„Mój chłopak mnie bije i wyzywa, ale tylko wtedy gdy jest pijany. Czy powinnam mu wybaczyć?”

Przemoc w związku fot. Adobe Stock
Niejednokrotnie jesteśmy świadkami przemocy, ale boimy się o tym głośno mówić. Często ukrywamy prawdę przed ludźmi, bo boimy się słów krytyki. Według statystyk policyjnych, co czwarta kobieta przyznaje się, że była bita.
/ 11.07.2020 07:33
Przemoc w związku fot. Adobe Stock

Wakacje zapowiadały się cudownie - mówi Ola. Jednak od początku Tomek (mój chłopak) zachowywał się bardzo dziwnie. Nigdzie nie pozwalał mi wychodzić. Ciągle chodziłam ze ścierką. Sprzątałam dom, gotowałam obiady. Nie było to zbyt miłe. Zamiast odpoczywać pracowałam jeszcze więcej. Jednak milczałam. Bałam się sprzeciwić.

W poniedziałek Tomek zrobił imprezę. Zaprosił znajomych. Niestety moje przeczucia się sprawdziły. Tomek zachowywał się okropnie. Ciągle pił i mnie obrażał. Czułam się upokorzona, a znajomi niezręcznie. Wyszli zaraz potem. Tomek również wyszedł i nie było go dość długo. Wrócił bardzo pijany i zrobił awanturę bez powodu. Wtedy wydawało mi się, że to normalne. Przecież każda para ma swoje słabe dni. I tak to widziałam. Szybko się pogodziliśmy i zapomnieliśmy o całej sytuacji.

Jednak w piątek sytuacja się powtórzyła. Dzień jak każdy inny, zaczął się zwyczajnie, bo co można robić innego w wakacje niż leniuchować. Cały dzień siedziałam sama. Nie wiedziałam gdzie jest i co robi. Wrócił przed godziną 22. Był pijany. Zaczął mi rozkazywać. Zdenerwowana odmówiłam zrobienia mu kolacji. I to był mój błąd. Przestał nad sobą panować i uderzył mnie w twarz. Wyzywał, szarpał za włosy i groził. Uciekłam do łazienki. Niestety szybko sobie poradził z zamkiem w drzwiach. Wyciągnął mnie z łazienki i zaczął ciągnąć za włosy po podłodze.

Kiedy zaczęłam krzyczeć rozzłościł się jeszcze bardziej i po chwili wybiegł na balkon. Zaczął mnie szantażować, że wyskoczy. Nie przeraziło mnie to. Przez chwilę nawet pomyślałam a skacz. Myśli zagłuszały jego krzyki: „masz ze mną rozmawiać, bo jak nie to się zabiję głupia kurwo”. Na szczęście lub niestety wszedł do środka. Znowu zaczął mnie ciągać za włosy, tarzać mną po podłodze. W jednej chwili sięgnął po żyletkę. Bałam się. Nie wiedziałam czy chce mnie pociąć czy siebie. Jednak podciął sobie żyły. Zakrwawił całe mieszkanie. Zaczął wycierać krew w moje ubranie. Rzucał krzesłami, pobił lampę. Groził, że zabije mnie a potem siebie. Zdemolował cały dom. Sytuacja była już tak niebezpieczna, że w chwili jego nieuwagi udało mi się zadzwonić po policję.

Prędzej by mnie zabił

Trzeba przyznać, że policjanci nie spieszyli się za bardzo. Kiedy już przyjechali, spisali zeznania i zabrali Tomka do izby wytrzeźwień. Siedziałam i trzęsłam się ze strachu. Nie wiedziałam, co zrobić. Po godzinie rozległ się dzwonek do drzwi. Bałam się, że Tomek wrócił. Całe szczęście, że nie miał ze sobą kluczy. Byli to policjanci. Okazało się, że w okolicy nie ma wolnego miejsca w izbie wytrzeźwień i muszą wypuścić Tomka. Czułam jak nogi mi się uginają. Wpadłam w panikę. Chciałam jechać do rodziców, ale jak? Policjanci nie chcieli mnie ze sobą zabrać. Odjechali. Zostałam sama. Po 30 minutach Tomek przyszedł pod drzwi i zaczął walić w nie nogą.

W tej chwili postanowiłam, że wyjeżdżam. Problemem było dostanie się na dworzec, kiedy Tomek stał pod drzwiami. W godzinę musiałam posprzątać mieszkanie do dziś nie wiem po co i dotrzeć na dworzec PKP. Jeszcze raz zadzwoniłam po policję, żeby zawiozła mnie na dworzec. Przyjechali dopiero po 20 minutach, a Tomek cały czas stał i czekał pod klatką pijąc piwo. Na szczęście widok radiowozu go wystraszył i uciekł. Dotarłam na stacje i pojechałam. Całą drogę płakałam. Zadawałam sobie pytanie: „za co mnie to spotkało?”. Mówiłam, że już nigdy więcej nie chcę go widzieć, że nigdy do niego nie wrócę.

Po tygodniu sytuacja się unormowała. Dzwonił do mnie kilka razy dziennie. Przepraszał, błagał o wybaczenie. Był tak przekonujący i kochany. Moje wcześniejsze zarzekania się nie były na tyle silne. Wybaczyłam.

Sytuacja nie uległa wielkiej przemianie. Ciągle się kłócimy. Dostało mi się kilka razy. Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czemu się na to godzę. To coś siedzi we mnie. Bardzo głęboko. Być może to przywiązanie, być może miłość. Czasami mam chęć wszystko zostawić. Uwolnić się. Nie umiem jednak podjąć decyzji. Tkwię w związku bez wyjścia. Albo tak mi się wydaje. A przecież nie mamy dzieci.

Tomek bardzo niechętnie rozmawia o całej tej sytuacji. Denerwuje się. Ręce mu się pocą. Twarz czerwienieje i popada w złość. Przyznał mi się, że wielu rzeczy z tamtego wieczoru nie pamięta, ponieważ był pod wpływem alkoholu. Mówi, że żałuje tego, co zrobił, że to się więcej nie powtórzy. Zwala winę na alkohol...

Czy życie w kłamstwie ma sens?

Kobiety doznające wielokrotnej przemocy stopniowo przestają dostrzegać możliwe drogi wyjścia z sytuacji. Uczą się jak przetrwać przemoc i przystosowują się do niej, co powoduje, że nie jest to dla nich nic nowego. Bite kobiety są uwikłane w pułapkę małżeństwa, ale w przypadku Oli nie jest jeszcze za późno, ponieważ nie są małżeństwem. Brak zobowiązań. W każdej chwili może odejść. I tu nasuwa się pytanie jak postępować, w takiej sytuacji i jaka drogę obrać, żeby odnaleźć prawdę i szczęście?

Przeczytaj więcej listów do redakcji:„Jadę na pierwsze wakacje ze swoim facetem i wstydzę się włożyć bikini. Nienawidzę swojego ciała”„Mój syn należy do społeczności LGBT. Przestańcie mówić mi, że nie jest człowiekiem”„Koledzy mojego faceta śmieją się, że jestem gruba i brzydka”

Redakcja poleca

REKLAMA