„Byłam dla niepełnosprawnej siostry jak matka, nie pozwalałam jej skrzywdzić. Nawet kosztem mojego złamanego serca”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Solid photos
„Gdy oglądał fotki, obserwowałam jego twarz, szukając oznak niesmaku albo przerażenia. Nic takiego jednak nie znalazłam. Chyba wtedy coś się we mnie przełamało i mogłam bardziej mu zaufać. Poczułam, że się zakochuję, i nie walczyłam z tym uczuciem”.
/ 11.06.2022 19:30
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, Solid photos

– Misiek! – Karolina pociągnęła mnie za rękaw. – Chodźmy do niego! Misiek, zaczekaj!

– Nie! To nie Misiek. On wyjechał daleko.

– To on! – siostra nie dawała za wygraną. – Chodźmy, proszę! Tęskniłam za nim…

Nie chciałam, by cierpiała

Zagryzłam wargę i odwróciłam się tyłem do byłego chłopaka. To był on. Widziałam, jak szybko zerka w naszą stronę, a potem jeszcze szybciej odchodzi. Zauważył nas. I uciekł. Dokładnie tak jak wtedy.

Karolina prawie się rozpłakała, że do niego nie podeszłyśmy. Wiedziałam, że bardzo się do niego przywiązała. Właśnie dlatego po zerwaniu nigdy więcej nie przedstawiłam jej żadnego chłopaka.

Nie chciałam, by cierpiała, gdy sytuacja się powtórzy. A byłam pewna, że się powtórzy. Najpierw myślałam, że z Michałem będzie inaczej. Znał przecież moją sytuację od początku naszej znajomości.

– Ona ma zespół Downa – wyjaśniłam na jednej z pierwszych randek. – Nasza mama nie żyje, ojciec odszedł, więc Karolina mieszka ze mną. Ma dwadzieścia siedem lat, ale mentalnie jest dzieckiem, nie poradziłaby sobie sama.

Michał zapewniał, że podziwia moją decyzję, by opiekować się siostrą, chociaż dla mnie to nie było nic specjalnego. Kochałam Karolinę, była cudowną osobą, zawsze pogodną, szukającą w ludziach tylko dobra. Dla jednych to naiwność, dla mnie – cecha aniołów. Siostra nie sprawiała kłopotów – martwiło mnie tylko jej zdrowie – i nie wyobrażałam sobie życia bez niej.

Mój chłopak wydawał się to rozumieć

Miał cztery lata na przyzwyczajenie się do myśli, że siostra na zawsze pozostanie częścią mojego życia. A jednak kiedy zaczęliśmy mówić o ślubie, zapytał:

– A co z Karolcią?

– Jak to: co? – nie zrozumiałam pytania.

– No… gdzie zamieszka, jak kupimy własne mieszkanie? Przecież nie będziemy mieszkać we trójkę.

Wtedy jeszcze myślałam, że go przekonam, że mieszkanie z Karoliną to nie koniec świata. Tłumaczyłam, że nie ma innej możliwości. Nie mogła mieszkać sama, umarłabym ze strachu, że coś jej się stanie. Mogłam zostawić ją na kilka godzin, nawet na cały dzień, ale nie na całe życie. Ale Michał postawił warunek: albo „załatwię sprawę z Karoliną”, albo się rozstajemy.

– Ona nie jest twoim dzieckiem, nie masz wobec niej żadnych obowiązków – argumentował, a ja patrzyłam na niego z przerażeniem.

Chciał ją oddać do ośrodka

Najgorsze chyba jednak było to, że biedna Karolcia nie miała pojęcia, jakim jest „kłopotem” dla ubóstwianego Miśka. Ciągle był dla niej miły, przynosił jej prezenty i mówił komplementy. Kiedy miał do mnie przyjść, siostra malowała paznokcie i wpinała we włosy spinki z kokardkami.

On mówił jej, że ślicznie wygląda, a potem, gdy wychodziliśmy z domu, tłumaczył mi, jak rozsądną decyzją będzie znalezienie jej ośrodka dla upośledzonych umysłowo.

Robiłam wszystko, by go przekonać, że życie z nią nie będzie uciążliwe. Pojechaliśmy na wakacje; w tym czasie z Karoliną mieszkała opiekunka. Często zostawałam na noc u ukochanego, dzwoniąc jedynie kontrolnie do domu. Ale to nie wystarczało.

– Chcę się ożenić z tobą, a nie z wami obiema – oświadczył w końcu stanowczo. – Zróbmy sobie przerwę. Przemyśl, czy chcesz być ze mną, mieć normalną rodzinę, dzieci, czy do końca życia będziesz się bawić w niańkę, i daj mi znać.

Ta „przerwa” oznaczała tak naprawdę koniec

Michał zniknął z mojego życia, a ja przez wiele miesięcy ukrywałam przed siostrą depresję. Ona także tęskniła za Miśkiem i ciągle pytała, kiedy przyjedzie.

Spotykałam się potem z trzema innymi chłopakami. Nie umiałam się jednak otworzyć. Jednemu nawet nie powiedziałam o Karolinie. Po co, skoro i tak nic poważnego by z tego nie wyszło? Kiedy spotkałam Rafała, traktowałam go z rezerwą.

Nie mogłam sobie pozwolić na głębsze uczucie, nie przeżyłabym ponownie takiej straty jak przy Michale. Wspomniałam mu jedynie, że mieszkam z siostrą i dlatego lepiej, żeby nie bywał u mnie w domu. W końcu jednak zapytał, dlaczego obawiam się do niego zbliżyć.

– Nie chodzi o ciebie – wyjaśniłam mu. – Po prostu…

– Jest ktoś inny, tak?

– Nie! To znaczy… właściwie to tak – uśmiechnęłam się, wiedząc, jak to zabrzmiało. – Pamiętasz, jak ci mówiłam, że mieszkam z siostrą? – spytałam, a gdy kiwnął głową, pokazałam mu zdjęcia w telefonie. – To ona. O, to my w Gdańsku. I w zoo. A tu z choinką…

Gdy oglądał fotki, obserwowałam jego twarz, szukając oznak niesmaku albo przerażenia. Nic takiego jednak nie znalazłam. Zachowywał się, jakby oglądał zdjęcia zupełnie normalnych sióstr. A potem spytał, kiedy będzie mógł poznać Karolinę.

Nie chciałam, by się znów angażowała

Wtedy po raz pierwszy od rozstania z Miśkiem złamałam swoje zasady i zaprosiłam nowego chłopaka do domu. Próbowałam uspokoić entuzjazm Karolci, żeby za bardzo się do niego nie przywiązywała, ale i tak była bardzo podekscytowana.

– To dla ciebie, a to dla ciebie – powiedział Rafał, na powitanie wręczając każdej z nas bukiet kwiatów.

Karolcia aż pisnęła z radości. Ja jednak byłam sceptyczna. Misiek też dawał jej prezenty, też był dla niej miły. Pokochała go, a potem on, odchodząc, złamał jej serce chyba bardziej niż mnie.

– Naprawdę nie widzisz nic dziwnego w tym, że opiekuję się niepełnosprawną siostrą? – zapytałam Rafała po kolejnej wizycie u nas.

– Żartujesz? To bardzo dziwne – powiedział poważnie. – To niecodzienne i niesamowite. Takich osób jak ty nie ma wiele na świecie. Jesteś niezwykła. Karolina zresztą też. Mam szczęście, że was poznałem.

Chyba wtedy coś się we mnie przełamało i mogłam bardziej mu zaufać. Poczułam, że się zakochuję, i nie walczyłam z tym uczuciem. Zabraniałam sobie jednak myśleć, że się pobierzemy.

Starałam się cieszyć chwilą bieżącą, ale w głębi duszy żyłam w strachu, że nasza miłość się skończy, kiedy Rafał będzie chciał poważniejszych deklaracji. Nie zniosłabym kolejnych dyskusji o „znakomitych ośrodkach dla upośledzonych umysłowo”…

On jednak co rusz wspominał o ślubie

Najpierw niby żartem, potem coraz poważniej. Kilka razy dałam się wciągnąć w rozmowę „co by było, gdyby”. Gdybyśmy razem mieszkali, gdybym zaszła w ciążę… W końcu zdecydowałam się postawić sprawę jasno.

– Rafał, ja nie zostawię Karoli. Niewiele w życiu mam „na zawsze”, ale ją na pewno. Musisz o tym wiedzieć…

– Wiem – powiedział tylko. Z jego twarzy niewiele wyczytałam. Pomyślałam, że to początek końca naszego związku…

Od tamtego dnia zaczęłam przygotowywać Karolinę do tego, że Rafał może zniknąć z naszego życia. Rozmawiałam z nią o wakacjach tylko we dwie i o tym, że może adoptujemy kota. Ona jednak ciągle wplatała Rafała do tych planów.

Czułam, że czeka nasz powtórka z koszmaru. Któregoś wiosennego dnia pojechaliśmy jeszcze we trójkę nad jezioro. Spacerowaliśmy po brzegu, aż w którymś momencie Rafał poprosił, żebyśmy się na moment zatrzymały i zamknęły oczy. Kiedy pozwolił je nam otworzyć, klęczał przede mną na jednym kolanie i trzymał w dłoni aksamitne pudełeczko.

– Agnieszko Mario, czy zostaniesz moją żoną? – zapytał bardzo formalnym tonem, a ja ze wzruszenia zakryłam usta dłonią.

Kiedy odpowiedziałam „tak!”, Rafał wstał i przytulił mnie bardzo mocno. Zdumiało mnie, że jego uścisk nagle zelżał, jakby chciał się odsunąć. I faktycznie się odsunął. Stanął przed Karoliną, a chwilę później ukląkł przed nią na jedno kolano.

– Karolino Zofio, czy zostaniesz moją najlepszą przyjaciółką? – zapytał i wyciągnął drugie pudełeczko.

Biorąc mnie za żonę, wziął nas obie

W nim także był pierścionek. Już nie z diamentem, ale z turkusem, który podobno jest kamieniem przyjaźni. Karolcia wykrzyknęła „tak!” i chwilę później też ściskała mojego narzeczonego. I tak Rafał zrobił to, czego nie chciał zrobić nikt inny przed nim: biorąc mnie za żonę, wziął nas obie.

Nie ukrywał ani przed rodziną, ani przed znajomymi, że jego szwagierka ma zespół Downa. Na ślubie Karola siedziała w pierwszej ławce obok jego rodziców i braci. Teściowie zresztą od razu ją pokochali i mogła zostać u nich, kiedy my pojechaliśmy w podróż poślubną.

Teraz, kiedy spodziewam się dziecka, Karolina ogromnie mi pomaga. Koi moje skołatane szalejącymi hormonami nerwy, gotuje mi i razem z Rafałem jeździ kupować ubranka i akcesoria dla maleństwa.

Mieszkamy w bliźniaku z ogródkiem – my na dole, Karolcia na górze. Mamy kota o imieniu Wiking i stanowimy szczęśliwą rodzinę. A mój mąż nadal uważa, że nie zrobił nic szczególnego.

– Kocham was obie – powtarza. – Chociaż, słowo daję, mam nadzieję, że będziemy mieć syna, bo sam z trzema kobietami życia mogę mieć ciężko…

On jeszcze tego nie wie, ale tak: to będzie chłopiec!

Czytaj także:
„Przyłapałam ojca z kochanką. Nie wiedziałam, co robić: powiedzieć mamie, że mąż ją zdradza, czy oszczędzić jej łez?”
„Przyjaciółka traktowała mnie jak świnkę-skarbonkę. Wyciągała kasę, kiedy chciała. Ale z kredytem to już przesadziła...”
„Babcia ma 70 lat, a ikry pozazdrościłby jej niejeden młodzian. Samodzielnie odzyskała dom, który odebrano jej za komuny”

Redakcja poleca

REKLAMA