„21 marca poczułam nie tylko zapach wiosny, ale też obcych perfum na koszuli męża. Latami nawoził mnie kłamstwami”

załamana kobieta fot. 21 marca poczułam nie tylko zapach wiosny /Adobe Stock, etonastenka
„Podbiegłam, przytuliłam go mocno. I wtedy to poczułam. Intensywny, kwiatowy zapach kobiecych perfum. Nie moich. Cofnęłam się o krok. Spojrzałam na niego. A on się uśmiechnął – jakby nic się nie stało”.
/ 19.03.2025 20:30
załamana kobieta fot. 21 marca poczułam nie tylko zapach wiosny /Adobe Stock, etonastenka

Wiosna pachniała kwitnącymi drzewami i mokrą ziemią po roztopach. Pachniała nadzieją, nowym początkiem, obietnicą ciepłych dni. Ale dziś pachniała też czymś jeszcze. Pachniała perfumami, których nigdy nie używałam. 

Oparłam się o parapet, pozwalając promieniom słońca muskać twarz. Lubiłam ten dzień. Pierwszy dzień wiosny zawsze świętowaliśmy razem – ja i Michał. Przez pięć lat małżeństwa to była nasza tradycja. Wspominaliśmy, jak się poznaliśmy wiosną, jak wszystko się zaczęło. Kiedy więc usłyszałam dźwięk kluczy w drzwiach, uśmiechnęłam się instynktownie. 

– Hej, kochanie – Michał wszedł do przedpokoju, odkładając torbę. 

Podbiegłam, przytuliłam go mocno. I wtedy to poczułam. Intensywny, kwiatowy zapach kobiecych perfum. Nie moich. Cofnęłam się o krok. Spojrzałam na niego. A on się uśmiechnął – jakby nic się nie stało.

Mąż się tłumaczył

– Michał, co to za perfumy? – zapytałam niby beztrosko, ale coś ścisnęło mnie w środku. 

Mój mąż spojrzał na mnie, jakby nie rozumiał pytania. Potem  powąchał materiał. Na ułamek sekundy zamarł, ale zaraz zaśmiał się lekko, jakby właśnie sobie coś przypomniał. 

– A, to pewnie od Sylwii z pracy. Ona się zawsze tak mocno pryska. Dotknęła mnie na korytarzu, a ten zapach musiał się przenieść – rzucił lekko, jakby to było najzwyklejsze wytłumaczenie na świecie. 

– Sylwii? – powtórzyłam wolno, próbując sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek wcześniej o niej mówił. 

– No tak, tej nowej z działu marketingu – wzruszył ramionami, zdejmując marynarkę. – Kochanie, serio, wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. Przecież to nic takiego. 

Uśmiechnęłam się krzywo, ale w głowie już zaczęły się układać puzzle. Dotknęła go na korytarzu? I to wystarczyło, żeby tak mocno nim pachniał? Byłam kobietą. Wiedziałam, że perfumy nie przenoszą się ot tak. Nie chciałam robić scen. Ale coś mi nie pasowało. I to uczucie nie chciało odejść. Wieczorem, kiedy Michał poszedł pod prysznic, wyjęłam jego koszulę z kosza na pranie i ponownie powąchałam. Zapach był intensywny. Zbyt intensywny, jak na przypadkowe muśnięcie. I wtedy po raz pierwszy przyszło mi do głowy słowo, którego bałam się nawet wypowiedzieć na głos. Zdrada.

Moje obawy rosły

– Klaudia, otwórz oczy. – Karolina odstawiła filiżankę kawy z głośnym stuknięciem. – Facet wraca do domu pachnący perfumami innej kobiety i udaje, że to nic? Serio, chcesz w to wierzyć? 

Siedziałyśmy w naszej ulubionej kawiarni, ale tym razem nie czułam smaku cappuccino. Mieszałam je bezmyślnie, patrząc przez okno. 

Może naprawdę to było przypadkowe? – próbowałam się przekonać, ale sama nie wierzyłam we własne słowa. – To nie byłby pierwszy raz, kiedy coś sobie wkręcam. 

– Tak samo jak przypadkiem mógłby wrócić z odbiciem czerwonych ust na kołnierzu? – prychnęła Karolina. 

Spojrzałam na nią z irytacją, ale nie miałam siły się kłócić. Bo wiedziałam, że ma rację. 

Przez cały wieczór Michał zachowywał się normalnie. Może nawet zbyt normalnie. Jakby chciał, żebym zapomniała. Rozśmieszał mnie, opowiadał o pracy, pocałował mnie przed snem. Ale ja nie spałam. W głowie miałam perfumy i to uczucie niepokoju, które nie chciało mnie opuścić. 

Znalazłam paragon

Następnego dnia, kiedy Michał wyszedł do pracy, podjęłam decyzję. Przeszukałam jego rzeczy. Nie chciałam tego robić. Nienawidziłam kobiet, które grzebały w telefonach i torbach swoich mężczyzn. Ale coś mnie pchało naprzód. I wtedy znalazłam to. Paragon z hotelu. Sprzed kilku dni. Ręce zaczęły mi drżeć. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na nazwę. Znany hotel w centrum. Drogi. Wiedziałam jedno – teraz już nie mogłam udawać, że nic się nie dzieje.

Wieczorem Michał krzątał się po mieszkaniu, jakby był niespokojny. Co chwilę zerkał na telefon, choć udawał, że tego nie robi. 

– Wszystko ok? – zapytałam, starając się brzmieć neutralnie. 

– Tak, jasne. Po prostu ciężki dzień – uśmiechnął się, ale nie spojrzał mi w oczy. 

Wiedziałam, że kłamieGdy zadzwonił jego telefon, zerknął na ekran i szybko wyszedł do drugiego pokoju. Zatrzymałam się w pół kroku, a potem – nie mogąc się powstrzymać – podeszłam bliżej. 

– Nie dzwoń do mnie o tej porze – usłyszałam jego przyciszony, ale stanowczy głos. – Przecież wiesz, że jestem w domu. 

Serce zaczęło mi walić tak mocno, że bałam się, że usłyszy. 

– Tak, wiem… Tęsknię, ale nie teraz. Nie możemy ryzykować

Złapałam się za framugę, żeby nie upaść. Nie słyszałam reszty. Nie musiałam. Wszystko stało się jasne. Nie było przypadkowych perfum. Nie było jakiejś tam Sylwii z pracy. Była ona. Kobieta, dla której kłamał. 

Michał wrócił do salonu z pozornie beztroskim wyrazem twarzy. 

– Klaudia? Coś się stało? – zapytał, jakby naprawdę się przejął. 

Uśmiechnęłam się lekko. 

– Nie, nic – skłamałam. – Wszystko w porządku. 

Ale wcale nie było. 

To był moment, w którym zrozumiałam, że mój mąż ma podwójne życie. I że ja muszę odkryć całą prawdę, zanim mnie z niego wymaże.

Chciałam znać prawdę

Czekałam, aż Michał zaśnie. Patrzyłam, jak jego klatka piersiowa unosi się miarowo, jak oddycha spokojnie – tak, jakby nie miał na sumieniu niczego. Jakby nie kłamał. Jakby nie zdradzał. Zacisnęłam palce na paragonie z hotelu, który trzymałam pod poduszką. 

Rano, gdy tylko usiadł do śniadania, położyłam przed nim dowód. 

Masz mi coś do powiedzenia? – zapytałam cicho, ale w moim głosie nie było wahania. 

Michał spojrzał na kartkę, a potem na mnie. Przez ułamek sekundy coś błysnęło w jego oczach – strach? Zaskoczenie? Potem już tylko udawany spokój. 

– Klaudia, skąd to masz? – zapytał, biorąc do ręki paragon, jakby go nie rozpoznawał. 

– To nieważne. Odpowiedz. 

Odsunął talerz, oparł się na dłoniach. 

To nie tak, jak myślisz… 

Zaśmiałam się.

– Zdrajcy zawsze tak mówią. 

Westchnął ciężko, jakby miał dość tej rozmowy. 

– Spotkałem się tam z klientem. To nic wielkiego. 

– Kłamiesz. – Spojrzałam mu prosto w oczy. – Wiem, że nie byłeś tam z klientem. Wiem o telefonie. Wiem o niej. 

Michał pobladł. 

– Klaudia… 

Powiedz mi prawdę. Raz w życiu. 

Zamilkł. 

To mnie zabolało

Cisza między nami była gęsta. Michał wpatrywał się w stół, jakby szukał na nim odpowiedzi. Ja patrzyłam na niego – na człowieka, którego znałam od tylu lat. Człowieka, który właśnie przestał istnieć. 

– To był błąd – powiedział w końcu. Cicho, ostrożnie, jakby ważył każde słowo. – To nic nie znaczyło

Parsknęłam śmiechem. 

– Nic nie znaczyło? Hotel, perfumy, ukradkowe telefony? Ile to trwa, Michał? 

Nie odpowiedział. 

Zacisnęłam powieki. Nie płakałam. Może powinnam, ale łzy nie chciały przyjść. 

Nie proś mnie, żebym ci wybaczyła

– Klaudia… – Zaczął sięgać po moją dłoń, ale cofnęłam ją gwałtownie. 

– Nie dotykaj mnie. 

Jego twarz wykrzywił grymas. 

– Zniszczysz wszystko przez jedno potknięcie? – zapytał z pretensją. – Przecież to my… to nasze życie… 

Pokręciłam głową. 

– To ty wszystko zniszczyłeś. 

Wstałam od stołu. 

– Gdzie idziesz? – zapytał z niepokojem. 

Spojrzałam na niego po raz ostatni. 

– Pakować się. 

Nie czekałam na jego reakcję. Nie było już nic do ratowania. 

Wiosna pachniała nowym początkiem. Ale dla mnie oznaczała koniec. Koniec złudzeń. Koniec nas.

Nadal go kocham

Michał nie odpuszczał. Najpierw były telefony – kilkanaście dziennie. Nie odbierałam. Potem wiadomości, przeprosiny, tłumaczenia. Pisał, że to był najgorszy błąd jego życia. Że mnie kocha. Że to mnie wybiera. 

Gdy któregoś wieczoru stanął w drzwiach mieszkania rodziców, gdzie się zatrzymałam, wyglądał jak wrak człowieka. 

– Klaudia, proszę. Daj mi szansę – powiedział. – Ona się zwolniła z pracy. Nie ma jej. To koniec. Nie wiem, jak cię przekonać… Ale wiem, że bez ciebie nie mam nic. 

Czy mu wierzyłam? Nie wiem.  Kochałam go. Ale czy po tym wszystkim miłość wystarczała? 

– Potrzebuję czasu – powiedziałam w końcu. 

Michał skinął głową, choć widać było, że walczy z rozczarowaniem. 

Będę czekał – szepnął. 

Zamknęłam za nim drzwi. A potem długo siedziałam w ciszy, niepewna, czy to rozdział, który dopiero się zaczyna, czy taki, który powinnam wreszcie zamknąć na zawsze.

Klaudia, 37 lat

Czytaj także: „Po latach samotności zakochałem się w młodszej kobiecie. Dzieci kpią, że to kaprys, a ja chcę kochać i być kochanym”
„Ojciec był moją skarbonką, lecz w końcu stracił cierpliwość. Niech nie liczy, że będę mu zmieniał pampersy na starość”
„Patrzyłam, jak kwitną tulipany, a mój mąż więdnie. Czułam, że ukrywa jakiś sekret i miałam rację”

 

Redakcja poleca

REKLAMA