Kiedy zabrzęczała moja komórka, spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił Kuba, brat mojego męża. Nie chciałam z nim rozmawiać. Nie potrafiłabym słuchać tego, że wie, co czuję, że on także tęskni za Adamem i nie może pogodzić się z jego odejściem. Że mi współczuje, bo w wieku 28 lat zostałam wdową, ale jestem piękną i młodą kobietą, więc na pewno jakoś ułożę sobie jeszcze życie…
Miałam dosyć współczujących spojrzeń rodziny i znajomych. Stwierdzeń, że na szczęście nie mieliśmy jeszcze dziecka, więc dzięki temu będzie mi łatwiej rozpocząć wszystko od nowa… Miały mnie podnieść na duchu, a bezlitośnie raniły! Dałabym wszystko za to, aby po Adamie zostało mi dziecko! Jakiś ślad po tym, że istniał, był moim mężem, że się kochaliśmy nad życie!
Poczułam nagły atak przejmującego bólu i aż zwinęłam się na kanapie, wtulając głowę w rękaw piżamy, którą miałam na sobie. Piżamy mojego ukochanego. Jeszcze nim pachniała… Ale ten zapach pewnie już niedługo się ulotni, a wtedy zostanie mi po Adamie tylko Gustaw, jego ukochany pluszowy miś z dzieciństwa. Nigdzie się bez niego nie ruszał, co uważałam za słodkie dziwactwo. Czasami żartowałam, że w małżeństwie jest nas troje: ja, on i ten wytarty pluszak.
Znowu zadzwonił telefon, znowu Kuba… Czy on mi nie da spokoju? Minęło pół roku od wypadku Adama, a ja miałam wrażenie, jakby wszystko wydarzyło się wczoraj. Nasze poznanie, ślub i ten straszliwy wypadek…
Okrutny los mi go odebrał
Po raz pierwszy spotkałam Adama w klubie, do którego poszłam ze znajomymi. Przetańczyliśmy razem całą noc, a nad ranem nie mogliśmy się rozstać. Umówiliśmy się na kolejny wieczór, potem na następny… Nasza pierwsza wspólna noc była po prostu magiczna. Rano obudził mnie zapach kawy.
– Dzień dobry, kochanie… Proszę! – podał mi filiżankę.
– Gdzie pójdziemy wieczorem? Kino? – zapytałam rozanielona.
Odwrócił głowę.
– Dzisiaj nie mogę. Mam coś do załatwienia – powiedział.
A więc to tak! – pomyślałam. – Ledwie dostał to, co chciał i już nie ma dla mnie czasu!
Zrobiło mi się potwornie żal…
– Powiedziałeś przecież, że mnie kochasz! – wyrwało mi się.
– I dlatego właśnie muszę coś załatwić! – stwierdził. – Muszę na dobre zakończyć swój poprzedni związek – uściślił szczerze.
Okazało się, że w rodzinnym mieście zostawił dziewczynę.
– Od dawna nam się nie układało, daliśmy sobie więc w zasadzie wolną rękę, ale… ona zasługuje na to, abym jej osobiście powiedział, że to już koniec naszego związku – stwierdził.
Po trzech miesiącach Adam poprosił mnie o rękę. Po ślubie żyliśmy jak w bajce... Mieliśmy tyle wspaniałych planów. Zaciągnęliśmy kredyt i kupiliśmy mieszkanie, a potem zaczęliśmy się starać o dziecko. Niestety, mimo wielu prób, przez prawie trzy lata nie udało mi się zajść z ciążę. Aż pewnego dnia los definitywnie przerwał nasze starania, bo… jakiś kierowca nie zdążył wyhamować przed pasami, na które ze ścieżki rowerowej całym pędem wjechał mój ukochany Adam.
Świadkowie byli zgodni, że winę za wypadek ponosił mój mąż, który wtargnął na jezdnię. Uderzony w tylne koło zderzakiem potężnego kombi wyleciał w powietrze jak z katapulty i spadł na jezdnię. Doznał złamania podstawy czaszki i zmarł w drodze do szpitala…
Po pogrzebie wzięłam urlop i wyjechałam, aby się z nikim nie spotykać. Ale urlop się skończył i musiałam wrócić do normalnego życia. Nadal pewne czynności, jak np. płacenie rachunków, przychodzą mi z trudem.
O tym, że zapomniałam opłacić telewizję kablową przekonałam się dopiero wtedy, gdy mi ją wyłączyli! Dlatego w końcu postanowiłam zmobilizować się i przejrzeć całą stertę listów, która leżała w przedpokoju. Do tej pory się do niej nie dotykałam, bo były tam na pewno także kondolencje, których nie chciałam czytać. Po kilku rachunkach za energię, wodę, itp., natknęłam się na list od Olgi, byłej dziewczyny Adama. Coś mi powiedziało, żeby wyrzucić go bez czytania, przecież nawet jej nie poznałam. Nie zamierzałam więc znosić jej oficjalnego współczucia.
Jednak go otworzyłam. Z koperty wypadła kartka i zdjęcie... Wpatrywałam się w nie zaskoczona, bo na fotografii był może 3-letni Adam. Na pewno on! Widziałam przecież jego zdjęciach z dzieciństwa! A jednak… fotografia była współczesna i samochód stojący za tym dzieckiem także był nowym modelem… Dotarła do mnie prawda. To wcale nie był Adam, tylko jego syn! Syn, którego miał z Olgą.
Dłużej nie dało się tego ukrywać
Odkrycie, że mój mąż miał dziecko z byłą dziewczyną i w dodatku to ukrywał, zabolało jak cios nożem w serce! Wzięłam do ręki list od Olgi. Postanowiłam się z nim zmierzyć i go przeczytać. To, co najgorsze, już i tak wiedziałam. Że Adam mnie zdradził, oszukał i miał z nią dziecko. Czy jeszcze czymś mogła mnie zaskoczyć i dobić?
„Droga Beato! Wprawdzie się nie znamy osobiście, ale wiem, jak bardzo kochał Cię Adam, musisz więc być dobrym człowiekiem. Dlatego bardzo jest mi przykro, że sprawię Ci ból… Nie mogę bowiem dłużej przed Tobą ukrywać, że Adam miał ze mną syna, o którym jednak on sam nie wiedział…” – przebiegłam oczami linijki tekstu i byłam coraz bardziej zdumiona.
Nie wiedział? Jak to możliwe? – wzięłam głęboki oddech. Z listu Olgi wynikało, że przez krótki czas sypiała zarówno z Adamem, jak i z Jackiem, swoim obecnym mężem.
„To było wtedy, gdy oboje daliśmy sobie więcej wolności i chociaż jeszcze się oficjalnie nie rozstaliśmy, to już mieliśmy innych partnerów. Kiedy Adam ze mną zerwał, żeby być z Tobą, wiedziałam, że jestem w drugim miesiącu ciąży. Jednak z całych sił modliłam się, aby to było dziecko Jacka. Wyszłam za niego za mąż i kiedy urodził się Grzesio, dostał jego nazwisko.
Niestety, w miarę, gdy synek rósł, robił się coraz bardziej podobny do Adama i w końcu stało się jasne, że jest jego dzieckiem. Jacek też to zrozumiał, ale wybaczył mi. Zamierzaliśmy nadal razem wychowywać Grzesia, nie burząc szczęścia Twojego i Adama. Niestety, już po jego śmierci nie udało mi się utrzymać tajemnicy. W ubiegłym tygodniu spotkałam na ulicy Kubę, który na widok Grzesia najpierw oniemiał, a potem zaczął wrzeszczeć na cały głos, że to na pewno dziecko jego brata i że nie mam prawa tego ukrywać przed nim i jego rodzicami.
– Moja matka ma wnuka, moja matka ma wnuka! – darł się jak opętany. A potem uciekł, nie słuchając moich błagań, aby tego nikomu nie mówił.
Nie zamierzam więc ograniczać dziadkom spotkań z Grzesiem. Martwi mnie tylko to, że teraz ty także musisz się dowiedzieć, że twój mąż pozostawił po sobie potomka. Chcę jeszcze raz Cię zapewnić, że zaszłam w ciążę, zanim byliście z Adamem razem. Jeśli będziesz chciała kiedyś zobaczyć Grzesia, możesz to zrobić w każdej chwili. A jeśli nie – zrozumiem. Uważam, że musiałam ci to napisać.”
Kiedy skończyłam czytać, list był mokry od moich łez, które płynęły mi po twarzy. Co za ironia losu, że to właśnie Oldze pozostała taka kochana pamiątka po Adamie, a nie mnie, mimo że pragnęłam jego dziecka najbardziej na świecie!
– Już wiem, o czym chciałeś ze mną rozmawiać – zadzwoniłam do Kuby. – Dostałam list od Olgi, wszystko mi w nim wyjaśniła.
– Tak? Przykro mi… Chciałem cię jakoś delikatnie poinformować, jeśli w ogóle o czymś takim można było powiedzieć tak, aby cię nie zranić… To chyba nie jest jednak niczyja wina, to dziecko… – powiedział. – Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak ty musisz się teraz czuć...
– Poradzę sobie jakoś… – szepnęłam i odłożyłam słuchawkę. Na więcej nie miałam już sił.
Wysłałam Grzesiowi prezent
Przez wiele dni usiłowałam nie wspominać o Grzesiu. A potem zaczęłam myśleć, że to dziecko ma w sobie coś z mojego męża i trochę mi ulżyło, bo przecież chciałabym, żeby jakaś część Adama przetrwała. Za to zostawił po sobie Grzesia. Może i nie było to dziecko zrodzone z miłości Olgi i Adama, ale było jednak jego... małym sobowtórem.
Najgorsze jest to, że teraz chłopiec już się dowie, że Jacek nie jest jego biologicznym tatą, a prawdziwego nigdy nie będzie miał szansy poznać. Nigdy się nie dowie, jakim był fantastycznym człowiekiem.
Popatrzyłam na starego pluszowego misia, ukochaną przytulankę Adama.
– To chyba nie ja powinnam go mieć, tylko właśnie Grzesio… – pomyślałam.
Spakowałam więc Gustawa do paczki i wysłałam do Olgi. Bez żadnego listu, ale wiedziałam, że ona zrozumie i przyjmie ten prezent, nie odrzuci mojego gestu. Na razie mogłam zrobić tylko tyle, nie jestem jeszcze gotowa na spotkanie z synkiem Adama. Nie mogę patrzeć na jego sobowtóra, na jego dziecko. Może kiedyś się jednak odważę i na to.
Czytaj także:
„Mąż porzucił mnie bez słowa, a choroba córki spędzała mi sen z powiek. Na szczęście mama przywróciła mi nadzieję”
„Leszek mnie rzucił, bo nie mogłam zajść w ciążę, Piotr się wściekł, gdy usłyszał, że zaszłam. Czy będę samotną matką?”
„Mój brat wpadł w szpony sekty. Żeby go stamtąd wyciągnąć, zamierzam udawać wierną i również wejść w ich szeregi”