Kiedy dowiedziałam się, że mój ojciec nie żyje, bo po pijanemu utonął w jeziorze, nie poczułam zupełnie nic. To dziwne, nie czuć nawet odrobiny smutku z powodu śmierci rodzica. Z drugiej strony, w ogóle go nie znałam. Rozwiódł się z mamą i zrzekł praw rodzicielskich do mnie, kiedy miałam pięć lat.
Prawie go nie pamiętałam
Od tej pory nie mieliśmy żadnego kontaktu. Nie widywałam go, nie dzwonił do mnie, nie pisał. Nie miałam ani jednego wspomnienia, w którym by się pojawiał. Więc nie miałam za kim tęsknić ani kogo żałować czy opłakiwać.
Jako dziecko wiele razy pytałam mamę, czemu nie mam taty. Odpowiadała, że musiała go zostawić, bo był niedobry, a potem szybko zmieniała temat. Gdy skończyłam piętnaście lat, uznała, że jestem wystarczająco dorosła, by poznać prawdę, i wyjaśniła mi szczegóły ich rozwodu.
– Twój ojciec dużo pił, a pod wpływem alkoholu robił się bardzo agresywny i wszczynał awantury.
– Czyli gdy mówiłaś, że był niedobry, miałaś na myśli… Co właściwie?
– Że był zły. Diabeł wcielony – wycedziła, nie patrząc mi w oczy, jakby nie mówiła całej prawdy, a zarazem słyszałam w jej głosie strach i nienawiść. – Był bardzo złym człowiekiem. Ciesz się, że go nie pamiętasz.
I znowu. Unikała mojego wzroku, a w tonie wyczułam jakąś dziwną nutę. Wstrętu? Pewnie trudno jej było o tym mówić.
Byłam na tyle duża, by wiedzieć, że życie z alkoholikiem może być piekłem. Nie drążyłam więc dalej, by nie rozdrapywać ran. Skoro nie mam czego żałować, nie będę. I przestałam myśleć o ojcu.
Zostawił mi mieszkanie
Nie obeszła mnie też jego śmierć kilka lat później. Nie zamierzałam iść na pogrzeb, chciałam na powrót zapomnieć o tym człowieku. Jednak nie było to takie proste, bo odziedziczyłam po nim mieszkanie. Moja praktyczna mama poradziła mi sprawdzić, czy lokal nie jest obciążony długami, hipoteką i Bóg wie czym jeszcze – na przykład lokatorami, których nie da się łatwo eksmitować – i jak wszystko będzie w porządku, owszem, przejąć go, ale potem jak najszybciej sprzedać.
– Najlepiej w ogóle tam nie wchodź. Daj sobie z tym spokój. Twój ojciec był okropnym człowiekiem, więc to miejsce musi mieć bardzo złą energię – przestrzegała, nerwowo obgryzając paznokcie.
Już od lat tego nie robiła, co dowodziło, że sprawa ze spadkiem mocno wytrąciła ją z równowagi.
Nie chciałam jej jeszcze bardziej denerwować. Obiecałam, że pozbędę się mieszkania. Faktycznie miałam taki zamiar, jednak najpierw chciałam je sobie dokładnie obejrzeć. Ni z gruszki, ni pietruszki obudziła się we mnie ciekawość. Zapragnęłam dowiedzieć się, jaki był mój ojciec. Jakie miał hobby, jak żył, co po sobie zostawił. W końcu nosiłam w sobie jego geny i gdyby nie on, w ogóle nie byłoby mnie na świecie.
Bez wątpienia skrzywdził mamę, skoro nadal się go bała i nienawidziła. No i nie kontaktował się ze mną, jakby też wymazał mnie ze swojej pamięci. Ale może nie był tak całkiem zły, pomimo nałogu i swojej brutalności? Może miał jakieś dobre cechy, za które dałoby się go choć trochę polubić? Chciałam w to wierzyć i miałam nadzieję, że znajdę wśród jego rzeczy coś, co dowiedzie, iż nie jestem córką ostatniego drania.
Melina z niespodzianką
Kiedy po raz pierwszy weszłam do mieszkania po ojcu, uderzył mnie panujący tam bałagan i wszechobecny brud. Mieszkanie było meliną. Bez dwóch zdań. Jak ojciec mógł tak żyć? – myślałam, przepełniona obrzydzeniem i czymś na kształt współczucia. Może po tym, jak stracił rodzinę, stracił też serce do wszystkiego i do reszty pogrążył się w pijaństwie? Wiem, nie powinnam się nad nim litować, skoro skrzywdził moją mamę, a mnie zostawił, ale… widać miałam w sobie więcej empatii, niż sądziłam.
Postanowiłam, że wynajmę ekipę sprzątającą, żeby doprowadziła mieszkanie do normalnego stanu, bo litość litością, ale sama tej nory nie zamierzałam czyścić. Zostało mi tylko jedno pomieszczenie, którego nie widziałam. Dla porządku, bo już nie z ciekawości – spodziewałam się bowiem kolejnego obrazu nędzy i rozpaczy – otworzyłam drzwi… i zamarłam ze zdumienia.
Cały pokój był w tonacji bajkowego różu, ulubionego koloru małych dziewczynek, marzących o byciu księżniczką. W oknie wisiała landrynkowa firanka z falbankami, na sofie leżały haftowane w kwiaty poduszki.
I wszędzie mnóstwo zabawek: lalki Barbie, lalki porcelanowe, pluszowe zwierzątka, klocki. Dziecięca bawialnia, bez cienia wątpliwości. Mój ojciec włożył mnóstwo starań i pieniędzy, żeby sprawić przyjemność jakiejś dziewczynce, ale nie znał jej na tyle dobrze, by zrobić to z głową, jak trzeba. Albo nie wiedział, co ona lubi. W dodatku mała księżniczka, dla której tak się wysilał, chyba nigdy nie bawiła się tymi wszystkimi cudami. Kim ona była? Nieślubna córka? Albo może już wnuczka?
W jednej z najniższych szuflad trafiłam na trop. Była to opaska do włosów z kokardą, wypłowiała i na pewno niegdyś regularnie używana, oraz stary, pluszowy królik. Tym razem to ewidentnie nie był prezent dla dziewczynki, lecz pamiątka po niej. Wzięłam królika do rąk i uważnie mu się przyjrzałam. Wyglądał jakoś znajomo. Nawet zapach z czymś mi się kojarzył… Wspomnienia przebijały się przez ochronną zasłonę wyparcia. Tak, znałam tego królika, widziałam go już wcześniej… Tuliłam się do niego, kiedy było mi smutno…
Wszystko sobie przypomniałam
Boże drogi! To była moja ukochana przytulanka z dzieciństwa! A więc mój ojciec przez tyle lat przechowywał pamiątkę po mnie… Powinnam poczuć wzruszenie, ale tak się nie stało. Szmaciany króliczek nie obudził w moim sercu radości ani ciepła, wywołał za to paniczny strach. Trzymałam go w rękach, zaciskałam na nim dłonie i zaczęłam się trząść jak w napadzie febry. Czułam, że za chwilę wszystko sobie przypomnę, każdy paskudny, bolesny szczegół, że poznam prawdę, którą lepiej było pogrzebać w mrokach niepamięci. Dlaczego tu weszłam? Dlaczego musiałam być taka ciekawska?! Dałabym wszystko, żeby cofnąć czas! Zamiast tego to ja cofnęłam się w czasie…
Miałam pięć lat i zostałam w domu sama z tatą. Powiedział, że się ze mną pobawi, a ja się cieszyłam, bo zwykle mnie unikał i zachowywał się, jakby mnie nie lubił. Ale tym razem był zupełnie inny: nie daleki, mrukliwy i zły, lecz miły, zadowolony i ożywiony.
– Dziś nasz dzień, kochanie – powiedział z uśmiechem i oblizał wargi.
Potem wziął mnie na kolana i zaczął głaskać. A ja ściskałam z całych sił mojego króliczka i czekałam, aż to głaskanie wreszcie się skończy. Boże… Otworzyłam oczy. A więc to ukrywała przede mną mama. Mój ojciec próbował wykorzystać mnie w dzieciństwie, ale mama mu nie pozwoliła. Przypomniałam sobie również to, co było dalej. Jak oberwała za to i jak później uciekłyśmy od niego w samych kapciach. Pobiegłyśmy do cioci Oli, siostry mamy, gdzie mieszkałyśmy jakiś czas…
Wyparłam to wszystko z pamięci. Mama nigdy nie oskarżyła ojca o molestowanie. Pewnie chciała mnie ochronić przed składaniem zeznań i silniejszym wryciem się tej traumy w mój umysł i serce. Gdybym nie była taka wścibska… Udałoby się jej wymazać ten koszmar z mojego życia na zawsze, wraz z pamięcią o ojcu, gdyby nie zachciało mi się grzebać w jego szufladach!
Wybiegłam z mieszkania ojca, płacząc. Jakiś czas później sprzedałam je za bezcen. Nie chciałam go. Przypominałoby mi przeszłość, a ja chcę o niej zapomnieć.
Czytaj także: „Pamiętnik babci rzucił nowe światło na śmierć mojego taty. Odkryłam, że przed nami była kolejna tragedia”
„W mojego faceta wstąpił istny diabeł. Myślał, że zdradzam go na prawo i lewo. Bałam się go coraz bardziej” „Od 25 lat ukradkiem zapalam znicz na malutkim grobie. Tylko ja wiem, kto w nim spoczywa. Moja rodzina nigdy nie pozna prawdy”