– Alka, ile można siedzieć w przymierzalni? Kończysz już? – dobiegł mnie znudzony głos męża. – Jesteśmy tu już godzinę. Zlituj się nade mną! – jęknął niczym zniecierpliwiony przedszkolak.
Wychyliłam się z przymierzalni.
– Potrzebuję koniecznie czegoś nowego na górę. Przecież w weekend są imieniny twoich rodziców.
Zawsze narzekał na zakupy
– Daj spokój! Co to za problem wybrać zwykłą koszulę? W domu masz ich przecież od groma! – Wojtek popatrzył na mnie z wyraźnym niezadowoleniem.
Westchnęłam ze zniecierpliwieniem. Co z tego, że mam dużo ubrań…
– Żadna z moich koszul się nie nadaje – mruknęłam i wróciłam za zasłonę przymierzalni.
Wiedziałam, że na urodzinach pojawią się kuzynka męża i jego szwagierka. No i oczywiście babcia, która zawsze wygląda elegancko. Do tej pory zwykle chodziłam na takie okazje w sukience. Teraz jednak postawiłam na marynarkę z białą bluzką.
Trzeba jeszcze dobrać odpowiednią apaszkę, obuwie i torebkę. W końcu liczy się każdy element. Może zamiast apaszki lepiej byłoby włożyć jakąś biżuterię na szyję? Jakie jeszcze akcesoria pasowałyby do tej stylizacji? Rozważałam różne opcje…
– Daj spokój, Alka, pośpiesz się… – ponaglał mnie zniecierpliwiony Wojtek. – Musimy jeszcze wpaść do sklepu motoryzacyjnego. Pamiętasz, że potrzebuję nowych żarówek?
No pewnie, bo te żarówki to teraz najważniejsza sprawa na świecie. Jakby bez nich wszystko miało się zawalić.
– Weź te i odnieś na miejsce – powiedziałam do męża, wciskając mu parę wieszaków z ciuchami. – A to wszystko – oznajmiłam z dumą, pokazując pozostałe rzeczy – zabieramy ze sobą.
Szczęka mu opadła
– Serio? Przecież mieliśmy wziąć tylko jedną rzecz – westchnął rozczarowany mój facet.
– Ech… – jęknęłam zniecierpliwiona. – Bez sensu brać pojedynczą rzecz, skoro można mieć dwie albo nawet trzy w cenie jednej!
– Te bluzki wyglądają dokładnie tak samo.
– One wcale nie są identyczne. Patrz, ta ma materiałowe guziczki. Na tej są ozdobione mankiety. A na tej trzeciej…
– Koniec tematu – uciął Wojtek demonstracyjnie. – Chodźmy do kasy i zmywajmy się stąd.
Na pewno nie będzie zadowolony, jak się okaże, że potrzebujemy też kupić żakiet, nowe obuwie i pasującą torebkę… Bo przecież nie założę tych przestarzałych dodatków do świeżo kupionej garderoby!
Gdy wyszliśmy ze sklepu, Wojtek szybkim krokiem skierował się do parkingu podziemnego.
– Naprawdę sądzisz, że powinnam się pokazać twoim rodzicom mając na sobie samą koszulę? – spytałam z nutką ironii. Widząc jak Wojtek przystaje, postanowiłam wykorzystać moment: – Muszę kupić jeszcze parę drobiazgów – rzuciłam z uśmiechem na twarzy.
Niecierpliwił się
– No chodź, załatwimy te zakupy – westchnął zmęczonym głosem.
Dokładnie tak powinien zareagować. Byłam świadoma, że zakupy to nie jego ulubione zajęcie. Jednak ktoś musiał pomóc donieść wszystkie torby do auta, a później wnieść je do mieszkania. Te żarówki nie były aż tak pilne. Istnieją pilniejsze potrzeby, choćby znalezienie dla mnie odpowiedniego stroju na uroczystość rodzinną.
W okolicy było kilka galerii, które mogliśmy odwiedzić. Znaleźliśmy tam wspaniałą kreację, pasującą do niej parę butów i elegancką torebkę. Chociaż używam słowa „znaleźliśmy”, to ja zajęłam się całymi zakupami, podczas gdy Wojtek chodził za mną z miną skazańca.
– Zdajesz sobie sprawę – pokazywał zegarek – że już nie zdążę po te żarówki?
– Co jest dla ciebie ważniejsze? Kupno żarówek czy to, jak będę się prezentować przed twoją mamą i jej znajomymi w dniu jej urodzin?
– Cóż, za twój wizerunek nie zapłacę mandatu – wymamrotał pod nosem.
– A nie widzisz, że wszystkie lampki działają jak trzeba? Możemy się wybrać do sklepu po zamienniki – zaoferowałam.
Ucieszyłam się
– Ciekawi mnie, po co właściwie miałabyś iść ze mną do sklepu motoryzacyjnego – Wojtek spojrzał na mnie z powątpiewaniem, a ja odpowiedziałam wzruszeniem ramion.
– Skoro ty potrafisz czekać na mnie, to ja też dam radę.
– W sumie to może być dobry plan – zgodził się.
Do tej pory zawsze sam zajmował się kupowaniem części do auta i potrafił na to zmarnować pół dnia, szukając różnych drobiazgów. Pomyślałam, że z moją pomocą na pewno załatwimy to znacznie sprawniej. Wiedziałam, że mogę mu pokazać, jak skutecznie robić takie sprawunki. Miałam naprawdę świetne przeczucia.
Kolejnego dnia wróciłam po robocie do mieszkania, ale męża jeszcze nie zastałam. Zrobiłam sobie filiżankę kawy i usiadłam przed telewizorem, żeby obejrzeć mój serialowy hit. Niedługo potem odezwała się moja komórka. To był Wojtek.
– Zbieraj się, jestem już na dole w aucie – powiedział bez ogródek.
– No właśnie zrobiłam sobie kawkę… – zaprotestowałam.
– Sama przecież obiecałaś pomoc.
Wydałam z siebie ciężkie westchnienie i wstałam. Ruszyliśmy do sklepu motoryzacyjnego. Wojtek spędził sporo czasu oglądając różne żarówki i w końcu coś wybrał, ale to nie było wszystko czego potrzebował. Nie znaleźliśmy żarówek do migaczy. Trzeba było jechać do kolejnego punktu.
Nudziło mnie to
– Może dałoby się wstawić jakąś zbliżoną? – zwróciłam się do sprzedawcy. – Na przykład tę tutaj? – wskazałam dłonią.
– Ten model pasuje do zupełnie innego samochodu – odpowiedział mi.
– No i co z tego? – nie rozumiałam. – To chyba bez różnicy, jaką żarówkę się włoży?
– Niestety, tak to nie działa, kochanie – wtrącił się mój mąż, uregulował rachunek, wziął torbę i pociągnął mnie do wyjścia.
Usiedliśmy w aucie, gdzie Wojtek rozpoczął swój wykład na temat żarówek. Szczerze mówiąc, ta dyskusja była potwornie nużąca i prawie nic z niej nie zostało mi w głowie.
– Spróbujemy gdzie indziej.
Po uruchomieniu samochodu wyruszyliśmy dalej. Ku mojemu zaskoczeniu kolejny sklep znajdował się aż w sąsiednim mieście! Na całe szczęście udało nam się tam znaleźć właściwe żarówki.
– Muszę jeszcze zapytać o wycieraczki.
Po prostu gadał z facetem przy kasie, jakby mnie tam w ogóle nie było. Chociaż wyraźnie pokazywałam, że mam już serdecznie dość łażenia po sklepach z częściami! Ale gdzie tam – i tak kupił te wycieraczki, chociaż te, które mieliśmy wcześniej, wciąż się nadawały. Fakt, Wojtek narzekał, że kiepsko sobie radzą podczas deszczu, ale przecież jakoś funkcjonowały. Na co mu były te nowe?
Jeździliśmy bez sensu
– Musimy się jeszcze zatrzymać w markecie budowlanym. Kolega polecił mi świetne przenośne oświetlenie na baterie. Warto mieć coś takiego w aucie, w razie nagłych sytuacji – powiedział mój małżonek.
– Umówiliśmy się tylko na kupno żarówek – próbowałam opanować emocje. – Nie było mowy o wycieraczkach ani innych gadżetach. Skąd nagle taka potrzeba?
– Przecież ty tak lubisz zakupy, to co za problem? – Stwierdził Wojtek z niewinną miną, wyraźnie zadowolony ze swojego sprytu.
Po kolejnych zakupach dołożył jeszcze wiertarkę, dywaniki samochodowe, odświeżacz powietrza do auta i środki do pielęgnacji tworzyw sztucznych. Byłam coraz bardziej wkurzona! Z minuty na minutę moja frustracja przybierała na sile. Zmarnowałam cały dzień, włócząc się z mężem między półkami sklepowymi, gdzie nie znalazłam absolutnie nic dla siebie.
Oczywiście Wojtek był przeszczęśliwy i bawił się świetnie! A ja w tym czasie mogłabym delektować się kawą, złapać oddech po pracy albo pooglądać jakiś serial. Kompletnie zmarnowane popołudnie!
Zrozumiałam go
– Przestań już, proszę – przerwałam mu zdenerwowana, gdy wspomniał o kolejnej wyprawie po sprzęt. – Robi się ciemno, padam z nóg, burczy mi w brzuchu, a nawet nie miałam czasu wypić kawy po pracy… Zabierz mnie wreszcie do domu!
Byłam już wykończona łażeniem po markecie z narzędziami. Wszystkie te śrubki, młotki i inne przyrządy kompletnie mnie nie kręciły. Zupełnie nie pojmowałam, dlaczego mój mąż tak się ekscytuje parametrami elektronarzędzi – no bo co za różnica, ile obrotów ma ta czy tamta wiertarka?
– Został nam jeszcze jeden sklep i możemy wracać – powiedział mój mąż. – Muszę ci jednak przyznać, że miałaś dobry pomysł z tymi wspólnymi zakupami – stwierdził, uśmiechając się dziwnie. – Powinniśmy to powtórzyć.
„Absolutnie nie! – przeszło mi przez myśl. Nigdy więcej nie dam się namówić na taką wyprawę”. Wieczorem, tuż przed pójściem do łóżka, nagle uderzyła mnie pewna myśl.
– Słuchaj, a ty się tak samo męczysz, gdy chodzimy po sklepach z ciuchami dla mnie, jak ja dzisiaj w tych twoich marketach? – zapytałam, wpatrując się uważnie w twarz męża.
Wojtek spojrzał na mnie czule i delikatnie się uśmiechnął.
Dostałam nauczkę
– Jak to możliwe, skarbie? Ty się zmęczyłaś? Potrafisz latać po galerii przez pół dnia.
– To zupełnie co innego. Mogę godzinami przymierzać buty, ale kompletnie nie bawi mnie wybieranie oświetlenia i innych takich rzeczy.
– A ja właśnie nie znoszę oglądania ubrań i dodatków – przyznał otwarcie.
Wypuściłam z siebie głębokie westchnienie. Musiałam przyznać, że jego sposób na nauczenie mnie czegoś okazał się skuteczny. Dziś już nie próbuję wyciągać męża na zakupy odzieżowe ani polowanie na promocje. W takich przypadkach dużo lepiej sprawdza się towarzystwo mamy albo przyjaciółki. On z kolei rewanżuje się tym, że oszczędza mi wędrówek po sklepach budowlanych i hurtowniach z częściami samochodowymi.
Alina, 34 lata
Czytaj także:
„Szkolenie firmowe było bardzo owocne. Z delegacji wróciłam z nową wiedzą i z dwiema kreskami na teście ciążowym”
„Dostałam spadek po nieznanym wuju ze wsi. Dzięki niemu nabawiłam się długów, problemów i siwych włosów”
„Otworzyłam własną firmę i odniosłam sukces. Ale zaraz zaczęły się problemy, bo komuś przeszkadzał mój pełny portfel”