Był grudniowy poranek, a w mojej kuchni pachniało cynamonem i pieczonym jabłkiem. Przygotowywałam ciasto na pierogi, spoglądając na listę rzeczy do zrobienia przed Wigilią. W kuchennym radiu cicho brzmiała „Cicha noc”, ale w mojej głowie nie było ani ciszy, ani spokoju. Wszystko przypominało raczej chaotyczny huragan. Tego roku Święta miały być inne, ale nie w ten sposób, w jaki zawsze o nich marzyłam.
Rafał krzątał się po domu, ustawiając choinkę w kącie salonu. Obserwowałam go kątem oka, czując jednocześnie irytację i ciężar w piersi. Odkąd dowiedziałam się o jego zdradzie sprzed lat, nie potrafiłam już patrzeć na niego tak samo. Z pozoru nasze życie wróciło do normy, ale każde spojrzenie na Julię, naszą córkę, przypominało mi, że to na jej barkach zbudowaliśmy pozory szczęścia. Dziś jednak było inaczej. Rafał miał jeden z tych dziwnych, spiętych uśmiechów, które oznaczały kłopoty.
Nie spodziewałam się, że moją oazę spokoju zburzy dodatkowe miejsce przy wigilijnym stole. Miejsce dla Karoliny – dziecka, które powstało z romansu, a którego istnienie przypominało mi o wszystkim, co straciliśmy jako rodzina.
Nie podobało mi się to
– Rafał, co ty robisz? – spytałam, gdy zauważyłam, jak układa dodatkowe nakrycie przy stole.
Miałam przeczucie, co to oznacza, ale potrzebowałam usłyszeć to od niego.
– Nakrywam dla naszego gościa – odpowiedział spokojnie, unikając mojego wzroku.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, choć w środku czułam, jak krew zaczyna wrzeć. Gościa. Wiedziałam, kto nim jest, zanim jeszcze to powiedział.
– Karolina do nas przyjedzie – dodał, odwracając się w moją stronę.
Jego głos był stanowczy, ale miał w sobie błagalną nutę, jakby prosił o zrozumienie, którego wiedział, że nie dostanie.
– Nie wierzę. Naprawdę? – rzuciłam sarkastycznie, chwytając ścierkę i mocno zaciskając ją w dłoniach. – Myślałeś, że ot tak zaakceptuję, że ona tu będzie?
– Bogna, to moja córka. Ma prawo spędzić Wigilię z rodziną – powiedział.
– Rodziną? – wybuchłam. – Ona nie jest moją rodziną! Przypomina mi tylko o twojej zdradzie!
Rafał westchnął i wbił wzrok w podłogę.
– Ile razy mamy to przerabiać? To było dawno. Myślałem, że chcesz budować naszą przyszłość.
– Próbowałam – syknęłam przez zaciśnięte zęby. – Ale ty co chwilę to burzysz!
W pokoju zapadła cisza, którą przerywał tylko cichy trzask drewna w kominku. Rafał, choć się nie odezwał, wydawał się zdecydowany. A ja zrozumiałam, że w tym roku przy naszym stole będzie ktoś, kogo nie chciałam zobaczyć.
Córka nie była ślepa
– Mamo, dlaczego znowu krzyczeliście? – Julia weszła do kuchni i stanęła naprzeciwko mnie, opierając się o blat.
W jej spojrzeniu widziałam zmęczenie i cień rozczarowania.
– To nic takiego – odpowiedziałam, próbując zamaskować drżenie w głosie.
Zajęłam się szybkim mieszaniem farszu do pierogów, jakbym liczyła, że odwrócenie uwagi wystarczy, by zakończyć rozmowę.
– Nic takiego? – powtórzyła Julia, podnosząc głos. – Przecież słyszę was codziennie. Ostatnio o byle co. A teraz znowu chodzi o Karolinę, prawda?
Zamarłam. Wiedziałam, że Julia jest spostrzegawcza, ale nie chciałam wciągać jej w nasze kłótnie. – To nie twoja sprawa, kochanie – powiedziałam z naciskiem, odwracając się do niej plecami.
– Nie moja sprawa? – Julia wyprostowała się, krzyżując ręce na piersi. – Jesteśmy rodziną, a wy nie dajecie mi nawet szansy, żeby zrozumieć, co się dzieje. Czego tak bardzo się boisz?
Jej słowa uderzyły mnie jak cios. Odwróciłam się, patrząc prosto w jej oczy. – Nie wiesz, jak to jest, Julia. Ty nie musisz żyć z przypomnieniem, że twój ojciec... – urwałam, bo nie mogłam tego powiedzieć na głos.
– Że mój ojciec ma inną córkę? – Julia przerwała mi, a w jej głosie zabrzmiał gniew. – Wiem, mamo. I wiem, że Karolina nie jest temu winna. Ty chyba też o tym zapominasz.
Cisza, która zapadła, była nie do zniesienia. Julia odwróciła się i wybiegła z kuchni, a ja zostałam sama z farszem, który dawno przestał mnie obchodzić.
A jednak przyjechała
Dzwonek do drzwi zabrzmiał jak wyrok. Stałam w kuchni, opierając się o blat, jakbym musiała utrzymać się na nogach. Rafał rzucił mi krótkie spojrzenie, a potem poszedł otworzyć. Wiedziałam, że to ona.
– Cześć, tato – usłyszałam cichy, delikatny głos z korytarza.
Nie chciałam patrzeć, ale coś mnie zmusiło. Wyszłam do przedpokoju i zobaczyłam dziewczynę stojącą w progu, trzymającą małą paczkę zawiniętą w świąteczny papier. Miała na sobie ciemnozielony płaszcz, a jej policzki były zaróżowione od zimna.
– Dzień dobry – powiedziała, gdy nasze spojrzenia się spotkały.
Jej głos był spokojny, ale wyczułam w nim nutę niepewności.
– Dobry wieczór – odparłam chłodno, nawet nie próbując ukryć niechęci.
– Wejdź, Karolina – Rafał wskazał jej drogę do salonu, starając się wyglądać na opanowanego.
Ale znałam go zbyt dobrze. Był spięty jak nigdy.
Nie byłam miła
– Przyniosłam prezenty... dla wszystkich – powiedziała, jakby chciała mi pokazać, że jej intencje są czyste.
– Prezenty? – uniosłam brew, nie kryjąc sarkazmu. – Nie trzeba było się trudzić.
– Mamo! – Julia wbiegła z drugiego pokoju i spojrzała na mnie z wyrzutem. – Naprawdę?
Karolina cofnęła się o krok, jakby chciała zniknąć, ale Rafał delikatnie położył rękę na jej ramieniu. – Spokojnie – szepnął.
Zrobiłam gwałtowny ruch w stronę kuchni, nie chcąc widzieć, jak Rafał stara się ją uspokoić. Moje serce waliło, a w głowie huczały myśli. Jej obecność była jak otwarte okno w środku zimy – nieznośnie zimna.
Atmosfera była ciężka
Przy wigilijnym stole panowała atmosfera, która miała niewiele wspólnego z magią Świąt. Jedzenie smakowało nijak, a rozmowy ograniczały się do niezręcznych uwag o pogodzie i pytaniach Julii o szkołę. Rafał próbował utrzymać konwersację, ale każdy jego wysiłek gasł, zanim na dobre się zaczął.
Karolina siedziała obok niego, niemal nieruchoma, jakby bała się wydać z siebie choćby dźwięk. Jej spojrzenie błądziło między mną a talerzem. Julia zerkała na nią ukradkiem, jakby chciała powiedzieć coś, co rozwieje napięcie. Ale nikt nie odważył się zrobić pierwszego kroku.
– Może... powinniśmy porozmawiać – Rafał w końcu przerwał ciszę.
Jego głos brzmiał pewnie, ale drżąca ręka, którą poprawił sztućce, zdradzała nerwowość.
– O czym chcesz rozmawiać? – rzuciłam, odkładając widelec na talerz z ostrym brzękiem. – O tym, że nie umiesz uszanować mojego zdania?
– Bogna, proszę – westchnął. – Nie chodzi o ciebie czy o mnie. Chodzi o Karolinę.
– O mnie? – Karolina spojrzała na mnie, a jej oczy zaszły łzami. – Naprawdę nie chciałam tu przyjeżdżać, jeśli to miało panią zranić...
– A jednak jesteś – przerwałam jej, zanim zdążyła dokończyć. – Wystarczy, że tu jesteś, i już mnie ranisz.
Córka nie wytrzymała
Julia rzuciła widelec na stół z hukiem.
– Mamo! Nie możesz tego powiedzieć! Ona nie zrobiła nic złego!
– Julia, to nie twoja sprawa – warknęłam, ale moja córka nie zamierzała się poddać.
– Jest moją siostrą! – wybuchła, a jej głos pękł, jakby zbierała to w sobie od dawna.
Cisza, która zapadła, była jeszcze gorsza niż wcześniejsze napięcie. Karolina podniosła się nagle z krzesła, drżąc na całym ciele.
– Może lepiej, żebym poszła. Nie powinnam była tu przychodzić.
Patrzyłam, jak wychodzi do przedpokoju, Rafał ruszył za nią, ale zatrzymałam go wzrokiem. Wiedziałam, że moja złość właśnie zniszczyła tę Wigilię, ale nie potrafiłam tego cofnąć.
Zostałam sama
Siedziałam sama przy wigilijnym stole, patrząc na puste miejsce, które miało być symbolem pojednania, a stało się świadectwem porażki. W salonie panowała cisza, przerywana tylko cichym trzaskaniem ognia w kominku. Rafał i Julia wyszli za Karoliną, a ja nie miałam odwagi ich zatrzymać.
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Nie były to łzy gniewu, lecz poczucia straty, której nigdy nie potrafiłam w sobie uleczyć. Nie chodziło o Karolinę – chodziło o mnie, o to, że zdrada Rafała nigdy naprawdę nie przestała mnie boleć.
Zrozumiałam, że moje życie stało się teatrem pozorów. Próbowałam budować coś, co już dawno się rozsypało. Może to, co dziś się stało, było początkiem końca – ale czy ten koniec nie był nieunikniony? Wstałam od stołu i zgasiłam świecę. Może kiedyś znajdę w sobie siłę, by to wszystko zrozumieć, ale dziś było już za późno.
Bogna, 43 lata
Czytaj także: „Święta u teściów to koszmar, bo teściowa nie umie gotować. Jej barszcz czerwony smakuje jak pomyje, a kapusta śmierdzi”
„Synowa na Święta woli jeść owoce morza pod palmami niż karpia z teściową. Będę się modlić za tę grzesznicę”
„Teściowa ma swoje wnuki w nosie, ale w Święta zgrywa babcię na medal. Drogimi prezentami chciała kupić ich miłość”