Zawsze ciągnęło mnie do Krakowa. Bardzo chciałem tam studiować, ale cóż, życie rzadko ściele nam pod nogi czerwony dywan…
– Babcia mieszka teraz zupełnie sama i mógłbyś spać w wolnym pokoju – zadecydował ojciec. – Nie za bardzo nas stać na akademik czy stancję, synu. Poza tym, dobrze jakby ktoś z rodziny mógł przy staruszce być.
Ojciec jest zawodowym oficerem i nie ma z nim dyskusji. On zawsze wydaje rozkazy i skoro stwierdził, że Gdańsk jest równie dobry jak Kraków, mogłem to tylko zaakceptować. W sumie byłem nawet zadowolony. Babcia też chyba cieszyła się z towarzystwa, bo rok wcześniej umarł jej mąż i została sama. Nie żaliła się, broń Boże, na swój los. Co to, to nie, babcia była dzielną kobietą.
Dla mnie była zawsze wzorem do naśladowania, podobnie jak dziadek, który działał przed laty w podziemnej Solidarności. To on w naszej rodzinie traktowany był jak bohater, ale babcia zawsze stała u jego boku i też musiała być wtajemniczona w ryzykowne sprawy, tym bardziej że długo ukrywał się w ich mieszkaniu działacz opozycji.
Godzinami mogłem słuchać opowieści ojca o tym, jak dziadek kolportował nielegalne ulotki, potem siedział w areszcie, gdzie go zastraszano i bito… A jednak dochował wierności ideałom. Wyszedł ze wszystkiego z podniesionym czołem i zwycięsko.
– Z podniesionym czołem i zwycięsko… Czy ja wiem? – mruczała babcia, gdy próbowałem naciągnąć ją na zwierzenia. – Ależ to patetyczne! Takie były czasy i nie ma tu wielkiej historii ani bohaterskich czynów. Tak się wtedy żyło, nie ma o czym mówić.
No cóż, dla mnie to jednak wielka historia. Moje pokolenie nie ma żadnych ideałów, za które mogłoby walczyć, dlatego tak pasjonuje mnie przeszłość.
Jej humor uzależniony był od ilości trunku
Niestety, babcia nie widziała nic interesującego w czasach swojej młodości. Trywializowała wszystko do bólu, jeśli w ogóle udało się z niej coś wyciągnąć. Chociaż pod wieczór zwykle robiła się bardziej rozmowna i czasami zbierało się jej na wspominki. Przez długi czas nie zdawałem sobie sprawy, że dobry humor staruszki uzależniony jest od ilości nalewki, którą się raczyła. Zresztą na początku chyba trochę się kryła z tym nawykiem.
– To na lepsze krążenie – mawiała, kiedy zastawałem ją z kieliszkiem w ręce.
Z czasem coraz częściej przyłapywałem ją na domowej kuracji i nawet wydawało mi się to dość malownicze. Nadawało babci charakteru. Wykorzystywałem te wieczorne chwile, kiedy trunek osłabiał babcine zmysły i próbowałem wypytywać o dziadka. Nie była zbyt rozmowna.
– Przecież wszystko już wiesz od ojca – mówiła oschle. – Był niezłomnym bohaterem podziemia. Nic innego ci nie wymyślę na poczekaniu.
Zmieniłem więc strategię i zacząłem omijać tematy związane z jej mężem. Zadziałało – rozgadała się jak nie ona. Trzeba przyznać, że miała dużą wiedzę o strukturach podziemia, znała mnóstwo faktów i sporo ludzi działających w opozycji. Niektóre nazwiska pamiętałem z książek opisujących strajk w stoczni gdańskiej, o innych w ogóle dotąd nie słyszałem.
– A ten człowiek, który się wtedy ukrywał w waszym mieszkaniu – spytałem. – Kim on był?
– Tomek? – twarz babci rozjaśnił uśmiech. – To był prawdziwy bohater, on działał na południu: Kraków, Śląsk… Pięknie malował, wiesz. Nawet gdzieś mam jego rysunek, poczekaj chwileczkę, zaraz znajdę…
Zniknęła w swoim pokoju, a po chwili przyniosła zwykłą kartkę z zeszytu. Papier był marnej jakości, poprzecierany w miejscach składania. Babcia rozłożyła go przede mną, bardzo uważając, żeby się nie porwał. Na kartce widniał portret dziewczyny wykonany ołówkiem. Bardzo realistyczny i chyba dobry, autor rzeczywiście miał talent. Przypatrywałem się twarzy na rysunku i nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że ją znam.
– To ty, babciu? – spytałem.
W milczeniu skinęła głową, przyglądając się rysunkowi ponad moim ramieniem. Jej oczy zaszkliły się i to raczej nie z powodu nalewki na krążenie. Może rozrzewnił ją widok własnej młodości, a może po prostu ożyły wspomnienia tamtych dni? Nie dane mi było się tego dowiedzieć, bo nagle zdecydowanym ruchem złożyła rysunek i bez słowa wróciła do swojego pokoju. Czekałem na nią przez dłuższą chwilę, ale rozmowa widocznie dobiegła końca, bo zza drzwi usłyszałem muzykę.
Musiałem poczekać, aż sobie „chlapnie”
Babcia miała pokaźną kolekcję winyli i czasami umilała sobie czas, słuchając ostrego rocka, tym razem jednak były to nostalgiczne ballady, więc musiała być poruszona. Ciekawe czym? Pewnie chodziło o artystę, który namalował jej portret. Ja też lubię słuchać łzawych kawałków, wspominając moją byłą dziewczynę. Jeżeli miałem rację, to facet musiał być skończonym szują, zarywając do żony przyjaciela, u którego się ukrywał… Musiałem rozwikłać tę zagadkę.
Niestety, przez następnych parę dni miałem napięty grafik zajęć i wracałem dosyć późno do domu. Babcia na ogół leżała już w swoim pokoju, i praktycznie nie rozmawialiśmy. Potem zadzwonił ojciec z pytaniem, czy u niej wszystko w porządku. Nie pytał o to, jak mi idzie na studiach, tylko czy z babcią wszystko gra…
– No tak – wybąkałem zdziwiony jego nagłym zainteresowaniem stanem zdrowia matki. – Przecież gdyby coś było nie tak, to dałbym wam znać.
Tata milczał przez chwilę, zastanawiając się chyba nad doborem słów.
– Czy ona przypadkiem nie nadużywa jakichś lekarstw? – zapytał w końcu. – Wiesz, to już starsza kobieta i trzeba na to zwracać uwagę.
Lekarstw? Czyżby chodziło mu o sławną nalewkę na krążenie? Pewnie tak, ale jeżeli myśli, że robię w tym mieszkaniu za szpiega, to się grubo myli. Jak chce się czegoś dowiedzieć, niech rozmawia ze swoją matką, a nie ze mną.
– Wszystko gra – powiedziałem stanowczo. – Nie ciekawi cię, co u mnie?
– Oczywiście że tak, jasne – próbował naprawić swój błąd, tyle że ja już nie miałem ochoty na synowskie wyznania. Myślałem o czymś innym.
Postanowiłem, że teraz ja wybadam, co ojciec wie o mężczyźnie ukrywającym się przed esbecją w mieszkaniu dziadka. Niewiele wiedział, i guzik go to obchodziło.
– Tego gościa chyba złapali – przypomniał sobie w końcu coś konkretnego. – Bezpieka go namierzyła, gdy wyszedł po coś na miasto, ale nie pamiętam dokładnie. Spytaj babci.
„A żebyś wiedział, że spytam – pomyślałem, bo historia zapowiadała się naprawdę intrygująco. – Tylko muszę poczekać na dobry moment”. Tak naprawdę to musiałem poczekać, aż babcia chlapnie troszkę więcej swojego „lekarstwa”, bo wtedy szansa, że mi cokolwiek opowie, była zdecydowanie większa. Miałem trochę wyrzutów sumienia, że ukryłem przed ojcem babciną skłonność, ale nie wydawało mi się to wówczas groźnym nałogiem. W końcu ja też lubię sobie strzelić piwko przed snem, co w tym złego?
Z dzisiejszej perspektywy widzę to trochę inaczej. Jeden wieczorny kieliszeczek może nie stanowiłby problemu, ale z czasem widywałem babcię z kieliszkiem o różnych porach dnia. Nigdy się nie upiła, przynajmniej nie w mojej obecności, za to była wesoła i ruchliwa jak nastolatka. Mnie, studentowi, bardzo się to podobało. Fajnie nam się razem żyło, bo babcia nie była taka zasadnicza jak ojciec – wszystko traktowała na luzie. Teraz nie wiem, ile było w tym prawdziwej natury babci, a ile alkoholowego upojenia, nigdy wcześniej nie miałem przecież kontaktu z osobami uzależnionymi.
Kazała mi się napić, bo nic nie powie…
Któregoś wieczoru udało mi się skierować rozmowę z babcią na temat ukrywającego się u nich w mieszkaniu człowieka. Myślę, że była już wtedy mocno wstawiona, bo niespecjalnie wymigiwała się od odpowiedzi.
– Ten Tomek, co się ukrywał u babci – zarzuciłem haczyk z przynętą. – Co się z nim stało?
Popatrzyła na mnie uważnie, a po chwili wstała i wyszła do swego pokoju. Na początku wyglądało na to, że moja przynęta nie zadziałała i mogę spokojnie szykować się do spania, ale po chwili babcia wróciła. W ręku trzymała pękatą butelkę ze swoim „lekarstwem”. Z szafki wyjęła dwa kryształowe kieliszki i ustawiła je na stole. Do każdego nalała trochę złocistego napoju i ruchem dłoni zaprosiła mnie do degustacji.
Nie lubię wódki, więc z uśmiechem potrząsnąłem głową.
– Bierz ten kieliszek, natychmiast – zniecierpliwiła się staruszka. – Chcesz mnie naciągnąć na zwierzenia, to daj coś z siebie. Nie będę całe życie piła do lustra.
Byłem tak zaskoczony, że złapałem kieliszek i wlałem całą zawartość do gardła, zanim zdążyłem pomyśleć.
To nie był przykład szczęśliwej rodziny
Nalewka była niezła i na tyle mocna, że łzy stanęły mi w oczach. Modliłem się w duchu, żeby się nie zakrztusić i ocalić resztki męskiego honoru. Udało się. Babcia też wychyliła swoją porcję, a potem zaczęła opowiadać:
– Tomek zamieszkał u nas jakoś na wiosnę 1982 roku. To mógł być marzec, bo zimno było jak cholera, to pamiętam. Ukrywał się do września, ale już w lipcu zostaliśmy kochankami… No co, nie patrz tak na mnie, jakbyś nigdy tego nie robił. Dorosły już jesteś chłopak, chyba mogę mówić otwarcie. Że co, że byłam mężatką? Ano byłam. Matką też, ale przy tym wszystkim nadal kobietą i to w domu, do którego mąż bardzo rzadko zaglądał. Miał swoją pracę, konspirację, kolegów z podziemia i mnóstwo ważnych spraw, wśród których rodzina plasowała się na ostatnim miejscu. W dodatku niezbyt chętnie mnie w nie wtajemniczał. Moim zadaniem było siedzieć w domu, prać, sprzątać, gotować. I prawdę mówiąc, nie miałam wyjścia, bo zajmowałam się dziećmi. Do dupy z takim życiem…
Westchnęła ciężko, ale po chwili jej twarz znowu się rozjaśniła.
– Tomek był przystojny, oczytany, no i do tego rysował. Ukrywał się, więc siłą rzeczy większość dnia spędzał tak jak ja, w domu. Poza tym wszystkim, bał się, chociaż nadrabiał miną, a powiem ci w sekrecie, że nic tak nie działa na kobietę jak facet potrzebujący pocieszenia. Nie wykorzystuj tylko tej wiedzy do wyrywania panienek, dobra? To nie byłoby w porządku. W sumie, oboje się baliśmy niespodziewanej wizyty SB. Myślisz, że nie zdawałam sobie sprawy, co się może stać z osobami ukrywającymi kogoś poszukiwanego listem gończym? Co byłoby wtedy z dziećmi? Pewnie skończyłyby w sierocińcu! Obydwoje nasłuchiwaliśmy kroków na klatce schodowej. Każda awantura u sąsiadów podrywała nas na nogi, nawet zwykłe pukanie do drzwi przyprawiało o szybsze bicie serca, więc nie dziw się, że ostatecznie skończyło się to wszystko w łóżku…
Babcia przerwała na chwilę, żeby dolać do naszych kieliszków. Tym razem wypiłem bez zachęty.
– Zatraciłam się w tym romansie! – kontynuowała swoją opowieść. – Czy go kochałam? Chyba nie, to było coś innego. Potrzeba bliskości, strach przed jutrem… Twojego dziadka i tak nie było w domu po całych dniach. Nie wiem, kiedy się zorientował, że przyprawiam mu rogi. Nic, w każdym razie, nie dał po sobie poznać, ale któregoś dnia poprosił Tomka, żeby zszedł po papierosy. Niedaleko, o tam, za rogiem, stał wtedy kiosk. Nie trzeba było nawet przechodzić przez ulicę. „Zmęczony jestem – powiedział do niego. – A tobie przyda się trochę ruchu”. Przy kiosku już na niego czekali, a twój dziadek podprowadził mnie do okna, żebym sobie wszystko dokładnie obejrzała. Dwóch tajniaków podeszło do Tomka, kiedy kupował papierosy. Złapali go pod pachy i wepchnęli do samochodu. „Tak się płaci za zdradę” – powiedział do mnie mąż, twój dziadek. Tak, tak, teraz już nasz prawdę. Twój dziadek był konfidentem bezpieki. Marnym, nic nieznaczącym szują, wydającym ludzi, którzy mu przeszkadzali. Znalazłam jego nazwisko na paru dokumentach, kiedy lata później sprawdzałam go w IPN-ie. Żyłam z nim do końca, choć obrzydzenie musiałam znieczulać moją nalewką. Zrobiłam to chyba dla dzieci, bo dla nich ojciec zawsze był bohaterem. Myślę, że ty możesz poznać prawdę. Chyba ci nie zaszkodzi, co?
A jednak… Dużo czasu zajęło mi uporanie się z obaleniem mitu o bohaterskim dziadku, którym przesiąkałem od dziecka. Nie było to łatwe, bo młodzi ludzie potrzebują mitów. Po to, by czuć się bezpiecznie, by wiedzieć, że to wszystko ma jakiś sens…
Kilka dni po tamtej pamiętnej rozmowie znów zadzwonił ojciec, żebym mu streścił, co porabia babcia.
– Nie jestem kapusiem – uciąłem dyskusję jednym zdaniem.
Mieszkałem u babci jeszcze przez dwa lata. Jej opowieść nie wpłynęła negatywnie na nasze wzajemne stosunki, raczej nas do siebie zbliżyła. Dobrze nam się razem żyło, ale w końcu postanowiłem wziąć roczny urlop dziekański i wyjechać do pracy w Belgii. Kiedy wróciłem, babci nie było już wśród żywych. Umarła na marskość wątroby w miejskim szpitalu, a ja wróciłem akurat na jej pogrzeb. Zostawiła mi swoje mieszkanie i historię, która nadal mnie dręczy.
Czytaj także:
„Dopiero po śmierci babci odkryłam, że mój dziadek… nie był moim dziadkiem. Tego prawdziwego spotkała tragedia”
„Mój dziadek całe życie kochał inną kobietę. Z babcią ożenił się z przymusu, bo nikt inny jej nie chciał”
„Babcia jest po 70-tce, ale wciąż wzdycha do swojej pierwszej miłości. Postanowiłam ją dla niej odnaleźć”