Kiedy patrzę na naszą rodzinę z boku, pewnie wyglądamy jak reklama szczęścia: idealny dom, piękny ogród i uśmiechnięte twarze przy wspólnych posiłkach. Mama zawsze opowiada o Kamilu jak o największym skarbie. „Nasz Kamil, taki zdolny, już pracuje w prestiżowej firmie!” – to jej mantra, która przewija się przez każdą rozmowę z sąsiadkami czy rodziną. Tata tylko kiwa głową, dumny, bo przecież ciężką pracą człowiek dochodzi do sukcesu. A ja? Ja jestem w cieniu. Taka trochę nieważna, trochę zapomniana. Ale nie narzekam, bo to daje mi więcej swobody. Mogę widzieć rzeczy, których inni nie zauważają.
Od jakiegoś czasu czułam, że z Kamilem jest coś nie tak. Zawsze był pewny siebie, a ostatnio? Ciągle spięty, unikał dłuższych rozmów, nawet z mamą. Były momenty, kiedy wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać. Kiedy spytałam, czy wszystko w porządku, odburknął coś pod nosem. Ale nie odpuściłam – zaczęłam obserwować, szukać znaków, że to życie, które tak podziwia cała rodzina, może być bardziej kruche, niż wszyscy sądzą.
Wszystko kręciło się wokół brata
Obiad zaczął się jak zawsze – mama krzątała się po kuchni, tata czytał gazetę, a Kamil siedział przy stole, stukając nerwowo w telefon. Kuzyn Tomek przyjechał spóźniony, jak zwykle z frywolnym uśmiechem na twarzy. „Ale pachnie, ciociu! Pewnie twoje niezastąpione pierogi!” – rzucił, wchodząc do salonu. Mama, jak zawsze, uśmiechnęła się z dumą, a ja przewróciłam oczami. Wiedziałam, że zanim skończymy jeść, temat rozmowy skręci na Kamila i jego „niesamowite sukcesy”. Nie myliłam się.
– No Kamil, jak tam nowa praca? – zagaił Tomek, nabijając sobie pieroga na widelec.
– W porządku – odpowiedział Kamil lakonicznie, nie podnosząc wzroku.
Atmosfera przy stole zaczęła robić się napięta, ale mama, jak zawsze, postanowiła zagrać perfekcyjną gospodynię:
– Nasz Kamil to ma głowę na karku! Skończył takie trudne studia, a teraz pracuje w tej dużej firmie. Tomek, ucz się od kuzyna, to daleko zajdziesz.
To nie był żart
Tomek parsknął śmiechem. a. Spojrzał na Kamila i rzucił:
– A propos tych twoich „studiów”… Pamiętasz, jak przypadkiem zobaczyłem ten SMS o kupnie dyplomu? No dawaj, przyznaj się, to była beka, co?
Zapadła cisza. Kamil zbladł, widelcem drapał o talerz, unikając spojrzenia wszystkich.
– Co to ma być?! – Tata odłożył gazetę z hukiem. – Jaki SMS? O co chodzi, Tomek?
– A… no wiesz wujek, w wakacje widziałem u Kamila jakieś wiadomości na telefonie, coś o kupowaniu dyplomu. Ale to chyba był żart, prawda?
Mama zaniemówiła. W jej oczach widziałam szok i zawód. Tata spojrzał na Kamila, czekając na wyjaśnienia.
– Nie wiem, o czym mówisz – odpowiedział Kamil, ale jego głos drżał.
Nikt już nie jadł. Nawet Tomek, choć zawsze miał niewyparzoną gębę, zdał sobie sprawę, że przegiął.
Ojciec chciał znać prawdę
Wieczór zapowiadał się cicho, ale to była cisza przed burzą. Kamil, z twarzą jak kamień, wstał od stołu. Miał nadzieję, że sprawa rozejdzie się po kościach, ale tata miał inne plany.
– Siadaj – powiedział, a ton jego głosu nie pozostawiał miejsca na dyskusję.
Mama stała na środku salonu, krzyżując ręce na piersi, z wyrazem twarzy, jakby ktoś rzucił jej w twarz najgorszą obelgę. Ja, wiedząc, że nie mam tu nic do powiedzenia, udawałam, że zajmuję się czymś w kuchni, ale ucho miałam przy drzwiach.
– Oczekuję wyjaśnień – zaczął tata, rzucając Kamilowi jedno ze swoich najbardziej groźnych spojrzeń. – Czy to prawda, co mówi Tomek?
– To jakaś bzdura – mruknął Kamil, wzruszając ramionami, ale w jego głosie nie było przekonania.
– Bzdura?! Nie sądzę... – wybuchła mama. – Całe życie się poświęcaliśmy, żebyś miał lepszą przyszłość! A ty… nawet dyplom musiałeś…
Nie dokończyła. Głos jej się załamał, a ja pierwszy raz zobaczyłam, jak z Kamila schodzi ta pewna siebie maska.
– Wy nie rozumiecie – wyrzucił nagle, podnosząc głos. – Te wasze oczekiwania, te wszystkie pochwały… Czułem, że jeśli zawiodę, to nie będę miał w tym domu miejsca!
– Zawiodłeś – przerwał mu tata lodowatym tonem. – Tylko zamiast zmierzyć się z problemem, wybrałeś oszustwo.
Chciałam wejść, jakoś to przerwać, ale strach mnie paraliżował. Stali tam jak na polu bitwy, a Kamil wyglądał, jakby zaraz miał się poddać.
Brat mi się przyznał
Kiedy usłyszałam trzask drzwi, wiedziałam, że Kamil zamknął się w swoim pokoju. Rodzice zostali w salonie – mama cicho płakała, a tata milczał, patrząc w okno, jakby tam szukał odpowiedzi. Ja nie mogłam usiedzieć na miejscu. Coś we mnie mówiło, że muszę porozmawiać z Kamilem. Może to wściekłość, może ciekawość, a może chęć, żeby w końcu zrozumieć, co się właściwie dzieje.
Zapukałam lekko, ale nie czekałam na zaproszenie. Weszłam. Kamil siedział na łóżku, głowę schował w dłoniach.
– Możesz sobie darować kazania, Marta – rzucił, nawet na mnie nie patrząc.
– Nie przyszłam z kazaniem – powiedziałam, siadając na krześle. – Ale musisz mi powiedzieć prawdę. Kupiłeś ten dyplom?
Kamil odsunął dłonie od twarzy i spojrzał na mnie. W jego oczach widziałam coś, czego nigdy wcześniej u niego nie widziałam – bezradność.
– Tak – odpowiedział cicho. – Nie skończyłem tych studiów. Nie mogłem. To wszystko mnie przerosło.
– Ale dlaczego? – zapytałam. – Dlaczego nie powiedziałeś rodzicom?
Kamil prychnął gorzko.
– Powiedzieć im? Żeby zobaczyć ten zawód na ich twarzach? Ten sam, który widziała teraz? Nie chciałem być porażką. Chciałem, żeby byli dumni.
– Ale teraz są zawiedzeni jeszcze bardziej, Kamil – zauważyłam. – Nie pomyślałeś, że prawda, choć bolesna, byłaby lepsza niż to?
– Może i masz rację – westchnął. – Ale ja… ja nie wiedziałem, co robić. Próbowałem, naprawdę próbowałem…
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam gniew, ale i współczucie. Kamil, którego zawsze widziałam jako silnego i pewnego siebie, wyglądał teraz jak ktoś, kto przez lata walczył sam ze sobą.
Rodzice byli zszokowani
Następnego dnia Kamil, jakby zebrał w sobie resztki odwagi, postanowił zmierzyć się z rodzicami. Siedziałam w kuchni, słysząc, jak wchodzi do salonu, gdzie mama i tata nadal unikali rozmowy ze sobą, oboje pogrążeni w swoich myślach. Nie wiem, skąd wzięłam odwagę, ale poszłam za nim, gotowa wesprzeć go, jeśli będzie trzeba.
– Musimy porozmawiać – zaczął Kamil, stojąc na środku pokoju. Jego głos był cichy, ale stanowczy.
Tata zmierzył go chłodnym spojrzeniem.
– Miejmy to za sobą.
Kamil westchnął ciężko i zaczął mówić. Opowiedział wszystko – jak nie dawał sobie rady na studiach, jak presja ich oczekiwań popychała go coraz dalej w dół. Wyjaśnił, że gdy zawalił kluczowe egzaminy, nie miał odwagi się przyznać. Kupno dyplomu wydawało mu się jedyną opcją, żeby nie stracić ich szacunku.
– Szacunku? – przerwała mu mama, a w jej głosie słychać było zarówno gniew, jak i ból. – Myślisz, że to, co zrobiłeś, przynosi ci szacunek? Zawsze chcieliśmy dla ciebie dobrze, Kamil. Nie mogę uwierzyć, że byłeś w stanie tak nas oszukać.
– Ale czy naprawdę chodziło o mnie? – rzucił Kamil z goryczą. – Czy może o to, żebyście mieli czym się chwalić przed rodziną, sąsiadami? Nigdy nie pytaliście, czego ja chcę.
To było trudne dla wszystkich
Tata wstał powoli, jakby jego ciężar był większy niż zwykle.
– Mogłeś przyjść do nas, powiedzieć, że masz problem. Byłoby trudno, ale pomoglibyśmy ci. A ty? Wybrałeś najłatwiejszą drogę.
– Najłatwiejszą? – Kamil wybuchł. – To była droga desperacji! Przez lata robiłem wszystko, żeby być synem, z którego będziecie dumni, a teraz… teraz nie wiem nawet, kim jestem.
Zapanowała cisza. Mama ukryła twarz w dłoniach, a tata milczał, jakby jego gniew wyparował, zastąpiony ciężarem tego, co usłyszał.
– To wszystko zostaje między nami. Ani słowa nikomu. Rozumiesz? – spytał ojciec i wyszedł.
Kamil skinął głową. Stałam na boku, patrząc na tę scenę, i czułam, jak coś pęka w naszej rodzinie. Było jasne, że to już nigdy nie będzie takie samo.
Musiał coś zrobić
Wieczorem znalazłam Kamila w jego pokoju. Stał przy walizce, wrzucając do niej ubrania. Na jego twarzy malowało się zmęczenie, jakby rozmowa z rodzicami pozbawiła go resztek energii.
– Wyjeżdżasz? – zapytałam, choć odpowiedź była oczywista.
– Nie mam tu już miejsca – odparł, nie patrząc na mnie. – Zawiodłem ich, Marto. Lepiej, żebym zaczął od nowa gdzieś indziej.
– Myślisz, że to rozwiązanie? – Przysiadłam na łóżku, patrząc, jak z determinacją zapina walizkę. – Ucieczka niczego nie naprawi.
Westchnął ciężko, opadając na krzesło.
– To nie ucieczka. To... próba poukładania sobie życia po swojemu. Tutaj zawsze będę tym, który oszukał, który zawiódł.
– Oni potrzebują czasu – powiedziałam cicho. – A ty? Ty sam musisz się nauczyć wybaczyć sobie.
Kamil spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, smutnym, ale wdzięcznym.
– Może masz rację. Ale teraz muszę znaleźć swoje miejsce. Nie martw się o mnie, Marto.
Chwycił walizkę i ruszył do drzwi, zatrzymując się na chwilę.
– Obiecaj mi jedno – powiedział, patrząc na mnie poważnie. – Żyj po swojemu. Nie pozwól, żeby cudze oczekiwania cię zniszczyły.
Nie odpowiedziałam, bo wiedziałam, że miał rację. Po chwili go już nie było.
Marta, 20 lat
Czytaj także: „Pomogłam bezdomnemu w potrzebie i uratowałam mu życie. Nigdy bym nie pomyślała, w jaki sposób mi się za to odwdzięczy”
„Przyszli teściowie mieli mnie za brudasa, bo jestem mechanikiem. Nieokrzesany burak zhańbi ich sterylną córkę lekarkę”
„Moja wnuczka wiecznie ma fochy. Usługuję jej na każdym kroku, a ona potrafi pluć moimi pierogami”