Krzysiek i ja może nie byliśmy idealnym rodzeństwem, ale kochaliśmy się i szanowaliśmy. Zresztą tak nas uczyli rodzice. Doskonale pamiętam ich słowa, gdy zawsze nam powtarzali, że mamy tylko siebie i że powinniśmy się wspierać. A gdy ich zabrakło, to byłam pewna, że nic mnie z Krzyśkiem nie poróżni. Jednak się myliłam. Gdy doszło to podziału majątku, to okazało się, że bratowa nie chce równego podziału. Ona miała zupełnie inny plan. A mój brat wziął jej stronę i zniszczył wszystko to, co nas łączyło.
To był wypadek
Pierwszy dzień jesieni był najgorszym dniem w moim życiu. Właśnie wracałam z siłowni gdy zadzwonił telefon. To był Krzysiek.
– Co tam braciszku? – zapytałam z uśmiechem. Bardzo się ucieszyłam, że dzwoni. Dawno go nie widziałam i miałam zamiar zaprosić go na drinka. Jednak nie usłyszałam głosu brata. – Halo, jesteś tam? – zapytałam. Byłam przekonana, że to jakiś problem z połączeniem.
– Tak, jestem – wreszcie się odezwał. – Gdzie jesteś? – zapytał po chwili. Miał dziwny głos.
– Wracam z siłowni. Stało się coś? – zapytałam. Przyznam szczerze, że poczułam zaniepokojenie.
– Rodzice nie żyją. Zginęli w wypadku samochodowym – wydukał.
W tamtej chwili mój świat się zatrzymał. Nie chciałam przyjąć tego do wiadomości. Rozłączyłam się i irracjonalnie wmawiałam sobie, że to nieprawda.
Brak czekał na mnie pod moim mieszkaniem. Mocno mnie przytulił, a do mnie w tym samym momencie dotarło, że nie mam już rodziców. Nie mogłam się powstrzymać od płaczu. Krzysiek zaprowadził mnie do mieszkania i poczekał, aż się uspokoję. Potem wszystko opowiedział.
Okazało się, że rodzice wracali z jakiegoś spotkania. I wtedy z naprzeciwka wyjechał im inny samochód, który wjechał na ich pas i uderzył prosto w ich samochód. Oboje zginęli na miejscu. A my z Krzyśkiem zostaliśmy sami.
Mieliśmy majątek do podziału
Kilka kolejnych dni pamiętam jak przez mgłę. Nie byłam w stanie nic robić. Co więcej — nie miałam nawet sił na zorganizowanie pogrzebu. Tak naprawdę to Krzysiek wziął wszystko na siebie. Bardzo pomagała mu jego żona Ewelina, która w tamtym momencie zrobiła wszystko to, co powinnam zrobić ja. Wtedy byłam jej bardzo wdzięczna. Teraz wiem, że to nie była empatia, a najzwyklejsze wyrachowanie. Przekonałam się o tym bardzo szybko.
Nasi rodzice nie zostawili testamentu. W sumie nikt o tym wcześniej nie pomyślał. Byli jeszcze stosunkowo młodzi i raczej myśleli o pracy i rozrywkach, a nie o śmierci. I chociaż było raczej pewne, że to my z bratem wszystko po nich odziedziczymy, to nikt nie pomyślał, aby załatwić to w sposób formalny. Bo i po co?
Kilka tygodni po pogrzebie odwiedził mnie Krzysiek. Powoli wracałam do życia i do pracy. A ponieważ byłam tłumaczem, to pracowałam z domu. Taka sytuacja bardzo mi odpowiadała, bo w tamtym momencie nie wyobrażałam sobie przebywania wśród ludzi. Wyjątkiem był Krzysiek, który w tym okresie bardzo mi pomógł. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła. To właśnie mój brat robił mi zakupy, pocieszał i przytulał, gdy tylko wpadałam w czarną rozpacz. Myślałam, że tego dnia będzie podobnie, a mój brat wpadł po to, aby zapytać jak się miewam i jak sobie radzę. Myliłam się.
– Wiem, że upłynęło bardzo mało czasu i nie jesteś jeszcze gotowa na takie rozmowy, ale nie możemy odkładać tego w nieskończoność – powiedział Krzysiek i kontrolnie spojrzał na mnie.
"O co mu chodzi?" – pomyślałam zaniepokojona. Początkowo myślałam, że być rozmowa będzie dotyczyła nagrobku.
– Chodzi o nagrobek? – zapytałam. Krzysiek wydawał się zaskoczony.
– Nie, nie o to – powiedział po kilku sekundach milczenia. – Chodzi o majątek po rodzicach.
Zamarłam. Od śmierci rodziców minęło zaledwie kilka tygodni, a ja zupełnie nie miałam głowy do takich spraw.
– Nie uważasz, że to trochę za wcześnie? – zapytałam oburzona.
– Już czas najwyższy to rozwiązać – odpowiedział brat. – Przecież nie możemy tego tak zostawić – dodał.
Spadek nas poróżnił
W sumie to miał rację. Gdy tylko się uspokoiłam, to zgodziłam się z nim. Jednak nie przewidywałam żadnych problemów. Byłam przekonana, że wszystko podzielimy na pół. Rodzice mieli mieszkanie, domek na Mazurach, dwa samochody i całkiem spore oszczędności. Nigdy w życiu bym nie przypuszczała, że to wszystko stanie się kością niezgody pomiędzy nami.
Początkowo wszystko wskazywało na to, że sprawa zostanie bardzo szybko załatwiona, jednak potem coś się zmieniło, a Krzysiek coraz częściej naciskał na to, aby podzielić majątek proporcjonalnie. Jednak te proporcje miały być na jego korzyść.
– Słuchaj Marta, musimy poważnie porozmawiać – zadzwonił do mnie któregoś wieczoru. Jego głos zdecydowanie uległ zmianie. To już nie był mój kochany braciszek, ale roszczeniowy facet, który uważa, że wszystko mu się należy. Zaprosiłam go do siebie.
– Przemyśleliśmy sprawę i doszliśmy do wniosku, że to nam należy się większa część majątku po rodzicach — powiedział niemal natychmiast po przekroczeniu progu mojego mieszkania. – Mamy dzieci na utrzymaniu, które wymagają sporych nakładów finansowych. A ty jesteś sama — dodał.
Spojrzałam na niego zaskoczona i pomyślałam, że oszalał.
– Zaraz, zaraz – zaprotestowałam oburzona. – Jak to przemyśleliśmy i doszliśmy do wniosku? Kogo masz na myśli? – zapytałam.
– Rozmawiałem z Eweliną i wspólnie doszliśmy do takich wniosków – usłyszałam.
No tak, moja bratowa. Tego mogłam się spodziewać. Ewelina zawsze lubiła pieniądze i zawsze powtarzała Krzyśkowi, że powinien więcej zarabiać. A teraz najwyraźniej postanowiła skorzystać z majątku po naszych rodzicach.
– Ale Ewelina nie ma nic wspólnego z majątkiem naszych rodziców – powiedziałam spokojnie, chociaż ledwo powstrzymywałam złość. Spojrzałam na Krzyśka, ale w jego oczach zobaczyłam zawziętość. A potem dodałam, żebyśmy się nie kłócili i wszystko podzielili na pół. Krzysiek nic nie odpowiedział i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami.
Miałam się zlitować, bo mają dzieci
Przez kilka kolejnych dni Krzysiek się do mnie nie odzywał. Dzwoniłam i pisałam wiadomości, ale on zupełnie mnie ignorował. "Przejdzie mu" – próbowałam się uspokoić. Umówiłam nawet notariusza, aby dłużej nie zwlekać z podziałem spadku. Miałam nadzieję, że szybkie załatwienie sprawy nieco udobrucha brata. Jakie było moje zdziwienie, gdy dostałam telefon od Eweliny, która chciała się ze mną spotkać.
– To wpadnij do mnie – zaprosiłam ją do siebie. Miałam nadzieję, że jakoś się porozumiemy.
Ewelina przyszła późnym popołudniem i od razu przeszła do załatwiania spraw.
– Nie będę ukrywać, po co tu przyszłam – moja bratowa nie traciła ani chwili. – Mamy z Krzyśkiem dwójkę dzieci, które potrzebują tych pieniędzy po dziadkach. Będę mogła zapewnić im lepszą przyszłość – mówiłam niemal na jednym wdechu. Potem zaczęła wyliczać, ile kosztuje utrzymanie dzieci i ile trzeba przeznaczyć na ich wychowanie i wykształcenie. Jednocześnie dodała, że mój brat nie jest w stanie zapewnić im takiego życia, na jakie zasługują.
Tego było już za wiele. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że dzieci kosztują i że trzeba się naprawdę postarać, aby im niczego nie brakowało. Ale od tego są przecież rodzice, prawda? Dodatkowo irytowała mnie ta jej roszczeniowość i przekonanie, że jej się po prostu coś należy. Dlatego nie zamierzałam tego słuchać. A już na pewno nie zamierzałam oddawać jej pieniędzy po rodzicach.
– Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś w końcu poszła do pracy. Dzieci są na tyle duże, że nie musisz już ciągle siedzieć z nimi w domu – powiedziałam ze złośliwym uśmiechem. – Nie tylko zarobisz, ale też wyjdziesz do ludzi. A to ci się na pewno przyda – dodałam.
Na twarzy Eweliny odmalowała się wściekłość. Gdyby wzrok mógł zabijać, to pewnie leżałabym martwa na podłodze. Ale tak naprawdę miałam to w nosie.
– Nie dostaniesz mojej części spadku. Nawet o tym nie myśl – powiedziałam i poprosiłam, aby wyszła z mojego mieszkania. Potem zadzwoniłam do Krzyśka i powtórzyłam mu całą rozmowę. Ale mój brat nie tylko nie przyznał mi racji, ale dodatkowo wyzwał mnie od egoistek i zagroził, że tego pożałuję.
Załatwianie spraw spadkowych trwało kilka tygodni. Brat wszystkimi sposobami próbował pozbawić mnie majątku po rodzicach, ale prawo stało po mojej stronie. Ostatecznie wszystko zostało sprzedane, a uzyskane w ten sposób pieniądze podzieliliśmy po równo. Krzysiek do dzisiaj się do mnie nie odzywa.
Jestem przekonana, że to Ewelina nastawia go przeciwko mnie i próbuje zrobić wszystko, abyśmy nigdy się nie pogodzili. Niestety, życie kolejny raz udowodniło, że z rodziną bywa różnie, a pieniądze mogą zniszczyć nawet najbardziej trwałe więzy rodzinne.
Czytaj także: „Mój książę z bajki miał mnie za brzydką nudziarę i chciał tylko upokorzyć swoją byłą. W odwecie zniszczyłam mu karierę”
„W szkole syna śmieją się ze mnie, bo utrzymuje nas mój mąż. 12-letni Michaś zapytał, ile wynosi moje kieszonkowe” „Nie chciałam być służącą męża, więc wyrzucił mnie z domu. Szybko wracałam na klęczkach, bo małżeństwo to świętość”