„Byłam świadkiem rozmowy nastolatek w autobusie. Uszy mi więdły, gdy słuchałam, co te dziewuchy wyprawiają na imprezach”

kobieta w autobusie fot. iStock by Getty Images, izusek
„Zanim wysiadłam, odwróciłam się, żeby zobaczyć, jak wyglądają te gadające panienki. Byłam pewna, że to jakieś wyszminkowane lale w krótkich spódniczkach. Jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzałam dwie szare myszki. Ładnie ubrane, prosto zaczesane, bez makijażu. Niemal gotowe modele do obrazka, na którym Pan Jezus głaszcze po głowach grzeczne dzieci”.
/ 24.04.2023 09:15
kobieta w autobusie fot. iStock by Getty Images, izusek

Czy dzisiejsza młodzież jest inna od tej z czasów, kiedy ja miałam 20 lat? Na pewno wiele się zmieniło. Pytanie tylko, czy na lepsze? Młodzi sądzą, że tak. Ludzie w moim wieku, po 60-tce, zdecydowanie utrzymują, że nie. Tak jest zresztą od wieków.

Za czasów mojego ojca, który urodził się w 1932 roku, dwie osoby, które obejmowały się w tangu, wywoływały szok. Moja babcia podobno twierdziła przy takich okazjach, że jak nic zaraz nastąpi koniec świata. Mówiąc o finale ludzkości, oczywiście miała na myśli deszcz ognisty, którym Pan Bóg zaraz ukaże zepsutych rozpustników. Nic takiego na szczęście nie nastąpiło, a tango nikogo dziś nie szokuje. Ba, niektórzy nawet uznają, że to staroświecki taniec, dobry dla starszych osób, które nie znają się na modzie.

O tym, jak dzisiejsza młodzież traktuje życie, miałam okazję przekonać się w autobusie. Codziennie rano jeżdżę nim do pracy. Mogłabym samochodem, ale znalezienie miejsca parkingowego, a potem zapłacenie za postój odbiera mi całą radość. Jeżdżę zatem autobusem, a że ruszam z pętli, mam zawsze miejsce siedzące.

Tamtego dnia, jak zwykle, zajęłam swoje miejsce i zapatrzyłam się na przesuwające się za oknem ulice. Lubię patrzeć na widoki za szybą. Nieoczekiwanie tuż za mną usłyszałam podekscytowane dziewczęce głosy.

Dziewczyny gadały o ostatniej imprezie

– Mówię ci, Daga, długo nie zapomnę ostatniego weekendu. Zaje…sty był. Do tej pory czacha mi dymi. A jak pomyślę sobie o Krzyśku…

– Jakim Krzyśku? Wyrwałaś znowu jakieś nowe ciacho? – przerwała jej podekscytowana koleżanka.

– To ci jeszcze o nim nie opowiadałam? – zdziwiła się tamta. – Kurna, to słuchaj, bo w tyle jesteś. Dwa tygodnie temu byłam na imprezie…

– Wtedy, co nie mogłam pójść?

– No właśnie. Poszłam z Lolkiem, Violką i ich ekipą. Wiesz, parę osób się nazbierało, głównie faceci.

– Słyszałam, że jarają zioło.

– No, czasem też coś więcej ogarniają, ale ja jeszcze nie próbowałam – westchnęła z żalem, ale zaraz się zreflektowała i zastrzegła: – I wcale nie uważam tego za obciach. Mam czas, gdzie mi się spieszy, nie?

– No jasne…

– I tam podszedł do mnie taki gostek. Wysoki, napakowany, mówię ci, zaje…sty! Twarz też spoko, no nie? No i ten koleś zaprosił mnie na drina. Czaisz? Myślę – „czemu nie”. Poszliśmy na parkiet, było trochę macanek, rozumiesz. A potem mi mówi, że może mnie podwieźć. Myślę – „spoko, sprawdzę, jaką ma brykę”. Wychodzimy, a tam nowiutka beemka! Znaczy, że nadzianych starych ma, nie? Wsiadamy, jedziemy. Koleś się pręży, i jakby mógł, to by mnie już w tym wózku przeleciał, ogarniasz? – zachichotały obie. – Ale ja twardo „nie”. No i nagle jakiś debil wyjechał z bocznej uliczki. Krzysiek chciał się popisać i wyskoczył na tamtego kurdupla. Mówię ci, wyglądało, że zaraz wciągnie kmiota przez dziurkę od nosa.

Spodziewałam się jakichś laleczek

Dziewczyny roześmiały się perliście, a ja skrzywiłam z niesmakiem. Tymczasem młoda ciągnęła:

– Od słowa do słowa – i się pożarli. Ten mój, widzę, coraz bardziej wściekły. Poleciał do bagażnika i wyciągnął bejsbola. Myślę – „będzie masakra, Krzysiek zdemoluje tamtemu facjatę i gówniane autko”. A tu nagle gość wyjmuje pistolet i do mojego. O kur… jak się wystraszyłam! Ten mój, to znaczy nie mój, ale wiesz… No więc ten zrobił się miękki jak, co ci będę mówiła… – zapiszczały rozbawione. – Tamten kazał mu na kolana. No to on na kolana. Tamten gada „przeproś”, to ten mój niedoszły prawie rzucił mu się do stóp, łapę chciał mu całować na przeprosiny!  Ogarniasz?

– Niezłe jaja – skomentowała druga. – I co zrobiłaś?

– Nie miałam siły już na to patrzeć – padła odpowiedź. – Poszłam w swoją stronę i pojechałam z Lolkiem, i tą jego dupą sama, bez swojego mena. Co ci będę długo gadać. Z połówkę do północy zrobiłam sama jedna. A impreza była do świtu. Jak otworzyłam jedno oko, to okazało się, że leżę na podłodze. Obok mnie ta Lolka baba, cała obrzygana. Do dziś rana trzymała mnie ta wóda. Ale w domu luz, stary nawet nie zwrócił uwagi. Jak zwykle pyta „w porządku?”, to ja mu na to „w porządku”. A pokój chodził mi jak na karuzeli. Ale dziś rano już luzik. Lolek mówi, że teraz będzie imprezka u Violki. Zobaczymy, czy znów zarzyga pół chałupy!

Nie powiem, że jestem święta. Za moich czasów też było piwo i wódka. Ale jakoś sobie nie przypominam, żeby któraś z moich koleżanek tak ostro sobie popiła, żeby leżała nieprzytomna na podłodze.

Zanim wysiadłam, odwróciłam się, żeby zobaczyć, jak wyglądają te gadające panienki. Byłam pewna, że to jakieś wyszminkowane lale w krótkich spódniczkach. Jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzałam dwie szare myszki. Ładnie ubrane, prosto zaczesane, bez makijażu. Niemal gotowe modele do obrazka, na którym Pan Jezus głaszcze po głowach grzeczne dzieci.

Nagle pojęłam, na czym polega różnica między moimi czasami, a współczesnymi. Kiedyś wyglądało się na to, o czym i jak się mówiło. Dziś już nie.

Czytaj także:
„Kto wychowuje dzisiejszą młodzież? Kto to widział, żeby nastolatek rzucał się na starszego pana, bo ten zwrócił mu uwagę?”
„Dzisiejsza młodzież nie umie się bawić ani pić alkoholu. Syn popija bez sensu i umiaru, chcę mu pomóc”
„Przez pracę kuratora straciłem wiarę w młodzież. Nie chcę mieć własnych dzieci, bo boję się, że wyrosną na przestępców”

Redakcja poleca

REKLAMA