Niektórym się wydaje, że miejsca na cmentarzach są dane raz na zawsze. To błąd! Niemiła niespodzianka spotkała naszą rodzinę, gdy odwiedzaliśmy grób naszej najbliższej.
To była nasza tradycja
Tamtego roku jak zwykle przyjechałyśmy z mamą na cmentarz, by przed Wszystkimi Świętymi posprzątać na grobie babci. Ale w miejscu, gdzie spoczywała, nie było krzyża ani tablicy z jej zdjęciem i nazwiskiem. Niedawno pochowano tu jakiegoś młodego mężczyznę, a jego rodzina postawiła nowy pomnik z czarnego granitu.
Babcia była ostoją naszej rodziny. Nie tylko za życia, ale i po śmierci.
1 listopada przy jej grobie na parafialnym cmentarzu spotykali się wszyscy nasi bliscy. Porozrzucało nas po całym kraju i świecie, więc rzadko się widywaliśmy. Nawet Boże Narodzenie i Wielkanoc spędzaliśmy zazwyczaj osobno. Wiecznie coś komuś wypadało i trudno nam było zebrać się do kupy.
Ale w dniu Wszystkich Świętych zawsze stawialiśmy się na cmentarzu co do jednego. W samo południe. Zapalaliśmy znicze, kładliśmy kwiaty, modliliśmy się, wspominaliśmy. A potem szliśmy na obiad do pobliskiej restauracji. I tak od 30 lat. Byłyśmy z mamą przekonane, że w tym roku będzie podobnie. Mieszkamy najbliżej, więc specjalnie przyjechałyśmy wcześniej, by umyć tablicę, zamieść liście. A grób zniknął.
To był dla nas szok
Nie podejrzewałyśmy najgorszego. Byłyśmy przekonane, że po prostu pomyliłyśmy alejki. Zagadałyśmy się i skręciłyśmy nie tam, gdzie trzeba.
Wróciłyśmy więc do głównej bramy i ruszyłyśmy do grobu stałą trasą. Najpierw trzysta metrów wzdłuż muru, potem szeroką kasztanową aleją w lewo i przy zabytkowym grobowcu rodziny P. w prawo.
Przeszłyśmy tę drogę raz, potem drugi i trzeci. Za każdym razem efekt był ten sam – zatrzymywałyśmy się przed nowym pomnikiem z czarnego granitu. Nie mogłyśmy zrozumieć, co się dzieje. Biegałyśmy wokół jak jakieś wariatki, szukając krzyża i tablicy z imieniem i nazwiskiem babci. Aż ludzie sprzątający pobliskie groby zaczęli się nam dziwnie przyglądać. W pewnym momencie podeszła do nas jakaś starsza kobieta.
– Nie możecie panie znaleźć grobu? Pewnie go zlikwidowano… Dużo
w tym roku starych mogił zniknęło… – powiedziała cicho.
Aż mnie zamurowało.
– Jak to zlikwidowano? – wykrztusiłam wreszcie. – To niemożliwe!
– Idźcie do kancelarii, może od księdza się czegoś dowiecie – spojrzała na nas ze współczuciem.
Mama była w szoku. Przez kilka minut stała jak skamieniała i trzymała się za serce. Myślałam, że dostanie zawału. W końcu jakoś się pozbierała i poszłyśmy na plebanię, bo kancelaria była zamknięta.
Był dla nas bezlitosny
Proboszcz na początku nie chciał nas przyjąć. Wymawiał się brakiem czasu, ale jak zagroziłam, że nie wyjdziemy, dopóki nie dowiemy się, co stało się z grobem babci, zgodził się z nami porozmawiać. Poszperał w księgach i oświadczył, że grób został zlikwidowany. Bo po 20 latach od śmierci babci nikt nie wniósł opłaty za zachowanie grobu na kolejne 20 lat.
– I tak byłem długo cierpliwy. Ale cmentarz nie z gumy, nie rozciągnie się. Jak ktoś nie płaci, musi się liczyć z tym, że mogiła zniknie – oświadczył.
Mama wpadła w histerię, ja we wściekłość. Zaczęłam krzyczeć, że tego tak nie zostawię, że zawiadomię policję, prokuraturę… Że to bezczeszczenie zwłok, bezprawie, granda… A jak trzeba, to i do sądu pójdę. Proboszcz wcale się tym nie przejął.
– Droga pani, wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Jak pani nie wierzy, proszę zapytać adwokata – oświadczył, i zajął się innymi sprawami, dając do zrozumienia, że rozmowa skończona.
Rozwścieczyło mnie to jeszcze bardziej. Wychodząc, krzyknęłam, że jeszcze mnie popamięta. Do adwokata poszłam sama, bo mama nie była w stanie. Niestety nie miał dla mnie dobrych wieści. Okazało się, że ksiądz ma rację. Na dodatek, wcale nie musiał powiadamiać nikogo z nas o terminie opłaty czy groźbie likwidacji grobu. Bliscy sami muszą o tym pamiętać i się tym interesować.
– Wiele osób myśli, że grób jest wieczny. A wcale tak nie jest. Nawet do sądu nie ma pani po co iść, bo sprawa i tak jest przegrana – powiedział.
Czuliśmy się bezsilni
Nie mogłam w to uwierzyć! Nigdy w życiu nie czułam się tak bezsilna… Rodzina już wie, co się stało. Wszyscy jesteśmy zdruzgotani i źli na siebie, że nie dopilnowaliśmy tak ważnej sprawy. Ustaliliśmy, że dowiemy się, gdzie są szczątki babci i urządzimy jej nowy grób. Kto wie, może zdążymy jeszcze przed 1 listopada?
Nawet po śmierci była ostoją naszej rodziny, sprawiała, że nie straciliśmy ze sobą kontaktu. Nie chcemy, żeby to się zmieniło. A dla innych nasza historia niech będzie ostrzeżeniem. Zanim pójdziecie odwiedzić groby swoich
bliskich, upewnijcie się, czy są opłacone. W innym wypadku może was spotkać to samo, co spotkało nas…
Czytaj także:
„Mąż przez lata straszył mnie śmiercią, ale to po niego przyszła wcześniej. Nie żal mi go ani trochę za to, co zrobił”
„Kupiliśmy dom w lesie, bo marzył o nim mój mąż. Nie zabawił tam długo, bo szybko przyjechał po niego anielski orszak”
„Miałam nie lada pomysł na prezent ślubny. Chciałam, by narzeczony odnalazł sprawcę śmierci mojej matki”