– Ciekawa ta książka? – zapytał siedzący obok mężczyzna.
Byłam tak pochłonięta dynamicznie rozwijającą się akcją, że tylko kiwnęłam głową, nie podnosząc wzroku.
– Widzę, że pasjonująca – stwierdził niezrażony, za nic mając moją niechęć do nawiązywania rozmowy.
No i trafił mi się pociągowy gaduła, pomyślałam niezadowolona. A tego akurat chciałam uniknąć. Miałam nadzieję, że podczas podróży poczytam sobie w spokoju, a potem przemyślę ostatnie wydarzenia, obserwując krajobraz za oknem.
Zawsze dobrze myślało mi się w pociągu
Lubiłam wypatrywać saren na polach, zahaczać wzrokiem o mijane drzewa, rzeki, domy. Moje myśli się wtedy uspokajały i przychodziły mi do głowy dobre rozwiązania. Kupując bilet, zwykle ze sporym wyprzedzeniem, prosiłam o możliwie komfortowe miejsce. Tym razem na wyjazd zdecydowałam się w ostatniej chwili, ale i tak miejsce miałam znakomite. Co prawda blisko toalety, ale fotel przy oknie i nawet sporo miejsca na nogi. Jednak szczęście to trwało zaledwie piętnaście minut całej mojej podróży.
– Czy zgodzi się pani zamienić ze mną miejscem? – zapytała starsza kobieta, kiedy tylko usadowiłam się wygodnie i zatopiłam w kontemplowaniu widoków za oknem. – Jestem po operacji kręgosłupa, a fotele w tym pociągu są tak nienaturalnie wyprofilowane, że już czuję ból w plecach. Chyba tu byłoby mi wygodniej – wyjaśniła, patrząc na mnie prosząco.
Zachwycona nie byłam, ale nie mogłam jej odmówić. Przeniosłam się na jej miejsce. Obok siedział mężczyzna, który zerkał mi przez ramię, usiłując zobaczyć, co czytam.
– To babska książka – powiedziałam na odczepnego, tym razem podnosząc na chwilę wzrok, a on się do mnie uśmiechnął.
Ma ujmujący uśmiech, zdążyłam zauważyć, odwracając głowę. Nie zamierzałam jednak wdawać się z nim w rozmowę. Ani tym bardziej dać się podrywać. Facetów miałam w tej chwili powyżej uszu. W tę podróż, do mojej mieszkającej w górach matki chrzestnej, wybrałam się właśnie po to, by odzyskać równowagę po burzliwym rozstaniu z Bartkiem.
Większość moich koleżanek zazdrościła mi Bartka, uważając go za faceta z marzeń
Byłam z nim ponad dwa lata. Ale nie był to łatwy związek. I nie chodziło nawet o to, że zdradził mnie po kilku miesiącach życia pod jednym dachem. Dowiedziałam się o tym przypadkowo. On wytłumaczył, że wypił o jednego drinka z dużo i popełnił błąd, którego żałuje. Uwierzyłam mu i wybaczyłam. Problem był inny. Im dłużej trwał nasz związek, tym Bartek stawał się coraz bardziej apodyktyczny. Właściwie zawsze taki był, lubił stawiać na swoim, z trudem szedł na kompromis.
Ale na początku przynajmniej się starał. Później już nie i ta cecha bez przerwy z niego wychodziła, wręcz wylewała się. A może to mi zaczęła bardziej przeszkadzać… Często chodziło o drobiazgi, na przykład pozostawiony w zlewie talerz.
– Nie mogłaś go włożyć do zmywarki? – pytał, a potem patrząc na mnie z wyrzutem, otwierał ostentacyjnie zmywarkę i wkładał do niej ten talerz.
Doszło wręcz do tego, że gdy słyszałam piknięcie domofonu, które oznaczało powrót Bartka do domu, rzucałam to, co akurat robiłam i omiatałam wzrokiem mieszkanie, czy wszystko jest jak trzeba. Ale i tak znajdował coś, co mu przeszkadzało.
– Znowu zostawiłaś mydło po lewej stronie – strofował mnie, wychodząc z łazienki.
Czułam się jak karcone dziecko, do którego dorośli mają pretensje, że ciągle robi coś nie po ich myśli. Przyszło mi nawet do głowy, że to przemoc psychiczna, ale stłumiłam tę myśl, bo kochałam Bartka. Przekonywałam samą siebie, że nie ma co kruszyć kopii o takie drobiazgi. Szalę przeważyły książki.
– A ty znowu czytasz! I nikt nic z tego nie ma! – rzucił któregoś dnia ze złością, gdy lekko podziębiona, siedziałam owinięta kocem w fotelu, z książką w ręku.
Od dziecka czytanie było moją pasją. Dzięki niemu mój świat był radośniejszy i bardziej fascynujący. Potrafiłam zatopić się w literackiej fikcji i przeżywać z jej bohaterami ich przygody. I z tej miłości nie zamierzałam rezygnować, nawet gdyby miało to oznaczać rozstanie z Bartkiem. Tak sobie w tamtej chwili pomyślałam. I po prawdzie, po raz pierwszy dopuściłam wtedy do siebie myśl o zakończeniu tego związku.
– Też mógłbyś czasami poczytać.
Bo Bartka czytanie nie pociągało. Czasami brał do ręki jakiś kryminał, ale po chwili go odkładał, woląc obejrzeć film w telewizji. Z uwagą czytał jedynie książki fachowe.
– Strata czasu – odparł. – Kolację mogłabyś nam przygotować.
Ja jednak nie wstałam tym razem z fotela i nie poszłam posłusznie do kuchni.
– Nie jestem głodna, a ty wiesz, gdzie jest lodówka – powiedziałam, po raz pierwszy buntując się tak otwarcie.
Bartek nie odezwał się już do mnie tego wieczoru, ale rano kręcił się po domu z niesłychanie zadowoloną miną.
– O której wrócisz z pracy? – zapytał, a ja powiedziałam, że później niż zwykle, bo mam po południu zebranie.
Ponieważ się przeciągnęło, byłam w domu jeszcze później niż przewidywałam. W dodatku dopadł mnie ból głowy, więc wypiłam tylko gorącą miętę, połknęłam tabletkę, wzięłam prysznic i poszłam do łóżka. Sięgnęłam odruchowo po książkę, którą zaczęłam wczoraj czytać, ale nie było jej na nocnej szafce, gdzie ją zostawiłam, kładąc się spać poprzedniej nocy.
– Nie widziałeś gdzieś mojej książki? – zapytałam Bartka.
Nie odpowiedział, ale uśmiechnął się w sposób, który nie wróżył dobrze. Wstałam z łóżka i rozejrzałam się po pokoju. Zauważyłam, że na półce nie ma też dwóch kolejnych tomów powieści.
– Gdzie schowałeś moje książki? To nie jest zabawne – zdenerwowałam się.
Moją irytację spotęgował powracający ze zdwojoną siłą ból głowy.
– Nie schowałem. Poszedłem do biblioteki i oddałem te durne książki. Teraz będziesz miała czas, by przygotować kolację, gdy o to proszę – powiedział z satysfakcją.
Poczułam się tak, jakbym dostała cegłówką w głowę. Najpierw stałam jak wryta, potem wróciłam do łóżka i przepłakałam pół nocy, zasypiając dopiero nad ranem. Przez następne dni dojrzewała we mnie decyzja o rozstaniu z Bartkiem.
Tamtej nocy wypłakałam z siebie resztę miłości do niego
Wiedziałam już, że nie chcę żyć z człowiekiem, który mnie stale poucza i stara się sobie podporządkować. I wreszcie mu o tym powiedziałam.
– Ty jakaś nienormalna jesteś! Moja zdrada cię nie obeszła, a robisz problem z książek! Nie myśl sobie, że możesz mnie tak bez powodu zostawić! – krzyczał.
To upewniło mnie, że nie chcę z nim być ani chwili dłużej. Jednocześnie zrobiło mi się go żal. Pomyślałam, że to w gruncie rzeczy nie jego wina. Taki model zachowania wyniósł z domu. Podczas kilku wizyt u jego rodziców widziałam, jak mama bez szemrania wykonuje każde polecenie ojca. Ja też się podporządkowywałam, więc równie dobrze mogłam winić siebie. Ale przecież nie o winę tu chodziło, a o to, że po prostu do siebie nie pasujemy. Powiedziałam to wszystko Bartkowi, a potem zadzwoniłam do matki chrzestnej z pytaniem, czy mogę przyjechać do niej na kilka dni.
– Też ją czytałem i bardzo mi się podobała – wyrwał mnie z zamyślenia głos sąsiada. Zamknięta książka leżała na moich kolanach, tak że z łatwością można było odczytać autora i tytuł. – Nie uważam, żeby była tylko babska. Opowiada o życiu i problemach, z jakimi przychodzi nam się mierzyć – powiedział, obdarzając mnie ciepłym uśmiechem.
Przynajmniej lubi czytać, pomyślałam, a potem odwzajemniłam uśmiech nieznajomego z pociągu. Zaczęliśmy rozmawiać. Po powrocie z gór wyprowadziłam się od Bartka, wracając do swojej miniaturowej kawalerki, którą przez ostatnie dwa lata wynajmowałam studentom. Jakiś czas później zadzwonił do mnie współpasażer z pociągu, bo nie tylko wciągnął mnie w rozmowę, ale też wydobył ode mnie numer telefonu.
Przy bliższym poznaniu okazał się prawdziwym facetem z marzeń, tym razem z moich, a nie moich koleżanek, który szanuje moje zdanie i podziela zainteresowania. Po raz pierwszy w życiu spotkałam kogoś, o kim myślę, że mógłby być ojcem naszego dziecka. No i moim mężem. Chciałabym podziękować tej starszej pani z pociągu, że poprosiła mnie o zamianę miejsc.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Mój mąż miał raka płuc, więc zostałam z nim z obowiązku
Dobrze nam się układało, ale po 15 latach małżeństwa stałam się nagle tylko... kumplem
Zabiłam męża dla pieniędzy z ubezpieczenia, bo chciałam opłacać młodego kochanka