Odkąd pamiętam, nie przepadałam za moim bratem. Niby wiedziałam, że to najbliższa rodzina i że zapytana zawsze muszę odpowiadać, że go kocham, ale nie wydaje mi się, żebym naprawdę żywiła do niego jakiekolwiek ciepłe uczucia. Stasiek zawsze był rozpieszczany przez naszą mamę. W jej oczach był ideałem, mimo że obydwoje z tatą wiedzieliśmy, że jest zupełnie inaczej.
Zawsze chciał zarobić i się nie narobić
Kiedy w liceum wpadł za sprzedawanie ściąg z internetu przed klasówkami, mama broniła go jak lwica przed dyrektorką, mimo że jego wina była oczywista. Pamiętam, że rodzice strasznie się o to pokłócili:
– A jak kogoś okradnie czy skrzywdzi to też go będziesz bronić? Niech on się w końcu nauczy ponosić odpowiedzialność za swoje czyny! – krzyczał ojciec.
– To jeszcze dziecko, a ja, jako matka, muszę go bronić – wzruszyła ramionami matka.
– Jakie dziecko, on ma zaraz osiemnaście lat! To dorosły facet!
– Jedyny synek zawsze jest dzieckiem w oczach mamy... – westchnęła mama, a ojciec, sfrustrowany tą bezcelową dyskusją, wyszedł z pokoju.
Stasiek oczywiście nie skończył żadnych studiów. Przez pierwsze trzy lata przenosił się z kierunku na kierunek, aż stwierdził, że szkoła nie jest dla niego i w niczym mu nie pomoże.
– Po co marnować czas na zajęciach, skoro mogę już teraz nabierać doświadczenia i rozpocząć karierę? – perorował, a matka jak zwykle mu przytakiwała.
– A jaką to karierę zamierzasz rozpocząć bez studiów i w jaki sposób? – zapytał z przekąsem ojciec.
– Ojciec, wybacz, ale nie znasz się na dzisiejszym rynku. Dziś już nie pracuje się trzydzieści lat w jednej firmie, jak ty. Trzeba łapać trendy, robić na nich kasę, a potem sprzedawać zanim konkurencja zwietrzy temat – produkował się.
Fakt, szybko przyniósł do domu spore pieniądze, ale mieliśmy podejrzenia, że nie zrobił tego do końca legalnie. Miał trzy różne telefony, wracał do domu o przedziwnych porach i właściwie nic nam nie mówił o swoich interesach. Matka, oczywiście, była cała w skowronkach, bo kochany Stasio kupił jej nowy komputer i wysłał na wakacje. Nie czuła potrzeby wnikać, co takiego robi ten jej kochany Stasio, ale my z tatą wiedzieliśmy, że coś tu śmierdzi.
Zawsze byłam grzeczną dziewczynką
Jak można się domyślić, miałam lepszą relację z tatą niż mamą. Byłam raczej rozważna i miałam poukładane w głowie, a tata miał do mnie ogromne zaufanie. W odróżnieniu od mojego brata, wybrałam znacznie bardziej zachowawczą ścieżkę w życiu. Skończyłam filologię i znalazłam pracę w prywatnej szkole. Nie zarabiałam kokosów, ale wystarczało mi na spokojne, w miarę wygodne życie. To była stabilna praca, w której byłam doceniana. Na dodatkowe wydatki dorabiałam korepetycjami, więc nie mogłam narzekać.
– Aśka, w szkołach uczą zera, które nie umieją się ogarnąć w życiu. Do emerytury chcesz zarabiać te grosze i biedować? – kpił ze mnie Stasiek.
– Zarabiam tyle, ile potrzebuję, dziękuję za troskę – odparłam.
– Ja w twoim wieku byłem już w stanie kupić auto i uzbierać wkład własny na mieszkanie. A ty co? Jak mnie się coś stanie, to kto pomoże rodzicom? Bo chyba nie ty z tej swojej żenującej pensji – atakował mnie.
– Spokojnie, damy sobie radę i bez ciebie – odpowiedziałam coraz bardziej wzburzona.
– Asia, twój brat się tylko o ciebie troszczy. Ma trochę racji, mogłabyś robić coś ambitniejszego. Przecież masz potencjał – dołączyła się do rozmowy mama.
– Hanka, daj jej spokój. Dziewczyna ma stabilną pracę, w której się realizuje. Na życie jej wystarcza, od nas przecież nie bierze – zaczął bronić mnie ojciec.
Byłam mu wdzięczna, bo jako jedyny z rodziny był ze mnie dumny i wspierał mnie w karierze. Brat i mama spojrzeli na siebie porozumiewawczo i zamilkli. Często zawierali takie agresywne komitywy, gdy brat wpadał do nas na obiad.
– Ty to się chyba w życiu nie przemęczasz za bardzo, nie? Mieszkanko z rodzicami, codziennie obiad. Fajnie się tak żyje – dociął mi przy innej okazji.
Stasiek już wtedy z nami nie mieszkał, choć właściwie nie wiedziałam, gdzie mieszkał, bo nigdy nas do siebie nie zaprosił. Mama i tak go zawsze tłumaczyła: „pewnie zabiegany”, „pewnie nie ma czasu”, „a po co mamy mu tam zaglądać”... Nie zwróciła nawet uwagi na to, że brat coraz rzadziej pojawiał się w domu i przestał przynosić drogie prezenty. To ja z tej swojej „żałosnej pensji” dorzucałam się do rachunków i pomagałam rodzicom.
Wkrótce wyszłam za mąż
Mój mąż Marek też pracował w szkole. Nie było nas stać na własne mieszkanie, więc tata zaproponował, żebyśmy zamieszkali z nimi. Mieszkanie rodziców było dość spore, dlatego „życie na kupie” wcale nie było dla nas jakoś bardzo uciążliwe.
Rodzice lubili Marka. Miał dobre serce i był bardzo troskliwy, chociaż mamie zdarzało się czasem rzucić, że „szkoda, że nie jest tak zaradny życiowo jak Stasio”. Stasio, z kolei, praktycznie zupełnie zerwał z nami kontakt. Zjawił się na moim ślubie, ale bardzo szybko się zmył. Myślałam, że chociaż wtedy mama w końcu otrzeźwieje i zda sobie sprawę z tego, że ten egoista nie dba o nikogo poza sobą, ale nie. Nie odzywał się do nas od miesięcy, a ona nadal opowiadała sąsiadkom, że jej synek jest taki zdolny i robi taką karierę. Skąd mogła o tym wiedzieć?!
– Cicho, Asiula, niech sobie pogada – uspokajał mnie wtedy ojciec. – Wypiera rzeczywistość. Może tak jest jej łatwiej.
Gdy kilka miesięcy później rodziłam córeczkę, Stasiek oczywiście się nie zjawił, mimo że napisałam mu esemesa. „Rodzi ci się siostrzenica. Będzie nam miło, jeśli do nas dołączysz. Jestem w szpitalu na starym mieście”, napisałam, bo trwający poród wyzwolił we mnie największe pokłady miłości i cierpliwości, jakich w życiu doświadczyłam. Brat odczytał wiadomość, ale nie odpisał.
Wtedy go skreśliłam
Niestety, piękny okres po narodzinach mojej córeczki został naznaczony potwornym wydarzeniem. Pół roku po moim porodzie rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Byłam załamana. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym nie miała wtedy wsparcia w Marku i teściach. Jedynym pozytywem całej sytuacji było to, że nie musiałam się bić z bratem o mieszkanie.
Coś mi mówiło, że w obliczu spadku, Stasiek magicznie by się zjawił. Na odczytaniu testamentu dowiedziałam się, że całe mieszkanie zostało zapisane mnie i Markowi. Brat został wydziedziczony.
– I bardzo dobrze! Nie zasłużył na to! – sapałam wściekle do męża w drodze powrotnej od prawnika. – Nie kontaktuje się z nami od lat, matki to nawet w szpitalu nie odwiedził, gdy była chora. Chciał zniknąć to niech znika!
Poinformowałam brata o pogrzebie, ale się nie zjawił. To było dla mnie ciosem, którego postanowiłam nigdy mu nie wybaczać. Pogodziłam się z myślą, że nigdy więcej nie zobaczę Staszka i nawet nie było mi z tego powodu przykro. Nigdy mnie nie szanował, zawsze pokazywał, że jest ode mnie lepszy.
Niestety, pewnego dnia życie bardzo mnie zaskoczyło... W środku jednej z majowych nocy rozległo się w naszym mieszkaniu głośne pukanie. Przestraszyliśmy się. Ostrożnie podeszliśmy z mężem do drzwi.
– Aśka, otwieraj, to ja, Stasiek! Wiem, że tam jesteś – usłyszałam głos, którego w życiu nie spodziewałam się usłyszeć ponownie.
Otworzyłam drzwi.
– Stasiek? Co ty tu robisz? Gdzieś ty się podziewał?!
– Aj tam, interesy, musiałem na chwilę zniknąć... – burknął mało przyjemnie.
– Na chwilę? Nie odzywałeś się przez trzy lata! Nie było cię, gdy rodziłam dziecko, nie było cię, gdy rodzice zmarli! A teraz tak po prostu się tu pojawiasz?! – krzyknęłam.
– Dobra, będziesz robić dramę, czy mnie wpuścisz do środka? Mam kłopoty. Potrzebuję twojej pomocy – mruknął znużony.
– Ty potrzebujesz mojej pomocy?! – nie wierzyłam własnym uszom.
Nie ukrywam. Może to okrutne, ale poczułam w tej sytuacji szansę na odegranie się na bracie za te wszystkie lata wywyższania się.
– Potrzebujesz pomocy od swojej żałosnej siostry, co nie umie sobie w życiu poradzić? Ty? Taki człowiek sukcesu? Nie rozśmieszaj mnie.
– Aśka, no weź... – powiedział cicho, a w jego głosie można było usłyszeć coś jakby cień skruchy?
– Odciąłeś się od nas i wyjechałeś robić swoją szemraną karierę. Myślisz, że nie wiem, jak się dorobiłeś tej całej kasy? Na przekrętach! Bo nigdy przecież nie chciało ci się pracować! Jak mogłeś nie pojawić się na pogrzebie rodziców?! – tłumione latami zarzuty wylewały się ze mnie jak potok.
– Nie mogłem... Asia, zrozum – szepnął.
– Nie muszę niczego rozumieć. Spadaj stąd – powiedziałam twardo i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
Czytaj także:
„Brat nawet mnie nie poinformował, że sprzedał nasz dom. Krętacz myślał, że na mnie zarobi, ale jeszcze pożałuje”
„Brat prezesa działał na szkodę ich wspólnej firmy. Prezes nie mógł go zwolnić, więc wymyśliłem, co zrobić, żeby sam odszedł”
„Moi bracia chcieli pozbyć się mamy i dali mi wybór. Albo sama się nią zajmę, albo oddadzą ją do domu opieki”