„Z delegacji zamiast kontraktów, przywoziłem nowe kochanki. Zamarłem, gdy to żona przyprawiła mi rogi”

załamany mąż fot. iStock, Justin Paget
„To były jej ostatnie słowa. Trzasnęła drzwiami i wyszła, a w oddali słyszałem tylko stukot kółek walizki po naszym podjeździe. To koniec. Przegrałem ukochaną kobietę. Przegrałem życie”.
/ 07.11.2023 20:30
załamany mąż fot. iStock, Justin Paget

W naszym mieszkaniu bywam sporadycznie, choć to i tak za dużo powiedziane. Pracuję w terenie, więc nie mogę sobie pozwolić na słodkie chwile z rodzinką. To jedna strona medalu, a druga jest taka, że nie mam zupełnie na to ochoty. 

Ostatnio podczas jedne z wizyt zastałem żonę przy telewizorze. Na cały regulator rozbrzmiewał jakiś program, w którym dwie panie dyskutowały o tym, czy zdradę można wybaczyć. Żaneta tak się w to wciągnęła, że nawet dzwoniący telefon nie był w stanie wyrwać jej z transu. 

A ty, Mariuszku, jak uważasz? – skierowała podejrzliwy wzrok w moją stronę. – Lepiej znać prawdę, czy żyć w nieświadomości?

– A daj ty mi kobieto spokój, co to jest za pytanie. Nie zawracaj mi głowy jakimiś bzdurami, które mnie nie dotyczą!

Jednak muszę być z wami szczery

Po części jednak trochę mnie dotyczą. Wspominałem już o charakterze mojej pracy. Często jestem w trasie. Mam służbowe wyjazdy, które niejednokrotnie oddalają mnie od domu o setki kilometrów. Jestem prosty, chłopakiem. Jak jakaś młodziutka sarenka pomacha rzęsami w moją stronę, to nie będę udawał ślepego. Jestem koneserem kobiecych ciał. 

Może i kocham swoją żonę, ale to już nie jest to samo co kiedyś. W domu jestem gościem. Wykorzystam przywilej męża, podotykam tu i ówdzie, a potem ruszam dalej podbijać kolejne rynki i kobiece serca. Taki już jestem. Nic nie poradzę. 

Zresztą mojej żonie to na rękę. Nikt jej nie marudzi za uszami, pieniądze przychodzą na konto, ma na nową szmatkę z bazaru. Żyć nie umierać. Co prawda, na początku pokrzykiwała coś o zaniedbaniu, małżeńskim wsparciu, ale wpuszczałem to jednym uchem, a wypuszczałem drugim. Wiedziałem, że chwilę się poboczy, a za chwilę i tak wyciągnie słodkie rączki po moją kasę. Nie miałem nic przeciwko temu i zawsze jej powtarzałem:

– Ja zarabiam, więc oczekuje. Dobra żona to dobra pani domu. Powinnaś się cieszyć, że nie musisz jak te twoje koleżaneczki, dorabiać na 2 etaty. Tylko spijasz śmietankę z mojej ciężkiej harówy. 

Zawsze po takim elaboracie ciężkich argumentów kładła po sobie uszy i pokornie wracała do obowiązków. Nie powiem, triumfowałem. 

Z drugiej strony, każdy facet ma swoje potrzeby, a Żaneta nie należy do kobiet reklamujących bieliznę. Jest miła, kochana, całkiem ładna i ma czym oddychać. Podoba mi się, dlatego właśnie każda z moich kochanek miała coś ze słodkie Żanetki. 

Facet, który pół dnia spędził na negocjacjach z durnymi jak but klientami, ma prawo na odrobinę relaksu. A że osobiście najlepiej odpoczywa mi się podczas seksu, to nic na to już nie mogę poradzić. Zawsze znalazła się jakaś chętna, która z miłą chęcią uszczęśliwiała mnie jeden, dwa, czy nawet kilka tygodni. 

Nie mam wyrzutów sumienia, bo nie tylko ja korzystam na moich niewinnych skokach w bok. Żaneta nie tylko dostaje moją kasę, ale także za każdy bajerek z inną, sprawiam jej jakiś fajny prezent. Raz jedna z moich dziewczynek, Renata, albo Beata, nie pamiętam już, zostawiła u mnie całkiem ładniutką apaszkę. Żona do dziś ubiera ją do kościoła, albo na jakiej wyjątkowe okazje, a ze srebrną bransoletką po Kate się nie rozstaje. 

Zmieniałem dziewczyny jak rękawiczki, żadna nie miała nic przeciwko, jednak muszę przyznać, że miałem słabość do takiej jednej. Ilekroć szef wysyłał mnie na negocjacje z kontrahentem z Amsterdamu, musiałem zaliczyć kilka spotkań z moją ukochaną Olgą. Seks z tą kobietą to był istny rollercoaster. Nie sądziłem, że ktokolwiek może wyprowadzić mnie na takie wyżyny rozkoszy. W jej ramionach czułem się, jakbym znów miał 20 lat. Niestety, do czasu. 

Ta noc była wyjątkowa noc

Olga ubrała koronkowe wdzianko, którego równie szybko się pozbyła. Przeżyliśmy razem coś niesamowitego. Gdy było po wszystkim, niesiony jak na skrzydłach poszedłem do łazienki, spojrzałem w lustro i zamarłem. Z odbicia patrzył na mnie siwiejący, podstarzały i spuchnięty starszy pan, którego sędziwa zmarszczka na czole spokojnie może poświadczyć o tym, ile lat ma już na karku. Różne myśli zaczęły plątać się w mojej głowie, jednak jedna z nich wybrzmiewała najgłośniej:

– Ty idioto! Wiedziesz życie 20-latka, a w domu czeka na ciebie żona, która oddałaby za ciebie życie. Niedługo skończą się hulanki i swawole, a zamiast ognistego seksu, będziesz potrzebował opieki. I co wtedy? 

Wziąłem prysznic, lecz poza zapachem Olgi, nie udało mi się z siebie zmyć wyrzutów sumienia. Gdy wyszedłem, jak rakieta wystartowałem do swoich walizek, spakowałem się i ruszyłem do domu. 

Całą drogę myślałem o tym, jakim szczęściarzem jestem, że to, co robiłem od kilkudziesięciu lat, nie ujrzało światła dziennego. Marzyłem, tylko by poczuć miękką skórę żony, napić się kawy i zasnąć w swojej pościeli. 

Brzydziłem się sobą, lecz wiedziałem, że uporam się z tymi myślami. Zadzwoniłem do Żanetki, że wrócę wcześniej i poprosiłem o moje ulubione danie: domową pomidorową z ryżem. Prosto z rączek mojej kochanej żony.

Co się dzieje żabko?

Wszedłem do domu, który wypełniał zapach pysznych potraw Żanetki i aż łza zakręciła mi się w oku. Podłoga była bez najmniejszego okruszka, na kuchennym blacie już stygło ciasto. Spojrzałem na żonę i poczułem się, jakby powrócił do mnie dzień, gdy się w niej zakochałem. Była piękna, jakby odmłodniała. Podszedłem do niej, by ucałować te jędrne usteczka, lecz ta się odwróciła. 

– Co się dzieje żabko? Nie dasz ukochanemu buziaka po tak długiej rozłące? Nie tęskniłaś za mną?

– Oczywiście, że tęskniłam, ale najpierw zjedz, bo wszystko wystygnie  – odwróciła się na pięcie i podeszła do kuchni. 

Usiadłem do stołu zniecierpliwiony jak nigdy. Nalałem sobie i żonie winka na rozluźnienie atmosfery i zabrałem się z moją ulubioną zupkę. Pochłaniając łyżkę za łyżką, dostrzegłem, że żona bacznie mnie obserwuje. 

– Co jest kochana? Zapomniałaś już, jaki jestem przystojny haha?

– Oj nie, kochanieńki... – zamilkła, wstała od stołu i poszła do naszej sypialni. Nie minęło 5 minut, jak zeszła z wielkimi walizami i szyderczo się do mnie uśmiechnęła.

– Wyjeżdżasz? Coś nie tak z mamusią?

– Właściwie, to tak. Nie do matki, ale to już nie powinno cię interesować. Po resztę rzeczy przyjdę później, albo kogoś po nie przyślę. Nie wiem, czy mam ochotę patrzeć na twoją gębę, bo nie ręczę za siebie. 

Zdębiałem. O co jej chodzi? 

Słysząc te słowa, prawie zachłysnąłem się ostatnią porcję zupy. Co ona wygaduje. Jakie rzeczy? Wyprowadza się? Nagle poczerniało mi przed oczami. Czułem się, jakby pocisk złożony z jej słów rozszarpywał moje serce. 

– Kobieto! Co ty wygadujesz? Po tylu latach chcesz wynieść się bez słowa? To ja haruję jak wół, żebyś żyła jak pączek w maśle, kupuje drogie prezenty, żeby pokazać ci, jak bardzo cię kocham, a ty wywijasz mi taki numer? Nie pozwolę na to! 

– Wywijam numer. A to dobre w sumie. Ty też mój ogierze nawywijałeś tych numerków parę, prawda? Chyba wygodne mają łózka w Amsterdamie, skoro tak często musiałeś testować materac Olgi?

Skąd o tym wiesz? – poczułem, jakby życie przelatywało mi przed oczami. 

– A tak się składa, że Olga, twoja bardzo bliska przyjaciółka, często dzwoni do mnie, żeby pochwalić się waszym udanym życiem łóżkowym. Chyba się bidulka zakochała, wiesz? Chyba dziewczyna ma rację, świetnie do siebie pasujecie. Ona ladacznica, a ty bawidamek. Parka jak z bajki. 

– Kochanie! To był tylko głupi błąd, nie skreślaj naszego małżeństwa, ja ci to wszystko wytłumaczę. To tęsknota za tobą uderzyła mi do głowy. Przepraszam!

– Przestań się płaszczyć, nie interesują mnie twoje przeprosiny. Nie kocham cię, zresztą już od dawna czekałam tylko na to, żeby odejść, bo też cię zdradziłam. Chciałam być względem ciebie fair i wyznać ci to, że znalazłam szczęście z innym. Niestety byleś zajęty swoją koleżanką. 

Kim on jest?! Zasługuję na wytłumaczenie!

– To anioł. Ciepły, kochany, spokojny i miły mężczyzna, który sprawia, że w końcu czuję się kobietą. 

– A co, przy mnie czułaś się jak stary facet? Co ty za bzdury wygadujesz?! Przecież miałaś wszystko. 

To były jej ostatnie słowa

– Tak, miałam wszystko to, co powinna mieć kucharka, sprzątaczka, niańka i pani do towarzystwa. Nie miałam miłości. 

– No właśnie, dzieci! Porzucisz je? Co im powiesz? Mamusia znalazła dla was innego tatusia? Jak śmiesz!

– Spokojnie, dzieci i tak mają cię tylko za portfel. Nigdy o nie nie dbałeś tak, jak prawdziwy ojciec powinien dbać o swoje pociechy. Zresztą, są już dorosłe i zapewne od dawna widziały, co jest grane. 

– Kochanie... Żanetko, błagam – padam przed nią i niemal całuję ją po stopach. – Zrobię, co zechcesz, oddam ci wszystko, tylko zostań. Błagam. Umrę bez ciebie!

To umieraj. Gdy ja powoli umierałam u twojego boku, nie miałeś skrupułów, by pójść do innej, więc droga wolna. Umieraj. 

To były jej ostatnie słowa. Trzasnęła drzwiami i wyszła, a w oddali słyszałem tylko stukot kółek walizki po naszym podjeździe. To koniec. Przegrałem ukochaną kobietę. Przegrałem życie. 

Czytaj także:
„Na studiach dorabiałam swoim ciałem do stypendium. Jeśli narzeczony się dowie, ucieknie sprzed ołtarza w podskokach”
„Postanowiłam, że wyprowadzam się na wieś. Będę sadzić róże i robić masło. Dość mam biegania w wyścigu szczurów”
„Rozpaczałam po każdym zawodzie miłosnym, aż doszłam do wniosku, że facet jak autobus, będzie przecież następny”

 

Redakcja poleca

REKLAMA