„Była żona żerowała na moim synu. Płacił jej alimenty, a i tak chciała więcej. Nie zostawało mu nic na życie”

Była żona żerowała na moim synu fot. Adobe Stock, Pormezz
„Naprawdę Beata wyciągała z niego, ile tylko się dało. Naiwny Romek w ogóle nie zwracał na to uwagi, jakby po rozwodzie każdy facet wszystkie swoje pieniądze oddawał byłej żonie. Bo przecież on utrzymywał nie tylko swoich synów, ale i tę pazerną kobietę! Robiła go w konia!”.
/ 30.06.2022 07:15
Była żona żerowała na moim synu fot. Adobe Stock, Pormezz

Romek to dobry chłopak, zawsze dbał o Beatę i synów. Rozwód też niewiele zmienił w jego sytuacji. Nadal większość pieniędzy oddawał byłej żonie, sam ledwo ciągnął! Martwiłam się coraz bardziej, bo czy miał szansę na nowo ułożyć sobie życie? Z mieszkania się wyprowadził, na wynajem nie było go stać…

Mój syn był świetnym mężem

Chyba nie ma na świecie kobiety, którą cieszyłby rozpad małżeństwa własnego dziecka. Zwłaszcza że to małżeństwo wydawało się udane. Gdy więc mój najstarszy syn powiedział, że rozstaje się z Beatą, zwyczajnie byłam w szoku.

– Romuś, co wam się stało? Przecież byliście takim dobrym małżeństwem! – wykrzyknęłam z żalem.

– Dobrze to ujęłaś: byliśmy – odparł. – Dawno temu byliśmy świetnie zgraną drużyną, jednak teraz jesteśmy niczym dwójka obcych sobie ludzi. Każde żyje swoim życiem. Nie ma sensu dłużej udawać, że jest inaczej. To postanowione.

Jako matce nie zostało mi nic innego, jak tylko zaakceptować ten stan rzeczy. Ani prośbą, ani groźbą nie mogłam przecież zmienić biegu wydarzeń. W dodatku wiedziałam, że kiedy mój pierworodny coś mówi, mówi bardzo poważnie, a od jego decyzji nie ma żadnego odwołania.

– Mieszkanie zostawiam Beacie, biorę osobiste rzeczy i wyprowadzam się pod koniec tygodnia – powiedział, a ja nic nie mówiłam, chociaż w głębi duszy okropnie bałam się, jak sobie poradzi.

Mieszkanie, w którym dotąd żyli, kupili przed laty jeszcze przed ślubem. Oboje ręce urabiali sobie na plantacjach truskawek w Norwegii, byle tylko mieć za co je kupić. I tak zabrakło im gotówki i musieli posiłkować się kredytem, który potem jeszcze przez kilka lat spłacali… Uważałam, że wyjście ze swojego domu w przysłowiowym kapeluszu to gest, na który mojego syna zupełnie nie stać.

– Sąd zasądzi ci alimenty na dzieci, co miesiąc będziesz musiał je płacić. Skąd weźmiesz na mieszkanie? Wiesz, jakie to są koszty? – tłumaczyłam, a on odburkiwał, że jest dorosły i jakoś da sobie radę.

Nie byłam tego taka pewna

W dodatku bałam się, że wszystko, co zarobi, będzie musiał przeznaczyć na wynajem jakiegoś lokum dla siebie.

– Czy dobrze robisz, zrzekając się mieszkania? Może lepiej je sprzedać i podzielić pieniądze? – pytałam.

Próbowałam namówić go na zmianę decyzji, bo byłabym spokojniejsza, gdyby miał za co kupić coś swojego.

– Powiedziałem i zdania nie zmienię – Romek był jednak twardy.

Pod koniec tygodnia zadzwonił do mnie z wieścią, że jest już spakowany i właśnie się wyprowadza. Łzy więzły mi w gardle, ale nie dałam niczego po sobie poznać.

Jak chłopcy? – zapytałam tylko sztucznie spokojnym tonem, żeby swoje myśli skierować na inny temat.

– Dobrze – odpowiedział Romek.

Podobno byli wtajemniczani w decyzję rodziców, więc zdołali pogodzić się z myślą, że tata zamieszka osobno.

Są już duzi, rozumieją, że czasem życie się komplikuje – powiedział syn, a mnie przemknęło przez głowę pytanie, po kim on ma tyle zimnej krwi, bo na pewno nie po mnie.

Ja już na samą myśl o takiej zmianie, jaką był rozwód, miałam na całym ciele gęsią skórkę. Nie wiem, co musiałoby zdarzyć się w moim małżeństwie, żebym podjęła decyzję o rozstaniu i wyprowadzce z własnego domu… Niestety, po paru tygodniach Romek zapytał, czy mógłby przez jakiś czas pomieszkać ze mną i ojcem.

– Ten wynajem faktycznie mnie rujnuje – powiedział wprost.

Ze wszystkich sił powstrzymywałam się, żeby nie powiedzieć sakramentalnego: „A nie mówiłam?”.

No ale jak to sobie wyobrażasz? Ojciec jest schorowany, potrzebuje ciszy i spokoju – zaczęłam, na co syn powiedział, że to kwestia najwyżej miesiąca.

– Przez ten czas tata nawet nie poczuje mojej obecności – obiecał.

– Ale nie dłużej – zapowiedziałam.

Bo chociaż kocham Romka ponad życie, to wiedziałam, że 3 osoby w małym mieszkaniu to już tłum. W dodatku takie jak my – każda uparta, ze swoim zdaniem na każdy temat. Roman wprowadził się do naszego salonu, a mnie otworzyły się oczy. W ciągu kilku dni diametralnie zmienił się mój stosunek do jego byłej żony. I to nie na lepsze! Ale od początku…

Dotąd miałam Beatę za osobę uległą i spokojną

Z moim energicznym synem tworzyła niemal idealny związek. On podejmował wszystkie ważne decyzje. Ona dzielnie mu sekundowała. Do dzisiaj miałam ją właśnie za kogoś takiego. Powiem wprost – kiedy Romek się wyprowadził, bałam się, jak da sobie radę, ale i lęk o nią nie był mi obcy. Wszak to matka moich ukochanych wnuków, znałam ją od lat i byłam pewna, że nie jest osobą, która potrafi walczyć o swoje. Denerwowałam się, czy aby nie wpadnie w jakieś kłopoty.

„Jak poradzi sobie z trudami codzienności taka delikatna i wiecznie niezdecydowana kobieta?” – dumałam czasem.

Teraz jednak, gdy niemal na bieżąco uczestniczyłam w tym, co działo się między dwojgiem niedawno tak bliskich sobie ludzi – musiałam zmienić zdanie: Beata to wytrawny strateg… Była sprytna jak lisica i przebiegła niczym Mata Hari! Ta niezbyt wysoka dziewczyna o figurze nastolatki potrafiła postawić na swoim i dbała o swoje interesy lepiej niż mój inteligentny, wygadany syn!

– Możesz pożyczyć mi 200 złotych? Chłopakom trzeba zapłacić za angielski – na przykład informował mnie Romek chwilę po tym, jak skończył rozmawiać ze swoją byłą.

Kiedy indziej zaś prosił:

– Dasz mi jakiś grosz, mamo? Muszę Tomkowi kupić nowe adidasy.

Zachodziłam w głowę, co ta kobieta robi z pieniędzmi, które co miesiąc płaci jej syn. 1200 zł to niemało! Ja miałam dużo mniejszą rentę, a Beata przecież zarabiała. Jako księgowa całkiem nieźle, tym bardziej że poza pracą prowadziła rachunkowość paru firm.

– Dajesz jej pieniądze… – zaczynałam bojowo, czując, że sytuacja wymyka się Romkowi spod kontroli.

Jednak on nie pozwalał mi dokończyć, bo zanim cokolwiek dodałam, już groźnie na mnie patrzył.

– Pożyczam czasem od ciebie, ale zawsze oddaję! – mówił buńczucznie i tym samym kończył dyskusję.

„Jak tak dalej pójdzie, Romek w życiu nie stanie na własnych nogach – myślałam z coraz większą obawą. – Przecież to, co zarobi, daje albo na alimenty, albo na jakieś niespodziewane wydatki, które zgłasza Beata. Buty dla któregoś z chłopców, kurtka, nowy plecak, kurs językowy albo nowy rower…”. 

Ile jeszcze mamy go utrzymywać?

– Wstydu nie ma ta dziewczyna – mówiłam nieraz, ale pod nosem, bo gdy tylko znowu zaczynałam narzekać na Beatę, Romek odgrażał się, że nie będzie tego słuchał i rzeczywiście zaraz chował się w dużym pokoju.

Jednak te jego ucieczki nijak nie rozwiązywały problemu. Wiedziałam, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Mój syn nie tylko nie potrafił poważnie rozmówić się z byłą żoną, ale jeszcze o kolejny miesiąc przedłużył swoje pomieszkiwanie u nas! A obiecywał, że to będzie trwało nie dłużej niż kilka tygodni…

– Romuś, czy nie mógłbyś, wracając z pracy, wykupić ojcu lekarstw? Oddam ci co do grosza, jak tylko dostanę rentę – zagrałam pewnego dnia va banque.

Naturalnie zrobił, o co prosiłam.

– 200 złotych za parę tabletek? – nie mógł się potem nadziwić.

– Oddam po czwartku, na pewno!

– Mamo, daj spokój. To przecież mój ojciec – Romek machnął ręką.

Po kilku dniach znowu wymyśliłam coś, na co syn musiał wyłożyć gotówkę.

Jeździsz samochodem, zrób zakupy dla nas wszystkich – powiedziałam, podając mu długą listę sprawunków.

Wiedziałam, że ten sposób nie będzie działał długo, bo w końcu przecież oddawałam pieniądze mojemu synowi. W dodatku Romek prędzej sam nie kupiłby sobie nowych butów na zimę, niż poskąpiłby na coś własnym synom.

Naprawdę Beata wyciągała z niego, ile tylko się dało

Naiwny Romek w ogóle nie zwracał na to uwagi, jakby po rozwodzie każdy facet wszystkie swoje pieniądze oddawał byłej żonie. Bo przecież on utrzymywał nie tylko swoich synów, ale i tę pazerną kobietę! Robiła go w konia! Ale pewnego dnia niespodziewanie Romuś oświadczył, że się wyprowadza.

– Poznałem kogoś – powiedział tajemniczo i dodał, że to kobieta z jego biura, w podobnym wieku, wdowa samotnie wychowująca nastolatka. – Bałem się takiego skoku na główkę, ale z drugiej strony co mi szkodzi. Mam całe życie mieszkać kątem u rodziców? – powiedział, siląc się na żart. – Postanowiliśmy spróbować razem od nowa.

Znałam syna i wiedziałam, że skoro decyduje się na taki krok, ta kobieta musi wiele dla niego znaczyć. Ucieszyło mnie to, bo już zaczynałam się bać, że na zawsze zostanie sam. Samotność nie służy mężczyznom, szczególnie w jego wieku, takim przed 40-stką. W ciągu paru dni Romek po raz kolejny zmienił adres zamieszkania. Wkrótce też przedstawił nam Halinę…

Jego nowa wybranka już na pierwszy rzut oka robiła wrażenie zdecydowanej i pewnej siebie, dlatego miałam nadzieję, że jej uda się to, co nie udało się mnie: wyrwanie Romka ze szponów Beaty.

– No, wiem, że ty z łatwością okiełznasz niespożyte apetyty finansowe tej cholery, Beaty – mruknęłam do siebie pod nosem, czując, jak mocno uścisnęła na powitanie moją dłoń.

„Halina to kobieta z krwi i kości, którą los bardzo ciężko doświadczył. Dała sobie radę sama z dzieckiem, potrafi dbać o własne interesy, zadba i o mojego syna” – myślałam.

Wkrótce Romek zaczął dawać Beacie tylko tyle, ile mu zasądzono. Często zabierał dzieciaki do kina, bywało że jeździł z nimi na weekendy w góry. Ale kiedy dzwoniła Beata i prosiła o dodatkowe pieniądze, potrafił odpowiedzieć wprost:

– Wybacz, zaczynam życie od nowa, muszę mieć też coś dla siebie.

Byłam pewna, że to robota jego nowej dziewczyny.

Halina wiedziała, jak chronić finanse mojego syna

W końcu zaczynali razem od zera. Od kupna mieszkania na kredyt, lodówki i pralki na raty. Beaty to oczywiście nie cieszyło. Parę razy nawet zadzwoniła do mnie, żeby się wyżalić na Romka, ale ja zdecydowanym tonem powiedziałam, że nie jestem w stanie jej pomóc.

Co innego, gdyby nie płacił alimentów, ale tak? – mówiłam. – Nie możesz mu mieć za złe, że chce ułożyć sobie życie. Ma do tego prawo. Tak jak ty.

I często zapraszam ją z chłopcami na herbatę i ciasto, bo nie zapomniałam, że to matka moich ukochanych wnuków.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA