„Byłam dla niego darmową prostytutką. Z miłości się na to godziłam. Kiedy zaszłam w ciążę, kazał mi »to« usunąć"

Kobieta z dzieckiem na rękach fot. Adobe Stock, natalialeb
„Oczywiście nie zrobiłam tego. Za kilka dni Helenka skończy pół roku. Nosi moje nazwisko. Czarek co miesiąc przelewa zasądzoną kwotę na konto. Nie interesuje się córką, nigdy nawet o nią nie zapytał. Trudno, nawet nie wie, jak wiele traci. Maleńka jest wspaniała!"
/ 09.07.2021 15:09
Kobieta z dzieckiem na rękach fot. Adobe Stock, natalialeb

Znałam zasady. Żona o mnie wie, ale rodzina i przyjaciele – nie. Dlatego musimy się ukrywać. Godziłam się na taki układ, bo naprawdę kochałam Czarka. Tylko jednej rzeczy nie wzięliśmy pod uwagę…

Iwonka, kiedy w końcu poznamy twojego narzeczonego?

Zbliżały się osiemdziesiąte urodziny mojej babci. Szykowała się wielka rodzinna impreza – wszystkie ciotki, babki, wujkowie i kuzynostwo w komplecie. Ja jakoś w ogóle nie miałam ochoty tam pójść. Babcię kocham, moją rodzinę też, ale wiedziałam, co mnie tam czeka – krzyżowy ogień pytań. Oczywiście nie myliłam się…

„Iwonka, kiedy w końcu poznamy twojego narzeczonego?”, „Dziecko, tylko praca i praca, pomyśl o rodzinie!”, „Co ty taka wybredna? Lata lecą, jesteś coraz starsza, nie ma co tak przebierać!”, „Ja w Twoim wieku już na wywiadówki chodziłam!”. Miałam ochotę posłać ich wszystkich do stu diabłów! Traktowali mnie, jakbym miała za chwilę przejść na emeryturę, a przecież w tym roku kończyłam dopiero 32 lata! Nie wszyscy w tym wieku mają już odchowaną gromadkę. Czasy się zmieniły!

Wkurzały mnie też strasznie mama i jej siostra, ciotka Krysia, na siłę szukające mi „kawalera”. Co chwilę podstępem próbowały swatać mnie z kimś innym. A to zapraszały mnie na kawkę i „przypadkiem” wpadał wtedy jakiś ich miły znajomy, a to znów wysyłały mnie w różne miejsca z ważnymi sprawami do załatwienia…

Nie mogłam przedstawić go rodzinie, ponieważ… Czarek miał żonę

Nie lubiłam tych swatów i gadek z jeszcze jednego powodu – tak naprawdę nie byłam samotna. Miałam faceta, od prawie dwóch lat. Tyle że nasze relacje były trochę skomplikowane, nie mogłam przedstawić go rodzinie, ponieważ… Czarek miał żonę. Nie, nie byłam pierwszą naiwną, która wierzyła, że nagle stanę się wyjątkowa, jedyna, pierwsza. Wiedziałam, że zawsze będę druga.

Mieliśmy jasny układ – Czarek żył w zasadzie obok żony, a nie z nią. Jednak mieli dzieci, wspólny kredyt, interesy. Nie opłacało im się rozstawać. Zresztą oboje bardzo kochali Ewę i Olka, choćby ze względu na nich nie dopuszczali do siebie myśli o rozwodzie. Jednak zarówno Czarek, jak i Karolina żyli swoim życiem. Przed rodziną i znajomymi odgrywali kochające się i udane małżeństwo, a tak naprawdę każde z nich miało kogoś jeszcze.

Kochałam jednak Czarka jak wariatka, dlatego się na to godziłam

Nie lubiłam słowa „kochanka”, wolałam nazywać się przyjaciółką. Czarek wiedział więc o przyjacielu Karoliny, ona o mnie. Taki był układ. Dziwny, na pewno nietypowy, ale skoro działał i odpowiadał wszystkim zainteresowanym? Jasne, że czasem denerwowało mnie to ciągłe ukrywanie się. Nie mogliśmy pójść na normalną randkę, nie mogłam przedstawić go rodzinie czy przyjaciółkom. Noce też rzadko spędzaliśmy razem, zazwyczaj musiał wracać do domu, by dzieci nie zorientowały się, że coś jest nie tak.

Kochałam jednak Czarka jak wariatka i nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Dlatego się na to godziłam. Poza tym wystarczyło kilka chwil w jego ramionach, bym zapominała o wątpliwościach. Gdzieś tam miałam nadzieję, że kiedyś to się zmieni. Raz nawet zagadnęłam o to Czarka.

– Kotek… A tak za… powiedzmy dziesięć, piętnaście lat, jak wasze dzieci będą już dorosłe, a kredyty spłacone, może wtedy wreszcie przestaniecie udawać, co? I wybierzemy się na pierwszą prawdziwą randkę?

– Kto wie? – powiedział z uśmiechem i mnie pocałował. Wystarczało mi to. Jeszcze kilka lat życia w ukryciu, czas przecież tak szybko leciał, wytrzymamy! Byłam tego pewna. A potem? A potem będzie przed nami cała reszta życia. Razem, we dwoje, legalnie i bez tajemnic.

Jednak los bywa bardzo przewrotny…

Kiedy kolejny poranek zaczął się od nieprzyjemnych mdłości i wizyty w toalecie, a kalendarz nieubłaganie wskazywał, że okres powinnam mieć już dawno temu, wiedziałam już, że będą kłopoty. Kiedyś rozmawialiśmy o dzieciach. Czarek stanowczo oznajmił, że dwójka mu wystarczy i nie ma zamiaru mieć ani jednego więcej. Po czym zaczął pytać, czy na pewno biorę regularnie tabletki. Oczywiście, że to robiłam.

Szczerze mówiąc, moja kariera zaczynała się bardzo dobrze rozwijać i też nie marzyłam o dziecku. A przynajmniej nie w tamtym momencie. Najwyraźniej jednak nie ma stuprocentowej antykoncepcji. Zrobiłam test. To były najdłuższe minuty mojego życia! „Cholera, nie!” – załamałam się, kiedy zobaczyłam dwie kreski. „Nie teraz!”.

Zadzwoniłam do Czarka i poprosiłam, by jak najszybciej do mnie przyjechał. Miałam nadzieję, że mnie pocieszy, coś wymyśli. Ale nie. Zaczął krzyczeć, miotać się i ciskać, że go oszukałam, że pewnie specjalnie nie brałam tabletek.

– Przecież wiedziałaś od początku, że mam żonę! Że jej nie zostawię! Nas łączył tylko seks! – wrzeszczał. Poczułam się, jakbym dostała w twarz. Tylko seks? Tak, to prawda, że wiedziałam o jego żonie i o tym, że jej na razie nie zostawi. Ale dla mnie to nie był zwykły seks! Ja go kochałam i chciałam z nim być, czekałam na niego i zgadzałam się na bycie tą drugą nie dla seksu!

Im szybciej się tego pozbędziemy, tym lepiej

Kiedy Czarek nieco ochłonął i się uspokoił, powiedział: – Dobra, spokojnie. Załatwimy to. Mam znajomego ginekologa, na pewno nam pomoże. Który to tydzień? Początek mam nadzieję? Im szybciej się tego pozbędziemy, tym lepiej. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom! Mnie ta ciąża też nie była na rękę, ale to było nasze dziecko! Jak on mógł o nim w ten sposób mówić? Że się „tego” pozbędziemy? Nie miałam zamiaru niczego, ani nikogo się pozbywać!

– Czarek, ja nie usunę tej ciąży! – powiedziałam stanowczo. Wywiązała się między nami kolejna kłótnia. Nigdy nie spodziewałabym się, że usłyszę od mojego ukochanego tak wiele podłych i raniących słów. W końcu nie wytrzymałam i poprosiłam go, by wyszedł i zostawił mnie w spokoju. Przepłakałam całą noc. Właśnie zawalił mi się cały świat. I choć nie planowałam teraz dziecka, to paradoksalnie nie fakt, że jestem w ciąży, stanowił problem, a sposób, w jaki zareagował Czarek. Przekonałam się, jaki jest naprawdę. Dowiedziałam się, że byłam dla niego tylko zabawką, darmową prostytutką…

„No, maleństwo, mamy tylko siebie, ale damy radę!"

Po kilku dniach poszłam do lekarza. Byłam w dziewiątym tygodniu, ciąża rozwijała się prawidłowo. Po wyjściu z gabinetu, rozpłakałam się. „No, maleństwo, mamy tylko siebie, ale damy radę!” powiedziałam, głaszcząc się po brzuchu. I nagle rzeczywiście zaczęłam w to wierzyć. Po prostu czułam, że będzie dobrze. Postanowiłam pójść do mojej mamy i powiedzieć jej, że zostanie babcią. Musiałam z kimś podzielić się tą nowiną.

Tak jak się spodziewałam, była bardzo szczęśliwa, ale nie kryła zdumienia. No i koniecznie chciała wiedzieć, jak to się stało i kto jest ojcem.

– Mamo, chyba nie muszę ci tłumaczyć, skąd się biorą dzieci? Naprawdę chcesz wiedzieć dokładnie, jak to się stało? – próbowałam żartować, by uniknąć krzyżowego ognia pytań. Nie ustąpiła jednak i dalej wierciła mi dziurę w brzuchu. Nie mogłam powiedzieć jej prawdy. Dlatego stanowczo podkreśliłam, że to tylko moje dziecko. I poprosiłam, by nigdy więcej nie pytała mnie o ojca, bo jego po prostu nie ma.

Mama nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła prawić mi morałów, że jestem nieodpowiedzialna, że tak nie można, że co ludzie powiedzą, że jak ja sama chcę dziecko wychować, że przecież ojciec potrzebny… Ja jednak twardo obstawałam przy swoim. Wraz z upływem czasu zaczęłam jednak zmieniać zdanie. Dlaczego mam sama ponosić konsekwencje? Zarabiałam wystarczająco, by utrzymać siebie i dziecko, ale postanowiłam mimo wszystko pójść za radą mamy i walczyć o alimenty od Czarka.

– Dziecko, ty nie dla siebie masz brać, a dla maleństwa! Ono ma prawo do tych pieniędzy. Skoro mówisz, że ich nie potrzebujesz i się ich brzydzisz, to załóż oddzielne konto i tam je przechowuj, a kiedyś dasz swojemu dziecku. Będzie zabezpieczone – przekonywała mnie.

Uznałam, że to sensowny pomysł. Zadzwoniłam do Czarka. Wściekł się, kiedy usłyszał, że chcę, by łożył na dziecko. Zaczął nazywać mnie oszustką, krzyczał, obrażał i szantażował. Kiedy zauważył, że to na mnie nie działa, zmienił taktykę. Próbował wziąć mnie na litość, opowiadał, jak jego dzieci na tym ucierpią, zaklinał, bym nie rozbijała mu rodziny. Okazało się, że jego układ z żoną był tylko jego wymysłem. Tak naprawdę ta biedaczka żyła z nim, nie wiedząc o jego zdradach.

– Nie obchodzi mnie twoje życie. Nie chcę niczego rozbijać i nikomu opowiadać o twoich skokach w bok. Chce tylko, żeby moje dziecko miało pieniądze, które mu się należą – nie ustąpiłam. Kolejne miesiące były trudne, ale też pełne pięknych i niesamowitych momentów.

Za kilka dni Helenka skończy pół roku. Nosi moje nazwisko. Czarek co miesiąc przelewa zasądzoną kwotę na konto. Nie interesuje się córką, nigdy nawet o nią nie zapytał. Trudno, nawet nie wie, jak wiele traci. Maleńka jest wspaniała!

Czytaj także:
Mąż nie pozwala mi studiować. Boi się, że wymienię go na mądrzejszy model, bo nie będę chciała takiego robola jak on"
„Kochaliśmy się zadaniowo. To było »robienie dziecka«. I zaszłam w ciążę, ale z barmanem"
„Moja córka jest lekko opóźniona w rozwoju. Wprawdzie urodziła zdrowe dziecko, ale nie ma instynktu macierzyńskiego”

Redakcja poleca

REKLAMA