Uważałam przyszłą teściową za nieszkodliwą. Nie miałyśmy przyjacielskich relacji. Ot, grzecznie rozmawiałyśmy na wspólnych niedzielnych obiadach czy jakichś uroczystościach rodzinnych. W życiu do głowy by mi nie przyszło, że po naszych zaręczynach zacznie robić taki cyrk.
Byłam zaskoczona
Był ciepły, letni dzień, więc postanowiliśmy wybrać się z Marcinem nad jezioro. Leżałam na kocu, przymknęłam powieki i już czułam, że zaczynam się relaksować, gdy nagle usłyszałam słowa Marcina.
– Wiesz, chyba musimy pomyśleć o intercyzie.
W pierwszej chwili myślałam, że się przesłyszałam.
– Karolina, mówię coś do ciebie!
– Co? Jaka intercyza? – oprzytomniałam w jednej chwili. – Co ty wymyślasz?
– No przecież to normalne – wzruszył ramionami. – Każdy tak teraz robi, żeby się zabezpieczyć.
– To ciekawe, bo wśród moich znajomych i rodziny nie słyszałam o takich przypadkach. Kto niby tak zrobił?
Zaskoczyłam go. Nie wiedział, co powiedzieć, ale nagle zaczął czegoś szukać w plecaku. Naprawdę chciało mi się szczerze śmiać, bo w naszym związku to ja miałam więcej, a stan konta Michała był po prostu żałosny. Nie miał żadnych inwestycji ani majątku. To ja miałam dobrze płatną pracę z perspektywą na awans. On cały czas szukał, robiąc w tym czasie specjalizację.
Nagle niebo pociemniało i musieliśmy wracać do domu. Marcin nawet nie patrzył na mnie przez całą drogę powrotną, a ja nie drążyłam tematu. Tak mi to jednak siedziało w głowie, że skonsultowałam się z koleżanką po prawie, żeby wiedzieć, jak to wygląda. Wolałam dmuchać na zimne.
To sprawka teściowej
I nie był to w ogóle bezcelowy krok z mojej strony, bo już kilka dni później temat intercyzy wrócił jak bumerang.
– Kochanie, mama pyta co z naszą intercyzą? – Marcin spytał, gdy tylko zamknął drzwi po powrocie od rodziców.
– Nie rozumiem, a co ma być?
Wcale nie zamierzałam mu niczego ułatwiać. Nie jestem głupia i domyśliłam się, że to pomysł jego mamusi. Nie rozumiałam tylko, co Wanda chce na tym ugrać.
– Wiesz, mam przykład z rodziny, dlaczego to ważne?
– Tak? Chętnie posłucham – powiedziałam z ironią.
Wtedy usłyszałam, jak to kuzyn Marcin rozwiódł się z żoną, która zostawiła go z dnia na dzień, a w sądzie całkowicie oskubała. On biedny całe życie harował na dom, a ona bez skrupułów mu wszystko zabrała i musiał wrócić do rodziców. Wanda bardzo przejęła się tą historią i chciała uchronić przed takim losem Marcina. A intercyza była idealnym rozwiązaniem.
Z jednej strony to rozumiałam, ale z drugiej takie papierki to dla mnie znak, że brakuje prawdziwej miłości. To dziwne, żeby się tak asekurować przed ewentualnym rozstaniem. W ogóle kto zakłada rozwód? Nie podobało mi się, dokąd to wszystko zmierza.
Miał wszystko zaplanowane
– Wiesz co, nie obraź się, ale to śmieszne. Przecież ty tak naprawdę nic nie masz. Czego niby miałabym cię pozbawić? Zapomniałeś, że mieszkamy w moim mieszkaniu?
– Przecież to przejściowa sytuacja – oburzył się. – Gdy babcia umrze, na pewno dostanę jej mieszkanie.
– No tak...
Jakoś wyleciało mi z głowy, że babcia Marcina faktycznie ma spore mieszkanie, a jej dni w hospicjum są już policzone. Uderzyło mnie jednak, że to jego kolejna chłodna kalkulacja.
– Otworzę tam prywatny gabinet – powiedział nagle Marcin.
– A kto zapłaci za remont? Przecież to stare budownictwo w dość kiepskim stanie. Zapomniałeś? – spytałam.
– Już to obmyśliłem. Sprzedamy twoje mieszkanie, a za tę kasę wyremontujemy to po babci. Będzie nasze od początku.
– Chyba upadłeś na głowę! – zdenerwowałam się. – Mam sprzedać mieszkanie, którego jestem właścicielką, żeby inwestować w to, którego właścicielem będziesz ty?
– No tak. Może zrobię z ciebie współwłaścicielkę... – powiedział cicho.
– Zapomnij – niemal krzyknęłam. – Nie poświęcę tego co mam dla twoich planów, które mogą wcale nie wypalić.
Nie podobała mu się moja reakcja
Patrzył na mnie z mieszaniną złości i czegoś jeszcze. Czułam, że się po prostu obraził, ale nie zamierzałam ustąpić. Co to za głupie pomysły? Pewnie mamusia mu doradziła.
– Jesteś wyrachowana! – wybuchnął wreszcie. – Wszystko kalkulujesz!
– Ja? A kto niby od jakiegoś czasu ciągle gada o intercyzie?
– To nie to samo – odpowiedział, a w jego głosie słyszałam tłumioną złość.
Potężna awantura wisiała w powietrzu i o ile ja postanowiłam nie dolewać oliwy do ognia, o tyle Marcin się nakręcił. Był na mnie naprawdę wściekły. Zaczął się wymądrzać, że chyba nie jestem taka, jak myślał. Że go rozczarowuję swoją postawą, bo bronię tego, co mam, a powinnam się dzielić, skoro go kocham. A na koniec powiedział, że mieliśmy się wspierać. Wtedy uznałam, że nie będę grzecznie milczeć.
Miałam go dosyć
– Jesteś okropny! – krzyknęłam. – Twoja matka też! Knujecie za moimi plecami, a teraz odwracasz kota ogonem. Jak można gadać takie głupoty?
– Ja tylko próbuję się zabezpieczyć – powiedział oschle. – Żebym nie wylądował u matki jak kuzyn.
– Wiesz co, nawet nie musimy brać ślubu i się rozwodzić, żeby tak się stało. Pakuj się i wynocha z mojego mieszkania.
Zatkało go.
– Mówisz poważnie? – spytał zaskoczony.
– Tak, za godzinę ma cię tu nie być. I oddaj mi klucze. Teraz. A tu masz pierścionek – ściągnęłam świecidełko i rzuciłam je na szafkę.
Może podjęłam tę decyzję zbyt impulsywnie, ale w tamtej chwili czułam, że robię to dla siebie i robię dobrze.
Karolina, 30 lat
Czytaj także: „Mąż zasuwa przy garach i dziecku, a ja haruję na utrzymanie domu. Rodzina uważa, niszczymy polskie tradycje”
„Pobyt w sanatorium miał być słodki jak miód, a był gorzkim rozczarowaniem. Wolę zostać starym grzybem niż sponsorem”
„Syn nagle zaczął mieć dużo pieniędzy. Źródełko poznałam, gdy nakryłam go w łóżku z moją koleżanką”