Znalazłam się w patowej sytuacji. Musiałam podjąć decyzję, ale kompletnie nie wiedziałam jaką. Cokolwiek zrobię, będzie źle... Do dziś żałuję, że wtedy zgodziłam się na propozycję ciotki.
Zapłaciłam za to wysoką cenę
Pracuję w tej firmie niecały rok. Na początku wszystko szło gładko. Krótki staż i szybki awans na zastępcę kierownika działu. Kiedy starszy pan odchodził na emeryturę, zajęłam jego miejsce. Mój dyplom i doświadczenie na pewno mi w tym pomogły.
– Tere fere – zaśmiała się ciocia Grażyna. – Gdybym ci nie załatwiła tej pracy, nikt by cię w tej firmie nie zatrudnił, Pusiu – poklepała mnie po policzku.
Było w tym trochę racji, ale chyba jednak ciocia przeceniała swoją rolę. Fakt, poleciła mnie swoim szefom, kiedy szukali kogoś do działu sprzedaży, ale resztę zawdzięczam sobie. W pracy starałam się unikać częstych kontaktów z ciotką. Po pierwsze nie chciałam, żeby uważano, że mnie jakoś faworyzuje. Po drugie, miała irytujący zwyczaj zwracania się do mnie zdrobnieniem z dzieciństwa. Wszyscy mówili do mnie Paulusia. Ja nie potrafiłam tego wymówić i tak została Pusia.
Z dnia na dzień sytuacja w pracy stawała się dla mnie trudniejsza. Ciotka potrafiła wtargnąć niezapowiedziana do mojego gabinetu, bo akurat coś jej się przypomniało. W ciągu dnia potrafiła wyjść na 2 godziny z pracy, nikogo o tym nie informując. Kiedy zwróciłam jej uwagę, śmiała się, że nie muszę przed nią grać wielkiej kierowniczki. W końcu jesteśmy rodziną. Na początku nikt nie wiedział o naszym pokrewieństwie, ale pierwsze publiczne „Pusiu” zakończyło konspirację. Od tej pory wszyscy traktowali Grażynę z jakimś dziwnym respektem. Pewnie myśleli, że jako krewna ma ze mną wyjątkowe relacje, a i pewnie wszystko donosi. Nie wiedziałam, czy mam zaprzeczać, czy odpuścić, i poczekać, aż wszystko samo się unormuje.
Nie unormowało się
Afera wybuchła niecały miesiąc po moim awansie.
– Pani kierownik – już od wejścia do gabinetu zaczęła pani Maria. – Ja tu pracuję 20 lat i nikt nigdy nie narzekał na moją pracę.
– Proszę się uspokoić – zaproponowałam szklankę wody – i opowiedzieć, co się stało. Spokojnie.
Kobieta wypiła duszkiem wodę, otarła dłonią usta i zacięła się. Pewnie nie wiedziała jak zacząć, więc ją zachęciłam, zapewniając, że jest dobrym docenianym pracownikiem.
– Ja wiem, że Grażyna jest pani krewną – zaczęła niepewnie. – Ale ja dalej nie mogę milczeć.
Nie bardzo rozumiałam, co chce powiedzieć, lecz coś mi mówiło, że to nie będzie nic dobrego.
– Ona się zachowuje jak nasza szefowa – kontynuowała. – Rozkazuje nam, każe robić to, co do tej pory do niej należało.
Na chwilę zamilkła, skubiąc róg kamizelki. Widać, że była zdenerwowana, bo właśnie powinna przejść do sedna.
– A niech mnie nawet pani zwolni – machnęła wreszcie ręką z desperacją. – Ale ja muszę to powiedzieć. Nikt inny się nie odważy. Ona rozpowiada, że jest pani cichą zastępczynią i to ona decyduje, kogo zwolnią przy najbliższej redukcji.
– Jakiej redukcji? – zdziwiłam się.
– Ja wiem, że to tajemnica – mrugnęła porozumiewawczo – ale Grażyna zdradziła nam to w największym sekrecie. No i teraz ma nas w garści – rozłożyła ręce. – Każda się boi, że jak podskoczy, to będzie pierwsza na liście do zwolnienia.
Nie chciałam pokazać swojego wzburzenia, więc podziękowałam pani Marii i obiecałam całą sprawę wyjaśnić. Chciałam trochę zebrać myśli i poprosić do siebie ciotkę. Nie mogę pozwalać na wykorzystywanie przez nią naszego pokrewieństwa. Muszę z nią koniecznie porozmawiać. Wyciągnęłam rękę, ale zanim dotknęłam słuchawki, telefon na moim biurku zadzwonił.
– Pani Paulino – sekretarka mówiła oficjalnym tonem. – Szef prosi panią do siebie. Natychmiast – dodała.
Mój zwierzchnik miał gabinet na końcu korytarza. Jeszcze nigdy ta droga nie wydawała mi się tak długa. O co może chodzić... Agata, z którą zawsze miałam przyjacielskie kontakty, dziś mówiła do mnie jak do obcej osoby. Kiedy wchodziłam do gabinetu szefa, miała spuszczoną głowę i udawała, że jest bardzo zajęta.
– Przykro mi, ale będziemy musieli się rozstać – zaczął oficjalnie dyrektor.
– Odchodzi pan? – zdziwiłam się.
To pytanie tak go zaskoczyło, że chwilę stał z otwartymi ustami.
– No, nie brak pani tupetu – wyparował, kiedy już odzyskał mowę. – Wiem, że pani chciałaby zająć moje stanowisko – patrzył na mnie zwężonymi złością oczami. – Ale na razie pani intryga się nie udała.
– O czym pan mówi? – zgłupiałam.
– Zarząd dostał informację, że jestem niekompetentnym gburem, który nie tylko nie radzi sobie z pracą, ale i z pracownikami – wyjaśnił. – Podobno wykorzystuję panią do zadań, które nie należą do pani obowiązków – dodał wkurzony.
– Ale ja nie… – zaczęłam się jąkać.
– Proszę mi nie przerywać – podniósł rękę do góry. – Raz, jedyny raz poprosiłem o pomoc w przygotowaniu prezentacji dla klienta i tak to panią zbulwersowało, że musiała pani donieść o tym zarządowi.
Miałam coraz większy mętlik w głowie
To chyba mi się śni. Zaraz się obudzę i wszystko wróci do normy.
– Wydaje się pani zaskoczona – zdziwił się dyrektor. – Daję pani 2 dni na wyjaśnienie tej sprawy – dodał i machnął ręką, dając do zrozumienia, że spotkanie uważa za zakończone.
Do swojego gabinetu wróciłam na miękkich nogach.
– No i co, dałaś mu popalić? – w drzwiach ukazała się ciotka Grażyna.
Patrzyłam na nią jak na zjawę z zaświatów i nagle wszystko zrozumiałam. Tylko ona wiedziała o tym, że pomagałam dyrektorowi w przygotowaniu prezentacji. Musiałam wtedy zostać po godzinach i nieopatrznie jej o tym powiedziałam.
– To twoja sprawka! – stwierdziłam. – Ten donos do zarządu. Tak?
– Uważam, że to ty powinnaś być dyrektorką, a nie ten nadęty buc – była wyraźnie z siebie zadowolona. – A jak już obejmiesz to stanowisko, to zrobimy w tej firmie prawdziwy porządek – ciągnęła niezrażona moim przerażonym wzrokiem.
Patrzyłam na nią jak na obcą osobę. Moja miła ciocia Grażyna okazała się jakimś makiawelicznym potworem. Zastraszyła współpracowników, knuła, żeby pozbyć się dyrektora. To jakiś obłęd.
– Sama się zwolnisz, czy mam dać ci wypowiedzenie? – zgasiłam jej entuzjazm.
– Ty mnie chcesz zwolnić? – nie wierzyła w to, co słyszy. – Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam?
– Właśnie po tym wszystkim, co zrobiłaś – potwierdziłam. – Nie dla mnie, tylko dla siebie. Nigdy nie miałabyś szans na awans w tej firmie normalną drogą – byłam bezlitosna. – Chciałaś być ważna i postanowiłaś osiągnąć to intrygami.
– Ty bezduszna, mała niewdzięcznico! – krzyczała ciotka. – Gdyby nie ja, nigdy nie byłabyś tu, gdzie jesteś. Nie tylko nie skończyłabyś studiów, ale może wylądowałybyście z twoją matką pod mostem.
Policzki pulsowały mi z gorąca
Czułam się koszmarnie. To prawda, że jak ojciec nas zostawił, siostra mamy stale nam pomagała. Jestem jej wdzięczna, ale ona teraz to wykorzystuje w podły sposób.
– Mamy do wyboru dwie opcje – zaczęłam spokojnie. – Albo ty się do wszystkiego przyznasz i odejdziesz, albo ja będę musiała się zwolnić. Ciotka zagryzła wargi i popatrzyła na mnie błagalnie.
– Mam 4 lata do emerytury – wyjąkała. – Kto mnie w tym wieku przyjmie do roboty? A ty jesteś młoda, zdolna – komplementowała. – Dasz sobie radę.
Kazałam jej wyjść, zanim wściekłość ogarnie mnie na tyle, że zrobię coś, czego potem będę żałować. Nie wiedziałam, co mam robić. Postawiła mnie pod ścianą. Jeśli odejdę, cały smród będzie się ciągnął za mną. W branży szybko się rozniesie, dlaczego odeszłam z firmy. Jak spróbuję nakłonić ciotkę do powiedzenia prawdy, to ona wyleci z wilczym biletem. Każde rozwiązanie jest złe. Następnego dnia od razu rano poszłam do dyrektora. Postanowiłam z nim szczerze porozmawiać. Już zdecydowałam, że odejdę z firmy, ale nie chciałam, żeby on myślał, że to ja jestem tą podstępną intrygantką. Szanuję go i mam nadzieję, że może jeszcze kiedyś będziemy razem pracować. Kiedy wszystko opowiedziałam, dyrektor zareagował wybuchowo.
– Natychmiast ją zwolnię! – krzyczał.
Opowiedziałam wtedy, ile ciotce zawdzięczam i że nie chcę jej robić krzywdy.
– Nawet jak pani stąd odejdzie – zastanawiał się – to i tak nie uzdrowi stosunków w dziale.
Na zakończenie rozmowy obiecał poszukać rozwiązania, które pozwoli nam jakoś z tego wybrnąć. Jestem pewna, że wszystko się ułoży. Prosiłam dyrektora, żeby przeniósł Grażynę do innego działu. Ja jednak zdecydowałam się odejść. Mam nadzieję, że szybko znajdę dobrą pracę. Obiecałam sobie, że już nigdy, przenigdy nie zatrudnię się w firmie, w której pracuje ktoś z mojej rodziny...
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”