„Byłam nianią u bogaczy. Gdy poznałam ich tajemnicę, myśleli, że za 50 tysięcy kupią moje milczenie”

pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, Martin Villadsen
„– Marta, proszę, nie mów nikomu o tym, co odkryłaś. Możemy ci zapłacić za milczenie. 50 tysięcy złotych – zaproponował Jan. Byłam w szoku. Z jednej strony, te pieniądze mogłyby wiele zmienić w moim życiu. Z drugiej strony, czułam, że to złe”.
/ 29.07.2024 18:30
pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, Martin Villadsen

Od pięciu lat pracuję jako niania w zamożnej rodzinie. Moje obowiązki obejmują opiekę nad ich córką, Zosią, która niedawno skończyła sześć lat. Jestem dla niej nie tylko opiekunką, ale także przyjaciółką i towarzyszką zabaw. Od samego początku pracy u nich, bardzo zżyłam się z Zosią. Jest wesołą, ciekawą świata dziewczynką, a każda chwila spędzona z nią przynosi mi ogromną radość.

Nie mają czasu dla córki

Codziennie rano budzę Zosię i przygotowuję ją do wyjścia. Potem odprowadzam ją do przedszkola, a popołudnia spędzamy na spacerach, zabawach w parku i wspólnym odrabianiu lekcji. Jan i Maria, rodzice Zosi, są bardzo zapracowani. Jan prowadzi własną firmę, a Maria pracuje jako prawniczka w dużej kancelarii. Choć są zajęci, zawsze starają się spędzać czas z córką, kiedy tylko mogą.

Jednak mimo tej na pozór idealnej sytuacji, w domu czasem czuć pewne napięcie. Jan i Maria są dla siebie mili, ale w ich zachowaniu można dostrzec pewne ukryte emocje. Często obserwuję ich ukradkowe spojrzenia i niewypowiedziane słowa. Nigdy nie widziałam, żeby kłócili się w mojej obecności, ale czułam, że jest coś, czego nie mówią na głos.

Pewnego dnia wydarzyło się coś, co całkowicie zmieniło moje spojrzenie na tę rodzinę.

Mieli do mnie zaufanie

– Marta, chciałabym z tobą porozmawiać – Maria zwróciła się do mnie, kiedy skończyłam układać Zosię do snu.

– Oczywiście, pani Mario, o co chodzi? – odpowiedziałam, starając się ukryć niepokój. Maria rzadko kiedy chciała ze mną rozmawiać po godzinach.

Usiadłyśmy w kuchni przy filiżankach gorącej herbaty. Maria wyglądała na zmęczoną, a jej oczy zdradzały skrywane emocje.

– Chciałam ci podziękować, Marto. Za wszystko, co robisz dla Zosi. Jesteś dla niej jak druga matka – zaczęła, uśmiechając się słabo.

– To dla mnie przyjemność. Kocham Zosię jak własne dziecko – odpowiedziałam szczerze.

Nagle Maria spojrzała na mnie intensywnie, a jej uśmiech zniknął.

– Zosia bardzo cię potrzebuje. Jan i ja mamy mnóstwo obowiązków, ale dzięki tobie mamy pewność, że jest pod dobrą opieką – powiedziała, bawiąc się filiżanką.

– Rozumiem. Staram się robić, co w mojej mocy – odpowiedziałam, czując dziwne napięcie w powietrzu.

– Wiem. Dlatego chciałam ci jeszcze raz podziękować – Maria zakończyła rozmowę, odchodząc do swojego pokoju.

Zostałam sama, zastanawiając się, skąd nagle taka rozmowa. Wewnętrznie czułam, że coś jest nie tak, choć nie potrafiłam tego nazwać. Coś wisiało w powietrzu, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy kiedykolwiek dowiem się, o co chodzi.

Odkryłam ich sekret

Sprzątałam w sypialni Jana i Marii, układając książki na półce, gdy przypadkowo natknęłam się na stary dziennik, który wypadł z szafy. Był zakurzony, a jego skórzana okładka nosiła ślady użytkowania. Nie powinnam była go czytać, ale ciekawość wzięła górę.

Otworzyłam dziennik na przypadkowej stronie i zaczęłam czytać.

„27 czerwca... Jan odwiedził mnie dziś wieczorem. Powiedział, że nie może zostawić Marii, ale obiecał, że zawsze będzie wspierać Zosię. Wiem, że kocha swoją rodzinę, ale czuję się samotna.”

Serce zaczęło mi bić szybciej. Przewróciłam kilka stron do przodu.

„15 sierpnia... Zosia rośnie jak na drożdżach. Jan przyniósł jej dzisiaj nową lalkę. Czasem myślę, że Zosia zasługuje na prawdę, ale czy kiedykolwiek się dowie?”

Nie mogłam uwierzyć w to, co czytałam. Dziennik należał do kobiety imieniem Agnieszka. Czy to możliwe, że Zosia nie jest biologicznym dzieckiem Marii?

Byłam w szoku

Przewracałam kolejne strony, chłonąc każdą linijkę.

„30 września... Jan powiedział, że nie powinniśmy się więcej widywać. To dla dobra Zosi i jego rodziny. Trudno mi to zaakceptować, ale wiem, że to konieczne. Kocham Zosię całym sercem i mam nadzieję, że Jan będzie o nią dbał.”

„12 listopada...  Nie wiem, jak długo będę mogła jej kłamać. Jan obiecał, że przyjdzie na jej urodziny, ale nie wiem, czy to dobre rozwiązanie.”

„5 grudnia... Jan przyniósł mi dokumenty adopcyjne. Powiedział, że Maria zgodziła się na adopcję Zosi, żeby dać jej normalne życie. Moje serce pęka, ale wiem, że to dla jej dobra.”

„21 grudnia... To będzie moje ostatnie wpisywanie w tym dzienniku. Jan prosił, żebym zachowała milczenie o naszym romansie. Mam nadzieję, że Zosia kiedyś zrozumie. Oddaję ją w dobre ręce.”

Nie wiedziałam, co robić

Nie mogłam uwierzyć w to, co czytałam. Zamknęłam dziennik, czując, jak krew odpływa mi z twarzy. Próbowałam zrozumieć, co powinnam teraz zrobić. Wtem usłyszałam kroki na korytarzu. Szybko wsunęłam dziennik z powrotem na półkę i zaczęłam układać książki.

– Marta, co robisz? – zapytała Maria, wchodząc do pokoju.

Nic, tylko sprzątam – odpowiedziałam, starając się uspokoić.

Kiedy Maria wyszła, usiadłam na brzegu łóżka, próbując przemyśleć, co zrobić z tą wiedzą. Czy powinnam skonfrontować się z rodziną? A może najlepiej będzie zachować milczenie?

Czułam, że moje życie właśnie stało się o wiele bardziej skomplikowane.

Kłócili się

Pewnego wieczoru, gdy siedziałam w salonie, usłyszałam podniesione głosy dochodzące z gabinetu Jana. Zaciekawiona, zaczęłam podsłuchiwać przez uchylone drzwi.

– Maria, nie możemy dłużej tego ukrywać! Zosia ma prawo znać prawdę – mówił Jan z desperacją w głosie.

Nie możemy jej tego zrobić. Co będzie, jeśli prawda wyjdzie na jaw? Co ludzie powiedzą? – odpowiedziała Maria z wyraźnym lękiem.

Serce zaczęło mi bić szybciej. Wiedziałam, że muszę coś zrobić. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi.

Przyznałam się, że wiem

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale musimy porozmawiać – powiedziałam, wchodząc do gabinetu.

Jan i Maria spojrzeli na mnie z zaskoczeniem. Zamknęłam drzwi za sobą.

– Marta, co się stało? – zapytała Maria, wyraźnie zaniepokojona.

– Wiem o wszystkim. Znalazłam dziennik Agnieszki. Wiem, że Zosia jest jej córką – wyznałam.

Zapadła cisza. Jan spuścił głowę, a Maria zakryła usta dłonią.

– Marta, proszę, zrozum. To była trudna decyzja. Chcieliśmy chronić Zosię – powiedział Jan, zbliżając się do mnie.

– Rozumiem, ale Zosia zasługuje na prawdę – odpowiedziałam stanowczo.

Chcieli mnie przekupić

Jan wymienił spojrzenie z Marią, a potem powiedział:

– Marta, doceniamy wszystko, co robisz dla Zosi. Proszę, nie mów nikomu o tym, co odkryłaś. Możemy ci zapłacić za milczenie. 50 tysięcy złotych – zaproponował Jan.

Byłam w szoku. Z jednej strony, te pieniądze mogłyby wiele zmienić w moim życiu. Z drugiej strony, czułam, że to złe.

– To nie jest kwestia pieniędzy. Chodzi o Zosię. Ona ma prawo wiedzieć, kim naprawdę jest – powiedziałam, czując, że muszę być silna.

Jan i Maria spojrzeli na siebie, wiedząc, że muszą podjąć trudną decyzję. 

Czułam się rozdarta

Po trudnej rozmowie z Janem i Marią, postanowiłam wziąć dzień wolny, żeby przemyśleć sytuację. Spacerowałam po parku, próbując poukładać myśli. Czułam się rozdarta między lojalnością wobec rodziny, którą pokochałam, a moralnym obowiązkiem wobec Zosi. Postanowiłam odwiedzić moją przyjaciółkę, Kasię, żeby porozmawiać o tym, co się stało.

– Marta, musisz zrobić to, co uważasz za słuszne – powiedziała Kasia, gdy usiadłyśmy na kanapie z kubkami herbaty. – Jeśli uważasz, że Zosia powinna znać prawdę, to powinnaś to zrobić. Pieniądze nie powinny wpływać na twoją decyzję.

– Wiem, Kasia, ale boję się, jak to wpłynie na Zosię i całą rodzinę – odpowiedziałam, czując narastające emocje.

– Zosia zasługuje na prawdę. Jeśli Jan i Maria naprawdę chcą jej dobra, to muszą to zrozumieć – stwierdziła Kasia stanowczo.

Jej słowa dodały mi odwagi. Wiedziałam, że muszę porozmawiać z nimi jeszcze raz.

Nie odpuszczali

Następnego dnia, gdy Zosia była w przedszkolu, Jan ponownie poprosił mnie o rozmowę w gabinecie. Maria była tam również, ale wydawała się jeszcze bardziej zdenerwowana niż wcześniej.

– Marta, musimy być realistami. Zosia jest zbyt mała, by zrozumieć całą prawdę. Może gdy dorośnie, wtedy będzie odpowiedni czas – zaczął Jan.

– Jan, mieliśmy umowę. Zosia ma prawo znać prawdę – odpowiedziałam stanowczo.

– Marta, rozumiem twoje intencje, ale naprawdę uważam, że to może ją skrzywdzić – wtrąciła Maria, błagalnym tonem.

Wtedy Jan wyciągnął kopertę z szuflady i położył ją na biurku.

– Marta, tu jest 70 tysięcy złotych. To więcej niż poprzednio. Prosimy, przemyśl to jeszcze raz – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.

Poczułam, jak wzbiera we mnie złość. Jak mogli myśleć, że pieniądze rozwiążą ten problem?

– Myślicie, że pieniądze załatwią wszystko? – krzyknęłam. – To nie chodzi o mnie, tylko o Zosię! 

Coś w nich pękło

Maria wybuchnęła płaczem, a Jan zacisnął pięści.

– Marta, to nie jest takie proste! – warknął Jan. – Staramy się chronić naszą rodzinę!

– Chronić rodzinę, czy swoje wygodne życie? – zapytałam ostro. – Zosia powinna znać prawdę o swojej matce, niezależnie od tego, jak trudne to będzie dla was.

Zapadła ciężka cisza. Maria przestała płakać i spojrzała na mnie z determinacją.

– Marta ma rację, Jan. Nie możemy tego dłużej ukrywać – powiedziała, choć w jej głosie wciąż drżały emocje.

Jan spuścił głowę, a potem spojrzał na mnie z rezygnacją.

– Dobrze. Powiemy jej. Ale potrzebujemy twojej pomocy, Marta. Nie możemy tego zrobić sami – powiedział cicho.

W tej chwili zrozumiałam, że moja rola w tej rodzinie jest większa, niż kiedykolwiek przypuszczałam. Zgodziłam się pomóc, wiedząc, że przed nami trudna droga, ale wierzyłam, że Zosia zasługuje na prawdę i na pełne miłości wsparcie.

Marta, 28 lat

Czytaj także: „Narzeczona naciskała na ślub, a potem sama uciekła sprzed ołtarza. Okazało się, że cały czas ukrywała brzydką prawdę”
„W spadku po dziewczynie syna, wziąłem sobie jej matkę. Już pierwszej nocy ochrzciliśmy jej łóżko”
„Matka ukarała mnie zza grobu i nie dała nic w spadku. Dopiero sąsiad wyznał mi prawdę o testamencie”

 

Redakcja poleca

REKLAMA