Zostałam ukarana przez życie. Świadomość ta przytłoczyła mnie nagle i nieoczekiwanie. Pewnego dnia postanowiłam wreszcie znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego jestem nieszczęśliwa, dlaczego los tak źle się ze mną obchodzi. Czemu opuścił mnie mąż, co jest przyczyną tego, że córka nie chce utrzymywać ze mną kontaktu, znajomi trzymają się ode mnie na dystans i nigdy nie miałam przyjaciółki.
Tamtego dnia jak zwykle siedziałam samotnie w swoim mieszkaniu. Za oknem wiał zimny jesienny wiatr i padał deszcz. Wsłuchując się w miarowe tykanie zegara, popadłam w straszną niemoc. Byłam zdrowa, miałam w miarę dobrą emeryturę i duże mieszkanie, nie trapiły mnie żadne kłopoty. Mimo to czułam się przybita. Wtedy jakiś nieśmiały głos odezwał się we mnie, że czas najwyższy z tym skończyć. Z czym?
Zobaczymy, czy tak ją kocha...
Rozglądałam się po mieszkaniu i miałam wrażenie, że siedzę na pustyni. Gdybym teraz głośno krzyknęła czy wezwała pomocy, nikt by nie zapukał do moich drzwi i nie przejął się moim losem. Byłam sama jak palec, potwornie samotna. Nikomu niepotrzebna, wręcz zawadzająca. Dlaczego?
Wtedy mój wzrok padł na leżącą na komódce stertę zeszytów. Jedne miały okładki wyświechtane i pożółkłe, inne były nowsze. Odkąd pamiętam, zawsze notowałam w nich ważniejsze chwile swojego życia. Gdy przed laty zaczynałam pisać, wyobrażałam sobie, że kiedyś moje wnuki przeczytają, kim byłam i co mnie w życiu spotkało. Potem weszło mi w nawyk, żeby notować to, co wydarzyło się w ciągu mijającego tygodnia czy miesiąca. I tak z biegiem lat uzbierała się tego dosyć pokaźna sterta.
Sięgnęłam na sam spód, po najstarszy 32-kartkowy zeszyt:
„Dziś na lekcji geografii Gośka dostała ocenę bardzo dobrą. Chociaż jest moją przyjaciółką, poczułam zazdrość, że otrzymała 5, a ja tylko 5 minus. Przecież geografia jest moim ukochanym przedmiotem! Nauczycielka o tym wie, a jednak dała mi niższą ocenę. Kiedy w czasie przerwy Gośka do mnie podeszła, żeby pogadać, odwróciłam się i poszłam w drugą stronę. To było silniejsze ode mnie”.
Pod tym tekstem, z datą dwa tygodnie późniejszą, opisałam kolejne zdarzenie.
„Dziś niedziela. Koło południa poszłam z rodzicami na mszę. W kościele zobaczyła mnie Gośka. Nie rozmawiamy ze sobą od czasu, gdy dostała ocenę bardzo dobrą. W czasie mszy ksiądz mówił o grzesznikach, którzy będą smażyć się w piekle za wszystkie kłamstwa i niegodziwości, które wyrządzili w życiu innym. Wyobraziłam sobie, jak diabły obracają Gośkę na rożnie, i poczułam się lepiej.
– Nie rozumiem, czemu się na mnie obraziłaś! – zawołała za mną, gdy wyszłam po mszy na dwór, a potem dodała: – Jesteś głupia!
No, po takim czymś to już na pewno nie będę się z nią dłużej kolegować!”
Wzięłam do ręki kolejny zeszyt, tym razem z czasów ogólniaka, i zaczęłam czytać wybrane fragmenty.
„Byłam na prywatce u Jolki. Nie lubię jej. Ona mnie chyba też nie, ale ponieważ zaprosiła całą klasę, nie wypadało mnie pominąć. Nie znosimy się od początku szkoły. Jednak ta idiotka, nasza wychowawczyni, posadziła nas w jednej ławce i muszę ją jakoś ścierpieć.
Jolka jest zawsze modnie ubrana. Czasami mam ochotę wylać jej na plecy butelkę atramentu lub innego świństwa. Kiedyś przyczepiłam jej do pleców kartkę z napisem: JESTEM GŁUPIA. Wszyscy się z niej śmiali, a Jolka nie wiedziała, o co chodzi. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że jestem górą – zemściłam się za to, że jestem gorzej ubrana.
Niedawno powiedziałam matce, że to niesprawiedliwe, że inne dziewczyny chodzą w modnych sukienkach, a ja mam tylko dwie na zmianę. Matka wybuchnęła, że jak jestem taka modnisia, to powinnam się wziąć do roboty i zarobić na swoje stroje. Myślę, że matka nigdy mnie nie kochała. Ona tylko patrzy, czy ojciec dobrze się najadł i czy ma piwo w lodówce. Stary traktuje ją jak śmieć, a ta mu jeszcze nadskakuje. Matka jest głupia i myślę sobie, że coraz mniej nas łączy.
A wracając do tej prywatki... Usiadłam sobie przy adapterze. Oczywiście Jolka nie omieszkała się pochwalić, że ma płyty z najnowszymi piosenkami. Bezczelnie opowiadała wszystkim, jak to jej ojciec przywiózł je z zagranicy. Uznałam, że jej tego nie daruję. Kiedy impreza rozkręciła się na dobre, a chłopcy trochę sobie popili, w czasie tańców, niby to przypadkiem, popchnęłam jednego w stronę adapteru. Romek nawet się nie zorientował, kto to zrobił, i poleciał na stosy płyt. Adapter spadł na podłogę i rozsypał się w drobny mak, a kilka płyt diabli wzięli.
Kiedy wróciłam do domu, poczułam satysfakcję, że Jolka została ukarana. Od tej pory już nigdy nie zaprosiła nas do siebie. I bardzo dobrze. Wcale nie potrzebuję chodzić do tej paniusi i wysłuchiwać, jak się przechwala”.
Czy nie jest już za późno?
Sięgnęłam po kolejny zeszyt.
„Jestem z Ryśkiem już dwa miesiące po ślubie. Nigdy go nie lubiłam. Jak można być tak niskiego wzrostu? No i te jego blond włosy, które niezbyt często myje. Ale już ja nauczę go dbać o siebie. Niech Marta widzi, że facet, na którym jej tak zależało, jest szczęśliwy ze mną. Codziennie, kiedy widzę w pracy moją niedawną przyjaciółkę, czuję wewnętrzne zadowolenie, że dzięki mnie dostała nauczkę.
Zaczęło się od tego, że chwaliła się wszem i wobec, jakiego to znalazła fajnego chłopaka. W kółko tylko gadała, jaki jest dobrze ułożony, grzeczny, i jakich ma wspaniałych rodziców. Kiedy zobaczyłem tego jej amanta, to wzięło mnie na pusty śmiech. Żaden z niego przystojniak! Ot, zwykły szaraczek. Postanowiłam sprawdzić, czy ten wyśniony chłopak rzeczywiście tak mocno kocha swoją Martę.
Na jednej z prywatek, gdy towarzystwo już było trochę ululane, zaczęłam z nim tańczyć. Facetom, jak sobie trochę popiją, zaraz ręce latają w różne strony. Nie protestowałam. Potem sama wzięłam go za rękę i poszliśmy do drugiego pokoju. Miesiąc później okazało się, że jestem w ciąży. Jego rodzice zmusili go do ożenku ze mną. Dowiedziałam się, że Marta mnie nienawidzi, bo odebrałam jej narzeczonego. Mam to gdzieś. Wzięłam sobie jej faceta, bo miałam na to ochotę, bo byłam od niej lepsza, a poza tym chciałam zobaczyć, jak jej ładna buźka skręca się ze złości. Udało się”.
Otworzyłam kolejny zeszyt i zaczęłam czytać. W tym wpisie, owszem, było mnóstwo złości. Tyle że mojej własnej...
„Nienawidzę tego drania. Gdybym miała przy sobie nóż, kiedy mówił, że odchodzi, tobym mu wypruła wszystkie flaki! Odszedł do Marty! Był ze mną 10 lat. Mówił, że ja i nasza córka jesteśmy dla niego najważniejsze w życiu. Jak żyła teściowa, trzymałam z nią sztamę. Nie lubiłam tej jędzowatej kwoki, lecz uśmiechałam się do niej słodko, bo wiedziałam, że Rysiek się jej boi i będzie robił to, co ona mu każe. Ale wystarczyło, że zamknęła oczy, to zaraz się zbiesił. Powiedział, że zawsze kochał tylko Martę! A co mnie to obchodzi?! Ma żonę i dziecko, to niech zajmie się nami, a dawne fiu-bździu powinno dawno wywietrzeć mu z głowy!
Kiedy wyszedł z naszego domu i trzasnął za sobą drzwiami, poczułam niemal fizycznie piekącą mnie w żołądku nienawiść. Może i on mnie nigdy nie kochał, ale wiem, że zależy mu na naszej Ali. Postanowiłam, że zrobię wszystko, żeby moja córka znienawidziła drania, który tak strasznie nas skrzywdził”.
Miałam już dość czytania… Zmęczyło mnie to morze zawiści wylewające się z każdej strony moich pamiętników. Mimo to otworzyłam kolejny, ostatni już zeszyt.
„Dziś rano Ala wyprowadziła się z domu. Krzyczała, że ma już dosyć jadu i zapiekłej złości, którą karmię ją od dzieciństwa. A przecież ja tylko chciałam, żeby zrozumiała, jak bardzo jej ojciec nas skrzywdził! Kiedy za Alką zamknęły się drzwi, podbiegłam do okna, otworzyłam je i krzyknęłam, żeby już nigdy nie ważyła się przekroczyć progu mojego domu. Wyklęłam ją i mam szczerą nadzieję, że Pan Bóg stosownie mocno ukarze ją za krzywdę, którą mi wyrządziła.
Po jej odejściu nie widziałyśmy się rok. Pewnego dnia spotkałam ją na ulicy, jak szła z wózkiem. Miała dziecko. Zobaczyła mnie. Pomachała w moim kierunku ręką. Ja jednak udałam, że jej nie widzę, i poszłam w drugą stronę. Potem wróciłam do domu i zaczęłam płakać. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego...”
Spojrzałam na leżącą przede mną stertę zeszytów. Dlaczego dopiero teraz dotarło do mnie, że całe życie zazdrościłam innym, że stale było mi mało? Że choć siedziałam w wygodnym fotelu, wmawiałam sobie, że jest mi niewygodnie? Jak długo można wytrzymać z taka przyjaciółką, żoną I matką? Czemu nigdy nie umiałam cieszyć się z tego, co mam, tylko patrzyłam na innych i chciałam mieć wszystko, co mieli oni?
Jestem sama. Nie mam żadnych bliskich. Już wiem, że to wyłącznie moja wina. Czy zdołam jeszcze cokolwiek naprawić? Może nie jest za późno na słowo „przepraszam”… Tylko czy znajdę jeszcze kogoś, kto będzie chciał tego wysłuchać?
Czytaj także:
„Córka zaszła w pierwszą ciążę, gdy miała 18 lat. Teraz znów została sama z brzuchem, bo nie chciała ślubu. Ma za swoje”
„5 lat temu siostrzenica oddała mi córkę, gdybym jej nie wzięła, zostawiłaby ją do domu dziecka. Teraz chce ją odzyskać”
„Moja pozornie niewinna obsesja, doprowadziła do tragedii. Nigdy nie poradzę sobie z dręczącymi mnie wyrzutami sumienia”