„Byłam pewna, że nasza sypialnia zmieniła się w krainę lodu z powodu kochanki. Prawda okazała się brutalna”

Kobieta, która podejrzewa męża o zdradę fot. Adobe Stock, VadimGuzhva
„Mijały kolejne miesiące. Choć nie znalazłam żadnych dowodów, nadal oskarżałam Grześka o zdrady. Tak się zafiksowałam, że nie mogłam myśleć o niczym innym. On oczywiście się wypierał, ale nie wierzyłam w ani jedno jego słowo. Byłam przekonana, że kłamie w żywe oczy”.
/ 06.03.2022 07:43
Kobieta, która podejrzewa męża o zdradę fot. Adobe Stock, VadimGuzhva

Bywało, że Grzesiek wyjeżdżał nawet na cały tydzień. Ale ja w tym czasie się nie nudziłam. Kiedy mąż znikał, umawiałam się na ploteczki z najlepszą przyjaciółką Iwoną.

– Nie rozumiem, jakim cudem znosisz te podróże Grześka z takim spokojem? Gdybym ja straciła swojego Pawła z oczu choćby na dwa dni, chyba bym zwariowała z niepokoju – zapytała któregoś razu.

– Niby dlaczego? – zdziwiłam się.

– Bo bała bym się, że gdy ja tu tęsknię i czekam, on zabawia się z jakąś panienką w hotelowym pokoju…

– Poważnie? To ci współczuję, bo ja się nie boję. Ani trochę. Jestem pewna, że Grzesiek jest mi wierny jak pies… – odparłam.

Mówiłam szczerze. Pobraliśmy się z wielkiej miłości i nasze uczucie mimo upływu lat nie wygasało. Wręcz przeciwnie – rozkwitało. Kiedy mąż wracał do domu, od razu szliśmy do sypialni. Kochaliśmy się do białego rana, bo nie mogliśmy się sobą nasycić. Ufałam mu i wierzyłam, że zawsze będę jedyną kobietą w jego życiu.

Jakieś trzy lata temu zachowanie męża jednak nagle się zmieniło. Grzesiek stał się, delikatnie mówiąc, bardzo wstrzemięźliwy w tych sprawach. Kochał się ze mną coraz rzadziej i krócej. A kiedy raz nie stanął na wysokości zadania, zaczął unikać zbliżeń jak ognia.

Nie pomogły tłumaczenia, że to przecież nic takiego i każdemu się może zdarzyć. Zaciął się w sobie i już. Próbowałam zachęcić go do działania. Zakładałam seksowną bieliznę, rozstawiałam nastrojowe świece w sypialni, podawałam wykwintną kolację, szeptałam do ucha czułe słówka. Nic nie pomagało.

Było gorąco jak na Saharze, a teraz... Islandia

– Przepraszam cię, ale jestem potwornie zmęczony i boli mnie głowa. Nie mam ochoty na seks – mówił, a potem okrywał się szczelnie kołdrą i odwracał do mnie plecami.

Nie rozumiałam, co się dzieje. Przecież jeszcze nie tak dawno w naszej sypialni było gorąco jak na Saharze. A tu nagle zima jak na biegunie. Już mnie nie kocha. Kogoś ma – kołatało mi w głowie. Chciałam się wyżalić Iwonie, ale było mi głupio. Przecież z taką dumą i przekonaniem w głosie opowiadałam jej, jaka jestem pewna miłości i wierności męża. W końcu jednak nie wytrzymałam i opowiedziałam jej, jakim to chłodem wieje teraz z naszej sypialni.

– Myślisz, że to dowód na zdradę? – wykrztusiłam załamana.

– Teoretycznie tak… Ale pewności nie ma. Może rzeczywiście jest zmęczony i boli go głowa? – zastanawiała się głośno.

– Przez cały czas? Chyba sobie żartujesz! Dziękuję ci, że starasz się być delikatna, bo nie chcesz mnie dołować, ale to niepotrzebne. Mam dość domysłów, pytań. Muszę poznać prawdę i się z nią zmierzyć. Choćby była najgorsza – westchnęłam.

Od tamtego dnia zaczęłam szukać dowodów na to, że Grzesiek mnie zdradza. Gdy wracał do domu, przeszukiwałam mu kieszenie, czytałam esemesy, zaglądałam do skrzynki mailowej. Choć starałam się być bardzo ostrożna, raz dałam się przyłapać z jego komórką w ręku. Nie usłyszałam, jak wyszedł z łazienki… Wkurzył się okrutnie. Krzyczał, że nie mam prawa czytać jego korespondencji, że to jego prywatne sprawy.

– A dlaczego? Przecież jesteśmy małżeństwem, nie powinniśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic. No chyba, że masz coś do ukrycia – odparowałam.

– Niby co mam do ukrycia?

– A to, że masz kochankę albo nawet kilka! – wrzasnęłam histerycznie.

– Słucham? Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? – wytrzeszczył oczy.

– Naprawdę nie wiesz? Nie rozśmieszaj mnie! Kiedyś od razu po powrocie z delegacji ciągnąłeś mnie do sypialni. A teraz traktujesz mnie jak powietrze!

– Bo źle się czuję, jestem zmęczony, Anitko. Sam nie wiem, dlaczego…

– Bo zaliczasz za dużo panienek! – przerwałam mu brutalnie.

– Wiesz co? Zachowujesz się jak kompletna wariatka! Nie chce mi się z tobą gadać – machnął tylko ręką.

Następnego dnia zorientowałam się, że zabezpieczył telefon i laptop hasłami. To jeszcze mocniej utwierdziło mnie w przekonaniu, że jednak ma coś na sumieniu. Ta myśl nie pozwalała mi normalnie funkcjonować, spokojnie zasnąć.

Mijały kolejne miesiące. Choć nie znalazłam żadnych dowodów, nadal oskarżałam Grześka o zdrady. Tak się zafiksowałam, że nie mogłam myśleć o niczym innym. On oczywiście się wypierał, ale nie wierzyłam w ani jedno jego słowo. Byłam przekonana, że kłamie w żywe oczy.

Nocami beczałam w poduszkę. Często dochodziło między nami do awantur, a nasze szczęśliwe małżeństwo zaczęło się rozpadać. I pewnie rozpadłoby się na dobre, gdyby nie tamten wypadek. 

To było dwa lata temu. Grzesiek pojechał w delegację do Krakowa. Gdy wracał, stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w drzewo. Karetka zabrała go do szpitala. Gdy usłyszałam od policji, co się stało, omal nie zemdlałam.

Spadły mi klapki z oczu

W jednej sekundzie zapomniałam o wszystkich podejrzeniach, złości i żalu. Błyskawicznie wsiadłam w samochód i ruszyłam w ponad dwustukilometrową podróż do szpitala. W drodze modliłam się tylko o jedno: żeby przeżył.

Na miejsce dotarłam po trzech godzinach. Jak szalona biegałam po korytarzach szpitala, szukając kogoś, kto mógłby mi powiedzieć, w jakim stanie jest Grzesiek. W końcu dopadłam lekarza.

– Życiu pani męża nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Jest tylko porządnie poobijany. Chyba jechał bardzo wolno albo miał wiele szczęścia – usłyszałam.

– Jest pan pewien? Zrobiliście wszystkie badania? Przecież mąż może mieć jakieś obrażenia wewnętrzne – dopytywałam się rozgorączkowana.

– Spokojnie, zrobiliśmy… I żadnych obrażeń nie ma. Znaleźliśmy za to sporych rozmiarów guz. Ostateczną diagnozę postawi specjalista, po kolejnych badaniach, ale wszystko wskazuje na to, że to gruczolak, czyli guz przysadki – odparł.

Nogi się pode mną ugięły.

– Grzesiek ma raka mózgu?

– Tak, ale to łagodna zmiana, więc proszę nie wpadać w panikę. Męża czeka prawdopodobnie operacja, ale po niej poczuje się zdecydowanie lepiej.

– Jak to lepiej? Mąż nigdy nie narzekał na zdrowie…

– Nie skarżył się na dokuczliwe bóle głowy?

– Skarżył się. Ale myślałam, że to z przemęczenia. Mąż dużo pracuje, wiele godzin spędza w samochodzie – przyznałam.

– A jak tam w sypialni? Wszystko dobrze? Pytam, bo taki guz u mężczyzn powoduje często spadek libido, a nawet impotencję…

– Może pan powtórzyć? – nie wierzyłam, czy dobrze słyszę.

– Czyli ten objaw też pani, że tak powiem, zaobserwowała?  – uśmiechnął się pod nosem. Zaczerwieniłam się.

– Owszem, zaobserwowałam. Tylko myślałam… – zaczęłam się plątać. – Zresztą nieważne, co myślałam…

Z przeraźliwą jasnością dotarło do mnie, że niesłusznie oskarżałam Grześka o zdrady i urządzałam mu te wszystkie awantury. Bo za zimę w sypialni odpowiadał guz. Z jednej strony byłam szczęśliwa, ale z drugiej miałam ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Gdy już nieco ochłonęłam, poszłam do męża. Gdy mnie zobaczył, lekko się skrzywił.

– Jak widzisz, nie zabawiam się z żadną panienką. Jeśli nie wierzysz, zajrzyj pod łóżko – rzucił z przekąsem.

– O rany, przecież wiem… I przepraszam. Byłam idiotką… Zazdrość mnie zaślepiła… – zaczęłam się tłumaczyć.

– O, widzę, że już wiesz o guzie i jego przykrych, choć przejściowych następstwach?

– Tak… Rozmawiałam z lekarzem. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że źle się czujesz? I masz kłopoty z… no wiesz z czym?

– Próbowałem… Mówiłem ci, że wiecznie boli mnie głowa i sam nie wiem, co się ze mną dzieje. Ale ty nie słuchałaś. Wyjechałaś z tymi panienkami i ochota na rozmowę mi przeszła. Zwłaszcza o takich trudnych dla faceta sprawach. A potem… Potem już było tylko gorzej. W ogóle nie dało się z tobą gadać… – machnął ręką.

– Obiecuję, że to się już nigdy nie powtórzy, że najpierw cię wysłucham, spokojnie przemyślę sprawę, a potem będę wyciągać wnioski. Tylko już się nie gniewaj, dobrze? – patrzyłam na niego z pokorą.

– No nie wiem… Porozmawiamy po operacji… Zobaczymy, jak się spiszesz. W sypialni… – mrugnął do mnie.

– Już nie mogę się doczekać! – wykrzyknęłam. Mówiłam szczerze. Czułam, że kochałam Grześka, chyba nawet mocniej niż przed tymi wszystkimi awanturami, i chciałam, by jak najszybciej było między nami jak dawniej.

Niestety, pandemia sprawiła, że musiałam uzbroić się w cierpliwość. Mąż przeszedł operację guza dopiero dwa miesiące temu. Na szczęście, tak jak zapowiedział lekarz, czuje się znacznie lepiej, bo gdy wraca z delegacji, znowu bierze mnie w ramiona i zanosi do sypialni…

Czytaj także:
„Po 15 latach w końcu oświadczyłem się Bożence. Mieliśmy żyć w wolnym związku, ale jej choroba pokrzyżowała nam plany”
„Matka była naczelną plotkarą we wsi. Nie pozostawiała na ludziach suchej nitki. Uknułem intrygę, by zakończyć tę farsę”
„Pragnę dziecka, ale ledwo wiążemy koniec z końcem, a była mojego faceta wysysa z nas ostatnie pieniądze na alimenty”

Redakcja poleca

REKLAMA