„Okropna teściowa, śmierć dziecka, a potem jeszcze kochanka. Nasze małżeństwo przeszło zbyt wiele”

Jego miłość mnie przytłaczała fot. Adobe Stock, Kateryna
„– Trudno. Nie będę o ciebie walczyć. Łańcuchami cię do siebie nie przywiążę, bo i tak się zerwiesz, jak będziesz chciał! – powiedziałam. Nic nie robiłam, żeby Jędrek do mnie wrócił – nie schudłam, nie pofarbowałam włosów, ani nie poszłam sobie wygładzić zmarszczek. – Jeśli mnie nie kocha takiej, niech idzie w diabły! Jakoś to przeboleję”.
/ 29.06.2022 07:30
Jego miłość mnie przytłaczała fot. Adobe Stock, Kateryna

35 – piękna liczba, prawda? Tyle lat przeżyliśmy z Jędrkiem, a ciągle się kochamy. Choć życie nas nie rozpieszczało, o nie!

Dziwnie się czułam od kilku dni

Brakowało mi tchu, bolało ramię i mdliło nieustannie.

„Żeby tylko nie wirus albo jelitówka – martwiłam się. – Czasu mało, a roboty huk! Nie mogę się rozłożyć! Nie teraz!”.

Po aspirynie trochę przeszło, zabrałam się więc do peklowania mięsa i zagniatania ciasta na strudel. I przy tym zagniataniu zrobiło mi się ciemno przed oczami…

Kochanie, a co ty taka blada jesteś? – usłyszałam jeszcze głos męża.

A potem... był szpital. Budzę się obolała i cała w przewodach od kroplówki. Lewą rękę mam unieruchomioną w plastikowej szynie. Jest chyba spuchnięta i bardzo boli.

– Spokojne, spokojnie – słyszę. – Już po wszystkim. Jest pani w szpitalu. Serduszko trochę się zbuntowało, ale niebezpieczeństwo minęło… Będzie dobrze.

Chcę zapytać o męża, ale nie mam siły. Pielęgniarka widocznie domyśla się, o co mi chodzi, bo mówi:

– Mąż jest, jest cały czas. Jak pani odpocznie i lepiej się poczuje, wpuścimy go na chwilkę… Szczęście, że był przy pani.

„Tak – myślę. – Jak zawsze…”.

Zasypiam. Budzę się. Drzemię. Całe życie przelatuje mi pod powiekami jak na filmie jakimś, ze mną w roli głównej. Znowu jestem młoda, mam czarne włosy, zieloną sukienkę z bufkami i płócienne buciki na płaskiej podeszwie. Czekam na swojego chłopaka; dziś pierwszy raz pokażę go moim rodzicom…

Jestem oszalała z miłości

Nie mogę oddychać, kiedy jego nie ma przy mnie. Żeby świat się walił i palił, będę z nim. Zresztą jestem w ciąży… 14. tydzień. Trzeba się śpieszyć ze ślubem. Mam białą koronkową sukieneczkę sprytnie odcinaną pod biustem. Krawcowa od razu się skapowała, co trzeba zrobić:

„Tu trochę zbierzemy, tu puścimy z ćwierć klosza, resztę zasłonisz wiązanką. Nie będzie widać!”.

To były inne czasy! Nikt nie eksponował ciążowego brzucha, tak jak teraz. U mnie też nabrali wody w usta i choć na bank wszyscy wiedzieli, że dziecko w drodze, pary z gęby nie puścili. Tylko do alkoholu nie namawiali na weselu, a to był znak, że żadnej tajemnicy nie ma. Zamieszkaliśmy u teściowej na 10 metrach, ze wspólną kuchnią i łazienką. Niezłą szkołę życia tam dostałam! Teściowa mnie nie lubiła od początku. Ona chciała dla ukochanego jedynaka innej żony: bogatej, wykształconej, śmiałej. Ja byłam taka mysz – co kto mocniej tupnął, to czmychałam, i już nie wyściubiałam nosa z norki. Wzięła mnie pod pantofel od pierwszego dnia.

Gdyby nie mąż, chyba bym zwariowała

To on nie pozwolił matce mną pomiatać. Stał za mną jak skała. Przypaliłam kotlety i choć teściowa wybrzydzała i utyskiwała, on jadł z kamienna twarzą:

„Dobre” – mówił. – Nic się nie stało. Lubię takie podpieczone”.

Jak go było nie kochać?! A kiedyś podsłuchałam, jak mówił matce:

Kocham cię, ale Zosię też kocham! Nie pozwolę ci jej krzywdzić. Jeśli się nie uspokoisz, wyprowadzimy się i moja noga więcej tu nie postanie! Ostrzegam.

Jakiś czas później wyszliśmy na prostą. Może przez to, że ciągle płakałam, Andrzejek urodził się słabiutki, z wadą serca, niedotleniony… Żył tylko 3 miesiące. Wtedy na długo się odsunęłam od mojego męża. Ponad rok trwała moja żałoba. Zaczęłam przytomnieć, kiedy wynieśliśmy się na swoje. Jakim cudem Jędrek załatwił to zakładowe mieszkanie – dowiedziałam się dopiero po latach – za friko wyremontował dyrektorowi fabryki cały dom; zakładał instalację elektryczną, ciągnął hydraulikę i całą resztę. Dlatego miał jego poparcie… W domu właściwie tylko nocował.

A jednak to był dobry okres w naszym małżeństwie

Po raz drugi zaszłam w ciążę, urodziłam zdrową córę. Wydawało się, że wszystkie burze poza nami. Wtedy zachorowała teściowa. Miała wylew, który ją całkiem wyłączył z czynnego życia. Co było robić? Znowu się przeprowadziliśmy do jej mieszkania, bo inaczej opieka nad chorą byłaby niemożliwa. Jedyna różnica, że tym razem ze względu na dziecko zajęliśmy średni pokój, prawie 16 metrów. Co ja przeżyłam z teściową, to ludzki język nie wypowie!

Ile razy chciałam wszystko rzucić, złapać dzieciaka i uciekać w świat! Ale gdy pomyślałam, że i ona jest nieszczęśliwa, biedna, zdana na innych, unieruchomiona, to mi przechodziło. Dopiero pod sam koniec życia złagodniała i powiedziała mi nawet kiedyś:

„Jesteś dla mnie lepsza niż moje własne dziecko. Nie pamiętaj mi złego. Wybacz, córuś”.

Całe 10 lat żyła sparaliżowana i cierpiąca. Jak mogłam się nie litować i nie wybaczyć? Kiedy odeszła, ze szczerego serca jej żałowałam…

I znów wrócił dobry czas w naszym życiu. Ala rosła, dobrze się uczyła, była grzeczna w i wesoła. Ja skończyłam kurs księgowości i dostałam dobrą pracę. Odkładaliśmy pieniądze i po jakimś czasie mogliśmy nareszcie zamieszkać we własnym, dużym i pięknym mieszkaniu. Świat się do nas uśmiechał!

Wtedy znowu o mało się wszystko nie zawaliło

Mój kochany mąż wdał się w romans z młodziutką dziewczyną, śliczną i świeżą jak wiosna. Byłam bez szans!

– Trudno – powiedziałam mu. – Nie będę o ciebie walczyć. Łańcuchami cię do siebie nie przywiążę, bo i tak się zerwiesz, jak będziesz chciał! Rób, co musisz!

Płakałam w nocy, żeby córka nie widziała. Jej pokazywałam spokojną twarz. Właściwie pozornie u nas się nic nie zmieniło, bo mąż się nie wyprowadzał, a ja go nie wyrzucałam. Nawet spaliśmy w jednym łóżku, żeby mała się nie zorientowała (łóżko mamy wielkie, więc można było się nawet nie dotykać). To trwało ponad pół roku… Nic nie robiłam, żeby Jędrek do mnie wrócił – ani nie schudłam, ani nie pofarbowałam włosów, ani nie poszłam na operację plastyczną, żeby sobie zmarszczki wygładzić.

„Jestem, jaka jestem – powtarzałam sobie. – Jeśli mnie nie kocha takiej, niech idzie w diabły! Jakoś to przeboleję”.

Nie było mi łatwo kleić tego, co popękało między nami, ale dałam radę. W końcu każdy ma prawo do fałszywego kroku. Tylko zapowiedziałam, że drugiego wyskoku nie wybaczę. Mąż mnie zna i wie, że tak by było…

Od tamtej pory już nigdy mnie nie zawiódł. Nawet wtedy gdy wyjątkowo ciężko przechodziłam menopauzę i byłam dla bliskich wprost nie do wytrzymania. I kiedy paradontoza zniszczyła mi zęby, a ja rozpaczałam, że nie będę nosiła protezy, że tego nie zniosę.

– Zniesiesz, zniesiesz… – powtarzał mi Jędrek spokojnie. – Pomarudzisz jak zwykle, ale przyzwyczaisz się. Dasz radę, Zosiu. Wierzę w ciebie!

Znowu czułam, że mam przy sobie skałę. Gdy los mocniej zawieje, oprę się o nią i na pewno nie przewrócę. Mąż zawsze będzie ze mną. Wydaliśmy córkę za mąż, doczekaliśmy się wnusia, naszego skarbu, naszego oczka w głowie! Wydawało się, że teraz nad nami tylko pogodne niebo będzie, a tu masz!

Moje serce się zbuntowało…

Otwieram oczy i – choć jeszcze bardzo słaba – proszę pielęgniarkę:

– Niech siostra wpuści tu mojego męża. Chociaż na chwileczkę.

Jest blady, ma cienie pod oczami, ale w tych oczach widzę samą miłość.

– Nic nie mów, Zosiu, wszystko wiem, już rozmawiałem z lekarzem.

Poprawia mi poduszkę, gładzi pokłutą rękę, a potem na sekundę przytula swój policzek do mojego.

– Zdrowiej – prosi szeptem. – Wracaj do mnie. Bez ciebie nie ma życia!

Myślę sobie, że na koralowe gody te słowa wystarczą mi za wszystkie prezenty! I są najlepszym lekarstwem. Dziękuję ci, mój kochany mężu, za wszystkie wspólne lata! Za radość i za smutek też. Dziękuję za to, że jesteś.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA