„Mama zawsze miała chroniła mojego brata, ale miarka się przebrała. On stacza się na dno, a ona oskarża jego żonę i dziecko”

Kobieta, która kłóci się z matką fot. Adobe Stock, JackF
„Wiedziałam, że mama się martwi o mojego brata, lecz nie mogłam pojąć, dlaczego neguje rzeczywistość, jakby to miało w czymś pomóc… To on pije, to jego wyrzucili z pracy, to on na miłość boską wyrzucił swoją rodzinę na bruk. Dlaczego ona z czarnego robi białe i wciąga w to mnie”.
/ 20.02.2022 08:06
Kobieta, która kłóci się z matką fot. Adobe Stock, JackF

Szłam z dworca, dźwigając plecak, i myślałam, że tutaj nic a nic się nie zmienia. Aż dziwne: wszędzie ludzie budują domy, otwierają nowe sklepy, ba – choćby malują elewacje, a w mojej mieścinie?

To wręcz nierzeczywiste, jakby co kilka miesięcy śniło się ten sam sen! Chyba jednak trzeba się będzie zastanowić, czy aby na pewno chcę tu osiąść po zakończeniu studiów… Teoretycznie, z moim zawodem, pracę powinnam znaleźć, ale czy to wystarczający powód, aby dać się uwięzić w tym marazmie?

Miałam nadzieję, że przynajmniej w domu będzie miło. Myślałam, że mama może coś upichci z okazji mojego powrotu. Takie rogaliki drożdżowe na przykład. Aż mi ślinka pociekła!

Gdy tylko weszła, czułam, że coś nie gra

W mieszkaniu jednak nikogo nie było. Dzwoniłam bezskutecznie. W końcu musiałam pogodzić się z faktem, że trzeba poszukać kluczy w otchłani plecaka. Kurczę, może coś się stało? Gdy po chwili udało mi się otworzyć, jednak nic na to nie wskazywało – żadnych oznak wychodzenia w pośpiechu, bałaganu.

Cóż, chyba po prostu rodzice zapomnieli, że córka do domu przyjeżdża. Mama wróciła dopiero po jakiejś godzinie, wyraźnie zmęczona, może nawet udręczona. Przywitała się ze mną i zapadła w fotel, prosząc, abym zrobiła jej kawy. Potem, gdy już się napiła, powiedziała, że była zapytać w warsztacie o pracę dla brata.

– Jak to? – nie mogłam ogarnąć problemu.– Przecież Eryk jest w Niemczech. Wraca?!

– Tam też jest bezrobocie – mama wzruszyła ramionami. – A on jako obcy ma gorzej niż inni, wiadomo. Dzwonił ostatnio i prosił, żebym się rozejrzała, bo go chyba zwolnią.

– Mamo, czy on wciąż pije? – odważyłam się zapytać i to był bardzo duży błąd.

Szklanka wylądowała z hukiem na stole, pokrywając obrus drobnymi kropelkami kawy, mama zaś zerwała się z fotela i skoczyła do mnie z takim impetem, że przez chwilę myślałam, że chce mnie uderzyć.

Zbliżyła jednak tylko twarz do mojej i spojrzała mi w oczy, informując, że powtarza mi po raz ostatni: Eryk nie ma problemu z alkoholem. Ma masę innych kłopotów, ale tego akurat nie, i ciekawe, czy gdybym to ja straciła rodzinę, nie miałabym pokusy, aby utopić żal w kieliszku.

Cholera jasna, myślałby kto, że żona i córka Eryka zginęły w wypadku albo zostały porwane i stracone przez terrorystów! Postanowiłam nie wdawać się w dyskusję, która i tak musiałaby zakończyć się na poziomie pyskówki, i powiedziałam, że idę do siebie się rozpakować.

Eryk pije, i to ostro. Każdy to widzi!

Wiedziałam, że mama się martwi o mojego brata, lecz nie mogłam pojąć, dlaczego neguje rzeczywistość, jakby to miało w czymś pomóc… Prawda bowiem była taka, że Eryk pił dużo ponad dopuszczalną normę.

Fakt, nie wpadał w ciągi, nie awanturował się, nie zbieraliśmy go nigdy z ulicy, jednak praktycznie non stop był na rauszu. Czy jest więc coś dziwnego w tym, że teraz szykował mu się wypad z roboty, która polegała głównie na kierowaniu pojazdami mechanicznymi?!

Byłam z siebie dumna, że nie dałam się sprowokować, jednak kiedy faktycznie zabrałam się za plecak, zrobiło mi się głupio. Pod stertą zimowych ubrań, które przywiozłam, żeby wymienić je na wiosenne, znalazłam zaległy prezent imieninowy dla mamy. Cholera, że też musiałam o nim zapomnieć! Jakbym dała od razu, może wcale nie wdepnęłybyśmy na ten grząski temat! Byłoby miło i może nawet byłyby, no, wiecie… te rogaliki?

Miałam nadzieję, że mama się ucieszy z albumu. Mazury to w końcu jej rodzinne strony! Przebrałam się, wyszłam do kuchni i złożyłam mamie życzenia, przepraszając, że upominek tak późno. Rozpakowała go, oczy jej zabłysły i zaraz zgasły.

– Też mam coś dla ciebie, Iza, choć to bynajmniej nie prezent – powiedziała niespodziewanie i jakoś od razu nabrałam podejrzeń, że szykuje się kolejna afera.

Otworzyła kredens i z górnej półki wyjęła plik listów.

– O, jest – wręczyła mi ozdobną kopertę. – Zaproszenie.

Już miałam zapytać, skąd niby wie, co jest w środku, ale właśnie wrócił ojciec. Przynajmniej ten ucieszył się na mój widok i kiedy zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku, natychmiast przeszła mi tęsknota za rogalikami. 

Zaraz zaczął wypytywać, co tam słychać na studiach, jak sesja, jak nowa współlokatorka… Tata zawsze wszystko pamięta, naprawdę się interesuje moimi sprawami. Jedyna jego wada, jaka przychodzi mi do głowy, to fakt, że nie umie gotować. W końcu zauważył kopertę, którą położyłam na stole, i zapytał, co zamierzam.

– To chyba oczywiste, Heniek! – parsknęła mama.

– Może dacie mi sprawdzić, co jest wewnątrz? – poprosiłam grzecznie. – Chyba tylko ja jedna nie mam pojęcia.

Szarpnęłam i ze środka wypadł biały kartonik z aniołkiem. Zaproszenie na komunię do Nikoli! To ona jest już taka duża?

Przecież on sam ją z domu wygonił!

Co to w ogóle za pytanie, co zamierzam zrobić? Jasne, że pojadę. W końcu jestem chrzestną
i naprawdę nie wiem, po co mama szykuje się do odstawienia kolejnych cyrków – przecież kiedyś mnie w to wrobiła! Kto niby latał do księdza i załatwiał pozwolenie dla córci, która nawet nie miała bierzmowania, kto?!

Najpierw spytałam, skąd wiedzieli, co dostałam: czy oni też?

– Razem przyszły – nadęła się mama. – Nasze wyrzuciłam. Zabrała dziecko, wyniosła się
z miasta, w nosie miała dziadków. Teraz jej się przypomniało?

– Natalia wróciła do matki, co miała robić? Przecież mieszkanie było Eryka. O ile dobrze pamiętam, sam ją wyrzucił.

Ojciec spojrzał na mnie szybko i skrzywił się, jakby chciał powiedzieć, że matki i tak nie przegadam. No, chyba rzeczywiście nie warto próbować, ona zawsze odwróci kota ogonem…
Mam ją przekonywać, że zaproszenie na komunię wnuczki to ręka wyciągnięta na zgodę dla dobra dziecka?

Bo coś mi się nie wydaje, żeby co innego mogło moją była bratową powodować. Po tym jak mama jej wygarnęła pod drzwiami sądu, że przy niej każdy chłop by się rozpił, i cud, że Eryk się jeszcze nie powiesił…

Niech robią, co chcą, dorośli są oboje. Ja też. I prawdę mówiąc, cieszę się na myśl, że zobaczę małą Nikolę. Jestem przecież nie tylko jej chrzestną, ale i ciotką! Spojrzałam na datę i ulżyło mi, że to po długim weekendzie.

Będę już wtedy w Poznaniu, a stamtąd mam o rzut beretem do miasteczka, gdzie teraz mieszka Natalia z córką. Kombinowałam sobie po cichu, jak to wszystko zorganizować, gdy przerwał mi głos mamy:

– Iza, mam nadzieję, że nauczyłam cię, co to znaczy lojalność wobec rodziny. Ta kobieta bez pardonu zniszczyła twojego brata, złamała mu życie!

– To nie ona ma komunię, tylko twoja wnuczka! – podniosłam głos. – Nikola chyba Eryczkowi krzywdy nie zrobiła?

Powinnam była trzymać gębę na kłódkę, ale to takie trudne, gdy ktoś nazywa białe czarnym! Rozpętała się awantura. Mama wrzeszczała, że się mnie wyrzeknie, jeśli pojadę; że jestem czarną owcą w rodzinie… Rozpłakałam się i uciekłam do swojego pokoju. Naprawdę nie wiem teraz, co robić.

Czytaj także:
„Byłem nieudacznikiem, a Iga dalej mnie kochała. Do czasu, aż nie przepiłem z kolegami pieniędzy na naszą randkę”
„Mój syn spowodował wypadek. Jego kolega zginął, on przeżył. Żal mi mamy Przemka, ale właściwie obie straciłyśmy dzieci”
„Moja córka ma zespół Downa. Koleżanki nie zapraszały jej na urodziny, a na studniówkę musiałem jej wynająć partnera”

Redakcja poleca

REKLAMA