„Babcia całe życie nosiła tajemniczą obrączkę innego mężczyzny. Jak mogła to robić dziadkowi? Przecież to zdrada!”

Babcia całe życie nosiła obrączkę innego mężczyzny fot. Adobe Stock, Syda Productions
„Czułam, że babcia coś ukrywa, i pewnie dlatego tak bardzo fascynowała mnie jej srebrna obrączka. Moje zainteresowanie jeszcze wzrosło, gdy po śmierci dziadka staruszka obie złote obrączki – swoją i jego – włożyła do trumny. – Wdową zostałam, nie będę już obrączki nosić – tłumaczyła oględnie babcia”.
/ 10.10.2022 09:15
Babcia całe życie nosiła obrączkę innego mężczyzny fot. Adobe Stock, Syda Productions

Moja babcia nie nosiła ślubnej obrączki. Zamiast grubego złotego kółka wolała subtelne srebrne pokryte delikatnym wzorkiem. Ładnie prezentowało się na jej serdecznym palcu, choć w porównaniu do ślubnej biżuterii musiało być tanie.

Babciu, dlaczego wciąż to nosisz? – pytałam.

– Aaa! – machała ręką. – Nie lubię złota. Zgubię i będzie problem.

Jednak od zawsze podejrzewałam, że kryje się za tym coś więcej.

Dlaczego, gdy to mówiła, nie patrzyła mi w oczy?

Czułam, że babcia coś ukrywa, i pewnie dlatego tak bardzo fascynowała mnie jej srebrna obrączka. Moje zainteresowanie jeszcze wzrosło, gdy po śmierci dziadka staruszka obie złote obrączki – swoją i jego – włożyła do trumny.

– Wdową zostałam, nie będę już obrączki nosić – tłumaczyła oględnie babcia.

Tymczasem ja znałam wdowy, które nosiły je na palcu do końca życia. Albo sprzedawały, bo różnie w życiu bywa, a złoto zawsze jest w cenie. Babcia jednak nie zamierzała nic więcej wyjaśniać. Taka już była. Nosiła swoje srebrne kółko w miejscu obrączki. Miała je na dłoni nawet na łożu śmierci, gdy przekazała ten pierścionek… mnie.

– Noś go zawsze przy sobie – powiedziała. – Przyniesie ci szczęście.

Śmierć babci była dla mnie ogromnym przeżyciem, więc nawet sobie nie wyobrażałam, że mogłabym nie spełnić jej ostatniego życzenia. Nie wiem, jak to wyjaśnić, ale w momencie, gdy wsunęłam jej srebrne kółko na palec, poczułam dobrą energię.

„Może to babcia się mną opiekuje?” – zastanawiałam się.

Oczywiście uważnie zbadałam też odziedziczony pierścionek. Okazało się, że po wewnętrznej stronie miał wygrawerowany napis, jednak treść zatarła się dawno temu. Udało mi się wywnioskować jedynie, że znajdowały się tam dwa imiona i data… Może 15 maja? Zapytałam o to mamę – nic nie wiedziała.

Wkrótce pierścionek znów zrobił mi psikusa

– Nie jestem pewna, czy ten pierścionek w ogóle należał do babci – wyznała. – Zdaje się, że miała go od czasu wojny. Może gdzieś znalazła?

– A może komuś pomogła? – zgadywałam. – I ten ktoś podarował jej pierścionek z wdzięczności?

– Być może – stwierdziła ostrożnie mama. – Wiesz, że babcia nie lubiła wracać do tych wspomnień. Była wtedy młodą dziewczyną, a wojna zrujnowała jej beztroskie lata.

Tyle potrafiłam zrozumieć. Nosiłam zatem swój pierścionek z dumą, liczyłam na szczęście i porzuciłam rodzinne śledztwo. Lata mijały, dawno zaczęłam samodzielne życie i nawet dorobiłam się własnego mieszkania. Jednak nie wszystko układało się po mojej myśli, nadal byłam sama. Żaden mój związek nie kończył się dobrze. Zresztą „związek” to w moim przypadku za duże słowo. Mogłam liczyć jedynie na przelotne znajomości i niezobowiązujące flirty. Widocznie nie miałam w sobie tego, co przyciąga facetów. Trudno. W pewnym momencie nie miałam już czasu martwić się brakiem powodzenia u płci przeciwnej, bo musiałam zmierzyć się z innym problemem. Otóż srebrna obrączka babci, z którą spędziłam całe lata, nagle się zbuntowała. Zawsze pasowała na mnie idealnie, jakby została wykonana na wymiar, gdy wtem… zaczęła się zsuwać z palca.

Za pierwszym razem wracałam do domu i sięgałam po coś do torebki, gdy tak po prostu spadła mi z ręki i potoczyła się na wycieraczkę mieszkającego pode mną sąsiada.

– No pięknie! – sięgnęłam po nią szybko.

I dobrze, że miałam refleks i zdążyłam odskoczyć, bo akurat wtedy drzwi mieszkania się otworzyły. Miałabym się z pyszna, gdyby sąsiad zobaczył, że szperam wokół jego wycieraczki. Na pewno zacząłby zadawać pytania. A tak byłam już bezpieczna na półpiętrze. Nieposłuszny pierścionek podejmował jednak kolejne próby ucieczki. Raz potoczył mi się pod zaparkowany w pobliżu bloku samochód, a innym razem prosto pod nogi jakiegoś faceta.

– Uwaga! – krzyknęłam, zaskakując go i chyba przerażając, bo odskoczył jak oparzony.

– Co się stało?! – zawołał.

– Nic, nic – rzuciłam się, po czym… praktycznie przed nim uklękłam.

– Co pani robi? – przestraszył się po raz kolejny i próbował mnie powstrzymać.

Przystojniak okazał się moim sąsiadem z dołu

Spojrzałam na niego przelotnie. Hm, facet był niczego sobie: wysoki, postawny, miał ładne, niebieskie oczy. Szybko przywołałam się do porządku. Miałam już dosyć sercowych rozterek.

Przepraszam, coś mi tu upadło – wyjaśniłam.

– Może pomóc pani szukać? – zaoferował uprzejmie.

Nie skorzystałam. Akurat zauważyłam zgubiony pierścionek niemal tuż przy jego bucie i nakryłam go ręką.

– Dziękuję, już znalazłam.

Oddaliłam się błyskawicznie i nawet się na niego nie obejrzałam. Jak wspominałam, straciłam już nadzieję, że kogoś poznam. Jednak wkrótce mój pierścionek zrobił kolejnego złośliwego fikołka. Tym razem wieszałam pranie na balkonie i… Gdy zsunął się z palca, poleciał w dół, na balkon poniżej. Nie miałam już jak z tego wybrnąć, musiałam pójść do sąsiada. Pojawiłam się na jego wycieraczce wściekła i nieco zawstydzona historią, którą będę musiała mu opowiedzieć, żeby dostać się na jego balkon.

– Tak? – otworzył natychmiast, gdy tylko zadzwoniłam.

A ja – kompletnie zszokowana – odkryłam, że moim sąsiadem jest ten przystojny facet, przed którym niedawno klęczałam. Pomyśli, że jestem wariatką, przemknęło mi przez głowę. Albo że go podrywam i specjalnie zrzuciłam pierścionek na jego balkon. Mężczyzna nie był jednak ani trochę zdziwiony.

A więc on należy do pani – powiedział. – Przed chwilą go znalazłem.

Wyciągnął w moją stronę dłoń, na której leżał spokojnie mój nieznośny pierścionek po babci.

Jednak nie to było najdziwniejsze

Bo na jego palcu tkwiła bliźniaczo podobna obrączka, tyle że ewidentnie przeznaczona dla mężczyzny. Gdy ją zauważyłam, zdziwienie musiało wyraźnie odbić się na mojej twarzy, bo sąsiad zaczął mówić dalej:

– Tak, mnie też to zdziwiło – uśmiechnął się. – Ja odziedziczyłem swoją obrączkę po dziadku, a pani pewnie po…

– Babci – wtrąciłam szybko.

Więc pani musi być wnuczką Kazimiery! – wyraźnie się ucieszył, choć ja nic z tego nie rozumiałam.

No i bezbłędnie trafił z imieniem mojej babci.

– Ja… ale… To znaczy, o czym pan mówi? – zapytałam bezradnie.

I tak w końcu poznałam całą tę historię. Moja babcia była skrytą kobietą, ale dziadek Antoniego – jak nazywał się mój sąsiad, który imię odziedziczył wraz z pierścionkiem – niekoniecznie. On wiedział to, o czym ja nie miałam pojęcia. Otóż moja babcia miała wojennego narzeczonego, z którym planowali wziąć ślub dokładnie piętnastego maja (według daty wygrawerowanej na obrączce). Jednak przedtem rozdzieliła ich wojenna zawierucha i jedyne, co im pozostało, to nieużyte obrączki, którymi wymienili się na szczęście niczym talizmanami. Nie podziałały. Spotkali się dopiero wiele lat po wojnie. Moja babcia była przekonana, że Antoni nie żyje – i wzajemnie. Podczas ponownego, przypadkowego spotkania, oboje mieli już własne rodziny. Wojenny romans skończył się klęską.

– Ale mój dziadek zawsze tego żałował – wyznał Antoni. – Zatrzymał tę obrączkę, nigdy się z nią nie rozstawał.

– Tak, moja babcia też – pokiwałam ze smutkiem głową.

Najwyraźniej tak często o sobie myśleli i tak do siebie tęsknili, że część tej siły przyciągania przeniknęła do ich starych, nigdy nieużytych obrączek. I sama już nie wiem, czy to pierścionki w jakiś sposób wyczuły się nawzajem, czy kierowali nimi dawni właściciele, w każdym razie…

Przydały się. Bo skoro jednak okazały się tak szczęśliwym talizmanem, Antoni i ja postanowiliśmy wykorzystać je podczas naszego ślubu. O tak, cuda się jednak zdarzają. Mój sąsiad był na tyle atrakcyjny, a historia, która nas połączyła, na tyle szalona, że zwyczajnie nie mogło się to inaczej skończyć. Tak jak nasi dziadkowie wiele, wiele lat temu, my również wpadliśmy sobie w oko. I żyjemy razem już wiele lat. W szczęściu, zdrowiu i pod specjalną opieką.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA