„Brat wymienił rozrywkową żonę na nudną sztywniarę. Ewa zachowywała się, jakby miała zaraz położyć się do grobu"

Skłócone kobiety fot. Adobe Stock, New Africa
„Ewa zupełnie nie pasowała do moich wyobrażeń. Była w moim wieku, ale sprawiała wrażenie o 10 lat starszej – poważnie ubrana w blezer i długą spódnicę, z fryzurą z lat 80., wyrażająca się wyraźnie i spokojnie, jakby mówiła do dzieci. Skąd on wytrzasnął taka nudziarę?".
/ 04.07.2022 09:15
Skłócone kobiety fot. Adobe Stock, New Africa

Przechodziłam obok wystawy i zauważyłam piękny dzbanek do herbaty malowany w kolibry. Natychmiast pomyślałam o Andżelice. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do brata.

– Słuchaj, czy twoja żona dalej pije hektolitrami zieloną herbatę? – zapytałam, wchodząc do sklepiku. – Bo właśnie patrzę na taki dzbanuszek, pasowałby jej do tych filiżanek w motyle i…

– Luiza, nic jej nie kupuj… – westchnął Marcin.

Nie wiedziałam, o co mu chodziło, i zaczęłam trajkotać, że przecież niedługo jej imieniny, a on przerwał mi nieco głośniej:

– Nie będziemy obchodzić razem jej imienin. Rozstajemy się. Chciałem wam powiedzieć wcześniej, ale czekaliśmy na termin rozprawy…

Nie mogłam w to uwierzyć

Nigdy bym nie przypuszczała, że w małżeństwie brata źle się działo! Andżelika była dla mnie praktycznie jak siostra. Nie mogłam sobie wyobrazić naszych rodzinnych spotkań bez niej…

Ponieważ nie mieli dzieci, wszystko poszło bardzo szybko. Parę tygodni po tamtej rozmowie Marcin zadzwonił, by poinformować mnie, że jest już rozwodnikiem.

Byłam przygnębiona, bo zupełnie nie wiedziałam, jak się zachować. Chciałam zadzwonić do byłej bratowej, spotkać się z nią, ale przecież nie mogłam zrobić tego bratu. Fakt, nie żalił się na nią i nie mówił o niej źle, ale widziałam, że boli go to rozstanie.

Współczułam też Andżelice, która przecież nagle wypadła poza rodzinę i przestała brać udział w naszych spotkaniach towarzyskich.

– To normalne – mówił mój mąż. – Zawsze jedna strona dostaje przyjaciół i znajomych, a druga musi odejść. Ty jesteś siostrą Marcina, więc nie ma tematu, zostajesz przy nim.

Najbardziej żałowałam naszych wieczorów kiepskich filmów. To była tradycja jeszcze z czasów szkolnych, kiedy z bratem i kilkorgiem znajomych wpadliśmy na pomysł, żeby oglądać najbardziej tandetne horrory, najckliwsze romansidła i najgłupsze komedie, zaśmiewając się przy tym i objadając przekąskami.

Z tamtej grupy zostaliśmy tylko my dwoje i przyjaciel Marcina, ale z czasem dołączyła też Andżelika, mój Bobo, nasi młodzi sąsiedzi i parę innych osób. Stanowiliśmy zgraną paczkę i wiedziałam, że bez Andżeliki nie będzie już tak samo.

Marcin przyznał się, że kogoś ma

– Poznałem ją pół roku temu – zapewnił mnie, kiedy spojrzałam na niego podejrzliwie. – Wiem, że to wcześnie, ale naprawdę ją lubię. Jest przedszkolanką, uwielbia dzieci, a wiesz…

Nie musiał kończyć. Andżelika od początku mówiła, że chce czekać z urodzeniem dziecka tak długo, jak się da. Marcin natomiast marzył o minimum trójce dzieci, i to najlepiej od razu.

Kiedy szliśmy na pierwsze spotkanie z nową dziewczyną brata, byłam pełna nadziei. Oczami wyobraźni widziałam, jak przygotowujemy razem miniaturowe kanapeczki na wieczory najgorszych filmów, jak jedziemy wszyscy razem do rodziców na Wigilię albo urządzamy przyjęcie niespodziankę na czterdziestkę Marcina.

Ewa jednak zupełnie nie pasowała do tych wyobrażeń. Była w moim wieku, ale sprawiała wrażenie o dziesięć lat starszej – poważnie ubrana w blezer i długą spódnicę, z fryzurą z lat osiemdziesiątych, wyrażająca się wyraźnie i spokojnie, jakby mówiła do dzieci, co pewnie było nawykiem z pracy.

Po pierwszym spotkaniu byłam jeszcze pełna nadziei, że coś „zaskoczy”. Nadzieja umarła, kiedy spotkaliśmy się, żeby obejrzeć horror klasy B.

Wiedzieliśmy, że przy Ewie nie będzie wesoło

– Serio, nie szkoda wam na to czasu? – zdziwiła się Ewa, czytając opis filmu. – Może obejrzymy coś lepszego? Mam całą listę filmów, które warto zobaczyć.

– Ale to nie o to chodzi! – zaprotestował mój Bobo. – To jest po prostu fajna rozrywka. No daj spokój, nie bawi cię tornado rekinów albo krwiożercza kobieta pszczoła? Albo miłość bandyty z Dzikiego Zachodu i przybyszki z kosmosu?

Nie. To jej nie bawiło. Ewa z obowiązku wysiedziała z nami pierwsze dwadzieścia minut filmu, ale wprowadzała tylko atmosferę napięcia i w końcu Marcin powiedział, że lepiej już pójdą.

– Jezu, jaka sztywniara – powiedziałam do męża po jej wyjściu. – Jakim cudem mój brat się z nią związał po takiej rozrywkowej lasce jak Andżelika?

Robert też był rozczarowany moją nową potencjalną bratową. Kiedyś on i Marcin uwielbiali robić nam głupie żarty w stylu podrzucania świerszcza do zupy albo straszenia nas. Byli już po trzydziestce, kiedy z rykiem wyskakiwali z piwnicy u rodziców, do której schodziłyśmy po przetwory. Z naszych pisków śmiała się nawet mama.

Mimo wszystko starałam się dać jej szansę. Usiłowałam rozmawiać z nią o tym, co ją interesowało, udawałam, że doceniam ambitne filmy dokumentalne, które mi rekomendowała. Ale tak naprawdę tęskniłam za Andżeliką.

Kiedy raz spotkaliśmy ją przypadkiem przed kinem, dosłownie rzuciłyśmy się sobie na szyję jak dawno niewidziane przyjaciółki. Była z nowym facetem, który poszedł z Bobem stanąć w kolejce po bilety, a my nie mogłyśmy się sobą nacieszyć.

Rany, co za nudziara...

– Słuchaj, zaczęłam chodzić na samoobronę dla kobiet, tak jak planowałyśmy. Pamiętasz? Mówię ci, świetne zajęcia! – opowiadała mi.

Po filmie poprosiłam ją o kontakt do ośrodka sportowego i obiecałam, że przyjdę na trening.

– Co ty robisz? – zapytał Bobo później.

– To była żona twojego brata. Nie możesz się z nią spotykać za jego plecami!

Wiedziałam, że ma rację, ale Andżelika była też moją przyjaciółką przez wszystkie te lata. Poszłam więc na samoobronę, choć czułam, że muszę powiedzieć Marcinowi.

Nagadałam się z Andżeliką, śmiałyśmy się, aż rozbolały mnie policzki, obgadałyśmy
seksownego instruktora i streściłam jej „Rekinado”. Niestety (albo i na szczęście – jak skomentował Bobo) dzień później się poważnie rozchorowałam, dostałam antybiotyk i przez kolejne trzy tygodnie nie wychodziłam z domu.

Od początku wiedział, że nie lubię Ewy

A potem nadeszły święta i Marcin oznajmił, że zabiera Ewę do rodziców. Kiedyś jeździliśmy wszyscy razem, ale Ewa wolała jechać osobno. Nie konsultowała też ze mną kupna prezentów, każda para kupiła coś od siebie.

Podczas Wigilii rozmawiała z naszym tatą o sytuacji w polskim szkolnictwie, a ja prawie przysnęłam z nudów. Do piwnicy po kompoty poszłam z Bobkiem, myśląc z nostalgią o czasach, kiedy chodziłyśmy z Andżeliką, a nasi mężowie jakoś tak się za nami zakradali, że zawsze nabierałyśmy się na to ich „buu!”.

W pierwszy dzień świąt wstałam najwcześniej i krzątałam się po kuchni. Kiedy przyszedł Marcin, zaproponowałam, żebyśmy zrobili nasze tradycyjne świąteczne śniadanie z chrupiącym bekonem i kiełbaskami na gorąco.

– Pewnie, tylko dla Ewy wezmę jakiś ser. Jest wegetarianką – wyjaśnił.

– No jasne, jakżeby inaczej – westchnęłam z rezygnacją, a on spojrzał na mnie.

– Luiza… – zaczął cicho. – Ja wiem, że nie lubisz Ewy. Nie zaprzeczaj, to się czuje. Wiem też, że super się dogadywałaś z Andżeliką, i przykro mi, że mój rozwód się na tobie odbił. Ale dla mnie Ewa jest ideałem, rozumiesz? Nie nadążałem za Andżeliką, drażniło mnie, że ciągle fascynowała się czymś nowym, że chciała, żebym wiecznie był towarzyski, modny, trendy… Wiecznie mnie krytykowała, bo jej zdaniem byłem nudny… Ewa mnie lubi takiego, jakim jestem. Myślę, że ją kocham, wiesz? I że nam się uda. Nawet jeśli cała moja rodzina będzie uważać, że moja eksżona była sto razy lepsza od niej.

Nagle zrozumiałam, że byłam egoistką

Przecież tu nie chodziło o mnie, tylko o niego. To miała być jego partnerka, czy może nawet żona, a nie moja nowa przyjaciółka.

– Przepraszam cię – przytuliłam się do niego. – Masz rację, słabo się dogaduję z Ewą, ale jeśli ty z nią jesteś szczęśliwy, to mi wystarczy.

Wiedziałam, że Marcin docenił moje późniejsze starania, by zbliżyć się do jego wybranki. Ja z kolei znalazłam w sobie odwagę, by mu powiedzieć, że chcę nadal spotykać się z Andżeliką i chodzić z nią na samoobronę.

– No i super! – naprawdę się ucieszył. – Powiem ci coś jeszcze: zapraszaj ją na wieczory strasznych filmów. Ja sobie na razie odpuszczę, chcę spędzać więcej czasu z Ewą.

Rok temu zatem spędziliśmy u nas filmowego sylwestra. Andżelika i jej nowy chłopak wyszperali gdzieś horror o opętanej przez demona maglownicy, a my o morderczej oponie ze zdolnościami parapsychicznymi. Dawno się tak nie bawiłam, a kiedy chłopcy wystraszyli nas pukając w okno, poczułam się jak za starych dobrych czasów.

W tym roku będzie podobnie – najpierw rodzinne święta z moim bratem i jego narzeczoną, a potem sylwester z przyjaciółmi. Bo potrzebujemy jednych i drugich!

Czytaj także:
„Porzuciłam córkę, bo kochanek nie chciał dzieci. Mam piękny dom, nowe auto, podróżuję, ale bardzo tęsknię za dzieckiem"
„Potworna teściowa, śmierć dziecka, a potem jeszcze kochanka… Nasze małżeństwo przeszło zbyt wiele”
„Mąż był tyranem, który traktował mnie jak niewolnicę. Dzięki dawnej miłości uciekłam i wreszcie spełniam swoje marzenia”

Redakcja poleca

REKLAMA