„Babcia miała wielkie serce, pomogła wielu ludziom. Dzięki jej ofiarności, ja i moja rodzina mamy dach nad głową”

Zadowolona rodzina fot. Adobe Stock, fizkes
„>>Drogi Adasiu – pisała staruszka – cieszę się, że po tych wszystkich latach mogę wreszcie zrewanżować się Twojej świętej pamięci Babci za serce, które mi okazała. Miałam cudowne życie i zawdzięczam to jej uważności. Po naszym spotkaniu doszłam do wniosku, że czyniąc Cię moim spadkobiercą, w jakiś maleńki sposób odwdzięczę się mojej kochanej Jadwini<<”.
/ 17.08.2022 13:15
Zadowolona rodzina fot. Adobe Stock, fizkes

Nasza rodzina nie należała do najbogatszych. Odkąd pamiętam, żyliśmy od pierwszego do pierwszego, jednak nie miałem poczucia, że coś przez to tracę. Do dziś uważam, że żadne pieniądze nie zastąpiłyby mi tej miłości i tego ciepła, jakie wyniosłem z rodzinnego domu. Cóż z tego, że nigdy nie miałem ani zabawek, ani takich gadżetów, jakie mieli koledzy.

Miałem za to mamę, która codziennie ze mną rozmawiała, tatę, który kopał ze mną piłkę, i babcię, która otaczała mnie troską i wspierała. I te jej nieprawdopodobne ruskie pierogi… Babcia, emerytowana pielęgniarka, to był mój największy skarb, póki żyła, wszyscy mi jej zazdrościli.

Nie mogę jednak powiedzieć, że nasze życie było pozbawione trosk. Kiedy byłem w szkole średniej, mama i tata często głośno się zastanawiali, co będzie, gdy zechcę założyć rodzinę. Mieszkaliśmy w 35-metrowym komunalnym mieszkaniu. Właściwie był to jeden pokój sprytnie podzielony regałami na trzy zakątki – mój, rodziców i babci. Jednak nie dałoby się tam wprowadzić nikogo więcej, można więc było tylko liczyć na to, że wżenię się w rodzinę bogatszą niż moja.

Nie wiedziałem, że miała tylu przyjaciół

Tak się jednak nie stało. Kasię poznałem na trzecim roku studiów pedagogicznych i była to miłość od pierwszego wejrzenia. Już po paru tygodniach znajomości wiedziałem, że chcę z nią spędzić resztę życia. No tak, tylko gdzie? Moja dziewczyna pochodziła z wielodzietnej rodziny, żyjącej na podobnym poziomie jak nasza, bez szans na jakiekolwiek własne lokum.

Zaczęliśmy nawet rozważać wspólny wyjazd do Anglii, żeby zarobić przynajmniej na własny wkład – przed wzięciem kredytu. Wtedy jednak zmarła moja babcia i wszystkie inne sprawy odsunęliśmy na bok.

Dopiero w czasie pogrzebu dotarło do mnie, jak bardzo lubiana była moja babunia. Nawet sobie nie jesteście w stanie wyobrazić tego tłumu, który zjawił się w kościele. Babcia przez kilkadziesiąt lat pracowała jako pielęgniarka w dużym wojewódzkim szpitalu i nim poszła na emeryturę, miała mnóstwo znajomych. Niektórzy, po przeczytaniu nekrologu w gazecie, przejechali pół Polski, żeby się z nią pożegnać, ale też okazać jej wdzięczność.

Bo babcia, z czego nie zdawaliśmy sobie sprawy, miała na swoim koncie niezwykłe sukcesy medyczne. Jej refleks i bystrość kilka razy uratowały ludziom życie.

Tego wszystkiego dowiedziałem się po pogrzebie od pani Marii, przyjaciółki babci.

Bardzo ją kochałam – powiedziała wzruszona. – Dzięki niej żyję. Twoja babcia z wrodzonym jej taktem i delikatnością zwróciła lekarzowi uwagę, że jestem źle leczona. Uratowano mnie w ostatniej chwili.

Jestem za to ogromnie wdzięczny

Zaprosiliśmy z Kasią panią Marię na herbatę, do której podaliśmy konfitury zrobione jeszcze przez babcię. Miło nam się rozmawiało. Pani Maria była osobą samotną, mieszkała w Warszawie, ale obiecała przyjechać do mnie na święta. Tak się jednak nie stało, wkrótce bowiem zmarła.

Trzy miesiące później otrzymaliśmy list z biura notarialnego w Warszawie. Okazało się, że pani Maria zostawiła testament. Ku naszemu zdumieniu okazało się, że jestem jej głównym spadkobiercą. Do sporządzonego pisma był dołączony list.

„Drogi Adasiu – pisała staruszka – cieszę się, że po tych wszystkich latach mogę wreszcie zrewanżować się Twojej świętej pamięci Babci za serce, które mi okazała. Miałam cudowne życie i zawdzięczam to jej uważności. Po naszym spotkaniu doszłam do wniosku, że czyniąc Cię moim spadkobiercą, w jakiś maleńki sposób odwdzięczę się mojej kochanej Jadwini”.

Rację mają ci, którzy twierdzą, że życie bywa nieprzewidywalne, także w najlepszym tego słowa znaczeniu. Dzięki pani Marii mamy dziś z Kasią własne mieszkanie, w którym baraszkują nasze dzieci. Jestem jej ogromnie wdzięczny i zawsze w listopadzie zapalam jej świeczkę. Jednak jestem przekonany, że tak naprawdę wszystko zawdzięczam wielkiemu sercu mojej ukochanej babci.

Czytaj także:
„Ledwo ciułaliśmy grosz do grosza, bo szef męża co miesiąc grał nam na nosie. Za uczciwą pracę dostawał figę z makiem”
„Matka przykleiła mi łatkę wiecznego kawalera, bo nie widziałem świata poza książkami. To dzięki nim odnalazłem miłość”
„Choć mąż traktuje mnie jak księżniczkę, mam chrapkę na niewinną zdradę. Jest tylu mężczyzn, których chciałabym >>spróbować<<”

Redakcja poleca

REKLAMA