„Przyjaciółki z rezolutnych babek zmieniły się w zahukane kury domowe. Ich priorytety to mężuś, obiad i zasmarkane dzieci”

Kobieta, która straciła przyjaciółki fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk
„Pamiętam, jak jeszcze nie dawno śmiałyśmy się z Aśką z takich nudnych bab. Dziewczyny, co się z wami porobiło?! Nie wierzę, że te ciekawe świata, rezolutne babki, tak nagle się zmieniły. Nie mają dla mnie czasu, bo nie ma męża i dzieci. Czy jestem jakaś gorsza?”.
/ 08.04.2022 07:01
Kobieta, która straciła przyjaciółki fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk

Jest sobota. Siedzę od rana w swoim pokoju i próbuję znaleźć sobie jakieś zajęcie. Przejrzałam kilka gazet, próbowałam czytać książkę. Obejrzałam film na laptopie i… sama już nie wiem, co teraz robić.
Gdyby było lato, pewnie poszłabym na rower. Zawsze to lepiej, niż kisić się w domu. Jednak jest kwiecień, za oknem wciąż zimno i ponuro. Nawet na spacer nie bardzo można się wybrać.

Co chwilę spoglądam na ekranik komórki. Łudzę się, że ktoś zadzwoni i zaproponuje wspólną sobotę. Ale to byłby chyba cud. Biję się z myślami, czyby sama tego nie zrobić. Wyciągnąć z domu tę czy tamtą koleżankę na plotki albo małą czarną, choćby w środku dnia.

Zawsze tak samo!

Niestety, znowu usłyszę, że nie mają czasu, bo zakupy, przeprowadzka, wspólny obiad z teściami albo rodzinne wyjście do kina. Zawsze tak samo! Jakby nasza wspólna kawa na mieście miała trwać cały dzień. Czasem mam wrażenie, że z moimi przyjaciółkami muszę się umawiać na miesiąc przed, takie są zabiegane. A przecież dawniej tak nie było…

Nie mam pojęcia, kiedy zaczęły oddalać się ode mnie. Oczywiście wiem dlaczego. Prawie wszystkie mają już własne rodziny, mieszkania, niektóre nawet dzieci. Tylko ja i Elka zostałyśmy same.
Chyba nie mamy szczęścia do facetów. Znaczy, ja nie mam. Bo Ela już dawno przestała nawet próbować…

Skończyła 29 lat i chyba pogodziła się z myślą, że zostanie starą panną. Teraz sama chce kupić mieszkanie. Na co czekać? – pyta. I tak już nikogo nie znajdzie.

– Od lat wypatruję księcia z bajki, za którego wyjdę, a potem wezmę kredyt. W nosie to mam! – mówi. – Nie zamierzam się zestarzeć na wynajmowanym.

Może ja też powinnam pomyśleć o własnych czterech kątach? Albo choć o zmianie miejsca zamieszkania… Bo życie z rodzicami trochę już mnie uwiera. Niby pracuję, zarabiam i dokładam im się do rachunków, ale głupio w tym wieku siedzieć rodzicom na głowie.

Tylko że gdybym zamieszkała sama, chyba bym się zapłakała na śmierć. Przecież już teraz czuję się okropnie samotna. Boli mnie, gdy któraś ze znajomych po raz kolejny wymawia się od spotkania… Zawsze wtedy przypominam sobie nasze czasy szkolne, a potem studia.

Studia! To był piękny czas: dziesiątki szalonych imprez, ciekawi, wolni ludzie. A teraz? Nawet jeśli już uda mi się umówić na jakieś ploty, odnoszę wrażenie, że osoby, z którymi kiedyś świetnie się rozumiałam, bardzo się zmieniły. Nie są już tak otwarte. Coś udają, jakby wstydziły się samych siebie i swojego życia.

Na przykład Ulka. Pamiętam, ileż to godzin spędzałyśmy niemal każdego dnia na plotkowaniu o facetach, z którymi się spotykałyśmy! Oczywiście gadałyśmy też o jej obecnym mężu, Marku. Co ja się nasłuchałam o dobrych i złych cechach jego charakteru… A dzisiaj Ulka już złego słowa o nim nie powie, nawet jeśli wiem, że jest jej z tym ciężko.

Brakuje mi naszej dawnej otwartości

Ale Ula, podobnie, jak wszystkie moja znajome, wolą gadać o kredytach, dziecięcych kupkach czy dzielić się przepisami na obiad, niż szczerze porozmawiać. Tak, tego najbardziej nie znoszę.

Co mnie obchodzi, że Izka zrobiła na deser babeczki z cynamonem, a Natalia odkryła w internecie przepis na kurczaka w cieście? Nie wierzę, że te ciekawe świata dziewczyny nagle zaczęły się interesować takimi bzdurami…

Pamiętam, jak jeszcze nie dawno śmiałyśmy się z Aśką z takich nudnych bab. Jeszcze trzy lata temu po przyjęciu u rodziny swojego obecnego męża żaliła się, że wszystkie jego ciotki gadają tylko o jedzeniu i polityce. Mówiła, że aż jej uszy od tego puchły… A teraz co? Tydzień temu zobaczyłam, jak na Facebooku zachwycona udostępniła wszystkim koleżankom link do jakiegoś bloga kulinarnego…

A dzieci? Te, które je mają, wciąż gadają tylko o nich. Te, które nie mają, nieustannie trują, jak to będzie cudownie, gdy na świecie pojawi się ich maluch… W sumie to nawet lubię dzieci, ale co tu kryć – nie mam na razie zbyt wielkich szans na to, by zostać mamą.

Tak naprawdę chyba trochę zazdroszczę moim koleżankom. Też chciałabym żyć tym wszystkim, czym one żyją. Może wtedy lepiej byśmy się dogadywały? Może zrozumiałabym, czemu zachowują się inaczej niż dawniej? Dlaczego małżeństwo i dzieci tak je odmieniły?

Czuję, że moi znajomi wystrzelili do przodu, a ja zostałam w tyle. Gdzieś obok mnie drepcze Elka, ale co mi z tego. A kiedyś wokół mnie było tylu ludzi! Moja komórka odzywa się cichym brzęczeniem. Przyszedł SMS od Eli. Zaprasza mnie dziś do siebie na „wieczór starych panien”. Z winem. Cóż, lepsze to niż samotny wieczór w domu.

Czytaj także:
„Żona szefa pożyczyła ode mnie kasę, której już nie ujrzałem na oczy. Boję się, że stracę pracę, gdy upomnę się o swoje”
„Od lat prowadzę podwójne życie. W domu czeka na mnie nudny mąż, na wakacjach - przystojny kochanek”
„Mąż zostawił mnie dla kochanki, a rok temu zginęła moja ukochana córka. 365 dni temu moje życie straciło sens”

Redakcja poleca

REKLAMA