„Byłam szaleńczo zakochana. Ale Łukasz zaopiekował się nie tylko moimi dziećmi, ale też moimi oszczędnościami...”

kobieta, którą ukochany oszukał i ukradł oszczędności fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
– Mama, mama! – krzyczał syn, wpadając do zakładu. – U nas śpi obcy pan! Tak się wydało, że kogoś mam. Nie było sensu dłużej ukrywać. Łukasz zamieszkał z nami. Szukał pracy, ale kiepsko mu szło, więc nie naciskałam. Miałam kogoś, kto zajmował się dziećmi, sprzątnął, czasem ugotował.
/ 04.08.2021 09:12
kobieta, którą ukochany oszukał i ukradł oszczędności fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Wieczorem, jak już położę dzieciaki do łóżek, jakąś bajkę im opowiem i pogaszę światła, mam czas dla siebie. Siadam wtedy w kuchni przy lampce, rozkładam rachunki, ponaglenia, polecenia zapłaty i liczę… Starcza mi tylko na kartofle, chleb, jakieś smarowidło i kurczaki w promocji. Skąd wziąć na resztę? Jeszcze niedawno miałam ponad 50 tysięcy na koncie. Byłam spokojna o następny dzień. Martwiłam się tylko tym, że Łukasz może mnie przestać kochać…

Po rodzicach odziedziczyłam zakład fryzjerski. Niestety, trochę się sypał, więc wzięłam kredyt na nowe suszarki i konsole. Lada dzień miał się zacząć remont. Zamówiłam panoramiczne lustra, blaty z kolorowego szkła, nowe myjnie, fotele na hydraulicznej kolumnie, i czekałam tylko na malarzy i glazurników.

Odwołałam dwie ekipy, bo mój partner tłumaczył, że za dużo chcą

– Te cwaniaki skórę by zdarli z ciebie, gdyby nie ja! Pomalutku, coś się znajdzie. Rozglądam się za tanim majstrem.

Byłam zadowolona, że Łukasz tak się martwi o nasze finanse. „Młody jest – myślałam – a w głowie ma poukładane. Szczęściara ze mnie!”. Byliśmy razem od czterech miesięcy. Dzień w dzień i noc w noc. Moje dzieciaki go uwielbiały! Ich ojciec dawno odszedł, więc były spragnione podrzucanek pod sufit i siłowania się na dywanie.

– Mówię wam – opowiadałam koleżankom. – Aż mi serce rośnie, kiedy na nich patrzę. Chłopak, niby dwudziestka z okładem, a bawi się jak przedszkolak. Za to w nocy. Każda mi może zazdrościć!

Poznałam go w moim zakładzie fryzjerskim. Przyszedł się ostrzyc.

– To salon dla pań! – uświadomiłam go.
– Co z tego? Umie pani skrócić włosy?
– Powinien pan iść do męskiego…
– A gdzie bym wtedy oparł głowę? Tylko u pani są takie warunki!

Patrzył wymownie na moje piersi i od tego patrzenia pierwszy raz zrobiło mi się gorąco. Kiedy usiadł na fotelu i otarł się policzkiem o mój fartuch na wysokości biustu, aż wszystko we mnie krzyczało: „Łap go! To może być ostatnia taka szansa!”.

Od rozwodu byłam sama. I głodna. Czekał do zamknięcia zakładu…

Kochaliśmy się na fotelu przed wielkim lustrem, przy ledwo zasłoniętych oknach. W nocy nie spałam ani minuty, lecz rano nie czułam zmęczenia. Chciałam, żeby wrócił. Nigdy nie czułam takiego dreszczu, nikt mi nie mówił takich słów i tak mnie nie pieścił! Ten młody mężczyzna pokazał mi, czym jest seks. Trafiłam prosto do raju! Byłam jak w jakimś amoku, jak zaczadzona! Na drugi dzień przyszedł przed zamknięciem. Przyniósł różę i butelkę wina.

– Szefowej chyba skrzydła urosły! – śmiała się moja pracownica. – Lata jak fryga.

Fakt, nie czułam ani głodu, ani zmęczenia. Byłam jak w słodkiej wacie. Każdy, kto choć raz się zakochał wie, o czym mówię… Po kilku dniach przenieśliśmy się do mojej sypialni. Dzieciaki spały, łóżko było szerokie, noc krótka. Zasypiałam nad ranem jak kamień. Było mi żal go budzić, więc biegłam do salonu, a on zostawał pod kołdrą. Tam go odkrył mój sześcioletni syn.

– Mama, mama! – krzyczał, wpadając do zakładu. – U nas śpi obcy pan!

Tak się wydało przed światem, że kogoś mam

Łukasz zamieszkał z nami. Szukał pracy, jednak kiepsko mu szło, więc nie naciskałam. Miałam w domu kogoś, kto zajmował się dzieciakami, sprzątnął, czasami coś upichcił. Mogłam spokojnie strzyc i czesać klientki, bo to Łukasz rano odwoził maluchy do zerówki i do szkoły. Potem wracał i siadał przed komputerem. Przeglądał ogłoszenia, wysyłał oferty, dzwonił do rozmaitych firm. Wieczorem jedliśmy kolację i szliśmy do łóżka. Żyliśmy jak normalna rodzina.

Wierzyłam we wszystko, co mówił. Że pochodzi z Wielkopolski, że ma dyplom technikum mechanicznego, że za jakiś czas pozna mnie ze swoją rodziną, bo myśli poważnie o naszym związku… Po paru tygodniach przyniósł mi pieniądze. Pięć tysięcy.

– To moja działka na życie i remont – powiedział. – Na razie niedużo, ale za parę dni będzie więcej. Mam na oku superinteres!
– Ale co mam z tym zrobić?
– Wpłać na swoje konto – zaproponował. – Będziemy mieli wspólne.

Wtedy mnie zaćmiło…

– To pojedźmy do banku i dam ci upoważnienie do mojego. Jak się dokładasz, to musi być uczciwie.
– Kochanie, to nie jest ważne. Przecież mnie nie oszukasz. Moje przelewy będą przychodziły na ciebie. Co za różnica?

Przyszły dwa przelewy, każdy na tysiąc złotych, więc ja, kretynka, uparłam się, żeby Łukasz miał dostęp do mojego konta. Niby nie chciał, marudził, w końcu jednak łaskawie się zgodził. Cały czas opowiadał, że lada moment przyjdą dalsze jego wpłaty. Wierzyłam. Chciałam wierzyć! Widziałam jego dowód osobisty. Skąd mogłam wiedzieć, że jest kradziony?

Skoro w banku się nie połapali, to dlaczego niby ja miałabym być mądrzejsza?

Któregoś dnia wpadł do zakładu z informacją, że znalazł tanich i dobrych fachowców, lecz musi im zapłacić zadatek i pojechać po materiały do hurtowni.

– Część wezmę na rachunek, ale część muszę zapłacić gotówką. Masz jakąś wolną kasę? Tylko szybko, bo oni mają przerwę w swoim grafiku i trzeba ich zaklepywać. To jak, mam ich umawiać?
– Jedź do banku i wypłać ile trzeba – powiedziałam. – Co za problem?
– Nie wiem, ile wziąć…
– Weź tyle, żeby starczyło.

Klientki się niecierpliwiły, nie miałam czasu na rozmowy, a on marudził:

– Lepiej jedź ze mną. Panie poczekają!

Niby jak, skoro to była weselna fryzura i panna młoda siedziała z lokówkami na głowie, a jej matka czekała na mycie?

– Nie ględź! – zdecydowałam. – Masz upoważnienie? Ja tam do czego?

Dokładnie, drań, wiedział, co robi. On wszystko zaplanował! Nawet gdyby zadzwonili z banku z pytaniem, czy ma być wypłata, potwierdziłabym, że wszystko jest w porządku. Ale nie zadzwonili… Zostałam z niespłaconym kredytem, czynszem za mieszkanie i zakładem, z nieopłaconymi rachunkami za media i złamanym sercem. Zamówione lustra, kafelki i inne duperele udało mi się odwołać, ale muszę zapłacić procent od nieudanej transakcji. Kłócę się z hurtownią, lecz pewnie nic nie zyskam!

Policja mówi, że nawet, jak go złapią, to nie mam co liczyć na odzyskanie forsy!

Od tego dnia nie mogę się pozbierać. Klientki to czują i omijają mój salon. Pewnie się podśmiewają, że stara i głupia dała się wyrolować młodemu kochasiowi. Wokół mnie aż gęsto od plotek. Dzieci ciągle pytają o Łukasza. Co mam mówić? Że to złodziej? Jak im to wszystko wytłumaczyć? Załamałam się. Niedawno przyjechała moja siostra. Rzadko się widujemy, bo mieszka trzysta kilometrów ode mnie, jesteśmy jednak w stałym kontakcie. Tylko że ostatnio wyłączyłam Skype'a, a przez telefon mówię tylko: „Teraz nie mogę rozmawiać. Jest OK!”

– Czemu bujasz, że nic się nie stało? – zapytała Janka bez wstępów, kiedy jej wreszcie otworzyłam drzwi.
– Nie bujam – pokręciłam głową. – Mam chwilowe kłopoty, ale miną…
– Jasne! Gadaj, o co chodzi.

Słuchała, nie przerywając ani słowem. Nie mówiła, że jestem idiotką, że trzeba mnie zlać, ani że przez mnie dzieci będą głodne! Nawet się uśmiechnęła…

– No, no… Drań nieźle sobie wykombinował! Pięćdziesiąt tysiów za cztery miechy! Niezła pensja! Warto chociaż było?

Zaczęłam płakać, bo poruszyła we mnie czułą strunę. Byłam wściekła i przerażona, ale też tęskniłam za tym chłopakiem, za jego ciałem i miękkimi ustami. Serce mi się z żalu zapiekło jak żużel!

– Nie rycz – szepnęła Janka. – Było, minęło… Otrzep skrzydła. Jeszcze się odbijesz!
– Niby jak? – pociągnęłam nosem. – Chyba że sprzedam zakład i pójdę do kogoś na fryzjerkę. To jedyna szansa!
– Jak trzeba, to trzeba – odparła siostra. – A może weź wspólniczkę albo wspólnika na część męską? Zawsze to jakieś wyjście. Pospłacasz, co najpilniejsze, z bankiem możesz negocjować, żeby ci dali dobre raty, i z czasem wyjdziesz na prostą.
– E nie, za bardzo jestem poobijana.
– Bo dostałaś niezłe lanie. Trudno. Przeżyjesz. Na przyszłość będziesz mądrzejsza.
– Ty myślisz, że jest jeszcze jakaś przyszłość przede mną?
– Zwariowałaś? Co to za głupie pytanie? Masz dzieci. Tylko weź się w garść!

Dobrze jej mówić. Może dam radę z długami, ale boję się, że do końca życia będę sama. Jeśli nawet ktoś poleci na czterdziestkę po przejściach, to czy ja mu uwierzę? 

Czytaj także:
Nawet trudny rozwód nie był takim koszmarem, jak związek mojej córki z moim byłym kochankiem
Uważałam, że kobieta po rozwodzie jest wybrakowana. Wstydziłam się odetchnąć
Anka zostawiała 4-latka samego na całe noce. Serce ściskało się z żalu, gdy płakał

Redakcja poleca

REKLAMA