„Przyjaciółka ledwo otrząsnęła się po zdradzie męża, a już wpadła w sidła jakiegoś lowelasa. Czułam, że ten drań ją zrani”

zdenerwowana kobieta fot. Adobe Stock, yiorgosgr
„Mam cię, bratku! Wyciągnęłam komórkę i cyknęłam parce kilka zdjęć. Adzie oczy mydlisz, a mieszkasz z jakąś młodą laską, która wiesza ci się na szyi? Draniu. Przeczucie mnie nie myliło, pomyślałam z gorzką satysfakcją. Tylko jak o tym powiedzieć Adzie”.
/ 22.07.2022 14:30
zdenerwowana kobieta fot. Adobe Stock, yiorgosgr

Powinnam wcześniej coś zauważyć, wyrzucałam sobie, leżąc bezsennie w łóżku. Od pewnego czasu Ada była jakaś weselsza, bardziej beztroska i… ładniejsza. Zaczęła dbać o siebie, nowa fryzurka, modne ciuchy. Cieszyłam się, myśląc, że otrząsnęła się wreszcie po traumie zdrady i paskudnego rozwodu. Ale gdy poznałam faktyczną przyczynę tych pozytywnych zmian, przestraszyłam się.

– Nie uwierzysz – powiedziała, patrząc na mnie z łobuzerskim błyskiem w oku – ale zakochałam się. I to ze wzajemnością! – dodała triumfująco.

– Co zrobiłaś? To jakiś żart? – sondowałam ją wzrokiem, oczekując, że zaraz wybuchnie psotnym śmiechem.

Zachowywała się jak smarkata nastolatka

A ona promieniała jakimś głupkowatym, smarkatym szczęściem i kiwała głową.

– Tak, tak, nie przesłyszałaś się. Kocham i jestem kochana!

– Tak nagle? – bąknęłam.

– Nie nagle – przyznała, odgarniając z czoła kosmyk włosów. Znak zmieszania. – To trwa od wakacji…

– Jakich wakacji? Przecież w wakacje byłyśmy razem w Kołobrzegu. Dobrze się bawiłyśmy. We trójkę, jak zawsze, bez facetów, więc…

– Bo to nie było w Kołobrzegu. Przy tobie i Halinie nie miałabym szans na romans – uśmiechnęła się przepraszająco. – Tylko trochę później. Na szkoleniu. Tym trzydniowym, w Karpaczu. On też na nim był. Spodobał mi się od razu. Taki… – westchnęła – no taki inny niż reszta. Dżentelmen. Troskliwy, opiekuńczy, empatyczny…

Ona się rozmarzyła, a ja czułam narastające zdenerwowanie. Irytował mnie ten jej cielęcy wzrok, ten nastoletni entuzjazm nieprzystający do doświadczonej kobiety po czterdziestce.

– Co ty o nim wiesz? – przerwałam jej.

– Rozwiedziony, bezdzietny, przedstawiciel firmy farmaceutycznej, mieszka w Kaliszu – wyliczała posłusznie. – Ma na imię Kamil. Ładnie, prawda?

– Imię jak imię – skwitowałam kwaśno.

– I co takiego zaszło na tym szkoleniu, że aż się… zakochałaś?

– Oj, niby nic takiego, drobiazgi, poza tym wtedy jeszcze go nie kochałam, ale wzbudził moje zainteresowanie. Przez te swoje maniery, takie przedwojenne. Przepuszcza w drzwiach, odsuwa krzesło, nalewa wino…

– Od kiedy to podczas kursów wino podają? – zakpiłam. – Byłam na wielu i na żadnym mnie winem nie uraczyli.

– Nie czepiaj się. Jasne, że nie podczas wykładów, ale te trwały do szesnastej. Popołudnia i wieczory mieliśmy dla siebie. Całą grupą robiliśmy wycieczki po okolicy, a potem szliśmy na kolację. Tam miał okazję pokazać swoją klasę.

– Taa… przedwojenne maniery… To ile lat ma ten biały kruk? Mógłby być twoim ojcem czy może wręcz dziadkiem?

Trafiłam, to jakiś stary pryk. Jezu…

– Dziewczyno – jęknęłam. – Chcesz zostać niańką?

Ada podniosła głowę i jakoś hardo patrząc mi w oczy, powiedziała:

– Trzydzieści osiem. Tyle ma lat Kamil.

Z wrażenia zakrztusiłam się herbatą.

Czyli jest ponad dziesięć lat młodszy od ciebie – podsumowałam, kiedy już mogłam mówić.

– No i co z tego? – przybrała obronny ton i postawę. – Oboje jesteśmy pełnoletni i po przejściach.

– Ale ty za dziesięć lat będziesz miała prawie sześćdziesiąt, a on będzie dopiero „po czterdziestce”. Ty będziesz starszą panią, a on facetem w kryzysie wieku średniego, kiedy panowie oglądają się za dwudziestkami. Koniecznie chcesz powtórki z rozrywki, jaką zafundował ci były mąż? – zdenerwowałam się nie na żarty i nie przebierałam w słowach. – Mało ci było? Przypomnieć ci, jak wyłaś?

Byłam okrutna, ale dlatego, że bałam się o przyjaciółkę. Zdradę męża okupiła poważną depresją. Z kolejnej miłosnej tragedii mogłaby się już nie podźwignąć. Muszę wybić jej z głowy to zauroczenie. Ryzykowałam, że się na mnie obrazi, ale obie to jakoś przeżyjemy, a ona tego niewydarzonego romansu już niekoniecznie. Ada popatrzyła na mnie ze zrozumieniem.

– Na początku też mi się wydawało, że to nie ma przyszłości – przyznała. – Dużo na ten temat rozmawialiśmy…

Zaskoczyła mnie. Bo znaczyło, że sprawy zaszły już dość daleko.

– Rozmawialiście na temat różnicy wieku między wami?

– Tak – uśmiechnęła się z niejaką dumą. – Kamil mówi, że przecież przyszłości nikt nie zna. Wszystko może się zdarzyć, na przykład samochód go potrąci, ale to nie powód, aby rezygnować ze szczęścia. Mój mąż był straszy ode mnie, żona Kamila młodsza od niego, a i tak oboje zostaliśmy zdradzeni i porzuceni.

– Twój były to debil i palant, obie o tym wiemy, ale żona tego całego Kamila mogła mieć powód, by odejść. Może wcale aż takim ideałem nie jest…

– A kto jest? – Ada zaśmiała się nerwowo. – Ja też mam wady, nie zaprzeczaj. Liczy się, że mimo wad można się wzajemnie kochać i szanować. My dobrze się rozumiemy, lubimy spędzać ze sobą czas, mamy podobne poczucie humoru. A żona Kamila odeszła, bo poznała majętniejszego i bardziej wpływowego. Uspokoiłam cię?

Im dłużej mówiła, tym bardziej się martwiłam

– Ani trochę. Mówisz, że poznała majętniejszego. Skąd wiesz, że on w ogóle coś posiada? Może cała ta jego miłość to po prostu chęć uwicia sobie gniazdka w twoim wypieszczonym mieszkanku?

– Nie wiesz, a mówisz – skrzywiła się. – Kamil ma własny dom, jeździ dobrym samochodem, jego firma przynosi niezły dochód…

– I ty w to wierzysz? Każdy na początku zgrywa Bóg wie kogo, a potem okazuje się, że dom wynajęty, samochód w leasingu, firma zadłużona… Pytał cię o dochody, stan posiadania? – obudziła się we mnie prawniczka, przyznaję, jednak wątpliwości co do intencji owego wspaniałego Kamila rosły we mnie z prędkością bambusa.

– Nie musiał, pani prokurator, sama mu powiedziałam, że do zamożnych osób nie należę. Zresztą mój dwunastoletni opel najlepiej dowodzi, że milionerką nie jestem. To prędzej ja mogę uchodzić za łowczynię posagów, bo jak pojechałam do niego do Kalisza, szczękę zbierałam z podłogi. Pod takim byłam wrażeniem domu, wystroju, ogrodu…

Nie uśpiła moich obaw.

– Wybacz, ale to wszystko wygląda zbyt pięknie – stwierdziłam ponuro.

– Prawda? Ja też nie mogłam uwierzyć. Wmawiałam sobie, że to przelotny romans, jakieś zauroczenie, podobnie jak ty podejrzewałam go o jakieś niecne intencje…

– I co sprawiło, że pozbyłaś się tych podejrzeń? – spytałam.

– Moja choroba.

– Byłaś chora?! Dlaczego nic o tym nie wiedziałam, co?

– Bo nie było takiej potrzeby. Rozchorowałam się akurat wtedy, kiedy po raz pierwszy do mnie przyjechał. Już od rana się źle czułam, ale myślałam, że to ze zdenerwowania. Ale kiedy już przyjechał, poczułam się jeszcze gorzej. Taki wstyd… Mam gościa, faceta, na którym chcę zrobić jak najlepsze wrażenie, a co chwilę ganiam do kibelka, bo jak nie torsje, to biegunka. Masakra.

Przerwała, bo chyba zbyt wymownie zachichotałam.

Takie rzeczy dzieją się tylko w bajkach

–  Zapewniam cię, że to nie była korzystna dla mnie sytuacja, nie wyglądałam jak milion dolców. A on siedział przy mnie, takiej żałosnej, parzył herbatki, ocierał pot z czoła, wreszcie wezwał pogotowie. Okazało się, że to grypa jelitówka. Wziął dwa dodatkowe dni wolnego, żeby być przy mnie. Gotował rosołki, zmieniał pościel i w ogóle wszystkim się zajmował. W jego oczach widziałam troskę… Wtedy uwierzyłam. Każdy, kto nie byłby poważnie zainteresowany, uciekłby po dwóch godzinach takich atrakcji.

Kiedy mi o tym opowiadała, prawie mnie przekonała, jednak ledwo wyszła, wróciło zdenerwowanie. To naprawdę było zbyt piękne. Takie rzeczy są tylko w bajkach. Jakie ukryte powody może mieć ten typek, żeby tak nadskakiwać Adzie?

Okej, do burdelu za granicę jej raczej nie wywiezie. Ale może to jakiś hochsztapler, który w imię wielkiej miłości naciągnie Adę na gigantyczny kredyt? Podżyrowanie pożyczki, której nie ma zamiaru spłacać? Bycie słupem w jakimś szemranym interesie? A może to zboczeniec? Takie historie też się zdarzają. Na samą myśl o grożących przyjaciółce niebezpieczeństwach oblewał mnie zimny pot.

Usiadłam do komputera. Wpisałam dane Kamila, dodałam „Kalisz” i kliknęłam „enter”. Wyskoczyło zadziwiająco dużo trafień. Otwierałam kolejne strony, jednak na żadnej nie znalazłam niczego podejrzanego. Przeważały reklamy i dobre opinie o prowadzonym przez Kamila przedsiębiorstwie.

Zarejestrowana przez niego firma istniała w KRS, posiadała NIP i REGON, nie miała wpisów o zadłużeniu. Zanotowałem adres. Sprawdzałam dalej i nie natknęłam się na żadną negatywną wzmiankę. Znalazłam za to zdjęcie owego Kamila, który z okazji jakiegoś konkursu wręczał dzieciakom ufundowane przez siebie nagrody. Aż zagwizdałam. Facet był przystojny. Co tylko wzmogło moją nieufność.

Zobaczyłam go z kobietą. No i mam cię, bratku!

Nazajutrz, korzystając z urlopu na żądanie, pojechałam do Kalisza. Zaparkowałam przed szykowną kamienicą. Parter i piętro zajmowała firma. Na podjeździe stało kilka drogich aut. Ustawiłam się tak, aby mieć dobry widok, i uzbroiłam się w cierpliwość. Dopiero po paru godzinach z domu wyszedł facet, który przypominał tego ze zdjęcia. Wsiadł do wozu i opuścił posesję. Ruszyłam w ślad za nim.

Celem okazało się osiedle domków jednorodzinnych. Zatrzymał się przed jednym z nich, otworzył pilotem bramę, wjechał do środka. Zaparkowałam kilka domów dalej i udając, że studiuję plan miasta, zastanawiałam się, co robić dalej.

Rozważałam właśnie pomysł zadzwonienia do drzwi i podania się za domokrążcę, kiedy furtka się otworzyła i na ulicę wyszedł Kamil w towarzystwie ładnej, młodej brunetki. Najwyraźniej byli ze sobą zżyci: poszturchiwali się żartobliwie i przekomarzali.

Mam cię, bratku! Wyciągnęłam komórkę i cyknęłam parce kilka zdjęć. Adzie oczy mydlisz, a mieszkasz z jakąś młodą laską, która wiesza ci się na szyi? Draniu. Przeczucie mnie nie myliło, pomyślałam z gorzką satysfakcją. Tylko jak o tym powiedzieć Adzie? Wiedziałam, że sprawię jej ból, ale musiałam. To był mój przyjacielski obowiązek. Lepiej teraz, później będzie jeszcze gorzej.
Pojechałam prosto do niej.

– Jagoda? Miło, że wpadłaś. Tak spontanicznie czy masz do mnie jakiś romans? Nieważne, cieszę się, wchodź, wchodź. Sorry za bałagan, zabrałam się za przegląd szafy, ale w piciu kawy to nie przeszkadza, prawda?

– Ada, usiądź – przerwałem jej to radosne ćwierkanie. – Kawa potem, albo i coś mocniejszego, najpierw muszę ci coś pokazać.

– Tak…? Coś fajnego? – uśmiechnęła, w jej oczach błysnęła ciekawość.

A mnie zrobiło mi się smutno i przykro ba myśl, że za chwilę rozwieję jej marzenia o wielkiej miłości.

– Byłam dziś w Kaliszu.

Uniosła brwi.

– Tak, pojechałam, by sprawdzić tego twojego Kamila. Możesz się obrazić, ale musiałam. Bałam się, że wpakujesz się w jakąś kabałę. I niestety, miałam rację. Mieszka z jakąś młodą laską…

– Kamil? – pokręciła głową. – Musiałaś się pomylić.

– A jednak. Wyszli razem z jego domu. Sama zobacz – podsunęłam jej pod nos telefon ze zdjęciami.

Nastawiłam się na płacz, krzyk, przekleństwa

Ada wybuchnęła śmiechem. Przelękłam się, bo takiej reakcji zupełnie się nie spodziewałam. Boże, nie udźwignęła tego! Z rozpaczy zwariowała! Patrzyłam na nią ze współczuciem, podczas gdy ona tak się zaśmiewała, że aż łzy jej ciekły po twarzy.

– To… to… mi chciałaś… pokazać?

– Tak, kochanie, przepraszam, wiem, że jesteś w szoku…

– To Kaśka! – parsknęła.

– Znasz ją? – zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, jak to rozumieć. Wie, że ma kogoś, i na to przystaje?

– Oczywiście, że ją znam. To młodsza siostra Kamila. Czasem do niego przyjeżdża, żeby – jak to mówi – ogarnąć nieco brata. Przedstawił mi ją podczas pierwszej mojej wizyty u niego.

Dawno nie czułam się tak głupio. Ze swoimi podejrzeniami, śledztwami i robieniem zdjęć rozwodowych zza winkla. Chryste, jeszcze tego brakuje, by Ada pomyślała, że jestem zazdrosna albo coś. Że chcę zniszczyć jej szczęście, by nasza trójca singielek się nie rozpadła.
Ada jednak objęła mnie i pocałowała w policzek.

– Jesteś kochana, że martwisz się o mnie i próbujesz chronić. Dziękuję – uspokajająco głaskała mnie po ramionach. – Ale sama wiesz, że nie ma gwarancji na szczęście. Nie zabezpieczę się przez każdą ewentualnością, nawet z parasolem mogę zmoknąć. Ale ze strachu przed porażką czy zranieniem nie zamierzam przegapić swojej szansy. Wiesz co? W sobotę Kamil z Kaśką mają do mnie przyjechać. Może wpadniecie też z Halinką i zrobimy wieczorek zapoznawczo-integracyjny?

Chyba bezwiednie się skrzywiałam, bo dodała nieco złośliwie:

– Nie martw się, nic nie wspomnę, że ty ich tak jakby już poznałaś.

– Super – mruknęłam.

Czytaj także:
„Choć kryłem zdrady kumpla, to marzyłem, by go wydać. Czekałem aż zwolni mi miejsce, bo miałem chrapkę na jego żonkę”
„Gdy usłyszałam diagnozę, myślałam, że czeka mnie smutny koniec w samotności. Koleżanka cudem mnie przed tym uchroniła”
„Byłam skłonna oddać swoje ciało obcemu facetowi, byle tylko zarobić kilka złotych. Dla nowych butów zrobiłabym wszystko”

Redakcja poleca

REKLAMA