„Byłam bliska zerwania z Tomaszem, bo mój syn go nie akceptował. Atakował go, bo chciał mnie mieć tylko dla siebie”

kobieta, którą szantażował syn fot. Adobe Stock, esthermm
„Adaś stał się nerwowy, wybuchał gniewem, zdarzało się, że krzyknął albo trzasnął drzwiami... Odpowiedź młodszego syna dała mi do myślenia. Zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłam, wiążąc się z jakimś mężczyzną…”.
/ 17.04.2022 06:26
kobieta, którą szantażował syn fot. Adobe Stock, esthermm

Tomka poznałam trzy lata po rozstaniu z Łukaszem. Mój były mąż okazał się wyrachowanym i sprytnym egoistą. Nie dość, że mnie zdradzał i znęcał się nade mną psychicznie, to jeszcze okazało się, że oszukiwał i kombinował na każdej możliwej płaszczyźnie. A potem po prostu zniknął, rozpłynął się w powietrzu.

Gdyby nie moja rodzina, nie wiem, jak dałabym sobie radę. Mnóstwo długów, niska samoocena, strach… To najbliżsi pomogli mi pozałatwiać większość spraw. Po długiej i ciężkiej batalii udało mi się udowodnić, że nie miałam pojęcia o machlojkach byłego męża, i rozwieść się z nim. Po kilku miesiącach wróciłam do w miarę normalnego życia, stanęłam na nogi. A potem właśnie pojawił się Tomek.

Adaś miał wtedy sześć lat, a Filip dziewięć. Wydawało mi się, że dużo już rozumieją i że są rozsądni. Porozmawiałam z nimi, powiedziałam, że to mój przyjaciel i że będziemy się teraz spotykać.

– Ale pamiętajcie, że cokolwiek by się działo, i tak najważniejsi na świecie jesteście dla mnie wy. I nikt ani nic tego nie zmieni.

Początkowo wszystko się dobrze układało. Tomek dbał o mnie i o chłopców, był odpowiedzialny, opiekuńczy, inteligentny, zaradny… Owszem, miał też wady. Nie byłam zaślepiona, a nauczona doświadczeniem obserwowałam go dwa razy dokładniej, analizując każdy ruch i słowo.

Jednak im dłużej się z nim spotykałam, tym bardziej przekonywałam się, że tym razem dobrze trafiłam. Mimo wszystko zachowywałam czujność.

Filip twierdził, że nie ma pojęcia, o co chodzi 

Po jakimś czasie zauważyłam zmiany w zachowaniu Adasia. Stał się nerwowy, wybuchał gniewem, zdarzało się, że krzyknął albo trzasnął drzwiami. Nie zawsze mnie słuchał i odpowiadał czasem w taki sposób, jak nigdy wcześniej.

Początkowo zrzuciłam to na karb wielu stresów – poszedł do pierwszej klasy, więc to nowa szkoła i nowe otoczenie. Poza tym Tomek też był dla niego nowością. Od czasu odejścia Łukasza z nikim się nie spotykałam. Chłopcy głównie ze mną spędzali czas. A tu nagle takie zmiany…

– Co powiecie na lody? – spytał któregoś dnia Tomek.

– Nie chcę żadnych lodów! Sam sobie idź! – warknął Adaś.

Zdziwiona przez moment stałam bez słowa, a potem powiedziałam mu, że tak nie wolno, że ma się hamować i tym podobne. Takie sytuacje jednak zdarzały się coraz częściej. Głównie wobec Tomka. Dziwiło mnie to, bo wcześniej naprawdę świetnie się dogadywali.

Postanowiłam podpytać chłopców, czy coś się stało. Starszy syn twierdził, że nie ma pojęcia, o co chodzi. A młodszy powiedział tylko, że lepiej nam było bez Tomka. Szczerze mówiąc, dało mi to do myślenia. Zaczęłam się martwić, że może Tomek rzeczywiście w jakiś sposób uraził Adasia albo zrobił coś niestosownego.

Wrogość mojego młodszego syna do Tomka narastała. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy dobrze zrobiłam, wiążąc się z jakimś mężczyzną. Pocieszało mnie tylko to, że Tomek cierpliwie znosił wszelkie obelgi, ataki i oskarżenia, ze spokojem na nie odpowiadając, tłumacząc i nie denerwując się.

– Daj mu trochę czasu, przecież nie wie, co mówi. Za chwilę wszystko się unormuje – pocieszał mnie Tomek.

Aż któregoś dnia sprawa się wyjaśniła. I to dzięki Filipowi.

– Mamo, ja chyba wiem, o co chodzi młodemu – zagadnął mnie któregoś dnia. – Podsłuchałem go dzisiaj na dużej przerwie.

I opowiedział mi o rozmowie brata z jakimś kolegą.

– Adaś chyba bronił Tomka, bo tamten kolega mu powiedział, żeby nie był naiwny. I że zawsze tak jest, że koleś będzie udawał takiego fajnego, a naprawdę tylko knuje. Przekonywał młodego, że musi być stanowczy, a skoro do tej pory nic nie podziałało, to musi zacząć grać ostrzej, bo inaczej straci matkę i trafi do domu dziecka.

Byłam przerażona tym, co usłyszałam!

Ten chłopiec najwyraźniej buntował Adasia, opowiadając mu jakieś bzdury! Spróbowałam porozmawiać z młodszym synem. Najpierw zaprzeczał, ale w końcu z płaczem wyznał wszystko.

– Bo Kuba powiedział, że teraz ty już nas nie będziesz kochała, bo masz nowego faceta. I że za chwilę na pewno się nas pozbędziesz, bo będziemy tobie i jemu przeszkadzać. I że u niego też tak było. Mama go zostawiła i poszła sobie z tamtym panem, a on trafiłby do domu dziecka, gdyby nie zaopiekowała się nim babcia. A ja nie chcę ani do domu dziecka, ani do babci! Więc Kuba kazał mi tak robić i mówić… I powiedział, że albo ja albo Tomek, dlatego muszę się starać, żebyś przestała go lubić.

Byłam wściekła, sama nie wiem nawet na kogo. Bo czy ten biedny Kuba był tak naprawdę winny? Nie znałam go, nie wiedziałam, jaką ma sytuację. Może faktycznie los go skrzywdził i Kuba chciał ostrzec kolegę?  Myślał, że mu pomaga koledze.

W każdym razie jeszcze tego samego dnia usiedliśmy we czwórkę przy stole i porozmawialiśmy. Zarówno ja, jak i Tomek zapewniliśmy Adasia, że nie mamy zamiaru wyprowadzać się, znikać, odchodzić ani ich zostawiać.

– Wręcz przeciwnie, chciałbym, żebyśmy zamieszkali wszyscy razem. Oczywiście o ile się zgodzicie. Zależy mi na tym, bo bardzo kocham waszą mamę. I was również… – powiedział Tomek.

Rozmowa była naprawdę bardzo długa, ale przyniosła efekty. Adaś chyba zrozumiał, że nikt nie odbierze mu mamy. Co więcej – popłakał się i przeprosił Tomasza za swoje zachowanie.

– Nic się nie stało, daj spokój. To co, sztama? – spytał Tomek.

Od tamtej pory wszystko wróciło do normy. Porozmawiałam też z wychowawczynią Adasia i poprosiłam, by przyjrzała się sytuacji Kuby, ewentualnie zgłosiła sprawę do pedagoga szkolnego. W końcu nie wiadomo, co go spotkało i w jakich warunkach teraz żyje.

Jeśli mówił prawdę, to na pewno potrzebuje pomocy. A jeśli kłamał, to ktoś powinien mu wyjaśnić, że tak nie wolno! Mam nadzieję, że już nigdy nikt nie namiesza moim chłopcom w głowie i zrozumieją, że są dla mnie najważniejsi, ale ja również mam prawo do szczęścia. 

Czytaj także:
„Głodziłam się, żeby zmieścić się w wymarzoną suknię ślubną. Nie wiedziałam, że jestem w ciąży i mogę szkodzić dziecku!”
„Przyjaciółki z rezolutnych babek zmieniły się w zahukane kury domowe. Ich priorytety to mężuś, obiad i zasmarkane dzieci”
„Odbiłam koleżance faceta, bo chciałam się poczuć lepsza. Gdy do niej wrócił, z zawiści nastawiłam przeciwko niemu córkę”

Redakcja poleca

REKLAMA