„Boję się przedstawić swoją dziewczynę rodzicom. Ania pochodzi ze wsi, a przecież wiem, że zaakceptują tylko miastową”

chłopak, który boi się przedstawić dziewczynę rodzicom fot. Adobe Stock, Sabphoto
„Mieli fobię na punkcie wsi. Za każdym razem, gdy słyszeli o agroturystyce, wpadali w panikę. W podstawówce nie pojechałem z tego powodu na wycieczkę, bo mieliśmy spać w wiejskich domach, doić krowy i rozpoznawać zboża. Postawili weto i koniec. Podobnie było z moimi studiami. Nie zgodzili się, bym studiował mechanikę maszyn rolniczych”.
/ 30.06.2022 15:15
chłopak, który boi się przedstawić dziewczynę rodzicom fot. Adobe Stock, Sabphoto

Urodziłem się na wsi, ale wyprowadziliśmy się do miasta, gdy byłem jeszcze małym chłopcem. Z tego, co wiem, rodzice pokłócili się z dziadkami, jednak szczegółów nie znam. Jedni dziadkowie mieszkali daleko i widywałem ich raz na kilka lat, drudzy na wsi, ale z nimi też rzadko się spotykałem. Przyjąłem to jako rzecz naturalną i nie starałem się rozgryźć rodzinnych relacji. Zresztą, ciągle słyszałem od rodziców, że wieś to nic fajnego i dobrego – i sam zacząłem tak myśleć.

Chociaż tak naprawdę nigdy wsi nie poznałem. Na wakacje jeździliśmy za granicę, ewentualnie nad morze czy do Zakopanego. Pole i krowy widywałem tylko z okien samochodu. Nie czułem potrzeby, żeby zasmakować z bliska natury. Byłem typowym chłopakiem z miasta – delikatnym i przyzwyczajonym do wielkomiejskich wygód.

Najważniejsze, skąd pochodzi

Moi rodzice mieli jakąś fobię na punkcie wsi. Za każdym razem, gdy słyszeli o agroturystyce, niemal wpadali w panikę. W podstawówce nie pojechałem z tego powodu na wycieczkę, bo mieliśmy spać  w wiejskich domach, doić krowy i rozpoznawać zboża. Postawili weto i koniec. Podobnie było z moimi studiami. Interesują mnie silniki, więc w pewnym momencie pomyślałem, że może będę studiować mechanikę maszyn rolniczych. Rodzicie natychmiast się sprzeciwili.

– Rolnikiem chcesz być, w gnoju się babrać? – mama załamywała ręce.

– W mieście mieszkasz, nie na wsi, po co ci to? – perswadował tata.

Moje tłumaczenia, że chcę usprawniać maszyny, a nie jeździć traktorem po polu, nie zdały się na nic. Machnąłem więc ręką i poszedłem na politechnikę, bo właściwie było mi obojętne, jakimi maszynami będę się zajmować. A widziałem, że ten temat jest dla nich wyjątkowo drażliwy. Podobnie jak temat mojej dziewczyny. Najważniejsze, żeby była miastowa! Za każdym razem, gdy jakąś poznawałem, rodzice interesowali się przede wszystkim tym, gdzie się urodziła, i skąd pochodzi jej rodzina.

Pamiętam, jak pewnego razu przyprowadziłem Martę. Oboje byliśmy na pierwszym roku. Marta była śliczna, mądra i bogata! Niestety, na studia przyjechała do Warszawy z niewielkiej miejscowości pod Działdowem. Kiedy okazało się, że jej rodzice mają pole i krowy – miała przerąbane. Nie pomogło nawet to, że na tych krowach zrobili majątek, że mieszkali niemal w dworku, a córce już na pierwszym roku kupili mieszkanie. Ważne było tylko to, że Marta pochodzi ze wsia zatem – nie jest dla mnie.

Może gdyby ten związek się nie rozpadł, próbowałbym jakoś wpłynąć na starych. Ale mniej więcej po pół roku doszliśmy z Martą do wniosku, że jednak nie jesteśmy sobie pisani – i tyle. I szczerze mówiąc, to mnie przekonało, że jednak muszę mieć dziewczynę miastową. Z inną się nie dogadam…

Jednak los lubi płatać figle. Rok temu poznałem Anię. Byłem świeżo upieczonym inżynierem i dostałem się do wymarzonej pracy. Z Anką, która jest kadrową, poznałem się na samym początku – i trafiło mnie od razu. Nawet nie sądziłem, że można się aż tak zakochać. Byłem szczęśliwy już tylko z tego powodu, że na mnie spojrzała, odezwała się do mnie, przysiadła się podczas lunchu. A gdy zgodziła się umówić ze mną po pracy…

Nigdy jej nie zaakceptują...

Spotykamy się już pół roku, ale jakoś nie było okazji, bym przedstawił Anię rodzicom. Nie mieszkam już z nimi, a oni ostatnio spędzili trzy miesiące w podróży dookoła świata. Wrócili niedawno i zaprosili mnie na obiad. Gdy dowiedzieli się, że kogoś poznałem, ich pierwsze pytanie brzmiało:

– A skąd ona pochodzi?

Nie wiedziałem. Jakoś nie gadaliśmy z Anią na ten temat. Zapytałem ją o to teraz, pewien zresztą, że z Warszawy albo innego dużego miasta, bo tak świetnie się dogadujemy.

Prawda mnie zaskoczyła.

– Ze wsi – odpowiedziała, wzruszając ramionami. – I to takiej prawdziwej, małej i biednej. Ale ja ją lubię. Zresztą, mam zamiar kiedyś tam wrócić, jak się dorobię, otworzyć jakąś własną działalność. A tobie co się stało? – zapytała, widząc moją minę.

– Nic – wydusiłem z trudem. – A kiedy miałaś zamiar mi o tym powiedzieć?

– A po co? – teraz ona się zdziwiła. – Przecież na razie nie planujemy przyszłości. Zresztą, to tylko mgliste plany. Jeszcze nie wiem, co będę robić.

– Ale dlaczego mi nie powiedziałaś, że pochodzisz ze wsi? – dopytywałem.

A jakie to ma znaczenie? – Anka przyjrzała mi się dokładniej i nagle aż ją poderwało. – A, bo ty się wstydzisz wsiowej dziewczyny, tak? Pan inżynier musi mieć miastową pannę! Nie spodziewałam się tego po tobie!

Wyszła ode mnie, trzaskając drzwiami. A ja siedziałem otumaniony na wersalce, nie wiedząc, co robić. 

Cholera… Naprawdę ją kocham. Jednak dobrze wiem, że rodzice za nic jej nie zaakceptują. Przestaną się do mnie odzywać. Z drugiej strony – przecież nie rozstanę się z Anką z powodu przedziwnych aspiracji moich rodziców! Muszę wreszcie z nimi pogadać. Tylko jak rozmawiać z ludźmi, których niechęć do wsi przerodziła się w prawdziwą obsesję?!  

Czytaj także:
„Dla ludzi jestem zwyrodnialcem, który zostawił żonę z niepełnosprawnym dzieckiem. Nikogo nie obchodzi moja wersja wydarzeń”
„2 miesiące po ślubie do mojego mieszkania wprowadził się kochanek żony. Od tej pory robili wszystko, by się mnie pozbyć”
„Spowodowałem wypadek, w którym zginął mój kolega. Nie poniosłem konsekwencji, ale wyrzuty sumienia nie dają mi spokoju”

Redakcja poleca

REKLAMA