Babcia od zawsze wydawała się pogodna, życzliwa i żyjącą chwilą. Problemy nie trawiły jej od środka, a pogarszający się stan zdrowia nie wyprowadzał z równowagi. Zawsze uśmiechnięta, sprawiała wrażenie, jakby nie zauważała zła, które otacza cały świat.
Każdy chciał się przypodobać
Kiedy jednak babcia straciła palca w wyniku amputacji związanej z cukrzycą, wyniki badań pokazały, że jej stan wcale się nie polepszył. Wiadomo było, że już niedługo spotkamy się z nią przy łożu śmierci. Wiedzieliśmy, że jej kariera dała możliwość zainwestowania w diamenty, które od lat skrywała w bankowej skrytce. Każde z nas starało się więc na swój sposób przypodobać babci, aby zyskać spadek, który, jak to mawiała, zawsze planowała podarować wnukom.
Och, Oliwka... Chciałabym przed śmiercią usłyszeć twój piękny głos. Tak się cieszę, że poszłaś w moje ślady i też śpiewasz... – powiedziała na spotkaniu, w którym braliśmy udział całą trójką wnucząt.
– Babciu, mam zapalenie gardła. Nie dam rady, przepraszam... – powiedziałam.
– Co za szkoda. Szymon, jak tam przygotowania do ślubu?
– Idą pełną parą!
– Tak się cieszę, że choć jedno z was postanowiło wziąć ślub kościelny... Szymuś, chciałabym tylko zobaczyć najpierw, jak całujesz pannę młodą. Ślubu nie dożyje, ale symboliczny pocałunek... Czy możesz ją przyprowadzić?
– Andżelika jest teraz w delegacji. – skłamał.
– Martusia, a jak tam praca na oddziale? Musi być naprawdę ciężko... –
babcia wydawała się naprawdę zatroskana.
– Zarwałam ostatnio dwie nocki. – babcia nie mogła zauważyć, że twarz Marty aż promienieje z wypoczęcia, bo odwróciła się do niej plecami, udając, że ustawia i poleruje pamiątki na półkach.
– Dobrze, dzieci. Niedługo wezwę was z osobna. Porozmawiamy.
Nie wiedzieliśmy wtedy, że babcia, pod płaszczem radości, skrywa doskonałe oko obserwatora. Wiedziała, co się święci... i niedługo później dała nam tego pokaz. O tym, co się stało, wiemy ze swoich własnych relacji.
Babcia nas podpuszczała
Kiedy babcia spotkała się z Szymonem, poleciła mu, żeby opowiedział o mnie. Wydała się zmartwiona tym, że nigdy nie usłyszała mojego śpiewu.
– Babciu... Tak naprawdę ona łże! Pieniądze, które podsyłasz od lat na zajęcia ze śpiewu operowego, idą na drogie kosmetyki i imprezy. Oliwia brzmi jak kogut. Nigdy w życiu nie wydała z siebie czystej nuty. Pamiętasz zdjęcie, na którym pozowała z mikrofonem? Wprosiła się na salkę prób znajomego zespołu, specjalnie po to, żeby je zrobić.
Dzień później wypadła wizyta Marty. Babcia, po chwili wymieniania czułości i pozdrowień, od razu przeszła do rzeczy. Oznajmiła, że martwi się tym, że Szymon może nie zasługiwać na swoją część spadku. Spytała Marty, czy to prawda.
– Szymon upozorował zaręczyny z Andżeliką, z którą wcale się nie spotyka. Nie jest nawet religijny i nigdy nie zamierzał brać ślubu, wręcz wyśmiewa wiarę. Kłamie, że nie może jej przyprowadzić i pocałować, bo jest tylko jego koleżanką. Wymyślił to, aby przypodobać ci się i otrzymać dużą część spadku.
Kiedy ja, jako ostatnia, zawitałam do pokoju babci, proceder powtórzył się jeszcze raz.
– Och, Oliwka... Twój głos wręcz zasługuje na obsypanie diamentami. Myślisz, że mogłabym podzielić spadek między Ciebie a Martę? Wydaje mi się, że ona również na to zasługuje, choć staruszka nie zauważa już wszystkiego... Nie chcę rozmawiać o Szymonie, powiedz mi, proszę, tylko o Marcie.
– Marta skończyła pielęgniarstwo tylko po to, żeby móc samodzielnie robić ci zastrzyki i pozostawać z tobą jak najdłużej. Chciała w ten sposób wyłudzić spadek. W rzeczywistości gdzieś ma pomaganie ludziom, nie pracuje na oddziale, za to tańczy na rurze w klubie. Wie babcia, czym jest taniec na rurze? To obsceniczne... Szymon natomiast, jak już babcia zauważyła, też nie zasługuje na spadek. Okłamał babcię w sprawie zaręczyn.
Rodzinna wojenka
Kilka dni później babcia oznajmiła uroczyście, że nie przekaże nikomu diamentów. Poleciła następnie wszystkim z nam wyjść z pokoju. Trzasnęliśmy drzwiami. Zebraliśmy się w salonie, wściekli i gotowi pozagryzać się nawzajem.
– Co o mnie nagadaliście? Mówić, ale już! – wykrzyczała Marta.
– Nic, a nic! – odkrzyknęła Oliwia. – Za to czemu ja nie dostanę spadku? Który z was się wygadał?
– Na pewno nie ja! – odpowiedział Szymon.
– Musimy coś zrobić, by udobruchać babcię. Poudajemy kochających się kuzynów i wszystko wróci do normy. Diamenty mogą być jeszcze nasze – zaproponowała Marta. – Powiedzcie tylko szczerze, co gadaliście babci. O co was pytała? Czego dotyczyła rozmowa?
W tamtym momencie wyznaliśmy sobie całą prawdę. Nie mogliśmy dowierzyć, że żaden z nas nie krył swoich kłamstw, tylko od razu wydał bliskiego, myśląc wyłącznie o swoim interesie. Trzeba było jednak ustalić dalszy plan działania. Uznaliśmy, że wrócimy do pokoju babci i przekonamy ją, że wcale nie obchodzi nas brak spadku, bo najważniejsza jest miłość.
– Babciu – zaczął Szymon. – Spadek to spadek, ale najważniejsza jesteś ty. Nie interesuje nas to, czy i ile dostaniemy. Chcemy być teraz wszyscy razem, wolni od podziałów.
– Zrozumieliśmy, że najważniejsza jest rodzina. Nie możemy się kłócić i spierać – dodała Oliwia. – Chcę żyć w zgodzie z Szymkiem i Martą. Dostaniemy coś, czy nie, wszyscy razem, a może tylko jedno z nas... To tak naprawdę mało ważne.
– Dobrze, drogie dzieci – odpowiedziała babcia.
Wyrolowała nas babcia... z ogrodnikiem
Nie dostaliśmy nic
Po śmierci babci zebraliśmy się, by wraz z urzędnikiem odczytać testament. Okazało się, że babcia, zgodnie ze swoją pierwszą decyzją, nie pozostawiła nam nawet figi z makiem. Do testamentu dołączony był też list.
„Moje drogie wnuki, od początku wiedziałam, że każde z was kłamie, ponieważ uważnie obserwowałam was samodzielnie, ale również z pomocą mojego ogrodnika i wieloletniego przyjaciela, Stanisława. Nie obchodziło mnie to, że wykorzystujecie mnie, staruszkę, bo jesteście młodzi i nieopierzeni. Chciałam jednak przetestować, czy okażecie miłosierdzie sobie nawzajem i zataicie swoje kłamstwa, aby podzielić się spadkiem.
Na początku zdecydowałam, że nie przekażę wam spadku dlatego, że szczuliście na siebie, żeby go zgarnąć wyłącznie do swojej kieszeni. Postanowiłam dać wam jednak jeszcze jedną szansę. Stanisław podsłuchał wtedy waszą rozmowę, tak, jak mu nakazałam. Doskonale wiem, że postanowiliście pogodzić się tylko po to, by przekonać mnie do przekazania wam spadku. Nie było w was ani żalu, ani refleksji, ani chęci rozpoczęcia życia w inny sposób. Zawiedliście nie tylko mnie, ale przede wszystkim siebie”.
Osłupieliśmy. Ogrodnik? Ten stary pryk, który zawsze pałętał się, gdzie popadnie, przycinając róże tak wolno, jak gdyby chciał spędzić w ogrodzie wieczność? A babcia? Skąd mogła wiedzieć o kłamstwach? Wydawała się nie zdawać sobie sprawy nawet z tego, która jest godzina.
Po chwili przyszło otrzeźwienie i postanowiliśmy się pogodzić. Każde z nas czyniło zło, ale najgorsze jest to, że w chwili pokusy wydaliśmy swoje najskrytsze sekrety. Babcia chciała nie prawdy, ale zgody. Poszliśmy się więc razem napić... i spróbować zapomnieć o sporze. Czy nam się udało? Okaże się pewnie dopiero wtedy, gdy będziemy już na miejscu babci, starzy i przykuci do łóżka.
Czytaj także: „Córeczka tatusia prawie rozbiła cudowne małżeństwo. Chciwa ciućma myślała, że przytuli majątek”
„Wnuczka cierpiała, bo koleżanki wyśmiewały się z naszego mieszkania. Utarłam im nosa w pięknym stylu”
„Obiecałam umierającej kobiecie, że zaopiekuję się jej mężem i synem. I szło mi tak dobrze, aż ich pokochałam”