Od pięciu lat jestem policjantem, a od trzech – funkcjonariuszem batalionu patrolowo-interwencyjnego, więc sporo już widziałem. Nie sądziłem zatem, że jeszcze coś w mojej pracy będzie mnie w stanie zaskoczyć. A jednak się pomyliłem...
Tamtego dnia zacząłem pracę o ósmej rano. Sprawdziliśmy broń, pobraliśmy stosowne dokumenty i wsiedliśmy do radiowozu patrolowego. Dzień zapowiadał się spokojnie. Nie były to żadne popularne imieniny. Nasza reprezentacja w żadnej dyscyplinie nie rozgrywała ważnego meczu. Od wypłaty minęły trzy tygodnie, więc ludzie nie byli już tak skorzy do przepijania gotówki, no i było dopiero przedpołudnie, zatem większość mieszkańców naszego miasta była w pracy.
Niczym współcześni Paweł i Gaweł
A jednak około godziny 11 dostaliśmy polecenie od dyżurnego, żeby pojechać pod pewien adres, gdzie ponoć odbywa się regularne sąsiedzkie mordobicie z wyzwiskami. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, dozorca wskazał nam klatkę, skąd jeszcze niedawno miały dochodzić wrzaski lokatorów.
– Oni teraz siedzą w mieszkaniu na drugim piętrze, pod numerem 14 – dopowiedział i na wszelki wypadek wycofał się na dwór.
Weszliśmy na klatkę i skierowaliśmy się pod wskazany numer. Wkrótce poznaliśmy historię Andrzeja i Henryka, której nie sposób zapomnieć... Niczym współcześni Paweł i Gaweł, panowie Andrzej i Henryk zamieszkiwali w jednym bloku i klatce schodowej – jeden na górze, drugi na dole. I przez kilka lat, gdy mijali się, idąc do pracy, uprzejmie pozdrawiali się skinieniem głowy.
– Przez jakiś czas gryzłem się, jak powinienem postąpić – zaczął opowiadać jeden z mężczyzn z podbitym okiem, gdy poprosiliśmy o wyjaśnienie, o co poszło w całej awanturze. – Zacząłem podejrzewać tego z góry – wskazał na Henryka – że romansuje z moją żoną. Co ja mówię, „podejrzewać”, ja przez przypadek zobaczyłem, jak oni się obściskują na klatce.
Nowa wybranka serca zaszła w ciążę
– To nie było obściskiwanie, matole – krzyknęła małżonka pana Andrzeja.
– Potknęłam się i on mnie tylko przytrzymał, żebym nie upadła.
Poprosiłem zebranych, żeby zaniechali używania wyzwisk i w miarę szybko i składnie opisali przyczyny całego zajścia. Otóż pan Andrzej postanowił wynająć detektywa, który udowodni niewierność jego małżonki. Detektyw wziął pieniądze i zaczął żmudne śledztwo. Jednak pan Andrzej nie chciał czekać i pewny swojego, zaczął podrywać żonę sąsiada.
– Chciałem mu odpłacić pięknym za nadobne – oświadczył z mocą pan Andrzej.
Jak wyszło na jaw w trakcie późniejszych zeznań, Pani Honorata chętnie odpowiedziała na zaczepki sąsiada. Po kilku tygodniach wynajęty detektyw oświadczył, iż żona pana Andrzeja jest czysta jak łza i facet niepotrzebnie się przejmował niesłusznymi posądzeniami.
Pan Andrzej się uspokoił, niemniej w międzyczasie jego flirt z sąsiadką przerodził się w gorące uczucie, z którego nie zamierzał już rezygnować. I tak pan Andrzej, który był już spokojny, że na jego głowie nie wyrośnie poroże, sam aktywnie przystąpił do przyprawiania stosownej ozdoby panu Henrykowi.
Po wielu naradach kochankowie ustalili, że czas rozwiązać ten węzeł gordyjski i powiadomić o wszystkim: ona męża, a on – swoją żonę. Umówionego dnia pan Andrzej przyszedł wcześniej z pracy i zapukał do drzwi pana Henryka. Jakież było jego zdziwienie, gdy drzwi otworzyła mu własna małżonka, która w tym czasie powinna siedzieć w biurze. Okazało się, że kobieta dowiedziała się o zdradach ślubnego i postanowiła wziąć odwet na małżonku w ramionach pana Henryka. No cóż, sami państwo przyznają, że w tym przekładańcu trudno się połapać.
W końcu poznałam prawdę
– To był dla mnie prawdziwy cios – zeznał pan Andrzej. – Dostałem jakby obuchem w głowę.
W efekcie pan Andrzej, który początkowo wyrzucał zdrajczyni wiarołomstwo, w pewnej chwili posunął się do rękoczynów. Ponieważ w obronie kochanki stanął pan Henryk, po chwili wywiązała się regularna bójka. Do mordobicia przyłączyła się też pani Honorata, którą również ubodła podłość ślubnego.
Jakby nie patrzeć, każda z tych osób może czuć się urażona, ale i każda ma swoje za uszami. Z tego co wiem, sprawa wkrótce ma trafić na sądową wokandę. Jaki będzie jej finał, trudno powiedzieć. Jedno jest pewne, trzeba być ostrożnym ze swoimi podejrzeniami, a samemu nie rozgrzeszać się zbyt szybko, gdy zrobiło się świństwo drugiej osobie.
Czytaj także:
„Ostrzegano mnie, że praca w szkole to użeranie się z chamskimi bachorami. Tylko to nie dzieci są problemem, a ich rodzice”
„Zazdrościłem sąsiadowi coraz to młodszych kochanek. Moje własne życie wiało nudą, więc… zacząłem go sabotować”
„Gdy Maria pod sercem nosiła dziecko, podstępna choroba odebrała jej męża. Los skazał ją na bycie samotną matką”