„Bandyci napadli na sklep, w którym pracowałam. Strach mnie paraliżował. Zrobiłam coś, o co w życiu się nie podejrzewałam”

Mój sklep został napadnięty, ale zachowałam trzeźwość umysłu fot. Adobe Stock, Mr Korn Flakes
„Gdy się nachylał, lekko poruszył kotarą, która była tuż za nim. Jakby zgadując, że ktoś się za nią kryje, odwrócił się gwałtownie w moją stronę. Struchlałam. Staliśmy tak blisko siebie, że przez ułamek sekundy zdążyłam poczuć jego nieprzyjemny oddech na swojej twarzy”.
/ 21.10.2022 08:30
Mój sklep został napadnięty, ale zachowałam trzeźwość umysłu fot. Adobe Stock, Mr Korn Flakes

Lubiłam pracować w nocy. Paradoksalnie czułam się wtedy bezpieczniej niż w dzień, kiedy do sklepu na okrągło zaglądali okoliczni pijacy. Zawsze mieli za mało pieniędzy, żeby kupić flaszkę. Kiwał się taki i stękał:

Królowo, tylko dwa złote mi brakuje. Jutro oddam, jak Boga kocham.

W nocy zaglądali zwykle ludzie z kasą

Podjeżdżali drogimi autami z przyciemnionymi szybami, szybko kupowali drogi alkohol i papierosy, czasem któryś zapytał o zapałki i zaraz się zmywał. Sklep był czynny całą dobę, ale od 22 do 6 alkohol, papierosy i inne towary podawało się przez małe okienko w drzwiach. Śmiałyśmy się z dziewczynami, że pracujemy w dyżurnej aptece, tylko leki wydajemy bez recepty.

Dochodziła 21.40. Grażyna, którą niedługo miałam zmienić, liczyła utarg. Poszłam na zaplecze, żeby się przebrać. Zmieniłam buty, ściągnęłam bluzkę i włożyłam służbowy żakiet. Z torebki wyjęłam paczkę chusteczek i telefon. Wyłączyłam światło na zapleczu i już miałam wyjść, żeby pomóc Grażynie opuszczać żaluzje, gdy usłyszałam odgłosy jakiejś szarpaniny i urwany, zduszony krzyk koleżanki. Huk był głośny, w kilku oknach zapaliły się światła Przez szparę między kotarami zobaczyłam, jak obcy mężczyzna trzyma moją koleżankę przedramieniem za szyję i prowadzi ją przed sobą w kierunku lady.

– Jak będziesz grzeczna, nic ci się nie stanie – syczał przez zęby.

Zdołała tylko kiwnąć głową, że będzie posłuszna. Gdy zbliżyli się do kasy, złodziej gwałtownie obrócił Grażynę tak, że mogłam dokładnie zobaczyć śmiertelny strach w jej oczach. Choć ona nie widziała napastnika, ja mogłam mu się teraz dokładnie przyjrzeć. Miał na brodzie kilkudniowy zarost, krzaczaste brwi, duży, szeroki nos, nienaturalnie jasne, dzikie oczy.

W nich także widać było strach

W tamtym momencie pomyślałam, że na pewno zapamiętam tę twarz na długo. Gdy tylko ta myśl przemknęła mi przez głowę, zdałam sobie sprawę, że w ręce wciąż trzymam telefon komórkowy. Nie wiem, jakim cudem znalazłam w sobie tyle sprytu i zimnej krwi, żeby zacząć nagrywać film. Czułam, że to jakieś nadzwyczajne zrządzenie losu. Nagle poczułam wielką pewność siebie. Bo oto byłam świadkiem rabunku, a w ręku miałam narzędzie, które pozwalało mi zebrać dowody przestępstwa. Czułam, że los mi sprzyja.

– Otwieraj! – ryk złodzieja wyrwał mnie z zamyślenia.

Grażyna posłusznie wcisnęła klawisz na kasie i szufladka z pieniędzmi wysunęła się z łoskotem. Bandzior rozejrzał się nerwowo po sklepie, po czym rozkazał koleżance wrzucić zawartość kasy do plastikowej torby. Trzęsącymi rękami wypełniała polecenie.

– Szybciej! – poganiał. – A teraz zgarnij mi te flaszki – podając Grażynie torbę, wypuścił dziewczynę z uścisku, ale zaraz przystawił jej pistolet do głowy.

Wciąż trzymając broń w prawej ręce, lewą sięgnął pod ladę i sam zaczął stamtąd wyciągać kartony z papierosami. Gdy się nachylał, lekko poruszył kotarą, która była tuż za nim. Jakby zgadując, że ktoś się za nią kryje, odwrócił się gwałtownie w moją stronę. Struchlałam. Staliśmy tak blisko siebie, że przez ułamek sekundy zdążyłam poczuć jego nieprzyjemny oddech na swojej twarzy.

Zostałam zdemaskowana!

W tym samym momencie Grażyna, widząc, co się dzieje, wypuściła z ręki butelkę. Brzęk tłuczonego szkła zagłuszył wszystko.

– Co robisz, zdziro?! – złodziej rozdarł się na cały głos i uderzył Grażynę ręką, w której trzymał pistolet.

Broń wypaliła, a pocisk odbił się od sufitu. Huk był na tyle głośny, że w kilku oknach pod drugiej stronie ulicy zapaliły się światła. Bandzior szybko złapał obie torby i wybiegł ze sklepu. Potem niewiele pamiętam. Ktoś zadzwonił na policję, a gdy przyjechał radiowóz, żadna z nas nie umiała zbyt wiele powiedzieć. Obie byłyśmy w szoku. Dopiero po kilku godzinach, kiedy na miejscu zjawili się nasi mężowie oraz właściciel sklepu, przypomniałam sobie o nagraniu w komórce. Było bez zarzutu.

To on – powiedziałam, pokazując nagranie najważniejszemu z policjantów.

Pamiętam, że popatrzył na mnie z niedowierzaniem, po czym kilkakrotnie odtworzył film.

– Ten ptaszek już nam nie czmychnie. Znamy go i zaraz go zdejmiemy… A paniom należy się nagroda – odezwał się do mojego szefa, sięgając po radiotelefon.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA