„Tolerowałam zdrady męża, dopóki jego kochanka nie zaszła w ciążę. Mścił się i uprzykrzał mi życie nawet po rozwodzie”

Mąż uprzykrzał mi życie po rozwodzie fot. Adobe Stock, contrastwerkstatt
„Wystąpiłam o rozwód. Nie dałam się na koniec omamić, i wymogłam na Tomku, aby wziął na siebie winę za rozpad naszego małżeństwa. W sumie jednak nic mi to nie dało, nie uleczyło rany, którą miałam w sercu. Ale bardziej niż zraniona duma, bolało mnie to, że Tomek tak zaangażował się w nową rodzinę, że zaczął zaniedbywać naszego syna".
/ 20.01.2023 15:15
Mąż uprzykrzał mi życie po rozwodzie fot. Adobe Stock, contrastwerkstatt

Mój były mąż chciał mi dokuczyć, a całkiem niespodziewanie wyświadczył mi przysługę…

– Mamo, Rafał dostał na urodziny szczeniaka! Dlaczego ja nie mogę mieć psa? Wszyscy mają! – mój syn patrzył na mnie z wyrzutem w oczach.

Argument, że jego najlepszy kolega także ma czworonożnego przyjaciela, jak wielu innych chłopców w klasie, był kroplą, która przelała czarę goryczy.

– Kochanie, już ci dziesiątki razy mówiłam, że jestem alergikiem – wyjaśniłam. – Przecież wiesz…

Niby faktycznie wiedział, że kiedy w pobliżu jest pies, to w powietrzu występują alergeny, czyli takie bakterie, które sprawiają, że nie mogę oddychać normalnie i zaczynam się dusić. I wydawało się, że to zrozumiał, i naprawdę mi współczuł, ale co jakiś czas jednak uparcie – jak to dziewięcioletnie dziecko ma w zwyczaju – wracał do tematu i wiercił mi dziurę w brzuchu, że chce mieć jakieś zwierzątko w domu, a najlepiej psa.

Za każdym razem z bólem serca musiałam mu odmawiać

Tym bardziej, że naprawdę doskonale wiedziałam, iż na psa nie można się odczulić, bo leki są mało skuteczne, działają zaledwie na 20 procent chorych. Lekarz mnie o tym uprzedził, twierdząc, że zdecydowanie nie ma sensu wydawać na lekarstwa, zresztą wcale nietanie, które i tak nie będą skuteczne. W dodatku moja alergia wzmagała się, gdy wzrastał u mnie poziom stresu, a niestety ostatnio miałam się czym denerwować.

W moim małżeństwie nigdy nie układało się najlepiej, bo mąż zaczął szaleć tuż po ślubie. To typowy Piotruś Pan, w dodatku bardzo przystojny. Kobiety za nim gubią oczy, a on… No cóż, można powiedzieć, że im nie odmawia, kiedy się tak proszą. Gdy odkryłam po raz pierwszy, że mnie zdradził, miałam wrażenie, że spadam w przepaść. Ale potem tych zdrad było coraz więcej, a ja zaczęłam udawać sama przed sobą, że to nic takiego. Tym bardziej że mąż mnie przekonywał:

– Te kobiety w ogóle nic dla mnie nie znaczą!

– To zrezygnuj z nich! Przecież wiesz, że mnie ranisz – mówiłam ze łzami w oczach.

On jednak nie potrafił tego zrobić

Aż pewnego dnia jedna z tych kobiet usidliła go na dobre, zachodząc z nim w ciążę. Wystąpiłam o rozwód. Nie dałam się na koniec omamić, i wymogłam na Tomku, aby wziął na siebie winę za rozpad naszego małżeństwa. W sumie jednak nic mi to nie dało, nie uleczyło rany, którą miałam w sercu. Ale bardziej niż zraniona duma, bolało mnie to, że Tomek tak zaangażował się w nową rodzinę, że zaczął zaniedbywać naszego syna.

Wszelkie moje tłumaczenia, że może gniewać się na mnie, ale to nie powinno uderzać w Andrzejka, trafiały jak kulą w płot. Tomek wiecznie twierdził, że jest zajęty, musi dużo pracować, bo wywalczyłam w sądzie zbyt wysokie alimenty, które musi płacić, więc to jest moja wina, że nie ma czasu dla dziecka. Co najgorsze, dokładnie to samo mówił Andrzejkowi, dlatego syn w pewnym momencie faktycznie zaczął mnie obwiniać za to, że tak rzadko widuje się z ojcem. Bardzo mnie to bolało.

Nie tylko dlatego, że to była nieprawda. Ale i dlatego, że nie chciałam syna nastawiać przeciwko ojcu i tłumaczyć mu, że jego tata kłamie. Uważałam, że to może zaszkodzić przede wszystkim dziecku, bo straci ono grunt pod nogami i nie będzie wiedziało, któremu z rodziców ma wierzyć. Starałam się więc, mimo wszystko, być lojalna wobec byłego męża.

Niestety, on ani trochę wobec mnie nie był lojalny

Niespodziewanie pojawił się na dziesiątych urodzinach naszego syna. W pierwszym momencie bardzo się z tego ucieszyłam, bo, prawdę mówiąc, bałam się, że o nich zapomni lub planowo na nie nie przyjdzie, chcąc mi w taki sposób dokuczyć. Wiedział bowiem dobrze, jak mi zależy, aby chociaż tego dnia spotkał się z Andrzejkiem. Niestety, moja radość nie trwała długo – dokładnie do momentu, w którym przekonałam się, jaki prezent mój eks przyniósł dziecku. To był szczeniak! Prześliczna, puszysta kuleczka, na widok której Andrzejek po prostu oszalał z radości.

A mnie zmroziło. Tomasz przecież dobrze wiedział, że jestem uczulona na psy. Zrobił więc naszemu synowi specjalnie taki prezent! Na złość mnie!

„Co robić? Jak mam postąpić?” – w mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli. „Jeśli powiem Andrzejkowi, żeby oddał tacie psa, bo nie może go trzymać w domu, to mnie przecież znienawidzi!”.

Byłam w patowej sytuacji

Z jednej strony wiedziałam, że zostawiając w domu psa, skazuję siebie na ciągłe przyjmowanie leków, które przecież nie pozostają obojętne dla organizmu, a z drugiej – odmawiając synowi szczeniaka, mocno bym go zraniła. Zacisnęłam więc zęby i przywołałam na twarz uśmiech.

– Jak go nazwiesz? – zapytałam synka.

– Ja? – Andrzejek spojrzał na mnie zdziwiony.

– No tak, przecież to twój piesek! – kiwnęłam głową, przełykając ukradkiem ślinę, bo coś dławiło mnie w gardle.

– Może wabić się Sedan? – zapytał syn.

– Ależ sedan to rodzaj auta! Ile razy ci to mówiłem! Jest kombi, coupe i sedan! – wzruszył ramionami Tomek.

– Ale mnie się podoba! – uparł się Andrzejek.

– Mnie także – poparłam syna.

– W takim razie niech wam będzie! – zgodził się niechętnie mąż.

Byłam pewna, że liczył na całkiem inną reakcję z mojej strony!

Dlatego, chociaż starał się nie okazać rozczarowania, szybko pożegnał się i jeszcze przed podaniem tortu ulotnił się z imprezy. Wiem, że kiedyś bardzo by to zraniło syna, ale teraz był tak pochłonięty swoim nowym przyjacielem, że właściwie nie zwrócił uwagi na to, iż jego ojciec wyszedł. Zostałam sama ze swoim – przyznaję, że zabawnym i słodkim – problemem, i mogłam przestać sztucznie się uśmiechać. Zaczęłam myśleć o tym, co zrobię, jeśli za moment dostanę ataku kaszlu i duszności.

Na wszelki wypadek od razu wzięłam tabletkę, jedną z tych, które zawsze mam w apteczce. I na szczęście przez kilka kolejnych dni nic się nie działo. Byłam z tego powodu zadowolona i z prawdziwą przyjemnością patrzyłam na to, jak Andrzejek czule opiekuje się Sedanem. Zorganizował mu posłanie przy swoim łóżku i chociaż kategorycznie mu zabroniłam zabierać psa do łóżka, to i tak wiedziałam, że robi to, gdy sądzi, że nie widzę. Bardzo dbał o to, aby piesek miał pełne miski wody i karmy, a jeśli chodzi o spacery, to po prostu rwał się do tego, aby wychodzić z Sedanem. Nie było już mowy o siedzeniu godzinami przed komputerem, Andrzejek od gier wolał teraz zabawy ze swoim psem.

Cieszyło mnie to, jednak cały czas podświadomie czekałam na to, że zaczną się u mnie objawy alergii. Szczególnie wtedy, gdy skończyły mi się już leki, a wizytę u swojego alergologa miałam umówioną dopiero za kilka dni.

„Nie wiem, jak to zrobiłam, źle wyliczyłam tabletki” – denerwowałam się, czekając na atak kaszlu.

Nic takiego jednak nie nastąpiło

– Jak to się stało? – byłam tym zaskoczona i zapytałam o to swojego lekarza. – Czy to możliwe, że nie jestem już uczulona na psy?

– To faktycznie możliwe, alergie czasami mijają i medycyna jeszcze nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Ale znacznie bardziej prawdopodobne jest to, że pani organizm uodpornił się na tego konkretnego psa, który mieszka z panią. Tym bardziej, że to szczeniak, a ich alergeny nie są jeszcze takie silne.

– Czy kiedy Sedan dorośnie, to będę na niego uczulona? – poczułam niepokój.

– Niekoniecznie… – zapewnił mnie lekarz.

I miał rację. Nie jestem uczulona na Sedana, który mieszka z nami już od dwóch lat, podczas gdy na inne psy nadal reaguję alergicznie. I tak mój organizm „pozwolił” synowi na to, by cieszył się swoim czworonożnym przyjacielem. Plan mojego męża, żeby przekornie „okazać miłość” dziecku tak, aby przy tym mi dokuczyć, nie powiódł się, a jego prezent okazał się strzałem w dziesiątkę.

Andrzejek jest bowiem zakochany w swoim pupilu. Stał się pewniejszy siebie, bardziej odpowiedzialny i mniej myśli o tym, że tata z nami już nie mieszka, kiedy ma teraz czas wypełniony zabawą i opiekowaniem się psem.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Ono uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA