci do rodziców. W drodze powrotnej wstąpiłam do fryzjera, kupiłam wino oraz truskawki. Przygotowałam lekką kolację, posprzątałam pokój gościnny i sypialnię, wzięłam kąpiel, wtarłam w siebie balsam, włożyłam nowiusieńką bieliznę i sukienkę, którą oszczędzałam na wyjątkowe okazje, nawet wyciągnęłam z pawlacza szpilki. Gdy Romek otworzył drzwi od naszego mieszkania, powitała go elegancka kobieta z kieliszkiem wina w dłoni.

– Kochanie, porywam cię na randkę – wyszeptałam mu do ucha. Zarumienił się, chrząknął, ale nie zaoponował, gdy prowadziłam go do wypełnionej wodą wanny, a potem niczym gejsza pomagałam mu się umyć. Uśmiechnął się, gdy dotknęłam gąbką jego karku. Sądziłam, że przysunie się do mnie, ale on tylko leniwie się przeciągnął i wyznał, że zgłodniał.

Postanowiłam nie zrażać się jego zachowaniem, w końcu on też wyszedł z wprawy i zapewne był bardzo zmęczony po całym tygodniu, więc wyszłam przygotować kolację.
– Jak pięknie pachnie – westchnął po chwili, siadając do stołu.
Musiał zobaczyć płatki róż rozsypane na obrusie i płomienie świec rozstawionych na meblach, ale słowem się na ten temat nie zająknął. Jednym haustem wypił połowę kieliszka białego wina i dosłownie rzucił się na kolację. Miałam nadzieję, że z podobnym impetem rzuci się później na mnie, więc nie szczędziłam mu uśmiechów. Kokietowałam, upijałam małe łyczki wina, wgryzałam się w truskawki, prawiłam komplementy, niby przypadkiem muskałam palcami jego spracowane dłonie i silne, męskie ramiona.

Nie wiem, czy sprawił to alkohol, ale czułam, że jestem gotowa na wszystko, więc kiedy po skończonej kolacji Romek wstał i zapytał: „Co teraz?” – podniosłam się z krzesła i wpiłam się w jego usta. W tle leciała właśnie nasza piosenka sprzed lat… Sądziłam, że odwzajemni pocałunek, ale on znowu tylko się uśmiechnął.
– Może zatańczymy? – zaproponował, wymijając mnie w drodze do odtwarzacza.
– Z przyjemnością – podążyłam za nim i oparłam głowę o jego plecy. Tańczyliśmy jak za dawnych lat, myląc kroki, gubiąc rytm, ale nie przestając dobrze się bawić. Gdy już sądziłam, że za chwilę Romek weźmie mnie w ramiona i zedrze ze mnie sukienkę, on nagle zaproponował, żebyśmy gdzieś poszli.
– Ale dokąd? – zapytałam, wciąż mając nadzieję, że skończymy w pokoju obok.
– Może do kina albo do pubu?

Tego się zupełnie nie spodziewałam

Zamarłam w pół kroku. Do kina? Pubu? Może na zakupy?! W jednej chwili prysł cały mój dobry nastrój. Miałam ochotę Romka zwymyślać, ale zamiast tego tylko się rozpłakałam.
– Naprawdę myślisz, że po to byłam u fryzjera, kupiłam seksowną bieliznę i tyle się starałam? – zapytałam.
– No nie… Chyba nie – zachowywał się jak szczeniak, który nie ma pojęcia, w jakim celu kobieta urządza taki cyrk.
Spojrzałam mu w twarz.
– Powiedz, że mnie już nie kochasz. Powiedz, że brzydzi cię moje ciało! Ja to wiem, widzę, jak mnie traktujesz, nie jestem głupia! – czułam, jak jeden po drugim puszczają mi wszystkie hamulce. – Zmuszasz się, żeby kochać się ze mną, ale od dzisiaj możesz sobie darować, bo z nami koniec! Nigdy nie chciałam odchodzić od męża, ale w tamtej chwili było mi wszystko jedno.
– Po co udawać, że jesteśmy kimś więcej niż rodzicami? – krzyknęłam.

– Ale ja cię kocham! Szaleję za tobą! – teraz to mój mąż wydał z siebie krzyk rozpaczy, więc otarłam łzy i spokojnie zapytałam, dlaczego traktuje mnie jak powietrze.
– Bo to ja nie mogę się kochać tak często, jakbyś chciała. To we mnie jest problem. Nie rozumiesz? Nie widzisz, że to nie działa? Jestem I-M-P-O-T-E-N-T-E-M! Impotentem, rozumiesz, Jola?

Jak wynikało z wpisów na forach internetowych, które przejrzałam po naszej rozmowie, problem ze wzwodem ma wielu mężczyzn w wieku Romka, a nawet młodszych od niego. Przyczyną może być stres, depresja, nieumiejętność radzenia sobie z nadmiarem obowiązków.
– Z tym da się coś zrobić – powiedziałam, patrząc w czerwone od łez oczy męża.
W następny piątek również wysłaliśmy dzieci do dziadków, ale tym razem po to, by odwiedzić psychiatrę. Ten skierował nas do seksuologa. Tak oto ja, prosta dziewczyna z małego miasteczka, wyląduję w gabinecie specjalisty od tych rzeczy… Życie!

Terapia przyniosła pozytywne skutki. Romek przestał tyle pracować, nauczył się dzielić problemami i obowiązkami, znalazł wreszcie czas, by wrócić do dawnej pasji i wybrać się z kumplem na ryby, a z nami na tygodniowe wakacje poza sezonem, i co najważniejsze, jak zalecił nam lekarz, raz w tygodniu zaczął umawiać się ze mną na randki.

Specjalista ostrzegał, abyśmy nie spodziewali się po nich zbyt wiele, mieliśmy po prostu nauczyć się celebrować wspólne chwile bez względu na finał. I właśnie wtedy, kiedy oboje odpuściliśmy, zdarzył się nam najwspanialszy seks. Nie był zbyt wymyślny ani specjalnie długi, nie zdążyliśmy nawet zmienić pozycji, ale to nie miało znaczenia, bo kochaliśmy się tak czule, jak nigdy dotąd. Jak dwoje spragnionych siebie, dojrzałych ludzi.

Więcej prawdziwych historii:
„Mój syn popełnił samobójstwo rękami własnego ojca. Każdego dnia boję się, że stracę też męża…”
„Mój kochanek ma kochankę. To dziwne, wiem, ale i od męża, i od niego wymagam wierności”
„Nigdy nie kochałam mojego męża. Wyszłam za niego z wdzięczności, bo czułam, że tak powinnam postąpić”

Redakcja poleca

REKLAMA