Zakochanie… Piękna sprawa, czyż nie? Właśnie tak się czułam. Motyle w brzuchu, wiadomo. Nawet nie przyszło mi do głowy, żeby na boku flirtować z kimś innym, on mi wystarczał. Kiedy powiedział mi, że jest dość zaborczy i nie zniósłby tego, żebym mogła być nie tylko dla niego, śmiałam się w duchu. Po co bym miała? Karol nie miał się czego obawiać, jego zazdrość mogła pozostać w uśpieniu.
Nie chciałam się spieszyć
Mimo że spotykaliśmy się na poważnie, zwlekałam z decyzją o zamieszkaniu razem. Po ostatnim związku, który narobił mi zamieszania w życiu, wolałam poczekać. Zresztą do czego się tu spieszyć? Potrzebowałam własnej przestrzeni, a także czasu, który spędzam tylko ze sobą. Mój domek, odziedziczony po dziadkach, parę kilometrów pod Warszawą, był idealnym miejscem, gdzie mogłam odciąć się od wszystkiego, gdy wracałam z pracy. Nikogo domagającego się uwagi obok, żadnych hałaśliwych sąsiadów za ścianą, zero sklepów świecących neonami w oczy. Karol mógł do mnie przyjechać i zostać na noc, bez obawy, że zaczną się plotki i ciekawskie pytania.
Myśleliśmy, by razem zamieszkać, ale kiedyś, gdy poczujemy, że już oboje dojrzeliśmy do tego kroku. Sprawy ku temu powoli zmierzały.
Czasem pytał, co to za facet, który ciągle coś komentuje pod moimi zdjęciami, albo z kim byłam na imprezie służbowej, albo czy na pewno będę wieczorem w domu, ale… wydawało mi się to raczej urocze niż uciążliwe. Znaczyło, że mu zależy, co akurat mi się podobało.
– No i widzisz… – wzdychała przyjaciółka, z którą pracowałam w agencji marketingowej. – Facet miał być ponoć zazdrośnikiem, a on jest o ciebie mniej zazdrosny niż mój Jurek o mnie, i to po piętnastu latach bycia razem i sześciu po zaobrączkowaniu! – zaśmiała się.
Pechowa sytuacja
Pożegnałyśmy się. Wsiadłam do samochodu i… kicha, nie chciał odpalić. Cholera. Karol miał akurat popołudniową zmianę. Trudno, nie będę zgrywać niewiasty w opałach i wzywać chłopa do takiej błahej w gruncie rzeczy sprawy. Zadzwoniłam do mechanika. Agata jeszcze nie odjechała.
– Możesz pożyczyć naszego forda – zaproponowała.
– Twój Tomek nie będzie go potrzebował?
– Jedzie jutro do sanatorium na trzy tygodnie, pociągiem. Stwierdził, że bez sensu brać tam auto, więc nie krępuj się i bierz, jak dają. Nie wiadomo, ile zajmie naprawa tego twojego zabytku, a przecież nie będziesz na tę swoją wieś jeździć busami, zajmie ci to pół dnia…
Przesadzała, niemniej byłam jej bardzo wdzięczna. Samochód zdecydowanie ułatwiał mi życie. Mechanik zabrał na lawetę mój wóz, ja pojechałam z Agatą. Po drodze zahaczyłyśmy jeszcze o przedszkole, by odebrać jej młodszego syna, potem pod ich dom. Zamieniłyśmy się miejscami za kierownicą. Agata dała mi dokumenty i mogłam wracać do siebie. Nie wstąpiłam do nich nawet na kawę i plotki, bo czułam nadciągającą migrenę. Pewnie ze stresu. Napisałam do Karola, że sorry, ale odwołuję naszą wieczorną randkę, bo źle się czuję. Wzięłam dwie tabletki na ból głowy i położyłam się wcześniej spać.
Był bardzo agresywny
Obudził mnie dźwięk alarmu samochodowego, który wdzierał się pod czaszkę jak świder i rozłupywał ją od środka. Myślałam, że oszaleję.
Dopiero po kilkunastu sekundach uświadomiłam sobie, że alarm dobiega z mojego podjazdu. Podeszłam do okna, a potem wybiegłam z domu. Po podwórku miotał się Karol i jakimś drągiem wybijał szyby w samochodzie Agaty, walił nim w karoserię. Zwariował…?
– Ty lafiryndo! – wrzasnął na mój widok. –Wiedziałem, że mnie zdradzisz! Wszystkie jesteście takie same!
– Karol, przestań! – krzyknęłam z ganku. Bałam się podejść do niego, gdy był w takim stanie.
– Masz migrenę?! A cudzy samochód na podjeździe to pewnie krasnoludki zostawiły! Gdzie on jest? Gdzie jest ten fagas, z którym się puszczasz?!
Co on bredził? – myślałam.
– Przestań! To samochód męża Agaty!
– Więc to z nim się gzisz!
– Pożyczyła mi jego samochód, bo mój się zepsuł, jest u mechanika!
Tłumaczyłam mu się, ale nic do niego nie docierało, był jak w amoku, a ja byłam przerażona. Bóg jeden wie, co jeszcze może zrobić, miotając się jak wściekłe zwierzę. Wolałam nie ryzykować. Wróciłam do domu, zamknęłam drzwi i zadzwoniłam na policję.
Nie zamierzałam czekać, aż Karol podpali mi dom – w formie kary za grzechy, jakich się niby dopuściłam. A nawet gdybym naprawdę go zdradziła, czy to powód do takiej furii? Przecież on zniszczył samochód Tomka!
Bałam się o siebie i innych
Głowa bolała mnie coraz bardziej, nadeszła fala mdłości, jak to przy migrenie… Już wiedziałam, że mam dwa dni wyjęte z życia, ale nie to było najgorsze. Dotarło do mnie, że zadałam się z psycholem! Już wiedziałam, co miał na myśli, mówiąc, że potrafi wpaść w szał z zazdrości. Nie chciałam tego oglądać nigdy więcej. Bałam się o siebie, bałam się o innych, o to, że nie panując nad sobą, skrzywdzi mnie albo bliskich mi ludzi. A nawet całkiem obcych, jeśli sobie coś w tym swoim chorym umyśle uroi. Przecież on gotów kuriera albo dostawcę pizzy wziąć za mojego gacha!
– Kochanie… Przepraszam… – usłyszałam. – Pomyliłem się… Nie sądziłem, no, przepraszam… Tak cię kocham, że nie mogłem wytrzymać myśli, że ty z kimś innym… Kotku, koteczku, proszę cię, otwórz, porozmawiajmy… – błagał za drzwiami, a ja trzęsłam się ze strachu, modląc się, żeby przyjechała ta cholerna policja.
Wreszcie usłyszałam, jak pod dom podjeżdża jakieś auto, a potem wściekły głos Karola.
– Wezwałaś gliny? D mnie? Na mnie…?! Nie daruję ci tego!
Przeklinał mnie, a zaraz potem przepraszał i żebrał o wybaczenie, podczas gdy zabierano go do radiowozu.
– Nie rób mi tego… Pomyliłem się! Przecież mnie kochasz! Wybacz mi! Słyszysz? Bo pożałujesz!
Zgłosiłam wszystko na policję
Funkcjonariusze pewnie nie takie rzeczy słyszeli i widzieli, ale ja byłam wstrząśnięta wybuchem mojego byłego faceta. Oczywiście, że byłego! Nie potrafiłabym spędzić już ani minuty w jego towarzystwie, nie zastanawiając się, kiedy znowu odbije mu szajba. Może wystarczy, że spojrzę w nieodpowiedni jego zdaniem sposób na sprzedawcę w sklepie? Wolę nie sprawdzać.
Policjanci przyjęli ode mnie zgłoszenie, zaprosili na komisariat, żebym złożyła na spokojnie zeznania, jeśli zamierzam wnieść oskarżenie przeciwko Karolowi. Czy zamierzam…? Pewnie, że tak. Niech ta historia ma jakąś kartotekę. Tylko co ja powiem Agacie? Przecież będę musiała odkupić jej auto.
Przyjaciółka była w szoku, gdy usłyszała o wyczynie Karola, ale przede wszystkim mocno mnie przytuliła.
– Najważniejsze, że ty jesteś bezpieczna, a gnojek siedzi w areszcie. Niech tam sobie ochłonie. Auto to tylko auto, i tak było stare. Swoją drogą wciąż nie mogę uwierzyć! Jeszcze wczoraj ci mówiłam, że jest niegroźny, a to zwykły świr! Mam nadzieję, że dłużej go potrzymają.
Nie bardzo na to liczyłam. Ot, zniszczył cudze mienie, a za gorsze przestępstwa ludzie dostają w tym kraju zawiasy. Mnie nie zrobił krzywdy, więc nie mogłam się też starać o zakaz zbliżania. Może do mnie przyjeżdżać, może mnie nachodzić, ale żeby to podpadało pod stalking, a nie zabiegi zakochanego faceta… Policjantka westchnęła i powiedziała szczerze, że jak jest sprytny i wytrwały, może być ciężko.
Każdego wieczoru boję się, że on wróci. Będzie mnie przekonywać, że nie jest taki zły, a w szał wpadł z miłości. Boję się, że zrobi mi krzywdę, bo śmiałam go odtrącić. Boję się, że wygra tę konfrontację. Przestałam sypiać spokojnie. Wciąż oglądam się za siebie. I ja twierdziłam, że mój poprzedni związek narobił mi bałaganu w życiu… O, słodka naiwności…
Czytaj także: „Ciąża miała być błogosławieństwem. Oczekiwanie na syna zamieniło się w koszmar z powodu rzadkiej choroby”
„Mąż adoptował i pokochał moją córkę. Po 15 latach pojawił się jej biologiczny ojciec i zniszczył naszą rodzinę”
„Po śmierci ojca matka odkrywa blaski życia singielki. Nie mogę patrzeć, jak przyjmuje kawalerów w moim wieku”