Po trzydziestu latach wspólnego życia moi rodzice postanowili się rozstać. Decyzja taty kompletnie mnie zaskoczyła, ale jeszcze bardziej zdziwiła mnie reakcja mamy. Zaledwie parę tygodni po tym, jak ojciec zaczął pobierać emeryturę, zostawił mamę. Byłam w totalnym szoku, bo nie dość, że przeżyli ze sobą ponad trzy dekady, to jeszcze nigdy nie spodziewałabym się czegoś takiego po tacie.
Musiałam wesprzeć mamę
Utrzymywał, że zasadniczym powodem rozejścia się jest chęć samotności. Przeprowadził się do mieszkania odziedziczonego po swoich rodzicach, niemal zrywając kontakt z bliskimi. Od czasu do czasu kontaktował się, by donieść, że u niego wszystko w porządku. Co z matką? Z dnia na dzień opuszczona, wydawała się krucha i bezradna. Takie sprawiała wrażenie. Należało jakoś ją wesprzeć, lecz w jaki sposób? I kiedy znaleźć na to czas?
Jasne, że człowiek wie, że kiedyś będzie musiał zająć się rodzicami, ale nikt nie spodziewa się, że nastąpi to tak wcześnie, kiedy ma się na głowie własne małe dzieci, które pochłaniają każdą wolną chwilę. Co więcej, mój małżonek preferował zupełnie odmienny wzorzec rodziny niż ten, który był praktykowany u mnie w domu, a ja chętnie się na to zgodziłam. Głównie odnosiło się to do sposobu obchodzenia świąt – od dawna spędzaliśmy je poza domem i z dala od całego tego rozgardiaszu, najlepiej poza granicami kraju...
Co zrobić z mamą po rozwodzie rodziców? Niespodziewanie stanęliśmy przed takim dylematem. Nie uprawia sportów zimowych, nie umie pływać. Czy przez cały urlop będzie samotnie przesiadywać w hotelu albo włóczyć się bez celu? Dodatkowym kłopotem są finanse – nie mamy funduszy, by pokryć koszty jej wczasów, musiałaby sama za wszystko zapłacić.
Nie chciała być dla nas balastem
– Nie przejmujcie się mną! – dziarsko reagowała na wszystkie moje propozycje dotyczące świątecznych rozwiązań.
– Mamuś, ale ja nie zdołam się zrelaksować, mając świadomość, że ty tutaj samotnie spędzasz czas! – w końcu wyznałam otwarcie.
– Przecież mogę iść do Grażyny! Już mnie zaprosiła! – taka była jej odpowiedź.
– Zaraz, zaraz, mamo, o jakiej Grażynie mowa? – zaskoczenie wzięło górę.
Nigdy wcześniej mama nie opowiadała mi o żadnej swojej przyjaciółce, która miałaby na imię Grażynka!
– Nic dziwnego, bo poznałyśmy się całkiem niedawno – odparła mama. – Wyobraź sobie, że wpadłyśmy na siebie zupełnie przypadkiem, gdy byłam w bibliotece. Ja akurat zwracałam wypożyczoną książkę, a Grażynka zastanawiała się nad wyborem lektury… Jakoś tak się złożyło, że zaczęłyśmy gadać i zaprzyjaźniłyśmy się. Wiesz, ona też jest sama, tyle że jej mąż nie dał dyla, tylko umarł. Ale właściwie to żadna różnica, nie? Grażynka ma jedynego syna, który wyemigrował i zazwyczaj brakuje mu kasy oraz czasu, żeby wpaść do domu na święta. No to spędzimy je we dwie, na luzie. A wy, młodzi, idźcie się bawić i korzystajcie z życia!
W ogóle nie rozpaczała
Za każdym razem, gdy do niej telefonowałam, żeby dowiedzieć się, co słychać, emanowała pozytywną energią. Kiedy wróciliśmy, również w żaden sposób nie okazywała, że odczuwa samotność. Wręcz odwrotnie. Opowiadała, jak cudownie spędziła czas z Grażynką, gdzie były i co robiły. Mama najwyraźniej polubiła wszelkiego rodzaju koncerty i wystawy, a do kina chodziła częściej niż ja i Tomek razem. Momentami nawet jej tego zazdrościłam! Z czasem poczułam więc, że nie muszę już odwiedzać jej w święta. W ten sposób minęły 3 lata.
Niestety, tuż przed świętami wielkanocnymi moją mamę dopadła okropna grypa. Próbowała to przede mną zataić, ale na próżno, ponieważ jej stan był naprawdę kiepski i brakowało jej sił. Nie ulegało wątpliwości, że w tej sytuacji nie możemy zostawić jej bez opieki, bo potrzebowała troskliwego wsparcia. Mimo jej niezbyt stanowczych sprzeciwów odwołałam zaplanowany wyjazd. Za żadne skarby nie zgodziła się przenieść do mnie, więc odwiedzałam ją tak często, jak tylko się dało i... odniosłam wrażenie, że poza mną nikt jej nie zagląda.
Byłam pewna , że mama kłamie
– Coś mi się zdaje, że Grażynka musiała wyjechać. W końcu tyle je łączy. Czyżby aż tak obawiała się tej grypy? – rozmyślałam sobie.
Moje podejrzenia jeszcze bardziej się nasiliły, kiedy któregoś razu zupełnym zbiegiem okoliczności dostrzegłam mamę, jak opuszczała muzeum. Akurat tamtędy przejeżdżał mój autobus...
Następnego dnia mama z przejęciem opowiadała:
– Wyobraź sobie, że wczoraj razem z Grażynką trafiłyśmy na niesamowicie ciekawą wystawę! A po tym wszystkim wybrałyśmy się na pyszną kawusię i ciasteczko do tej wspaniałej cukierenki na rynku.
Byłam totalnie zaskoczona tym, co usłyszałam. Mogłabym dać sobie rękę uciąć, że z tego muzeum wyszła w pojedynkę! Dookoła nie było widać żywej duszy, ani cienia drugiej kobiety… Gdy później oznajmiła mi, że wieczorkiem wybiera się z Grażynką do kina, z premedytacją ją śledziłam. I jestem pewna, że ten film oglądała kompletnie sama! W niczyim innym towarzystwie! Przez dłuższy czas nie potrafiłam pojąć, o co tu chodzi. Dlaczego mama twierdzi, że gdzieś wybiera się z koleżanką, a tak naprawdę idzie sama? I co to za koleżanka, która nawet nie zajrzy, kiedy mama choruje?
Chciałam poznać prawdę
Wielkimi krokami nadchodziły święta. Po raz kolejny zapytałam moją rodzicielkę, czy mimo wszystko nie zdecyduje się polecieć z nami do Egiptu.
– Zwariowałaś?! Jak miałabym zostawić Grażkę samą? To by było nie w porządku! – zareagowała z oburzeniem.
– A kiedy ona ciebie zostawia, to jest ok? – odpowiedziałam zaczepnie i opowiedziałam mamie o tym, co zauważyłam.
Zrobiła nagle przerażoną minę, co wprawiło mnie w zakłopotanie.
– Wdałyście się w jakąś sprzeczkę? – mimo to zdecydowałam się zapytać.
Przez moment się zawahała, po czym nagle się wyprostowała.
– Nie wdałam się w kłótnię z nikim, bo przecież nie miałam nawet z kim! – stwierdziła z wyższością w głosie.
– To zaskakujące, że kobiety w podeszłym wieku potrafią się obrazić zupełnie jak dzieci w żłobku! – przeszło mi przez myśl. – A może jednak uda się wam dojść do porozumienia, przecież macie ze sobą tyle wspólnego… – spróbowałam.
– Kochana, ty nic nie rozumiesz! – mamusia przeszyła mnie wzrokiem. – Nie posprzeczałam się ani nie zakopię topora wojennego z Grażynką, bo ona nie jest prawdziwa! Zmyśliłam ją!
Byłam w szoku
Myślałam dotychczas, że tylko maluchy w wieku przedszkolnym miewają zmyślonych przyjaciół, a tu proszę – dorośli też?! Moja własna matka?!
– Ale dlaczego? – wykrztusiłam z trudem.
– Bo mam was wszystkich serdecznie dość! – wyznała szczerze. – Odkąd wzięłam rozwód z twoim ojcem, miałam powyżej uszu tego całego współczucia, zupełnie jakbym nagle stała się jakąś niedołęgą. I wiecie co? Nikt nawet nie raczył zapytać, czy ja się przypadkiem nie cieszę jak wariatka, że Jurek się wyniósł!
– Słucham?! – wyrwało mi się mimo woli.
– Wiesz co? Ten stary pryk zapragnął niezależności – to proszę bardzo! Żadne z was nawet nie pomyślało, że mam już serdecznie dość ciągłego pichcenia, ciągłego prania i organizowania imprez czy świąt. Od zawsze uwielbiałam czytać książki i chodzić do kina, ale nigdy nie miałam na to czasu. Jurek nie znosił wychodzić z domu, więc tkwiłam przy nim niczym jakiś więzień... A kiedy wreszcie sobie poszedł i poczułam powiew wolności, nagle się okazało, że ty i twój małżonek zdecydowaliście się otoczyć mnie opieką… Właśnie dlatego któregoś dnia zmyśliłam sobie tę nieszczęsną Grażynkę. Była to najmniej absorbująca z moich znajomych, bo zawsze miała chęć robić dokładnie to samo, co ja!
Okłamywała nas
– Szczerze mówiąc, jestem trochę skołowana – powiedziałam półgłosem. – Okłamywałaś mnie przez tyle czasu…
– I co z tego? Czy to było dla ciebie problemem? – wyrzuciła z siebie mama. – Mnie również nic złego się nie stało, wręcz odwrotnie!
– No niby tak, ale mimo wszystko…
– Oj, daj już spokój, kochanie. Musisz po prostu zaakceptować fakt, że nie jestem ani staruszką, ani nie jestem niedołężna. Jestem w kwiecie wieku i chcę czerpać z życia pełnymi garściami! – mama z dumą się wyprężyła. – Kto wie, może Grażynka w ogóle nie będzie nam potrzebna…
– No dobrze, mamo – odparłam z westchnieniem.
Gdy w końcu udało mi się poradzić sobie z uczuciem rozczarowania, że mama nie była wobec mnie w pełni szczera przez tyle czasu, dotarły do mnie jej racje. Obecnie, kiedy zaczynam być natrętna i zbytnio się o nią troszczę, mama musi tylko wspomnieć o planowanym spotkaniu z Grażynką, a od razu łapię aluzję. To dla mnie sygnał, że powinnam dać jej trochę luzu i pozwolić odetchnąć pełną piersią.
Michalina, 31 lat
Czytaj także:
„Facet przyjaciółki był o mnie tak zazdrosny, że aż chciał mnie zaciągnąć do łóżka. To był plan, by się mnie pozbyć”
„W sypialni panował arktyczny chłód. Dopiero przystojny sąsiad obudził we mnie pragnienia gorące jak sycylijski wulkan”
„Gdy ja goniłam w piętkę, mój mąż się świetnie bawił. W końcu zostawiłam go samego z dzieckiem i pojechałam na urlop”