Jako nastolatka miałam z bratem mieszane relacje. Z jednej strony darliśmy koty, z drugiej opiekował się mną, gdy tego tego potrzebowałam. Nie sądziłam, że między nami pojawi się coś na kształt romantycznego uczucia. Musieliśmy je zdusić w zarodku.
Był na mnie zły
– Gadaj, co się stało! Zanim sam się dowiem!
Nie powiem, zaskoczył mnie, kiedy wróciłam z imprezy nawalona i we łzach. Usiadłam i oparłam się o zagłówek.
– A co cię to obchodzi? – burknęłam.
Zamiast wyjaśnić, pociągnął nosem.
– Piłaś? Z kim? Z tym gnojkiem, dla którego się stroiłaś i malowałaś? Coś ci zrobił? – zasypał mnie pytaniami.
– Próbował… – mruknęłam. – Dupek. Czy wam naprawdę tylko jedno w głowie?
– Nie jestem ślepy. Ale jak znowu będzie czegoś próbował, daj mi znać. Pożałuje, że się urodził.
Patrzyłam na niego coraz bardziej zmieszana. Jego zachowaniem i słowami, i tym, że podobała mi się taka wersja Emila. Zazwyczaj darliśmy ze sobą koty. On miał mnie za wrzód na tyłku, ale…
To on mnie znalazł, gdy zgubiłam się w lesie podczas grzybobrania. To on przegonił psa, który mnie atakował. To on usypiał mnie głaskaniem po głowie, gdy budziły nas po nocach kłótnie rodziców. To on robił mi kakao na śniadanie po ich rozwodzie. Ale chwile dobroci dla młodszej siostry zdarzały mu cię coraz rzadziej. A ostatnio już tępił mnie jak szkodnika. Dziś znów pomyślałam, że fajnie mieć starszego brata. Uśmiechnęłam się do tej myśli i do Emila, ale on wtedy zmienił się na twarzy.
– Śmierdzisz i jesteś cała rozmazana. Idź się umyć, zanim stara wróci. Jak mi się zechce, to zrobię ci kakao.
Zaskoczył mnie
Gniewna troska. Wrogość podszyta czułością. Takie wysyłał sygnały, w których totalnie się pogubiłam. Wzięłam długi prysznic, by zmyć z sobie wspomnienie nieudanej randki i dotyk łap tamtego chłopaka. Emil pojawił się, gdy już leżałam, wiercąc się i nie mogąc zasnąć. Nie zaprotestowałam, gdy ułożył się za mną i zaczął mnie głaskać po włosach, plecach i ramionach.
– Nie myśl już o tym, śpij. Poczekam, aż zaśniesz. Kakao nie zrobiłem, więc głaskanie musi ci wystarczyć…
Był taki delikatny, taki nienatarczywy. Rozluźniałam się i zaczęłam zasypiać. Zahipnotyzował mnie dotykiem. Odwróciłam się, by mógł mnie głaskać po policzkach. Podobało mi się, ale musiałam to przerwać.
– Przestań, nie powinieneś...
Nagle odsunął się i wstał, ciężko dysząc. Nie patrzył na mnie. To ja się w niego wpatrywałam i widziałam, jak jego twarz znów mrozi ten bolesno-wściekły grymas. Żałował? Był na mnie zły? Dlaczego?
– Przepraszam. Poniosło mnie. Zapomnij i nikomu nie mów, zwłaszcza starej, bo i zrobi się dym.
Aż się zachłysnęłam wstydem i przerażeniem, gdy wreszcie do mnie dotarło, co się mogło stać. Przecież to był grzech! Zwłaszcza że sprawiało mi to przyjemność. Boże święty! Trafię do piekła! Bo to nie jest normalne. Jak mogło mi się podobać? Przecież to chore! Umarłabym ze wstydu, gdyby ktoś się dowiedział.
Udawaliśmy oboje
Tkwiliśmy w tym koszmarze oboje. Ale on chyba lepiej to znosił. Ja czułam się winna, nieczysta i nienormalna. On po prostu udawał, że nie istnieję. Przestał się do mnie odzywać, unikał mojego wzroku, traktował jak powietrze. Męczyło mnie to. Zatruwało sen. Wreszcie poszłam do niego, żeby pogadać.
– Byłam wstawiona, przepraszam. Oboje zapomnijmy o tamtym… incydencie. Jesteśmy rodzeństwem, nie zmienimy tego. Nie musimy się lubić, ale nie musimy być wrogami. Oczyśćmy atmosferę. Proszę cię, Emil…
Słuchał mnie z miną, której nie umiałam rozszyfrować. Smutek, gniew, wstręt czy tęsknota? Co czuł do mnie mój brat, gdy prosiłam, byśmy dalej byli zwykłym rodzeństwem, byśmy zapomnieli o tamtym…
– Dla ciebie to incydent? Oczyścić atmosferę? Jak? Może tak? – zbliżył się i nasze usta dzieliły dosłownie milimetry.
Zanim cokolwiek powiedziałam, próbował mnie pocałować. Odskoczyłam jak oparzona. Odepchnęłam go i z całej siły uderzyłam w twarz.
– Nienawidzę cię!
Uśmiechnął się krzywo.
– I tego się trzymaj. Nienawidź mnie, zamiast prowokować. A teraz wynocha! Nigdy więcej nie próbuj naprawiać czegoś, co jest spaczone! Bo się nie da, rozumiesz?
Trzeba było to uciąć
Odtąd żyliśmy pod jednym dachem, ale jak dwoje obcych sobie ludzi. Choć tęskniłam, ulżyło mi, gdy wyjechał na studia i rzadko wracał. Potem ja też się wyprowadziłam i również rzadko odwiedzałam dom rodzinny. Byle się nie spotkać. Byle po każdym spotkaniu nie tęsknić.
Inni mężczyźni? Pojawiali się i znikali. W każdym szukałam tego, czego żaden nie potrafił mi dać. Owej gniewnej troski. Tej czułości, która przerodziła się w pożar.
Czy Emil tak samo się miotał? Może tylko mnie się wydawało, że łączy nas toksyczna i nęcąca jak narkotyk relacja? Może tylko ja cierpiałam jak potępieniec? Dobrze, że między nami do niczego nie doszło.
To było ostatnie spotkanie
Ostatni raz spotkaliśmy się w dzień urodzin mamy. Było miło, wesoło. Dobre wino, sporo wspomnień, trochę duszno. Wyszłam na taras, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. Tam mnie znalazł. Wyciągnął papierosy.
– Nie pal – poprosiłam.
– Co dostanę w zamian?
– A co byś chciał? – zaryzykowałam pytanie.
Stanął za mną, objął mnie w pasie i szepnął w moje włosy:
– Żebyś była adoptowana.
Nastrój momentalnie się zmienił, powietrze stężało. Czułam jego gorący oddech na karku.
– I żebyś była szczęśliwa. Za nas oboje. Żebyś znalazła dobrego faceta, urodziła mu dzieci i umarła jako spełniona staruszka. Żebym nie marzył o zamieszkaniu z tobą gdzieś na końcu świata, gdzie nikt nas nie zna. Żebym co roku nie robił badań DNA, mając nadzieję, że tym razem wynik będzie inny. Żebym nie był psem ogrodnika, który życzy ci szczęścia, a zarazem nie chce, byś zaznała go z kimś innym. Bym nie pragnął jak zbawienia choć jednej nocy z tobą, bym mógł ci pokazać, jak bardzo… jak bardzo… – zachłysnął się łzami.
Obróciłam się i objęłam go, przytuliłam z całych sił. Jak siostra brata, któremu współczuje i którego rozumie lepiej niż ktokolwiek inny. Tkwiliśmy w tym razem. W naszym prywatnym piekle jednakowo skazani na potępienie.
Następnego dnia wyjechał bez słowa. Odszedł, by mnie uwolnić. Dziś mam męża, którego nie kocham, a z bratem nie utrzymuję żadnego kontaktu. Nawet nie wiem, gdzie mieszka. Tak musiało być.
Czytaj także: „Tuż przed ślubem dowiedziałam się, że narzeczony nurkuje między nogami świadkowej. Jestem mu za to wdzięczna” „Rozstałam się z narzeczonym miesiąc przed ślubem. Nie dość, że mnie zdradził, to jeszcze z moją siostrą”
„Dla tych dzieci byłam niańką, służącą i szoferem. Wszystko przez to, że ich matce znudziło się macierzyństwo”