„Zaszłam w ciążę na wakacjach i będę mieć ciemnoskóre dziecko. Boję się, że mama tego nie zrozumie i odrzuci malucha”

Czarnoskóre niemowlę fot. Adobe Stock
Moja mama zawsze chciała być babcią. Gdy straciła nadzieję, że wyjdę za mąż, mówiła nawet, że dziecko można mieć bez męża. Ale co powie, gdy się dowie, że jej wnuk będzie czarny?
/ 22.03.2021 12:11
Czarnoskóre niemowlę fot. Adobe Stock

Mój najdłuższy związek z mężczyzną trwał rok. I było to na początku studiów. Od tamtej pory głównie wikłałam się w romanse z żonatymi kolegami albo zakochiwałam w facetach z różnych przyczyn nieosiągalnych. Dziś mam 37 lat i już dawno doszłam do wniosku, że mężczyźni nie są mi potrzebni do szczęścia. Dzieci? Niekoniecznie. Nie wykluczałam, że jak znajdę tego jedynego to może zmienię zdanie. Nie znalazłam.

Moja mama marzy o wnuku

Za to moja mama ciągle mówiła o wnukach. I wyobrażała sobie, że wszystko odbędzie się według typowego scenariusza: zaręczyny, ślub, a po roku dziecko. Córki jej koleżanek realizowały ten scenariusz jedna po drugiej. Tylko ja coraz bardziej zapowiadałam się na starą pannę. Kilka lat temu mama spuściła z tonu.
– Wiesz co, kochanie? Mąż nie jest niezbędny, żeby mieć dziecko. A w wychowywaniu to przecież bym ci pomogła…
Prawie mnie zatkało: – I ty to mówisz?!
Wiedziałam, że jest zdesperowana, ale ja naprawdę nie chciałam dziecka. Gdy jej to wytłumaczyłam, miała do mnie ogromny żal. Więcej jednak do tematu nie wracała.

Po ostatnich wakacjach, na które wyciągnęła mnie Aldona, chyba do tematu będę musiała wrócić ja. Tylko nie wiem, czy moja mama zaakceptuje, że jej wnuk ma czarną skórę? I że jego ojciec to 20-letni żigolak z Dominikany?

To miał być zwykły wakacyjny wyjazd

Aldona to koleżanka z pracy, starsza ode mnie o dziesięć lat. Mimo tej różnicy zawsze świetnie się dogadywałyśmy. Jest bezdzietną rozwódką, lubi się zabawić, zawsze jest gotowa wyjechać gdzieś na weekend. Moje rówieśnice, matki i żony, na większość z tych rzeczy czasu nie mają.

Na ten wypad na Dominikanę Aldona zaczęła mnie namawiać pół roku temu.
– Dziewczyno, wszystkie moje koleżanki tam jeżdżą. Słońce, czyste plaże, ciepłe morze – zachwalała. – A do tego piękni i chętni chłopcy.
Zakrztusiłam się z wrażenia.
– Żartujesz, prawda? Powiedz, że żartujesz!
– A dlaczego miałabym żartować? Uważasz, że paniom w moim wieku to już nic się nie należy? Krzywda się nikomu nie dzieje. Kobieta ma gimnastykę i przyjemność, a chłopak zje w dobrej restauracji, dostanie fajny prezent…
– Aldona, ty mówisz o seksie za pieniądze!
– Za jakie pieniądze? Nie musisz im płacić. Kupisz chłopakowi zegarek i adidasy, a w zamian on tak się tobą zajmie, że będziesz pamiętać do końca życia. I za rok będziesz chciała tam wrócić.

Wieczorem zajrzałam do internetu. Okazało się, że seksturystyka w wydaniu żeńskim to rzecz popularna na świecie. Kuba, Dominikana, Trynidad… Przeczytałam kilka reportaży na ten temat, nie umiałam sobie wyobrazić, jak to się odbywa.
– Okej, Aldona, pojadę z tobą. Ale nie żeby polować na chłopców. Poopalam się, odpocznę. Ty możesz robić co chcesz i się mną nie przejmować.
– Jasne, nie ma sprawy – zaśmiała się Aldona i mrugnęła znacząco. Zrobiłam oburzoną minę i odwróciłam się na pięcie.

Aldona załatwiła wycieczkę. Nasz hotelik może nie miał pięciu gwiazdek, ale pokój był czysty, z klimatyzacją, i miał piękny widok na morze. Miałam dość po długiej podróży, więc pobiegłam do morza. Woda była cudownie ciepła i przezroczysta. Upłynęło sporo czasu, zanim wyszłam na brzeg. Wycierając się, zaczęłam się rozglądać. I zbaraniałam.

Plaża pełna była pań w średnim wieku, tulących się do czarnoskórych chłopców. Pognałam do hotelu.
– Aldona, dlaczego na plaży nie ma rodzin ani małżeństw? – zapytałam przez zamknięte drzwi łazienki. Aldona wyszła zawinięta w skąpy ręcznik. Kątem oka chcąc nie chcąc dostrzegłam, że zrobiła sobie brazylijską depilację. „Jezu, ona naprawdę szykuje się na podryw” – przemknęło mi przez myśl.
Agnieszko, drogie dziecko, oczywiście, że to jest specjalny hotel. Tak jest prościej. Wiadomo, w jakim celu tu jesteśmy. Dzięki temu można uniknąć krępujących pomyłek.
– Ale ja tu nie jestem w takim celu! – zaczęłam krzyczeć. – Ja przyjechałam na wakacje! Chciałam odpocząć, poczytać, poleżeć. A teraz będę przez cały czas nagabywana przez tutejszych żigolaków. Chyba oszalałaś!

Aldona w ogóle nie przejęła się moim wybuchem.
– Jeszcze będzie pani zadowolona – zaśmiała się i znowu zniknęła w łazience. Nie odzywałam się do niej do kolacji. Ta na szczęście była bardzo smaczna. Nerwy ukoiłam karafką białego wina.
– To teraz idziemy na tańce – zaordynowała Aldona. Burknęłam coś niecenzuralnego. – Nie to nie, idę sama. Jeszcze zmądrzejesz – przyjaciółka odwróciła się na pięcie i zostałam sama.

Uznałam, że nie będę siedzieć w pokoju tylko dlatego, że zostałam podstępnie zwabiona do raju dla ryczących czterdziestek. Postanowiłam, że pójdę na spacer. Kilometr dalej w barze na plaży siedzieli młodzi ludzie. Turyści, nie było widać tubylców szukających szczęścia. Klapnęłam na stołek i zamówiłam drinka.
– Skąd jesteś? – zagadnął barman bardzo dobrą angielszczyzną. Facet był w wieku mojego ojca. Miał siwą, porządnie przystrzyżoną brodę. Ciemnobrązową skórę przecinały mu zmarszczki.
– Z Polski – odpowiedziałam uznając, że możemy pogawędzić, bo nie wygląda na żigolaka.
– O, to bardzo daleko. Jesteś z rodziną, mężem? Byłam już lekko wstawiona, więc w ogóle nie zastanawiałam się, co mówię.
– Mężem? Nie, skąd, nie mam męża. Barman pokiwał głową.
– Zostawił cię?
– Zostawił? Nie, ja nigdy nie miałam męża.

Barman stracił zainteresowanie moją osobą. Skończyłam drinka i rozważałam zamówienie kolejnego. Machałam pustym kieliszkiem, ale bez sukcesu. Nagle ktoś wyjął mi szklankę z ręki i gwizdnął. Barman spojrzał, ukłonił się i natychmiast podał mi nowego drinka. Spojrzałam na mojego wybawcę.

Miał nie więcej niż 20 lat. Piękną ciemnobeżową skórę. Uśmiechał się do mnie bardzo szeroko.
– Tutaj trzeba walczyć o swoje – wyjaśnił i gwizdnął jeszcze raz, choć już dużo ciszej. Barman podał mu kieliszek rumu.
– Dziękuję za pomoc – odezwałam się i zauważyłam, że język trochę mi się plącze. – Bardzo… jesteś… uprzejmy.
– Edouardo – przedstawił się chłopak. Potem przez kilka chwil uczył się powiedzieć „Agnieszka”. Chichotałam jak głupia.

Nie bardzo pamiętam, o czym rozmawialiśmy. Pewnie o morzu, wodzie, plaży… W końcu zapłaciłam za drinki (swoje i jego) i próbowałam zeskoczyć ze stołka. Gdyby Edouardo mnie nie złapał, runęłabym na piasek.
– Odprowadzę cię – zaproponował, a ja chętnie przyjęłam propozycję. Na plaży przed moim hotelem zobaczyłam Aldonę w objęciach wysokiego Mulata. Odprowadziła mnie do hotelu zdziwionym spojrzeniem. Przed drzwiami Edouardo się pożegnał.

Ten romans nie powinien się wydarzyć

Zasnęłam na łóżku w ubraniu. Nie wiem, kiedy wróciła Aldona. Na śniadaniu byłam w stanie pić tylko sok. Aldona w końcu nie wytrzymała i przemówiła.
– Niezłe z ciebie ziółko. Najpierw robisz mi awanturę, a chwilę później wyrywasz przystojniaczka. Przecież to jeszcze dzieciak, gdzie twoje zasady?
– Ciszej, łeb mi pęka – syknęłam. – Ja nic nie zrobiłam, czego chcesz? Rozmawialiśmy w barze, trochę za dużo wypiłam, to mnie odprowadził. I cała historia.
– Zobaczymy – Aldona zaczęła się uśmiechać.

Nie umiała długo trzymać urazy. I zaczęła mi opowiadać ze szczegółami, których mogła mi oszczędzić, o swoim wieczorze i nocy. Tinta poznała na tańcach. Spodobał się jej, bo nie był bardzo młody („mówi że ma 25 lat, ale raczej jest już po 30”) i od razu przeszedł do rzeczy. Zabrał ją do pokoju w pensjonacie kilkaset metrów w głąb lądu.
– Widać, że wie, co lubią turystki. Pokój był schludny, pościel czysta, w łazience mydło i ręczniki. Dziewczyno, takiego seksu to ja nie miałam nigdy, choć wiesz, że nie jestem zakonnicą – emocjonowała się.

Tinto wspomniał, że zalega z czynszem, więc Aldona zostawiła mu rano 500 pesos.
– Warto było. Dziś spotkamy się znowu. Najpierw pójdziemy potańczyć. W sumie to nie wiem, czy taniec z nim jest lepszy, czy seks. Aldona się zamyśliła, więc wykorzystałam okazję i uciekłam na plażę. Gdy po kąpieli wyszłam z morza, zobaczyłam, że ktoś do mnie macha. Edouardo!
– Ale zbieg okoliczności, witaj! – zawołał na mój widok. – Szedłem na lunch, tu niedaleko jest dobra knajpka. Prawdziwe jedzenie, nie to co w hotelu.

Uznałam, że to wspaniała okazja, żeby zobaczyć kawałek prawdziwej Dominikany. Pobiegłam się przebrać i pół godziny później jedliśmy już pyszną rybę i popijaliśmy winem.
– O rany, zapomniałem portfela – Edouardo bardzo się stropił, gdy zobaczył rachunek. Z uśmiechem zapłaciłam, knajpa nie była droga.
– W barze na hotelowej plaży codziennie są tańce. Może wpadniesz? – zaproponowałam, sama nie wiem czemu. Edouardo okazał się mistrzem latynoskich tańców. On kręcił biodrami, a mi coraz bardziej kręciło się w głowie od kolejnych kolorowych drinków, zapisywanych na mój rachunek.
– Przewietrzymy się? – zaproponował Edi (chciał, żebym tak do niego mówiła). – A może kąpiel? Uwielbiam pływać w świetle księżyca.

Nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy chłopak zrzucił z siebie ubranie i nago pobiegł w fale.
– Idziesz?
Odwrócił się i wyciągnął do mnie rękę. Zrzuciłam sukienkę i pobiegłam. Złapał mnie na ręce i zaniósł do wody. Był cudownie delikatny i nieśmiały. Jestem pewna, że gdyby nie jego ciemna skóra, po pierwszym pocałunku by się zarumienił. Kochaliśmy się na mokrym piasku. Ja, piękny chłopak i księżyc.

Z tego romantycznego nastroju wyrwały mnie dziwne odgłosy. Podniosłam wzrok znad ramienia Ediego. Dosłownie kilkanaście metrów od nas rosły Murzyn kochał się z bardzo dorodną Amerykanką z naszego hotelu. Rozmawiałam z nią poprzedniego dnia. Była wdową, miała wnuki i każde wakacje spędzała na Dominikanie.
– Takie tu piękne widoki – wzdychała i uśmiechała się lubieżnie. Na jeden z tych widoków właśnie patrzyłam. Facet sapał, kobieta krzyczała. Nastrój prysł. Zrobiło mi się głupio.

„Ale ja i Edi to inny przypadek” – próbowałam się rozgrzeszyć. Wtedy chłopak złapał mnie za ramię.
– Agneska – pomimo nauki ciągle kaleczył moje imię – jest taki problem. Mam bardzo chorą mamę, potrzebuję na lekarza 300 pesos. Wtedy poczułam wstyd. Nie dość, że nie byłam lepsza od tej Amerykanki i innych mieszkanek hotelu, to jeszcze dałam się podejść jak pierwsza naiwna. „Przynajmniej jest tańszy niż ten Aldony” – pomyślałam i wściekła wsunęłam mu pieniądze do ręki.

Do końca pobytu prawie nie opuszczałam hotelu. Wychodziłam tylko żeby się wykąpać i wracałam do pokoju. W połowie drugiego tygodnia na plaży zaczepił mnie ten barman z baru, w którym poznałam Edouardo. Ledwie go skojarzyłam.
– Proszę pani, ja muszę o coś zapytać. Czy mój siostrzeniec panią obraził? A może jest słaby w łóżku?
– Siostrzeniec? Ja nie znam… – przerwałam, bo nagle zaczęłam kojarzyć fakty. – A, Edouardo?
– Wie pani, on dopiero zaczyna. I to niedobry znak, jak kobieta odprawia chłopaka przed końcem turnusu. On nie ma doświadczenia, ale proszę powiedzieć, co zrobił nie tak. To się nauczy… Ma na utrzymaniu mamę i czwórkę rodzeństwa. On musi pracować.

Chciałam na niego nakrzyczeć, że nie dam się nabrać, ale w oczach starszego pana zobaczyłam prawdziwą troskę.
– Naprawdę pan chce, żeby on to robił? Przecież to upokarzające. A niektóre te kobiety są naprawdę… – zawahałam się, ale uznałam, że powiem co myślę – nieapetyczne…
– Dlatego wtedy w barze po niego zadzwoniłem. Bo on się nie rwał do tej pracy. Pani jest młoda, niebrzydka, zgrabna, pomyślałem, że będzie mu łatwiej. Ale jednak coś poszło nie tak… Uspokoiłam go, że to nie tak. Że nie przyjechałam szukać seksu. W końcu, żeby go spławić, powiedziałam że siostrzeniec jest bardzo dobrym kochankiem. „Co oczywiście było prawdą” – pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie. Będę miała miłe wspomnienia.

Ciąża mnie zaskoczyła

Miesiąc po powrocie do domu okazało się, że po Edouardo zostanie mi coś więcej niż wspomnienia. Ponieważ dawno dałam sobie spokój z facetami, przestałam też używać środków antykoncepcyjnych. Tamtej nocy nie byłam na plaży trzeźwa. I przez myśl mi nie przeszło spytać Ediego, czy ma prezerwatywę. Gdy lekarz powiedział mi, że jestem w ciąży, w pierwszej chwili zawołałam, że to niemożliwe.
– Ale ja nie byłam z mężczyzną… – zaczęłam i zamilkłam.

Byłam przerażona. Przecież nie myślałam o dziecku. A już na pewno nie o ciemnoskórym. Nie jestem rasistką, nie o to chodzi. Ale widzę, co się dzieje dookoła. Polska to nie jest kraj, gdzie mojemu dziecku będzie łatwo… A mama? Boję się, że tego już nie dźwignie. Już słyszę, jak załamuje ręce i mówi: „Jak ja się z takim dzieckiem w parku pokażę?! Co powiedzą sąsiadki?”.

Przyznam się – rozważałam usunięcie ciąży. Ale nie umiałam tego zrobić. Na razie nie wie o niej nikt. Nie mam pojęcia, co powiedzieć mamie i znajomym. Nawet nie mogę wymyślić jakiejś romantycznej historii, bo Aldona przecież zna prawdę. I nie utrzyma języka za zębami. Za dwa miesiące nie będę mogła już udawać, że po prostu przytyłam. Ale czy powinnam czekać tak długo? Może lepiej mieć to za sobą i porozmawiać z mamą? Może już dziś, podczas obiadu?

Więcej prawdziwych historii:
„Mój syn popełnił samobójstwo rękami własnego ojca. Każdego dnia boję się, że stracę też męża…”
„Po śmierci żony wydało się, że miała romans. Jej kochanek nie wie, że ona nie żyje. Niech myśli, że puściła go kantem”
„Mój kochanek ma kochankę. To dziwne, wiem, ale i od męża, i od niego wymagam wierności”

Redakcja poleca

REKLAMA