Dokładnie rok temu, wiosną, wydawało mi się, że dla mojego brata Bartka nie ma już ratunku. Sięgnął dna. Było mi tym bardziej przykro, że po śmierci rodziców poza mężem i synkiem tak naprawdę nie miałam nikogo bliskiego. Wielokrotnie próbowałam namówić brata na leczenie, ale bez skutku. Z przerażeniem patrzyłam, jak się stacza. Robiłam, co tylko mogłam, żeby zapobiec nieszczęściu.
– Daj spokój, Asia, sama widzisz, że to nic nie da – mówił Jacek, mój mąż, gdy widział wszystkie próby. – Jak sam nie zechce się leczyć, nic nie wskórasz.
– Nie mogę tego tak zostawić! – nie zgadzałam się z opinią mojego męża. – On jest chory i potrzebuje leczenia!
Za 3 miesiące może być za późno
Dowiedziałam się, że alkoholizm to faktycznie choroba. Długo nie traciłam nadziei, ale w końcu nawet ja machnęłam ręką. Nie miałam już siły. Bartek pił od dwunastu lat. Wszedł w dorosłość z alkoholem i tak już mu zostało. Wyrzucałam sobie, że ja też na osiemnastkę podarowałam mu litrową whisky. Ale skąd mogłam wiedzieć, że tak się to wszystko skończy?
Przez balangi i picie zawalił egzaminy i przerwał studia. Teraz obiecał, że zrobi choć inżyniera. Niektóre przedmioty uczelnia uwzględniła, inne będzie musiał zaliczyć na nowo. To niegłupi chłopak, tylko pogubiony. Na dobre zaczął chlać, gdy rzuciła go dziewczyna. Przedtem tylko pił. Albo popijał. Przynajmniej tak twierdził. Po rozstaniu z Sandrą całkowicie stracił nad sobą kontrolę.
– Tak się składa, że pijacy mnie nie interesują – powiedziała, gdy zadzwoniłam do niej i prosiłam, by tego nie robiła.
W jego imieniu przyrzekałam, że zacznie się leczyć, jeśli da mu szansę. Sandra była jednak nieprzejednana, zresztą szybko zaczęłam ją widywać z kimś innym. No cóż, z jednej strony ją rozumiałam… Dzięki temu zaczęłam doceniać mojego Jacka za to, że specjalnie nie lubi zaglądać do kieliszka.
A Bartek pił coraz więcej. Był czas, że w ogóle nie trzeźwiał. Bardzo się martwiłam. Wstyd mi było przed synkiem za takiego wujka. I cieszyłam się, że rodzice nie żyją, bo nie muszą patrzeć na upadek pierworodnego. Nie umiałam cieszyć się w pełni swoim szczęściem, gdy z Bartkiem działo się źle. Taki mam charakter. I pewnego dnia stał się cud. Nic go nie zapowiadało. Był zwykły kwietniowy dzień.
– Asia, ja nie chcę już pić – stwierdził, siadając w fotelu. – Pomóż mi, proszę.
Wtedy przekonałam się, jak trudno pomóc alkoholikowi. Odsyłano mnie, kazano przyjść za trzy miesiące, cztery…
– Ale ja potrzebuję teraz – upierałam się. – Oczywiście prywatnie. Zapłacę, ile trzeba.
Byłam zrozpaczona. Wiedziałam, że muszę kuć żelazo, póki gorące. Za trzy, cztery miesiące mogło być za późno. Powiedziałam, bo ktoś mi tak doradził, że brat chciał popełnić samobójstwo. Nie była to prawda, ale poskutkowało. Od razu trafił do szpitala na oddział detoksykacyjny. W sumie był w trzech ośrodkach. Leczenie trwało cztery miesiące. Wspierałam go, jak umiałam. Nawet Jacek uwierzył, że może się udać. Ale najważniejsze, że uwierzył Bartek.
Szykuje mi się fajna bratowa
I udało się! Każdy kolejny dzień bez alkoholu to zwycięstwo. Wierzę, że będę odliczać tak lata, choć dopiero mija rok. Co dzień się modlę, żeby Bartek wytrzymał. Bardzo się bałam o sylwestra, specjalnie nigdzie nie poszliśmy, żeby wspierać mojego brata. My z Jackiem piliśmy normalnego szampana, a Bartek z moim synkiem bezalkoholowego. To był najcudowniejszy sylwester od lat. I najcudowniejsza wróżba na cały rok.
– Dziękuję ci, Asiu – powiedział mi, gdy składaliśmy sobie życzenia. – Gdyby nie ty…
– Daj spokój, to głównie twoja zasługa – odparłam równie wzruszona.
Udało mu się również znaleźć pracę. Na razie pracuje fizycznie, ale może jak skończy studia, znajdzie pracę w swoim zawodzie. Od trzech miesięcy spotyka się z bardzo fajną dziewczyną – Magdą. Poznali się w klubie rowerowym. Namawiałam Bartka, by zaczął uprawiać jakiś sport. Kiedyś lubił jeździć rowerem, ale później go sprzedał, żeby mieć na wódę. Gdy przestał pić, odnalazł dawną pasję.
– Posłuchaj, musisz jej o wszystkim powiedzieć – doradziłam mu od razu. – Ona musi wiedzieć! Szczerość jest bardzo ważna w każdym związku, ale w waszym szczególnie. Bez niej niczego nie zbudujecie.
– A jeśli mnie zostawi? – Bartek miał wątpliwości. Bał się, że Magda nie udźwignie ciężaru tego, co usłyszy.
– To będzie znaczyło, że nie była ciebie warta – powiedziałam zdecydowanym głosem. – Ale jestem dobrej myśli.
Bartek mnie posłuchał. Miałam rację! Magda nie tylko go nie skreśliła, ale przyrzekła, że będzie go wspierać. Szykuje mi się fajna bratowa. Oczywiście jeszcze za wcześnie, by cokolwiek mówić, ale jestem dumna z Bartka, że dał radę. Cieszę się, że udało mi się pomóc. A jemu uwierzyć w siebie!
Czytaj także:
„Całe życie byłem zimnym draniem. Ożeniłem się tylko dla interesów, o dzieciach i wielkiej miłości nie było mowy”
„Kontrahenci wzięli mnie za sekretarkę i rzucali chamskimi tekstami. Mina im zrzedła, gdy wyszło, że jestem córką prezesa”
„Zmarła mi mama, zachorował pies a auto odmówiło posłuszeństwa. Utknęłam w rozpaczy, ale złą passę przerwał boski mechanik”