Tego dnia, kiedy mój starszy brat oznajmił, że chce wystąpić o rozwód, omal z krzesła nie spadłam. Po czterdziestu latach zgodnego małżeństwa? Zwariował?
– Opamiętaj się, człowieku! Macie dorosłe dzieci, wnuki, czegoś się dorobiliście. Chcesz wszystko zrujnować? – próbowałam przemówić mu do rozumu.
– Całe moje życie to ruina! – wybuchnął Heniek. – Niech się zawali do reszty…
Spojrzałam na brata i zachciało mi się płakać. Dopiero teraz dostrzegłam, jak bardzo się postarzał – oczy podkrążone, cera ziemista, policzki zapadnięte.
– Czy ty aby chory nie jesteś? – spytałam z troską. – Posunąłeś się jakoś…
– Czego się czepiasz?! – zezłościł się jak zwykle, kiedy ktoś go przypierał do muru. – Nie wszyscy tak mnie widzą! Niektórym się nawet podobam.
Tu cię mam, bratku! Od razu pomyślałam, że za tym wszystkim stoi jakaś baba! I miałam rację. Ale z moim bratem trzeba ostrożnie. Jak się zatnie, nic z niego nie wyduszę. Więc udawałam głupią i drążyłam dalej.
Doniosła na niego sąsiadka
– Heniutku, po co te nerwy? – spytałam i pogłaskałam go po dłoni. – Martwię się o ciebie.
– Jestem dorosły – odparł nieco udobruchany. – Wiem, co mam robić. Życie ucieka, a ja go nawet nie posmakowałem. Tylko robota, Zośka i dzieciaki! Mam tego serdecznie dość.
Gdy wyszedł, upiekłam szarlotkę na kruchym spodzie. Ulubione ciasto Zosi, mojej bratowej. Nie odbierała telefonu, więc wzięłam szarlotkę i poszłam. Na szczęście otworzyła drzwi.
– Już wiesz? – zapytała na mój widok. – Inaczej byś nie przyszła.
– Wiem – westchnęłam. – To znaczy, domyślam się.
Niby wszystko było jak zwykle: Zosia rozłożyła serwetki i talerzyki, zaparzyła kawę. Jednak w jej oczach widziałam łzy, a pod oczami wory. Nawet nie spróbowała mojego ciasta.
– Gdybym ja przewidziała, po co on tak lata na ten bazarek! – zaczęła w końcu. – Wszystko w domu jest: i warzywa, i kartofle, i jabłka, a Heniek: „Pójdę, zobaczę, co tam mają nowego”. Ja, głupia, cieszyłam się, że tak mu zależy na domu, i chce mnie odciążyć. Więc znikał na całe godziny z moim błogosławieństwem!
– Nie mogłaś z nim iść?
– Oglądałam seriale… Zresztą, teraz jestem mądra. A wtedy nawet mi do głowy nie przyszło, że on romans kręci na boku.
– Jak się dowiedziałaś?
– Od sąsiadki. Przyszła i mówi: „Pani mąż sobie upodobał lewy stragan w bocznej alei. Ciągle tam sterczy”. Machnęłabym ręką, ale to stoisko z damską bielizną.
– Sprawdziłaś?
– A jak! Zaraz następnego dnia. On się wygolił, skropił kolońską, buty wyglansował na lustra, choć od rana była chlapa… Wyszłam pół godziny po nim.
– I co?
– A siedział z nią wśród biustonoszy, halek i stringów. Nie zauważył, że jestem, dopóki nie zaczęłam wrzeszczeć.
– Zrobiłaś awanturę? – nie dowierzałam własnym uszom.
– I to jaką! Ludzie cyrk mieli, bo wpadłam w jakiś szał i porozwalałam te gacie po okolicy. Ona zbierała, on uciekał.
Może to jednak on ma rację?
Moja bratowa zawsze była porywcza i energiczna. Mogłam sobie wyobrazić tajfun, jaki rozpętała. Nawet teraz, na wspomnienie tamtej kłótni, wstała z krzesła.
– Za tyle lat służby tak mi się odpłacił! – krzyknęła. – Pośmiewisko ze mnie zrobił. I dla kogo? Dla handlary z rynku!
Domyśliłam się, że ta druga jest ładniejsza i młodsza. Bratowa zaczęła szlochać.
– Dzieci z nim rozmawiały i tłumaczyły… Ja gadam od świtu do nocy. Kładę w ten pusty łeb, że nie warto dla byle kogo marnować życia. Nic nie pomaga.
– Skąd wiesz, że tamta jest „byle kto”? Może się zakochała?
– W takim dziadzie?
– No, przestań. Heniek jest przystojny. Zawsze się kobietom podobał. Nie pamiętasz, jak ty kiedyś za nim szalałaś?
– Kiedy to było?! Teraz jest dziad obmierzły i koniec! – fuknęła Zośka i zaraz poprosiła z płaczem: – Ela, ty też z nim pogadaj. Może ciebie posłucha?
Umówiłam się więc z Heniem i prosto z mostu wygarnęłam mu, co o wszystkim sądzę.
– Jesteś po sześćdziesiątce. Za jakiś czas włożysz kapcie i nie w głowie ci będą babki, nawet najpiękniejsze. Co wtedy?
Brat pomilczał z wzrokiem wbitym w ścianę, jakby się zastanawiał, co powiedzieć, żeby mnie przekonać. Wreszcie oznajmił:
– Ja to wszystko wiem, ale chcę spróbować. Teraz jest tak, jakbym się obudził po jakiejś chorobie. Świat jest piękny, ona jest cudna, chce mi się żyć!
– A do tej pory ci się nie chciało?
– A nie chciało mi się! Od dawna wszystko, co robiłem, było jak… zimny rosół. Chciałabyś do końca życia jeść zimny rosół?
Zamurowało mnie. Może to mój brat ma rację? Kocham go i pragnę, żeby był szczęśliwy. Po czyjej stronie mam stanąć?
Czytaj także:
„Kobiety marzą o zaangażowanych ojcach, a moja żona była obrażona, że mam lepszy kontakt z córką niż ona”
„Mąż przyjaciółki zwierzył mi się z kryzysu w ich małżeństwie. Byłam w wielkim szoku. Takiej Zuzy dotąd nie znałam...”
„Dziadek lał babcię za byle co, tata rozstawiał mamę po kątach i ja też nie byłem święty. Wpędziłem żonę do... więzienia”